Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2016-05-18
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 240
Lubicie stand-upy? Dziś zapraszam Was właśnie na stand-up, występ jednego bohatera, Dowala G., ponadpięćdziesięcioletniego komika, który swój najlepszy czas zdaje się mieć już za sobą.
Usiądźcie wygodnie, bo rozpoczyna się pełen sarkazmu, zgryźliwości, przesady, wyszydzania własnych i cudzych przywar występ ukazujący jak cienka jest granica pomiędzy rozbawieniem, a zażenowaniem, czy zniesmaczeniem.
Wśród widzów jest kolega Dowala z dzieciństwa, którego ten nakłonił do przybycia. Czy tylko on został tu sprowadzony celowo?
W pewnym momencie Dowale podejmuje swoistą grę z publicznością i z samym sobą. Czy to jeszcze występ, czy rachunek sumienia, wgląd w przeszłość, swoista spowiedź bohatera?
Mimo że publika nie otrzymuje tego, po co przyszła, wyczekuje kolejnych słów, uczestniczy w tym przedziwnym przedstawieniu. "Pokusa zaglądania w cudze piekło" okazuje się zbyt silna, czyni publiczność zakładnikami jego znękanej duszy.
Pod maską komika kryje się człowiek, który chce zostać dostrzeżony po raz ostatni. Który chce rozliczyć się ze swoich wyrzutów sumienia, wydobyć na światło dzienne tłamszone traumy dzieciństwa.
Czy będziecie wśród tych, którzy zahipnotyzowani spowiedzią Dowala G. zostaną na widowni do końca? Czy zdegustowani jego budzącymi niesmak żartami, czarnym humorem i wspomnieniami z dzieciństwa wyjdziecie w trakcie? Ja śledziłam jego każde słowo z ogromnymi emocjami. Rosnącym współczuciem, smutkiem, który potęgowały wtrącane dowcipy, żalem za tym co minione i nigdy nie wróci.
To powieść słodko-gorzka, jak życie. I niezwykle piękna w swej dosadności i intensywności przekazu. Zasłużenie uhonorowana Nagrodą Bookera.
Książka totalna, w której nie ma ani jednego zbędnego słowa. Porażający monolog. O samotności, ale i o niemożności uwolnienia się z traum rodzinnych (tu: Zagłada) i o tym, jak doświadczenia rodziców przekładają (mimowolnie) się na dziecko. Fascynuje niezwykle trudna, wydawałoby się: nieliteracka forma narracji: oto na scenę wychodzi komik, który w konfrontacji ze znajomym z dzieciństwa siedzącym na widowni i reakcjami publiczności, zmienia stand-up w coś w rodzaju spowiedzi, jednocześnie odpychając i fascynując widownię, wciągając ją w najintymniejsze wspomnienia swojego dzieciństwa.
Niełatwe zadanie miała tłumaczka powieści, bo książka napisana w języku hebrajskim, przetkana jest wyrażeniami z języka jidysz oraz zapożyczeniami z języka arabskiego (jak dowiadujemy się z posłowia) - które w całym monologu odgrywają niebagatelną rolę (momentami jidysz zostaje przeciwstawiony hebrajskiemu). Mam wrażenie, że Gromackiej udało się przełożyć to, co nieprzekładalne.
A więc - czytajcie!
W prozie Dawida Grosmana zawsze duże znaczenie odgrywa człowiek i jego emocje. Izraelski pisarz jątrzy wewnętrzne rany, w niezwykły sposób obnaża poranioną duszę swoich bohaterów, jak mało kto bardzo mocno angażuje czytelników w swoje narracje, wystawiając ich na prawdziwą próbę charakteru. „Wchodzi koń do baru” to jedna z najlepszych książek w dorobku autora „Patrz pod: Miłość”, nie dziwi zatem, iż Grosman został uhonorowany prestiżową nagrodą Man International Booker Prize 2017.
Dwudziesty sierpnia, czwartek wieczór, dzień jak co dzień. Mieszkańcy przemysłowej Netanji wieczór po ciężkiej pracy spędzają w klubie (w piwnicy jakiegoś budynku), potrzebują zrelaksować się przy niezobowiązującej rozrywce, a występ komika, Dowale’a Gee, zdaje się spełniać ich oczekiwania. Gdy na scenie staje 57-letni wesołek i zaczyna opowiadać żenujące dowcipy oraz obrażać widzów publiczność popada w konsternację. Niektórych bawią prymitywne żarty, inni są zniesmaczeni atakami błazna.
Dowale nie ma litości – śmieje się m.in. z pulchnej pani, atakuje wystraszoną (jak się okazało) dawną znajomą, ale nie oszczędza także siebie. Naprzemiennie z kiepskimi anegdotkami opowiada o swoim dramatycznym dzieciństwie i dorastaniu, o traumie wojennej drugiego pokolenia i obecnej – niepewnej – sytuacji politycznej. Obchodzone tego dnia urodziny stają się pretekstem do rachunku sumienia, badania własnej duszy.
Na widowni siedzi gość specjalny – narrator tej opowieści. Komik zaprosił dawnego kolegę z obozu przysposobienia obronnego w Beer Ora. Początkowo Awiszaj nie mógł sobie przypomnieć kim jest Dowale, jednak stopniowo dostaje olśnienia, wracają wspomnienia. Pozostaje tylko pytanie dlaczego został wybrany i po co siedzi – wbrew sobie – na sali i ogląda żałosny występ?
Komik jest udręczony i rozgoryczony. Dokonuje rozrachunku ze swoją bolesną przeszłością, a także historią ojczyzny. Nie zapominajmy, wszak Dowale jest Żydem, potomkiem ofiar Holocaustu, świadkiem współczesnych napięć politycznych. Gdzieś w anegdotach i wspomnieniach napomyka o godzinach policyjnych czy aresztowaniach. Mówiąc o matce portretuje ją jako tę, która ocalała ciałem, ale utraciła ducha.
„Wchodzi koń do baru” to przede wszystkim gra emocji, próba nerwów. Im bardziej uwierają nas wyznania Dowalego, tym mocniej wnikamy w ten duszny świat. Grosman hipnotyzuje, nie pozwala uwolnić się od swojej prozy, czyni z nas zakładników duszy bohatera. Najprawdopodobniej to niepokój spaja nas z tą narracją – od początku mamy przeczucie, że wydarzy się coś nadzwyczajnego, że nieudolny komik prowadzi nas w zupełnie innym kierunku niż dotychczas. Z czym tak naprawdę zmaga się Dow i dokąd zmierza ten odrażający spektakl?
Mężczyzna wstaje nagle od nakrytego do kolacji stołu, rozstaje się z żoną i rusza w drogę, żeby odszukać zmarłego syna. Dzień za dniem kroczy uparcie przed...
Kolejna śmiała kreacja jednego z najważniejszych pisarzy izraelskich. Dwie nowele o zdradzie i zazdrości. W pierwszej niemłody już Szaul przeżywa...
Przeczytane:2022-10-09,
Nie jestem fanem stand-upów czy rostów. Jednak zarówno tytuł jak i książka w tej formule mnie zaintrygowały.
Trochę przed północą do emerytowanego sędziego Avishaia z Jerozolimy dzwoni mężczyzna którym okazuje się zapomniany znajomym z lat szkolnych, sprzed ponad czterdziestu lat z zaproszeniem na swój stand-up w pobliskiej miejscowości Netanji. Mimo początkowej niechęci zaproszenie zostaje przyjęte.
Występ okazuje się publicznym uzewnętrznieniem Dowale Grinsztajna, który w tej formie chce rozprawić się z przeszłością zarówno swoją jak i swojego państwa i narodu, wyśmiewa zwyczaje, kulturę i historię żydowską, bardzo często sięgając do wulgaryzmów i obrażania widzów swojego show. Przesada, sarkazm czy stare niezbyt śmieszne już kawały nie są mu również obce, „nurkuje w głąb siebie, żeby wyłowić perły drwiny i szyderstwa”
Narratorem tego tragikomediowego pokazu jest sędzia Avishai, który mimo nieodpartej chęci opuszczenia show nie robi tego, coś mu na to nie pozwala. Dzięki temu czytelnik dostaje oprócz opisu wydarzeń ze sceny komentarz widza, przybliżający nam wydarzenia o których wspomina komik.
„Wchodzi koń do baru” to trudna ale i ważna lektura, której nie czyta się lekko jednak z ciekawością która wciąga i prowokuje. Jest to swego rodzaju emocjonalny rollercoster dla inteligentnego i myślącego czytelnika.