Relacja matki i córki rzadko bywa łatwa i najwyraźniej w niektórych przypadkach nawet śmierć niewiele pomaga.
Matka Michaliny, spokojnej pracownicy biura rachunkowego Kwity i Pity, potrafi wywrócić jej życie do góry nogami nawet zza grobu. Najwyraźniej usatysfakcjonowanie Stefanii Poręby było tak samo niemożliwe za jej życia, jak i po śmierci. Aby wypełnić ostatnią wolę matki, Michalina wyrusza w szaloną eskapadę po cmentarzach w celu wybrania najlepszego miejsca pochówku. Podróż z urną na tylnym siedzeniu samochodu obfituje w liczne niespodzianki, a Michalina, gdyby tylko wiedziała, co ją czeka, od razu wysypałaby prochy rodzicielki do kanału Żerańskiego. W życiu jednak naprawdę pewne są tylko śmierć i podatki.
Wydawnictwo: Harde
Data wydania: 2024-10-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
"Zastanowiłam się. Co chciałabym zrobić, ale ciągle odkładam? Założyć rodzinę? Podróżować dookoła świata? Wynaleźć lekarstwo na raka? Zabić matkę gołymi rękami? Nie umiałam wybrać."
Codzienność Michaliny wydaje się prosta i uporządkowana: spokojna praca w biurze rachunkowym Kwity i Pity, własne mieszkanie oraz matka, której złośliwe uwagi stanowią jedną z nielicznych atrakcji w jej życiu. Niespodziewana nagła wiadomość o śmierci matki zmienia wszystko, zwłaszcza że Stefania w testamencie przygotowała dla córki precyzyjne wskazówki dotyczące pochówku. Aby wypełnić jej ostatnią wolę, Michalina musi wyruszyć z prochami matki na dwadzieścia cmentarzy, by wybrać ten najodpowiedniejszy. Podróż z urną na tylnym siedzeniu samochodu obfituje w liczne niespodzianki i przygody, a także pozwala zrozumieć to, co wcześniej przykrywała warstwa żalu i wzajemnych pretensji.
Nie przypuszczałam, że tak lekko można połączyć trudny temat straty z czarnym humorem i wątkiem kryminalnym. Ta sztuka bezbłędnie udała się autorce, której twórczość miałam okazję poznać wcześniej podczas serii funeralnej. To powieść absolutnie nietypowa, która pod otoczką komedii skrywa wiele refleksji dotyczacych życia i śmierci. Czas spędzony w towarzystwie Michaliny uświadmomił mi, jak łatwo zapominamy o kruchości życia. Złudzenie nieograniczoności czasu często prowadzi do niedoceniania tego, co mamy i marnowania szans na przeżycie czegoś wyjątkowego. Akceptacja, z jaką Stefania podchodzi do planowania swojej najbliższej przyszłości oraz podejmowane przez nią decyzje, ukazują jej zupełnie nowe oblicze. Taka postawa wymaga ogromnej wewnętrznej siły, jak i determinacji. Pomysł podróży po cmentarzach może wydawać się abstrakcyjny, jednak kryje w sobie głębokie znaczenie. Mamy tutaj mnóstwo zabawnych scen i sytuacji, które wywołają szeroki uśmiech. Wspomnę również o wątku kryminalnym, który dodatkowo ubarwia całą historię.
W latach osiemdziesiątych Magda Roztocka mieszkała w małym mieście na Mazurach i marzyła o tym, żeby kiedyś mieć własną restaurację. Pod okiem doświadczonej...
Monika Wawrzyńska Gwóźdź do trumny Przerażająco śmieszne! Nie można pogrzebać szansy na miłość Czasem wieko trumny musi się zatrzasnąć, by życie mogło...
Przeczytane:2024-12-15,
„W proch się przewrócisz” Moniki Wawrzyńskiej to komedia, która idealnie sprawdzi się na gorszy nastrój. Może mi nie uwierzycie, że ta lekka powieść puszcza oczko do czytelnika. To naprawdę jazda bez trzymanki okraszona dawką czarnego humoru.
„Wszystko zaczęło się wtedy, kiedy urna z prochami mojej matki przewróciła się na tylnym siedzeniu samochodu, wysypując zawartość na świeżo upraną tapicerkę”.
Ta z pozoru lekka historia zabiera nas w szaloną podróż po cmentarzach, z urną z prochami matki głównej bohaterki. Michalina wiedzie nudne życie księgowej, a toksyczna relacja z matulą nadaje jej życiu kolorytu. Do czasu. Rodzicielka nie zapowiedziała z co najmniej trzydniowym wyprzedzeniem (skandal!) swojej śmierci i zostawiła córkę z listą zadań do wykonania, zanim dojdzie do przejęcia spadku. To teoretycznie proste, prawda? Wystarczy trzymać się listy, to bułka z masłem! Tylko wszystko idzie jak po gruzie! Zaczyna się od rozsypanych prochów matki, a potem… To już sami musicie się przekonać, zapiąć pasy i chwycić za „W proch się przewrócisz”.
Jak tylko myślimy, że już jesteśmy prawie że na mecie tej szalonej podróży, to Monika Wawrzyńska jak asy z rękawa wyciąga kolejne zwroty akcji, wywołując niemałe turbulencje. Tu nie ma standardowych rozwiązań, w grę wchodzi i przyspieszone bicie serca, i… pewna zagadka kryminalna, która zaskakuje czytelnika.
„Myślę, że nigdy nie połączyła ze sobą dwóch słów, czyli: toksyczna i matka, i jestem pewna, że według niej był to oksymoron, coś tak głupiego jak żywy trup”.
Lekkości i rytmu historii nadają dialogi, które są przezabawne, ale nie uwagę zasługuje przede wszystkim relacja z matką. Mówi się, że miłość matki do dziecka jest bezwarunkowa, chce się otulić je ochronnym parasolem i zadbać, aby nie dotknęła je żadna kropelka zła. Relacja Michaliny z rodzicielką trudno nazwać skomplikowaną, bo mało kto będzie w stanie zrozumieć szaloną matulę, której trudno dogodzić. Jednak w tej więzi jest coś niezastąpionego, a oprócz gorzkich słów i dużej listy oczekiwań jest bardzo dużo miłości. A w tym wszystkim pojawia się u mnie duża doza sympatii, empatii i potrzeby przytulenia każdej z bohaterek. Bo to, co im zgotowała Monika Wawrzyńska… Cóż! I tak wiemy, że tylko w proch się przewrócimy.
Zabawna, rozpędzona niczym BMW na autostradzie, a jednocześnie pełna refleksji. Czytajcie!