Wiara, miłość, śmierć


Tom 1 cyklu Kroniki Martina Bauera
Ocena: 4.69 (13 głosów)

Czy w świecie pełnym przestępstw można jeszcze w cokolwiek wierzyć?

Duisburg. Na moście nad Renem stoi policjant gotowy do skoku. Duchowny Martin Bauer, chcąc go powstrzymać, wspina się na barierkę i sam rzuca się w toń. Zaskoczony funkcjonariusz skacze mu na pomoc. Wspólnie dopływają do brzegu. Bauer zaryzykował i wygrał. Jednak kilka godzin później policjant ginie po upadku z dachu garażu. Wszystko wskazuje na samobójstwo − przeciwko mężczyźnie toczyło się dochodzenie w sprawie nadużyć finansowych. Bauer nie wie już, w co ma wierzyć, a rodzina zmarłego tylko pogłębia jego wątpliwości. Szukając prawdy, stawia wszystko na jedną kartę…

Informacje dodatkowe o Wiara, miłość, śmierć:

Wydawnictwo: Initium
Data wydania: 2019-01-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788362577828
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: Glaube Liebe Tod
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Anna Bittner

Tagi: Wiara miłość śmierć Peter Gallert Jörg Reiter Kroniki Martina Bauera Initium

więcej

Kup książkę Wiara, miłość, śmierć

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Wiara, miłość, śmierć - opinie o książce

Kiedy zobaczyłam "Wiara, miłość, śmierć", stwierdziłam, że sięgnę po nią z czystej ciekawości. Nie znam tych autorów i postanowiłam dać im szansę. Mój zapał do czytania minął jednak, gdy przeczytałam kilka pierwszych stron, bo wizja duchownego policjanta, który skacze obok samobójcy wprost do rwącej rzeki, tylko po to żeby odciągnąć go od popełnienia samobójstwa, raczej mnie nie przekonuje. Głównym motywem powieści jest samobójstwo policjanta, w które nie chce uwierzyć duchowny i postanawia rozwiązać całą zagadkę, aby dowiedzieć się, dlaczego policjant zginął upadając z dachu garażu, kilka godzin po tym, jak chciał skończyć z mostu. I chociaż pomysł był dość ciekawy, to jednak wykonanie zawiodło. Powieść zaczęła się dość topornie, z tego względu, że pojawiało się mnóstwo nazwisk, które nie były dość precyzyjnie wyjaśnione i gubiłam się, bo nie wiedziałam kto kim jest i o kim właśnie czytam, bo wszystkie przeplatały się między sobą. Zostało wprowadzonych za dużo postaci w jednym czasie i dlatego całość nałożyła się na siebie. Fabuła książki nie jest jakoś specjalnie wyszukana, taki zwykły kryminał, w którym mamy zagadkę do rozwiązania i wszystko prowadzi do jej rozwiązania. Generalnie szału tutaj nie ma. Dla osób, które nie sięgają często po kryminały, będzie to ciekawa powieść, jednak dla osób, które tak jak ja, sięgają częściej po tego typu historie, będzie trochę nudno, a tajemnica nie będzie żadną niespodzianką. Akcja powieści pozostawia wiele do życzenia. Niestety nie ma tutaj zawrotnej prędkości, przez większość książki trwa monotonia. Ja osobiście się nudziłam, bo lubię, gdy dzieje się i to dużo. Na jakikolwiek rozpęd całości możemy liczyć dopiero pod koniec. Styl autorów również nie jest zadowalający, głównie przez mnóstwo zbędnych opisów, które nie wnoszą niczego do książki, są bo są, żeby sobie były, chociaż są nieważne. Ja jestem uczulone na takie zabiegi, które przeciągającą powieść na siłę. Uważam, że w tej kwestii autorzy powinni popracować. Powieść nie jest dziełem wybitnym, ale też nie najgorszym. Na nudny wieczór nada się idealnie, tak po prostu do przeczytania, bez oczekiwania jakichś specjalnych wrażeń. Myślę, że warto dać szansę autorom i przekonać się samemu jaka jest powieść.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Ashka
Ashka
Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,

„Czy w świecie pełnym przestępstw można jeszcze w cokolwiek wierzyć?”

Na moście stoi gotowy do skoku policjant - Walter Keunert. Chcąc powstrzymać go przed samobójstwem, policyjny duchowny Martin Bauer sam skacze do wód Renu. Zaskoczony policjant ratuje mu życie. Jednak kilka godzin później niedoszły samobójca ginie po upadku z najwyższego piętra parkingu. Bauer wraz z funkcjonariuszką Vereną Dohr mają jednak wątpliwości, czy aby na pewno było to samobójstwo. Śledztwo prowadzi ich do przestępczego półświatka, a na jaw wychodzą niebezpieczne tajemnice z przeszłości.

Do sięgnięcia po książkę zachęcił mnie jej opis, który nie zapowiadał typowego kryminału, gdzie głównym motywem jest znalezienie zabójcy, bo i typowy kryminał to nie jest. Główny bohater - Martin Bauer - to współpracujący z policją duchowny. Zasadniczo jednak nie różni się on od wszechobecnych w kryminałach detektywów czy śledczych - odważny, obdarzony przenikliwym umysłem, gotów za wszelką cenę dowieść prawdy. Niemniej jest to postać dobrze wykreowana, interesująca i autentyczna, dzięki której śledzenie historii było prawdziwą przyjemnością. Na myśl przychodzi mi tylko jedno „ale” - jego dociekliwość bywała czasem irytująca, zwłaszcza gdy nieustannie nękał rodzinę Keunerta, niemal zapominając przy tym o własnej żonie i córce.

W powieści śledzimy równocześnie kilka wątków, które pod koniec splatają się w zgrabną całość. Najciekawszy i najbardziej rozbudowany jest oczywiście wątek Bauera, choć moim zdaniem najbardziej emocjonująca była historia Mariany. Żal mi było dziewczyny i cały czas kibicowałam jej, by wyplątała się ze swojej sytuacji.

Książka została napisana lekkim i przystępnym stylem i nawet czytelnik niewprawiony w kryminałach nie będzie miał problemów z jej lekturą. Wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu aż do ostatniej. Zakończenie jest mocne, choć może nieco zbyt dramatyczne. Przydałaby się jednak choć mała wzmianka o dalszych losach Tilo i Mariany.

Większość kryminałów, które dotychczas czytałam, była dla mnie przeciętna, często wręcz oczywista. „Wiara, miłość, śmierć” zdecydowanie nie zalicza się do tej grupy - to mocna powieść, która wciąga i trzyma w napięciu tak, że ciężko się oderwać.

Link do opinii
Avatar użytkownika - kavayee
kavayee
Przeczytane:2019-01-20, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,

Autorzy książki w ciekawy sposób potrafili do fabuły przemycić fakty, które nie mają żadnego związku z mającą tam miejsce zbrodnią. Istnienie asystentek seksualnych nie jest głównym nurtem tej powieści. Takie skromne napomknięcia mają jednak pozytywny wydźwięk – intrygują czytelnika, który na własną rękę szuka dodatkowych informacji. Na co dzień nie zastanawiamy się wiele nad niepełnosprawnością, a tutaj mamy do czynienia z jej głębokim aspektem, jakim jest intymność w niepełnosprawności. Choć to tylko krótka wzmianka, to jednak nie wydaje się sztuczna, nie na miejscu, ani bezsensowna.

Całość recenzji na zukoteka.pl

Link do opinii

"Jeśli ktoś płacze, zawsze winny jest ktoś inny."

Na moście w Duisburg stoi policjant gotowy do skoku w wodną otchłań. Uprzedza go jednak policyjny duchowny, który po krótkiej rozmowie, sam rzuca się w nurt. Tym czynem zmusza on, policjanta do reakcji i obaj wypływają na brzeg. Jak się wydaje, niekonwencjonalne metody Martina Bauera bywają skuteczne, z tym że w kolejnym dniu policjant ginie po upadku z dachu. Wszystko wskazywałoby na dopełnienie poprzedniej próby samobójczej, ale Martin po krótkiej rozmowie na moście z policjantem, wątpi w te wersje. Policyjny duchowny postanawia postawić wszystko na jedną kartę i wgryźć się w sprawę, mimo że to nie jest jego zadanie. Pomagać mu będzie pewna siebie Verena, która nie do końca wierzy w jego osobę. Czy dwójka na pozór różnych osób ma szansę wyjawić prawdę, gdy każdy rzuca im kłody pod nogi, a w zdarzenie wplątanych zostaje coraz więcej osób?

"Znał się na ludziach, wyczytywał uczucia z ich twarzy, z postawy czy głosu, dostrzegał sprawy, które próbowali ukryć..."

Narracja książki jest trzecioosobowa, dzięki czemu losy bohaterów śledzimy, stojąc z boku jako obserwatorzy. Już od pierwszej strony, znajdujemy się na moście wspomnianym w opisie, więc autorzy nie tracili zbędnego czasu i rzucają czytelnika w wir wydarzeń. Książka zawiera też elementy z retrospekcji, które na początku, wydają się, potocznie mówiąc, zupełnie od czapy, ale zagłębiają się w treść, zauważamy, jak ważne są dla całościowego odbioru książki. 

Martin Bauer to policyjny duchowny. Mieszka w domku z żoną i nastoletnią córką, w przeszłości próbował być tylko duchownym, ale ten rodzaj działań nie był dla niego. W swoim życiu potrzebuje on więcej adrenaliny i zagadek, przez co teraz idealnie odnajduje się w swojej roli, angażując się w nią całym sobą. Od początku widać jego przywiązanie do religii, ale i ciekawą jego cechą było to, że nie trzymał się jej uparcie, ale poddawał ją wątpliwością i starał się patrzeć na nią z każdej strony. Człowiek zawzięty, mocno wierzący w dobro człowieka i stawiający innych, głównie nad siebie. Polubiłam tego bohatera, uparcie trzymałam za niego kciuki i podziwiałam za cierpliwość.

Jego partnerka Verena, jak dla mnie nie była już tak dobrze przedstawiona, jak główny bohater. Wiemy, że jest rozsądna i zanim podejmie jakąś decyzje, musi się dwa razy zastanowić, poznajemy ją troszkę prywatnie i to był ciekawy element w całej historii, który mam skrycie nadzieje, będzie rozwinięty w kolejnych częściach, jeśli wyjdą. Finalnie to tyle, co mogę o niej powiedzieć. Był też moment, gdy się na niej zawiodłam, ale żeby poznać ten moment musicie sięgnąć po książkę. 

Fabuła tej książki od samego początku mnie wciągnęła, zagadkowe samobójstwo, które można poddać kwestią spornym, rodzina zmarłego, która wprowadza niemałe zamieszanie, przeszłość, która powraca, a całość w rękach upartego duchownego i pewnej siebie policjantki. Czy może być jeszcze lepiej? Jasne, że może, ponieważ nad całością wiszą brudne interesy osób na wysokim stanowisku, co nadaje treści intrygujących wątków. Dodatkiem są elementy z życia prywatnego głównych bohaterów, który pozwala nam poznać te osoby z drugiej strony nie tylko oficjalnej. 

Zakończenia nie przewidziałam, ba ja nawet nie byłam w stanie na początku połączyć wątków z przeszłości z obecną sprawą. Zapewniam, że autorzy nie raz, wywrócą całość do góry nogami, wprowadzając takie zwroty akcji, których nikt się nie spodziewa. A najlepsze jest to, że gdyby nie napis na okładce, głoszący, że autorów jest dwóch, to nie sposób się tego zorientować, czytając treść, ponieważ nie widać żadnej różnicy w stylu, czy sposobie pisania. 


Nie jest to książka, która przesiąka krwią i brutalnością. Jest to intrygująca zagadka kryminalna, która ma swoje odniesienie w przeszłości. Pokazuje to tylko w jaki sposób zdarzenia z kiedyś mogą wpłynąć na nasze funkcjonowanie później. Oprócz tego obserwujemy brutalny świat zbrodni, w którym szukamy wiary i miłości. Czy te uczucia mogą być obecne, gdy dzieje się źle, czy mogą wpłynąć na nasze decyzje? 

Książkę osobiście polecam, ponieważ od pierwszej strony trzyma w napięciu, wprowadza w konsternacje i pozwala na główkowanie nad możliwymi rozwiązaniami. Dodam jeszcze od siebie, że mam nadzieje, że będę miała możliwość bardziej poznać policyjnego duchownego w kolejnych książkach.

Link do opinii

I ODPUŚĆ NAM NASZE WINY…

Różnych bohaterów kryminałów już poznałam. Znam policjanta lubiącego jazz i wielbiciela Mahlera. Znam alkoholika, cukrzyka i dyslektyka. Znam ładnych, przeciętnych i brzydkich; z nadwagą, dwumetrowych i długowłosych. Znam policjantów posiadających szczęśliwą rodzinę, znam takich na zakręcie i wiecznych singli. Znam policjantów z Polski, Francji, Wielkiej Brytanii, a nawet z Hiszpanii. Po prostu lubię czytać kryminały. Czy w tej materii można mnie jeszcze zaskoczyć? Głupie pytanie. Zaskoczyć zawsze można. Wyrafinowana zbrodnią, językiem, sposobem konstrukcji narracji czy bohaterem. Duet z Niemiec, Peter Gallert i Jorg Reiter stworzyli bohatera, jakiego jeszcze nie znałam… Ale od początku.

Na początku jest most. Most jak most – pod spodem rzeka, na nim samochody. I facet za barierką. Facet trzyma się ostatkiem sił. Niby nic wielkiego, kolejny samobójca. Tyle że ten ma na sobie policyjny mundur. Do niedoszłego samobójcy, sierżanta Waltera Keunerta, podchodzi  Martin Bauer. Bauer, policyjny duchowny. Zamiast rozmawiać, przekonywać, błagać, po prostu skacze. Skacze, bo przeczucie mówi mu, że Keunert pomoże mu z tej rzeki wyjść. Nie myli się. Sierżant, wściekły i mokry, odchodzi żywy.  Nie na długo jednak. Kilka godzin później duchowny dowiaduje się o śmierci  policjanta; Keunert skoczył z dachu parkingu. Bauer nie wierzy w jego samobójstwo. Dla kolegów z branży sprawa jest jasna – sierżant skoczył, bo miał problemy z biurem spraw wewnętrznych. Sprawa zamknięta. Jednak policyjny duchowny się nie poddaje. Czuje, że jest tu drugie dno. Zaczyna na własną rękę szukać dowodów na to, że ten skok nie był skokiem. Trochę wbrew sobie i regulaminowi pomaga mu ambitna policjantka, Verena Dohr. Co odkryją poznając rodzinę,  znajomych i życie byłego już sierżanta? Jakie tajemnice kryje jego przeszłość?

„Wiara, miłość, śmierć” Gallerta i Reitera teoretycznie niczego nowego w materii kryminału nie odkrywa. Mamy tu samobójstwo, które samobójstwem być może, ale nie musi. Mamy korupcję, prostytutki i ich „opiekunów”, mamy skorumpowanych polityków i policjantów, którzy patrzą wilkiem na lepszych i mądrzejszych od siebie kolegów. Słowem – wszystko to, co znamy z innych książek. I tylko Martin Bauer jest… troszkę inny. Nie jest policjantem. Jest ewangelickim księdzem. Pomaga zrozpaczonym rodzinom, ale i gliniarzom, których przytłacza specyfika tej roboty. Bauer ufa nie tylko faktom, ale też intuicji i Bogu. Boga zresztą w tej książce wcale nie ma aż tak wiele, ot kilka trafnych cytatów z Biblii i tyle. A sam duchowny też supermanem nie jest; po pewnym czasie przestałam liczyć ile razy Bauer zaliczył fangę w nos czy cios w głowę. Fakt, że bohater „Wiary, miłości, śmierci” jest duchownym, nadaje troszkę innego wymiaru moralnym rozważaniom czy dylematom, które czytelnicy kryminałów tak dobrze znają. Cóż, Bauer jest po prostu… sympatyczny z tym swoim nawykiem noszenia przy sobie jednego papierosa.

Kryminał niemieckiego duetu nosi podtytuł „Kroniki Martina Bauera”, co daje nadzieję na kolejne tomy. Pierwszy tom zaliczam do udanych, chociaż nie jakoś specjalnie wybitnych czy nowatorskich. Nie jest to wada, po prostu zwykle pierwszy tom serii jest… badaniem terenu, a dopiero potem autor się rozkręca. Z tym nastawieniem czekam na tom drugi. Z chęcią wrócę do Bauera, może razem odnajdziemy nadzieję, która zniknęła z tytułu. Mam nadzieję (nomen omen), że zapodziała się tylko chwilowo…

Link do opinii
Avatar użytkownika - Kate1986
Kate1986
Przeczytane:2019-10-10, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam, 12 książek 2019,

Fajna historia ale jak dla mnie zbyt przewidywalna.Pomysł na bohatera,który jest policyjnym duchownym bardzo dobry!

Link do opinii
Avatar użytkownika - OKsiazkami
OKsiazkami
Przeczytane:2019-02-13, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,

Na moście w Duisburgu stoi policjant, który szykuje się do ostatniego w swoim życiu skoku. Ku zaskoczeniu wszystkich przyglądających się tej scenie świadków, do potencjalnego samobójcy podchodzi duchowny, wymienia z nim kilka zdań i chwilę potem... sam skacze do wody! Policjant podąża zaraz za nim, jednak już nie po to, aby odebrać sobie życie, tylko by uratować drugiego mężczyznę. Wydaje się, że Martin Bauer osiągnął swój cel i ocalił człowieka przed popełnieniem ogromnego błędu, jednak wkrótce później ciało policjanta zostaje znalezione po jego skoku z piętrowego parkingu. Bauer jednak pamięta wydarzenie sprzed kilku godzin i jego reakcję po tym, jak go uratował, w związku z czym zaczyna mieć wątpliwości, czy ta śmierć na pewno była samobójcza...

Zaintrygował mnie pomysł autorów na wprowadzenie jako głównej postaci w kryminale policyjnego duchownego, a do tego sposób, w jaki ukazują wiarę i wątpliwości z nią związane. Do tego Bauer ma bardzo wyrazistą osobowość i specyficzne podejście do spraw, którymi się zajmuje – co zresztą widać już po zapowiedzi książki. W książce podobało mi się również, że wydarzenia pokazywane są z perspektywy różnych postaci, co dodaje im realizmu i głębi. Podczas przeskakiwania z wątku na wątek w mojej głowie pojawiały się różne pomysły, jednak długo nie miałam pojęcia, jak się łączą i do czego to wszystko zmierza. Z czasem jednak wszystko się wyjaśniło.

Spodobała mi się ta pierwsza część „Kronik Martina Bauera”. Powieść została napisana prostym i przystępnym językiem, więc nie dość, że wciąga, to jeszcze bardzo szybko się ją czyta. Polubiłam też kilka postaci, dzięki czemu miałam komu kibicować podczas rozwikływania zagadek. Książka intryguje i wciąga, jednak nie spodziewajcie się po niej zawrotnego tempa czy pędzącej do przodu akcji. Dla mnie ogromną zaletą powieści jest to, że łączy w sobie kryminał i thriller psychologiczny, dzięki czemu posiada wartość dodaną. Autorom udało się zachować także równowagę pomiędzy wątkami napędzającymi główną część akcji, a sprawami prywatnymi bohaterów. Jeżeli lubicie tego typu połączenia, to nie wahajcie się sięgnąć po książkę „Wiara, miłość, śmierć” - powinna się Wam spodobać.

Link do opinii

Martin Bauer. Policyjny duszpasterz. Kochający mąż i ojciec. Postać zdecydowanie wyróżniająca się spośród bohaterów powieści kryminalnych. Kiedy go poznajemy, interweniuje przy próbie samobójczej. Funcjonariusz policji stoi na moście, widać jego determinację do wykonania ostatniego w swoim życiu skoku. Co robi Martin Bauer by odwieść go od tego ostatecznego czynu? Skacze pierwszy, zmuszając zaskoczonego policjanta do akcji ratowniczej. Martin jest przekonany, że jego taktyka odwiodła policjanta od myśli samobójczych, jednak kilka godzin później dowiaduje się, że ten skończył ze sobą na wielopoziomowym parkingu. Ogarnięty poczuciem winy ksiądz nie jest do końca przekonany, iż śmiertelny upadek był efektem samodzielnego skoku, a po poznaniu rodziny ofiary nachodzi go coraz więcej wątpliwości. Nie mając uprawnień przysługujących policjantowi, nielubiany przez szefa, za przyjaciółkę mając jedynie dość kontrowersyjną panią komisarz, Bauer wbrew poleceniom i zdrowemu rozsądkowi nie odpuszcza sprawy.



Martin Bauer to naprawdę ciekawa postać. Niegdyś proboszcz, wydalony z parafii za niepokorne zachowanie, sam w pewnym momencie uświadomił sobie, iż nie nadaje się na typowego księdza. Nigdy jednak nie stracił wiary, która jest podstawą jego życia. Wiarą kieruje się również przy teraźniejszym zajęciu. Podnosząc na duchu swoich kolegów z policji, odwodząc potencjalnych samobójców od odebrania sobie życia, pocieszając ofiary wypadków i ich rodziny, Martin czuje się potrzebny, na swoim miejscu i przede wszystkim przekonany, że robi to, do czego przeznaczył go Stwórca. Jest pełen empatii, cierpliwy i bystry. I, jak na księdza, ma w sobie sporo brawury oraz tendencję do pakowania się w kłopoty. Bardzo polubiłam Bauera, który pozornie niczym szczególnym się nie wyróżnia, budzi jednak ogromną sympatię swoim spokojem, wyważeniem i chęcią niesienia pomocy. To postać, dzięki której możemy przyjrzeć się walce, jaka toczy się w sercu gorąco wierzącej osoby narażonej na codzienne stykanie się z najgorszymi ludzkimi czynami.


Polubiłam również zagubionego nastolatka, który gardził swoim ojcem, uważając go za żenującą ciapę, a który po jego śmierci niespodziewanie poczuł ogromną rozpacz. Jego życie rozpada się na kawałki, dowiaduje się o sprawach, które nigdy nie miały dotrzeć do jego uszu, i stoi prawie na krawędzi.W pewnym momencie spotyka na swojej drodze dziewczynę, której również kibicowałam. Młoda Rumunka przyjechała do Niemiec za namową przyjaciółki, która niestety okazała się nie tak dobrą koleżanką., wprowadzając ją do burdelu.


"Wiara, miłość, śmierć" to dość spokojny kryminał, którego fabuła opiera się na zasadzie domina. Jedno wydarzenie pociąga za sobą następne, akcja rozkręca się powoli, pozwalając zapoznać się z bohaterami, rozpędzając się w miarę rozwoju sytuacji, by na koniec znacznie przyspieszyć. Nie jest to jednak książka, która nie pozwala się od siebie oderwać, wciąga niesamowitą akcją czy zaskakuje rozwojem wydarzeń. Co absolutnie nie oznacza, że jest nieciekawa. Czytelnik ma możliwość śledzenia poczynań kilku bohaterów, poznania ich toku myślenia. Kilka osobnych wątków powoli się zazębia, tworząc ciekawą , chwilami trzymającą w napięciu opowieść. Ciekawie było obserwować wewnętrzną walkę Martina , podsłuchiwać jego rozmowy z Bogiem. I żebyście nie pomyśleli, że książka jest nimi przesycona! Absolutnie nie. Motyw wiary jest wyważony i nie wybija się na pierwszy plan. Trzecioosobowa narracja, dobry styl, fajnie prowadzona fabuła i bardzo interesujący bohater sprawiły, że powieść czytało mi się znakomicie, choć osobiście wolę mocniejsze klimaty.


Reasumując, "Wiara, miłość, śmierć" to sprawnie napisany kryminał, który może nie zapewni czytelnikowi jazdy bez trzymanki, niemniej dostarczy mu sporo emocji. Lektura dla osób, które nie przepadają za rozlewem krwi, lubią rozbudowaną warstwę obyczajową i nietypowych bohaterów. To książka dla tych, którzy chcą się wczytać w fabułę a nie przez nią przelecieć. Dla mnie powieść była naprawdę dobra, przede wszystkim dlatego, że jest realistyczna. Polecam.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Przeczytanki84
Przeczytanki84
Przeczytane:2019-01-12, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2019,

„Bauer znał tę reakcję. Szok działał jak miejscowe znieczulenie, jeszcze nie czuła bólu, zwątpienia, smutku. Te uczucia nadejdą w swoim czasie […].”
Pastor będący na usługach policji, Martin Bauer, jest kimś w rodzaju negocjatora i psychologa, który wspiera zarówno funkcjonariuszy jak i ofiary przestępstw. To postać niepokorna zarówno w sferze zawodowej jak i prywatnej. Gdy odwiedzony od skoku z mostu policjant kilka godzin później mimo wszystko popełnia samobójstwo, pastor Bauer rozpoczyna prywatne śledztwo. Czuje na barkach odpowiedzialność za żonę i syna zmarłego oficera. Tropy wiodą go do dzielnicy czerwonych latarni, a im głębiej zaczyna grzebać, na tym większe niebezpieczeństwo naraża zarówno siebie jak i swoich bliskich…

„Ale czy rzeczywiście zawsze pozostaje okruch miłości — niezależnie od tego, jak bardzo to uczucie zostało nadszarpnięte przez życie? I czy ta niewielka drobinka, która się ostała, była naprawdę miłością?”
Przyznam, że dopiero po przeczytaniu książki zorientowałam się, że nie napisał jej jeden autor, lecz duet. W trakcie lektury było to niedostrzegalne, przynajmniej dla mnie. Ogromnie wciągnęłam się w fabułę, śledziłam kryminalne zapędy pastora i kibicowałam pozostałym bohaterom. To powieść pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, moralnych dylematów i bohaterów, których nie można jednoznacznie sklasyfikować jako pozytynych, czy negatywnych. Powiązania między poszczególnymi postaciami i wątkami splatają się powoli, odsłaniając skomplikowany obraz. Przeszłość nie pozostaje bez wpływu na teraźniejszość, a wybory ojców determinują losy ich dzieci.

„<<Boże, proszę,chroń ją. Czyń ze mną, co chcesz, ale chroń moją córkę.>> Te słowa napłynęły do niego bezwiednie. Trudno byłoby znaleźć bardziej naiwną modlitwę, ale do dziś ją odmawiał.”
„Wiara, miłość, śmierć” to świetnie skonstruowany kryminał, w którym śledztwo jest na równi ważne z tłem obyczajowym oraz analizą poszczególnych bohaterów. Samo rozwiązanie zagadki to jedno, ale zrozumienie, co doprowadziło do aktualnego stanu rzeczy, to oddzielna sprawa. Autorzy świetnie pokazują, jak niewielkie błędy mogą sięskumulować i doprowadzić do tragedii i jaką ułudą są takie fundamenty jak wiara, rodzina, przyjaciele. W chwili próby zazwyczaj zwycięża instynkt samozachowawczy… Martin Bauer to świetnie nakreślony bohater, którym targają dylematy moralne i osobiste. Poświęcający siępracy do tego stopnia, że w pewnym stopniu cierpąi na tym jego najbliżsi. Córka, zapalona aktywistka, która poszła w ślady ojca, pakuje sięw tarapaty, jednak Bauer musi wybrać pomiędzy nią a wsparciem dla rodziny zmarłego policjanta. Wybory, jakich dokonuje nie należą do łatwych i oczywistych — czasem bardziej jest ojcem, czasem księdzem, a czasem po prostu człowiekiem…

„Szukał prawdy, znalazł jej odłamki i ustawił je w rzędzie jak domino. Chciał uzdrawiać i godzić. Ale ostatnią kostką, którą wygrzebał z przeszłości, przewróciłby pozostałe[…].”
Według mnie „Wiara, miłość, śmierć” to powieść dla fanów nieoczywistych kryminałów z nietuzinkowymi bohaterami. Oprócz Bauera główną postacią jest też policjantka — Verena Dohr — idąca pod prąd, równie niepokorna co duchowny, i równie gorąco oddana walce o prawdę i sprawiedliwość. Duet, w którym czasem zgrzyta, czasem są spięcia, dąży do realizacji wyznaczonego celu i nie ugina się pod presją. Jednak czy wyciąganie brudów z przeszłości i deptanie po palcach wpływowych osób pomoże w śledztwie, czy sprowadzi na bohaterów jeszcze większe kłopoty? Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę powieść. Ja osobiście będę czekać na kolejne perypetie Martina Bauera — na nowe sprawy kryminalne oraz dalsze perypetie osobiste, które pod koniec pierwszego tomu mocno się skomplikowały…

Link do opinii

"Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy rzeczy: z nich zaś największa jest miłość."

 

Duisburg, Niemcy. Główny bohater Martin Bauer to ewangelicki pastor, który nie sprawdził się w roli proboszcza parafii i trafia do jednej z policyjnych jednostek. Gdy dociera do niego informacja, że na moście nad Renem stoi policjant do skoku, duchowny szybko podejmuje się próbie pomocy. Chcąc powstrzymać policjanta od skoku, sam wspina się na barierkę i skacze. Zaskoczony funkcjonariusz rusza na pomoc duchownemu i obojgu udaje się dopłynąć do brzegu. Zadowolony Bauer wraca do domu, lecz kilka godzin później ten sam policjant ginie po upadku z dachu garażu. Dlaczego zatem uratował wcześniej pastora? Wszystkie dowody wskazują, że było to samobójstwo, zwłaszcza że na jaw wychodzi informacja o toczącym się przeciwko mężczyźnie dochodzenie w sprawie nadużyć finansowych. Bauer jako jedyny nie wierzy w samobójstwo i na własną rękę prowadzi śledztwo. Czy uda mu się odkryć prawdę?

 

Motyw duchownego, który pomaga w rozwiązaniu policyjnego śledztwa, nie jest w książce „Wiara, miłość, śmierć” dwójki niemieckich scenarzystów Petera Gallerta oraz Jörge Reitera, motywem zaskakującym. O księdzu i detektywie-amatorze możemy chociażby przeczytać w opowiadaniach detektywistycznych autorstwa G.K.Chestertona („Ojciec Brown”). Czytając książkę kilkakrotnie Bauer przypominał mi serialowego bohatera – Ojca Mateusza. Bohater książki „Wiara, miłość, śmierć” bardzo różni się od wyżej wspomnianych już księży. Przede wszystkim nie jeździ rowerem, tylko starym passatem, ubiera się także po cywilnemu, ale najważniejszą różnicą jest to, że ma rodzinę, ukochaną żonę i córkę. Nie ma przy sobie kucharki i gosposi, sam ze swojej pensji musi utrzymać swoją rodzinę. Stara się być dobrym mężem i ojcem, lecz ciężko mu oddzielić pracy od życia prywatnego, co będzie powodem pretensji ze strony żony. Jest obdarzony przenikliwym umysłem i cechuje go ciekawość i dążenie za wszelką cenę do odkrycia prawdy. Nie jest lubianym człowiekiem, jest postrzegany jako dziwak, a i czasami irytuje swoim zachowaniem, zwłaszcza że nieustannie nęka rodzinę zmarłego Keunerta. Specyficzna jest też jego relacja z Bogiem. Bauer jest pełen wątpliwości i zdarza mu się tracić wiarę. Każdego dnia także zakłada się ze Stwórcą, a stawką jest ludzkie życie oraz to, czy danego dnia będzie mógł zapalić papierosa.

 

Głównym bohaterem jest Martin Braun, ale bardzo ważną rolę odegra także nadkomisarz Verena Dohr. Policjantka zaintrygowała mnie swoim życiem i chciałabym, żeby w kolejnych książkach cyklu „Kroniki Martina Bauera” autorzy poświęcili jej więcej uwagi. Policjantka jest przeciwieństwem duchownego, nie ma wątpliwości a wręcz przeciwnie, jest pewna siebie i potrafi walczyć o swoje. Nie ma łatwego życia, w pracy boryka się z zazdrością kolegów i kpinami ze strony przełożonych, a prywatnie związana jest z uzależnionym muzykiem. Jaka relacja łączy Verenę i Martina? Choć nie zgadzają się w wielu sprawach, to obydwoje dążą się ogromnym szacunkiem i udaje im się stworzyć zgrany duet.

 

Zdecydowanie głównym wątkiem w powieści jest wątek Bauera, lecz równocześnie śledzić będziemy kilka wątków, które łączą się w zgrabną całość. Co wspólnego ze śledztwem ma lokalny właściciel Nocnych Klubów? Autorzy zadbali o każdy szczegół i udało im się stworzyć autentyczność akcji. Wszystko rozgrywa się w Duisburgu, będziemy poruszać się po obskurnych robotniczych osiedlach, gdzie żyją biedni Niemcy i emigranci. Wszyscy bohaterzy są prawdziwi, to postaci z krwi i kości, które mogą żyć niedaleko nas. Szara rzeczywistość skrywa bolesne tajemnice. W trakcie lektury będziemy się zastanawiać, czy duchownemu uda się rozwiązać zagadkę śmierci policjanta. Co chwila na jaw wychodzić będą nowe tajemnice i tylko Bauer z Vereną, jako jedyni, konsekwentnie dążyć będą do prawdy. Największą zagadką były dla mnie wątki dotyczące nocnych klubów, zwłaszcza wątek młodej Rumunki Mariany.

 

„Wiara, miłość, śmierć” to bardzo dobre i mocne rozpoczęcie nowego kryminalnego cyklu. Książka jest mroczna, zamglone wspomnienia z przeszłości będą miały tu ogromne znaczenie. Autorzy potrafią zbudować napięcie oraz tak stworzyć przebieg fabuły, by zakończenie nie wydawało się oczywiste i proste do rozwiązania. Mam nadzieję, że zostanie rozbudowany wątek Vereny, ta bohaterka na to zasługuje. Samo zakończenie jest dramatyczne i w żaden sposób nie da się przewidzieć tego, jak potoczą się losy Martina i jego rodziny w kolejnych częściach. Mam nadzieję, że niedługo się tego dowiem.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy