Princess Winter is admired by the Lunar people for her grace and kindness, and despite the scars that mark her face, her beauty is said to be even more breathtaking than that of her stepmother, Queen Levana.
Winter despises her stepmother, and knows Levana won't approve of her feelings for her childhood friend - the handsome palace guard, Jacin. But Winter isn't as weak as Levana believes her to be and she's been undermining her stepmother's wishes for years. Together with the cyborg mechanic, Cinder, and her allies, Winter might even have the power to launch a revolution and win a war that's been raging for far too long.
Can Cinder, Scarlet, Cress, and Winter defeat Levana and find their happily ever afters? Fans will not want to miss this thrilling conclusion to Marissa Meyer's national bestselling Lunar Chronicles series.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2015-11-10
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 827
Tytuł oryginału: Winter (The Lunar Chronicles #4)
Język oryginału: angielski
Winter Marissy Meyer to zarazem czwarty i ostatni tom Sagi Księżycowej. Powieść naturalnie należy do fantastyki.
Zacznijmy może od przedstawienia tytułowej bohaterki. Mieszkańcy Księżyca podziwiają księżniczkę za jej niezwykłe dobro i urodę, której nie zaćmiewają nawet blizny na policzku. Piękniejsza jest nawet niż jej macocha, królowa Levana. Jednak w dniu w którym zakochuje się w Jacinie jej dni przepełnione są ciągłą obawą przed tym, iż królowa zniszczy ich szczęście. Księżniczka codziennie walczy a teraz kiedy Cinder podburza lud do powstania przeciwko Levanie. Księżniczka będzie musiała zdecydować czy ma dość siły, aby dołączyć do swojej kuzynki i zakończyć wojnę.
Wojna, miłość, przyjaźń, lojalność, zdrada, urok, piękno, prawda, fałsz. To wszystko tu znajdziecie a nawet o wiele więcej!
Jak każda książka niesie ze sobą przekaz tak w tej jest on niezwykle jasny. Jednak każdy powinien odebrać ją na własny sposób.
Autorka przygotowała powieść z niezwykłą skrupulatnością co dodaje jej tylko dodatkowe plusy.
Powieść przepełniona jest niesamowitymi zwrotami akcji, bólem, strachem, niepewnością, ale również lojalnością, miłością i przyjaźnią.
Cinder walczy o swoje królestwo i poddanych pomimo tego, iż nie wychowała się na Księżycu. Mimo tego jednak jest księżniczką i przede wszystkim chce zadbać o swoich poddanych i odebrać to co jest jej należne.
Ciężko nie wspomnieć również o nawiązaniu do baśni, które każdy z nas na pewno doskonale zna. To również zdecydowanie warto podpiąć pod ogromny plus. To tak jakby przeniesienie tak znanych nam motywów, postaci i historii w nowe przygody.
Wszystkie bohaterki mają swój nieodparty urok przez co nie trudno było mi je pokochać i im kibicować. Każda jest niezwykła na swój sposób.
Na koniec wspomnę tylko że ogromnie ciężko się oderwać więc lepiej nie zaczynać jak się ma ograniczony czas.
Mimo tego iż objętość może część osób powalić to mogę zapewnić że czyta się szybko i z zapartym tchem. Nie zauważyłam nawet upływu czasu. Także zdecydowanie polecam!
Każdy kolejny tom ma większą objętość niż poprzedni. Finałowa część liczy sobie ponad 850 stron, co niektórych może przerazić. A jednocześnie świadomość, że będzie można trochę dłużej pobyć w świecie stworzonym przez autorkę, daje dużo radości. Co ciekawe, w całej historii nie wyczuwa się dłużyzn czy momentów nużących. Akcja zaczyna się od pierwszych stron, kiedy poznani wcześniej bohaterowie dokonują ostatnich przygotowań, aby dotrzeć na Księżyc. Jednocześnie poznajemy tytułową bohaterkę tej części - Winter. Życie młodej królewny najbardziej mnie dotknęło. Dorastanie u boku tyranki, która zamieniła zamek i stolicę w miejsce zadawania bólu i śmierci, jest ciężkie. A zamek i okolice to jedyny świat który zna Winter. Bardzo wyraźnie wydać, jak wpływa to na jej psychikę. A jednocześnie dziewczyna myśli o innych, stara się nawet w drobnych rzeczach pomóc i w żadnym wypadku nikogo nie skrzywdzić lub zniewolić.
Historia pozostałych bohaterów jest pełna zwrotów akcji i nagłych niespodziewanych przygód. Naprawdę do samego końca nie wiadomo, czy uda się pokonać Levanę (choć może tego wypada się spodziewać), a co ważniejsze czy wszyscy przeżyją to starcie. Szczególnie, że wiele bohaterów niestety zostaje w różnych sposób skrzywdzonych zarówno fizycznie jak i psychicznie. I choć jednych można darzyć większą sympatią, to nawet te mniej lubiane postaci chciałoby się obronić przed złą królową.
Tym razem akcja przenosi się na Księżyc. Poznajemy świat Księżycowych i choć są oni pełni uroków to autorka pokazuje, że samym otoczeniem nie można się zachwycić. Wręcz przeciwnie, dalsze rejony tego świata są smutne i niezbyt przyjazne. Na każdym kroku porównuje się je do Ziemi, gdzie wszystko jest lepsze, większe i ładniejsze. Może to jakieś przesłanie, że sami nie potrafimy stworzyć nowego świata?
Właściwie już w poprzednim tomie, kiedy bohaterowie wyruszyli w przestrzeń kosmiczną, świat wykreowany przez pisarkę się powiększa. Tym razem jeszcze bardziej widać jego rozmiary. Świat, który wydawać by się mogło zamieszkują inne postacie, niż ludzie, a jednak tak bardzo do ziemskiego świata podobny i tak bardzo karykaturalny.
"Winter" to świetne zakończenie tej historii, pełne zwrotów akcji, do końca z niewiadomą, jak to się wszystko ostatecznie rozwiąże. Po ostatniej stronie odetchnęłam z ulgą, ale i smutkiem. Z chęcią wróciłabym do tego świata, przeczytała dalsze losy niektórych bohaterów. Może jakiś off-topic z głównym udziałem Thorne'a. Jednocześnie jednak mam poczucie, że Winter to trzymająca poziom finałowa część Sagi Księżycowej, która kończy wszystkie wątki i pozwala "żyć długo i szczęśliwie". Jeśli czytaliście poprzednie części to ten tom jest obowiązkowy! Jeśli jednak przez przypadek trafiliście na tę recenzję, a lubicie alternatywne wersje klasycznych baśni to polecam całą Sagę Księżycową. Marissa Meyer wykonała kawał naprawdę doskonałej pracy. Ja z pewnością jeszcze wrócę do tej historii i do tego świata.
Ostatni tom Sagi księżycowej za mną. Muszę przyznać, że będzie mi brakować tej serii. Przywiązałam się do tego świata i bohaterów, i to bardzo. ,,Winter" nie wyróżnia się niczym nowym. Poznajemy kolejną parę bohaterów - Winter i Jancina, i nadal towarzyszymy Cinder i jej przyjaciołom w drodze do pokonania Złej Królowej Księżyca. Jak dla mnie w tym tomie historia ta jest już nieco przeciągana, troszkę na siłę, choć dzieje się dużo i nie ma czasu na nudę, ale Cinder co chwilę wpada w ręce Levany, prawie ginie, znów się uwalnia itd. Na szczęście pomimo tego książkę czyta się naprawdę szybko i lekko, a to istotne, jako że ma ponad 700 stron. Z ostatnim tomem przychodzi jednocześnie czas na podsumowanie całości. Mnie się ta seria bardzo podobała, choć dostrzegam jej wady. Świat wymyślony przez autorkę jest super, podobnie jak jej styl. Historia jest lekka i zapada w serce. Jak wspominałam przy poprzednich recenzjach, brakuje tu intryg i nagłych zwrotów akcji. Minusem jest też to, że relacje między parami głównych bohaterów są z góry narzucone. Tu nie ma miejsca na jakieś niespodzianki. Od początku wiemy, kto komu jest przeznaczony, ale jednocześnie faktycznie bardzo im kibicowałam. Najfajniejszymi parami byli zdecydowanie Scarlet i Wilk (choć nie podobało mi się, co Levana zrobiła z moim ukochanym Wilkiem) oraz Cress i Kapitan Thorne. Najsłabszymi z kolei nadal jest Kai (taka trochę postać reprezentatywna, marionetka w rękach innych, głównie Levany) i niestety tytułowa Winter. Po Królewnie Śnieżce spodziewałam się naprawdę dużo, że mimo szaleństwa weźmie się w garść i poprowadzi armię mutantów przeciwko złej macosze. Tymczasem wypadła bardzo anemicznie i niekonsekwentnie. Ratowała ją obecność Jacina. Pomimo tych wad, których jestem świadoma, uważam że to seria warta przeczytania, zwłaszcza dla młodych czytelników, nastolatków dopiero zaczynających swoją przygodę fantasy. Ja, mimo wieku, świetnie się bawiłam i dobrze spędziłam czas.
Czytanie serii książkowych jest jak gra w rosyjską ruletkę, gdzie zamiast naboi jest kac książkowy. Przy każdym kolejnym cyklu zastanawiam się czy tym razem ten nieszczęsny kac mnie dopadnie? Ostatnio cały czas mi się udawało obejść bez tego perfidnego uczucia. Niestety nie tym razem...
Na początku trzeba zaznaczyć, że ta książka to CEGŁA. Jest straaaasznie gruba. Przyzwyczaiłam się do takiej objętości po książkach pani Maas, ale tutaj trochę się zdziwiłam. Poprzednie 3 tomy to raczej cieńkie książki, bo zaledwie około 300-stronicowe. A "Winter" - 988.... (Mam na myśli wersje na czytnik). Więc siłą rzeczy, przed lekturą, zaczęłam się zastanawiać, czy ta książka nie powinna zostać rozłożona na 2. Ale okazało się, że nie byłoby szans jej rozłożyć, bo akcja pędzi na łeb na szyję od poczatku do samego końca!
I tu pojawia się wada tej książki. Wydaje mi się, że autorka trochę przedobrzyła. Bo bardzo szybko straciłam rachubę ile razy ekipa 'królewskiej rebelii' została rozdzielona/złapana/zraniona/okaleczona... Od samego początku autorka tasowała bohaterami, jak kartami. Scarlet porwana, Scarlet odnaleziona, Kai porwany, Kai odnaleziony, Kai znowu porwany, Wilk porwany, Cinder porwana, Thorne złapany, Thorne odbity i tak w kółko. Trochę tego za dużo i odnoszę wrażenie, że sporą część tego zamieszania można było sobie odpuścić. To samo tyczy się fabuły. Tutaj również wydaje mi się, że dało się napisać to nieco zwięźlej, bo mimo, że cała książka była naładowana akcją, to niektóre wątki zaczynały mnie nudzić, bo zastanawiałam się kiedy w końcu wszystko się wyjaśni?
Co do bohaterów muszę przyznać, że nieco się zawiodłam na ostatniej parze - Winter i Jacinie. Rozumiem, że ona musiała być dziwna przez swoją chorobę, ale w połączeniu z gburowatym i często chamskim Jacinem, nie tworzyli raczej pary, którą można było szybko obdarzyć sympatią. W tej części najbardziej przekonali mnie do siebie Cress i Thorne. Całe te ich podchody i ukradkowe spojrzenia były naprawdę urocze w kontekście tej dosyć mrocznej książki.
Podsumowując całą serię - ŚWIETNA! Ale teraz wyjaśnię dlaczego mam kaca książkowego: bo czuję, że ta historia nie zakończyła się tak jakbym tego chciała.... Jasne, mamy tutaj happy end, ale taki jednak nie do końca... Bo to jak autorka zakończyła tę serię, wygląda bardziej na rozwinięcie powiedzenia "po burzy zawsze wychodzi słońce" - kiedy to po jakiś ciężkich wydarzeniach, ludzie próbują na nowo ogarnąć swoje życie i ruszyć z nim do przodu. Tak samo było w przypadku tego zakończenia. Nie mamy tu wyraźnych 'szczęśliwych' scen, tylko właśnie ten moment, kiedy każdy z bohaterów podejmuje decyzje, co dalej zrobić ze swoim życiem.
In this third book in the Lunar Chronicles, Cinder and Captain Thorne are fugitives on the run, now with Scarlet and Wolf in tow. Together, they're plotting...
Autorka, która podbiła serca czytelników słynną Sagą Księżycową, w swojej pierwszej młodzieżowej powieści poza serią urzeka i zaskakuje ekscytującym prequelem...
Przeczytane:2022-03-18, Przeczytałam, Mam, 2022,
Kiedy robiłam rereading "Cinder" nie spodziewałam się, że trzy miesiące później będę już po lekturze ostatniego tomu Sagi Księżycowej. Do przeczytania całej serii w tak szybkim czasie zmotywowały mnie moje koleżanki, które dzięki mnie wciągnęły się w serię i ją kontynuowały (bądź nadal to robią). I tak jak w przypadku pierwszego tomu miałam trochę zastrzeżeń to wiedziałam, że jeżeli chodzi o powyższą serię to z tomu na tom jest coraz lepiej. Z racji tego, że "Winter" to ostatnia część serii to napiszę o niej dość ogólnie i będę pisać również o tym co myślę o Sadze Księżycowej jako całości.
~*~
Tak jak wspomniałam "Winter" to finał całej serii, w którym autorka domyka wszystkie rozpoczęte wcześniej wątki. Dla mnie ta część była niezwykłą ucztą, którą sobie dawkowałam nie tylko ze względu na jej objętość, ale również dlatego, że już nigdy nie sięgnę po nią po raz pierwszy. W tej książce spotykają się wszystkie bohaterki, które poznaliśmy do tej pory, jednak to wokół baśni o królewnie Śnieżce skupionych jest wiele wątków. Mamy tu zatem złą macochę i strażnika, który miał zabić księżniczkę. Jednakże na szczęście jest to jedna z historii, która wchodzi w część większej całości, przez co zbytnio nie przytłacza czytelnika lecz nadaje jej świeżości.
W trakcie lektury powyższej książki uświadomiłam sobie jak bardzo zżyłam się z poszczególnymi bohaterami i jak bardzo ich polubiłam - nawet jeśli wcześniej mnie irytowali. Z każdym z nich przeżywałam to co ich spotyka i liczyłam na to, że wszyscy przeżyją oraz wszystko dobrze się skończy. Zarówno "Winter", jak i cała "Saga Księżycowa" okazała się być dla mnie świetną rozrywką i dostarczyła zabawy nie tylko dzięki świetnie zarysowanej fabule, ale także w formie doszukiwania się nawiązań do znanych historii. Na przykład w ostatniej części tejże serii miałam wrażenie, że autorka inspirowała się również chociażby "Igrzyskami śmierci", ale jest to dość luźne nawiązanie i niekoniecznie muszę mieć rację. I mimo tego, że moim zdaniem w tej serii są rzeczy, które można by podciągnąć to ja osobiście jestem w stanie wiele wybaczyć tym książkom. A to dlatego, że autorka dostarczyła mi niezwykłą historię, która okazała się być świetna rozrywką i pomogła mi się oderwać od tego co dzieje się wokół. Okazało się, że w obliczu stresu, który ostatnio mi towarzyszy dużo bardziej niż bym chciała lektura "Winter" była dla mnie jedną z rzeczy, która sprawiała, że było mi łatwiej poradzić sobie z tym co się u mnie dzieje.
Przyznam się Wam, że trochę mi smutno, że to już koniec i nie ma kolejnych części. Jednak na pewno będę robić rereadingi tej serii, bo nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Mam też nadzieję, że pojawią się w naszym kraju również dodatki do tej serii, które nie zostały przetłumaczone na język polski. Tymczasem jeżeli potrzebujecie lekkiej i niezobowiązującej lektury, dzięki której nieco się odstresujecie i będziecie mogli na chwilę oderwać się od codzienności, to "Sagę Księżycową" polecam Wam całym sercem.