Dwie wyśmienite kultowe powieści wielkiego mistrza science fiction - w jednym tomie Oba utwory są odrębne ale łączy je jedno ich bohaterowie są outsiderami w swoich społeczeństwach i próbują sięgnąć prawdy poprzez wewnętrzną przemianę. W dół do ziemi - świat Holmana to planeta eksploatowana przez wielkie korporacje. Do czasu gdy okazuje się że wykorzystane do niewolniczej pracy tubylcze gatunki nildory i sulidory są inteligentne... Czas przemian - ludzka kolonia na nieprzyjaznej ubogiej planecie Borthan pozbawiona kontaktu z Ziemią wypracowała niespotykany nigdzie system społeczny. Człowiek jest w niej skazany na samotność w tłumie - normy i zasady społeczne zakazują mówienia o sobie i swoich potrzebach czy uczuciach bo to prowadzi jakoby do zbytniego pobłażania sobie litowania się nad sobą i zepsucia moralnego.
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania: b.d
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 448
Tytuł oryginału: Downward to the Earth. A Time of Changes
Tłumaczenie: Irena Lipińska
Czy książka, którą sam autor uznał za swoją porażkę może być dobra? ,,W dół do ziemi" Roberta Silverberga udowadnia że tak, a bardzo przychylny odbiór, z jakim się spotkała, z czasem zmienił również nastawienie autora i stała się jedną z jego ulubionych. Książka ta wchodzi w skład serii Wymiary, którą pokochałam od pierwszego tytułu i liczę na to, że uda mi się przeczytać wszystkie wydane w jej ramach dzieła.
Akcja powieści rozgrywa się na planecie, do której praw, po wyeksploatowaniu, zrzekli się ludzie i została ich tu jedynie garstka, prócz oczywiście wszędobylskich turystów wpadających na chwilę, by nacieszyć oczy nieznanym.
"Prędzej czy później ta planeta usidla wszystkich, chociaż każdego w inny sposób"
Po latach wraca tu jej były zarządca, Gunderson, którego przyciąga chęć ujrzenia niewyobrażalnej dla Ziemian ceremonii powtórnych narodzin, a może i wyrzuty sumienia? Traktował wszak oba żyjące tu inteligentne gatunki, Nildory i Sulidory, jak zwierzęta, które da się wykorzystać jako siłę roboczą, czy środek transportu. Które, my, jako ludzie możemy kształtować, udoskonalać i nimi kierować.
Gunderson wyrusza w drogę, która przyniesie wspomnienia, ale da mu też wiele odpowiedzi i pokaże, jak bardzo się mylił. Zaryzykuje, ale doświadczy więcej, niż mógłby kiedykolwiek oczekiwać.
Pochłonęła mnie ta powieść drogi prowadząca czytelnika przez planetę tak inną niż nam znana i jednocześnie do wnętrza przechodzącego przemianę bohatera.
Bardzo trafnie ukazał Autor podejście człowieka do tego co nieznane, w szczególności do innych inteligentnych istot. Brak zrozumienia i otwartości na inność, bezmyślna siła, upraszczające porównania i przekonanie o własnej wyjątkowości są tak charakterystyczne dla naszego gatunku. Planeta Belzagor i spojrzenie jej mieszkańców jest w pewnym sensie lustrem, w którym odbijają się przywary i destrukcyjna natura człowieka, dlatego też historię tę poleciłabym nie tylko miłośnikom fantastyki. Tym bardziej, że Autor potrafi zaciekawić, wciągnąć w swoją opowieść, umiejętnie równoważąc opisy żywymi dialogami. A zakończenie? Muszę przyznać, że bardzo się Autorowi udało.
Planeta Majipoor to świat olbrzymich rozmiarów, ale niezwykle przyjazny dla zamieszkujących je istot. Przed tysiącami lat przybyli nań ludzie, a za nimi...
Planeta Majipoor to olbrzymich rozmiarów świat, niezwykle przyjazny dla zamieszkujących go istot. Przed tysiącami lat przybyli nań ludzie, a za nimi inne...
Przeczytane:2024-09-01, Ocena: 5, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024,
Powieść jest faktycznie ponadczasowa i dająca do myślenia. Sprawi, że być może poczujecie zakłopotanie. Myślę, że zadziała wręcz odwrotnie do popularnych teraz "comfort reads", chociaż w zaskakującym zakończeniu widzę nadzieję na spokój. Tematyka nie jest łatwa, ale samo czytanie przebiegło u mnie wyjątkowo płynnie. Mimo panującego w książce spokoju, moja uwaga cały czas była przykuta.
Polecam miłośnikom science fiction oraz tym czytelnikom, którzy nie boją się wielkich metafor i trudnych pytań.
"Puenta jest taka, że kiedy Ziemianie wchodzą w kontakt z innymi gatunkami, robią to zwykle z ogromnym brakiem zrozumienia".