Skoro nasze życie i tak zaraz się skończy – jeśli jutrzejszy dzień przyniesie wojnę, śmierć i chaos – to ta prawda, która właśnie się wydarzyła, jest wszystkim, co mam.
Kapitan Lee jest piękna i odważna. Dowodzi oddziałami wysłanymi na planetę Avon, które mają stłumić wywołany działaniami wielkich korporacji bunt mieszkańców. W zamian za ciężką pracę obiecano im lepsze życie, ale słowa nie dotrzymano. Lee musi być silna i bezwzględna, ma także osobiste powody, by nienawidzić rebeliantów.
Flynn ma bunt we krwi. Jego siostra zginęła w powstaniu przeciwko korporacjom. Udaje mu się uwięzić Lee, jednak gdy jego towarzysze chcą ją zabić, Flynn niespodziewanie podejmuje decyzję, która zmienia jego życie na zawsze.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-01-11
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: This Shattered World
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Martyna Tomczak
Druga część serii, która urzekła mnie po pierwszym tomie. Kiedy dowiedziałam się, że nie będą to dalsze losy Tarvera i Lilac, miałam pewne obawy, że historia zostanie perfidnie urwana w najciekawszym momencie i już nie dowiemy się, co dalej z Szeptami. Na szczęście moje obawy okazały się bezzasadne; mamy co prawda innych bohaterów, jednak w tle nieprzerwanie toczy się historia, którą zdążyliśmy już poznać i teraz możemy dowiedzieć się o wiele więcej. Przyznaję, że ta część nie zauroczyła mnie aż tak jak pierwsza, może to kwestia mojego małego zainteresowania działaniami wojennymi, a może po prostu wydarzenia są mniej ciekawe, trudno mi ocenić. Mimo wszystko cała historia zgrabnie trzyma się kupy, mamy dwoje bohaterów walczących w imię własnych ideałów, do tego wiele okrucieństwa, piękne opisy gwiazd i kosmosu. Jestem na "tak" :)
Miłość, magia i uśpieni bogowie zderzają się w prologu fascynującego cyklu fantasy, który prowadzi nas przez jaskinie zbójców, zapomniane świątynie i wzburzone...
Przeczytane:2016-12-28, Ocena: 6, Przeczytałam, x52 książki 2016, Mam, Recenzenckie,
Błędne ogniki.
Starbound to niezwykła trylogia. Choć każda z książek opowiada inną historię, ma innych bohaterów, to łączy je wspólny wróg i miejsce, gdzie to wszystko się dzieje. ,,W spojrzeniu wroga" to kolejna odsłona pięknego wszechświata i pięknej historii o sile, nadziei, miłości i walce o wspólne dobro. Amie Kaufman i Meagan Spooner po raz kolejny zaskoczyły i tym razem stworzyły coś naprawdę wyjątkowego.
,,Każdy ma jakąś przeszłość (...) Ale tylko od ciebie zależy, czego będziesz się trzymać."
W tej historii lądujemy na planecie Avon, na której terraformacja nie dobiegła końca. Podzielona jest ona na dwa obozy - wojsko i rebeliantów. Kapitan Jubilee Chase to dziewczyna, o której krążą plotki, że nie ma duszy, jest bezwzględna. Flynn Cormac to przywódca rebeliantów, którzy ukrywają się na bagnach. Chłopak ma już dość wojny, pragnie pokoju i lepszego życia dla siebie i swoich pobratymców. I gdy losy tych dwójki się splatają nie będzie takiej siły we wszechświecie, która da radę je rozplątać...
,,Mój świat rozerwano i zszyto na nowo już tyle razy, że został ze mnie zlepek postrzępionych ścinków - niezdolny myśleć, niezdolny odczuwać niczego poza drętwotą."
Zostałam bardzo mile zaskoczona. Nastawiałam się na historię, która będzie podobna to tej ze ,,W spojrzeniu gwiazd", a tutaj mamy historię o wiele bardziej dynamiczną i elektryzującą. Choć pokochałam Lilac i Tarver'a i z uśmiechem na twarzy wspominam ich losy, to Jubilee i Flynn wprost skradli moje serce. To bardzo emocjonalni bohaterowie, od których nie da się oderwać. Wciąż i wciąż jesteśmy ciekawi, co stanie się z nimi na następnej stronie i ta chęć poznania ich historii sprawia, że odłożenie książki staje się niemożliwe. Autorki postawiły na dynamizm i zawrotność akcji i tak też jest w ,,W spojrzeniu wroga". Mamy niekończące się zwroty akcji i totalne zaskoczenia. Niczego nie możemy być pewni, a przewracanie każdej strony wiąże się z ogromem emocji.
Podobnie jak w pierwszej części, tutaj także mamy narrację pierwszoosobową, naprzemienną. Rozdziały pisane są z punktu widzenia Jubilee i Flynn'a. Takie rozwiązanie sprawia, że mamy okazję poznać ich myśli i uczucia i zbliżyć się do nich jeszcze bardziej. Pomiędzy rozdziałami mamy intrygujące, krótkie wstawki z życia Jubilee, które pomogą nam zrozumieć całą fabułę i życie młodej komendantki.
Trylogia Starbound ma w sobie tą niezwykłość, że nie czytamy cały czas losów jednych bohaterów. W pierwszej części na pierwszym planie królowali Lilac i Tarver. Teraz głównymi bohaterami są Jubilee i Flynn. I choć miłym zaskoczeniem było epizodyczne pojawienie się Lilac i Tarver'a w ,,W spojrzeniu wroga" to jakoś bardzo nie odczuwałam ich braku. Od razu przepadłam na punkcie Chase i Cormac'a i nie wyobrażam sobie tej powieści bez nich. To dwoje młodych ludzi, którzy muszą pokonać swoje lęki, stawić czoło wojnie, zmierzyć się ze wspólnym wrogiem i odkryć siebie i swój świat na nowo. A czytanie o nich wywołuje burzę emocjonalną w naszym umyśle.
,,W spojrzeniu wroga" podnosi poprzeczkę wysoko. Ta książka jest żywsza. Każda strona to fascynująca historia przepełniona uczuciami. Choć ,,W ramionach gwiazd" to bardzo dobra książka, to ,,W spojrzeniu wroga" błyszczy bardziej. Jak już wcześniej wspomniałam w całej trylogii Starbound obecny jest wspólny wróg. Tak też tutaj mamy LRI, czyli LaRoux Industries, z którym muszą zmierzyć się nasi bohaterowie. A jak wiadomo z pierwszej części wcale nie jest to łatwe, bo wróg jest potężny. Czy Jubilee i Flynn'owi się to uda? Przekonajcie się sami.
,,Zamykam oczy. Nie jestem w stanie patrzeć, jak odchodzi, ponieważ mnie zniszczyła. A także dlatego, że nigdy więcej jej nie zobaczę. Serce płonie mi żądzą zemsty i płonie dla niej, i nie potrafię przewidzieć, które pragnienie okaże się zwycięskie."
Bohaterowie powieści to postacie barwne i bardzo dobrze wykreowane. Autorki zadbały o to, by główni bohaterowie wyróżniali się na tle swoich obozów. Mają oni wspólne cechy i to one tak bardzo ich do siebie przyciągają. Miłość w powieści jest subtelna. Nie ma gorącego i namiętnego romansu. Wszystko jest stonowane, dzięki czemu powieść nie nabiera charakteru romansu. Można powiedzieć, że miłość to jedynie element epizodyczny, bo w całej powieści nie chodzi o złamane serca z powodu młodzieńczej miłości. Tu chodzi o budowanie w czytelniku przekonania, że dobro istnieje, że istnieje nadzieja i wiara, i że dążąc do zamierzonego celu, w końcu go osiągniemy. Wystarczy chcieć i nie tracić nadziei.
Książę polecam wszystkim czytelnikom. To bardzo dobra i fajna lektura, z którą miło spędza się czas. Trylogia Starbound to jedna z najlepszych serii o życiu wśród gwiazd na tej planecie, a kto wie, może i w całym wszechświecie. Szczerze polecam!