Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 496
W "Ciemnościach strachu" jest drugim tomem serii "Trylogia Zła" M. Chattama. Jest to zupełnie odrębna historia, która z poprzednią łączy postać Joshua Brolina. Ten po traumatycznym epilogu pierwszego tomu porzucił szeregi policji i podjął pracę jako prywatny detektyw. W poszukiwaniu zaginionej młodej kobiety trafia do Nowego Jorku, gdzie detektyw Annabelle O'Donnel prowadzi śledztwo w sprawie zaginięć ludzi. Okazuje się, że stoi za tym okrutna sekta.
Mam wrażenie, że ten tom jest słabszy niż poprzedni. Wprawdzie historia jest bardzo ciekawa jednak brakuje mi tej mrocznej gry, jaką prowadził Brolin wcześniej. Zresztą on nie przypomina samego siebie. Jest złamany. Jednak staje na wysokości zadania, gdy dochodzi do kolejnych dramatycznych wydarzeń.
Powieść zawiera wszystko co powinien zawierać dobry thriller. Jest bardzo mroczny, zwłaszcza, że porusza jeden z tematów tabu. Książka raczej dla tych o mocnych nerwach. I nie jest to lektura do poduszki.
To opowieść o naszych najpodlejszych instynktach, o tym, co w człowieku najgorsze - chodzi jedynie o sposób, w jaki o tym opowiadamy. Zło i forma...
Cuchnące nędzą uliczki, salony ezoterycznych klubów, palarnie opium, Paryż, rok 1900. W oknach zapalają się już pierwsze żarówki elektryczne, a ulicami...
Przeczytane:2013-08-17, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2013,
Coś niezdrowego ciągnie nas do zgłębiania umysłów psychopatów, zaczytywaniu się w opisach niezwykle szokujących i brutalnych przestępczych uczynków. Zaciskamy zęby, odkładamy na moment lekturę z obrzydzenia nie mogąc przewrócić kolejnej kartki, po ciele przebiegają nam dreszcze niepokoju. Czytamy jednak dalej. Mimo wylewających się spomiędzy okładek oceanów bólu, mimo scen tak przerażających, że aż trudno sobie wyobrazić, by ktokolwiek mógł chcieć wprowadzić je w czyn. Nigdy, przenigdy, nie chcielibyśmy znaleźć się na miejscu bohaterów. Nocą skóra nam cierpnie, gdy do uszu docierają podejrzane dźwięki. Najmniejszy choćby szelest. Tacy odważni jesteśmy. Siedzimy bezpiecznie w łóżkach i karmimy się strachem innych. Jakie to chore. Jakie fascynujące. Styczeń. Nowy York. Brooklyn. Okutani w płaszcze i szale świadkowie zdarzenia nie wierzą własnym oczom. Oto przez park biegnie kobieta. Naga. Rozhisteryzowana. Przebiega przez zagajnik. Wprost na drogę. Prawie wpada pod samochód. Biegnie jednak dalej. W stronę jeziora. Upada. Stacza się ze zbocza. To jakieś dziesięć metrów wśród drzew i trzcin. W końcu zatrzymuje się pośród traw. Leży z podkurczonymi nogami. Ramiona przyciska do piersi. Jeszcze oddycha. W jej oczach widać światło księżyca. I przerażenie. Przerażenie, którego nie da się opisać.
Ustalenie tożsamości kobiety nie jest łatwe. Kobieta znajduje się w stanie afazji, a gdy w końcu otwiera usta, jedynym dźwiękiem jaki z siebie wydobywa, jest upiorny wrzask. Nie wiadomo co jej się przytrafiło. Narkomanka? Wariatka? Kimkolwiek jest, cokolwiek wywołało w niej tak ogromny szok, że doprowadziło ją do stanu w jakim ją znaleziono, jedno jest pewne - sama sobie tego nie zrobiła.Została zgwałcona. Wielokrotnie. (...) Kobieta ma na ciele wiele śladów po uderzeniach, mnóstwo wybroczyn i kilka krwiaków... Ponadto ktoś na lewym ramieniu wytatuował jej ciąg cyfr. Amatorska robota, której znaczenie pozostaje nieznane. Nie to jest jednak najgorsze. Kobietę oskalpowano, a skalp który trzymała kurczowo w dłoni... nie jest jej. Gdzieś prawdopodobnie jest jeszcze co najmniej jedna ofiara.
Sprawą zajmuje się duet policjantów, Annabel O'Donnel i jej partner Jack Thayer. Szybko udaje im się złapać sprawcę, ale dokonane na miejscu zatrzymania odkrycie boleśnie im uświadamia, że to dopiero początek, a schwytany przestępca jest jedynie częścią organizacji, której działalność jest równie tajemnicza co makabryczna. Świadczy o tym sześćdziesiąt siedem fotografii uwieczniających tyleż samo osób o wiele mówiącym wyrazie oczu. Postaci były na wpół nagie, niektóre nosiły ślady przemocy, wszystkie zaś spoglądały błagalnie w obiektyw. Jedne trzymały złożone ręce, inne stały prosto, zalęknione, wszystkie jednak miały w oczach ten sam błysk. Błagały, żeby to się wreszcie skończyło. W taki czy inny sposób.
W śledztwo miesza się Joshua Brolin, były policjant, obecny prywatny detektyw. Jego doświadczenie może bardzo pomóc w śledztwie. Tym bardziej, że historia, którą stopniowo poznajemy jest niczym wyjęta z najgorszych filmów grozy w stylu tych, z których widzowie wychodzą w połowie seansu, nie mogąc znieść natężenia bólu i okrucieństwa. Każde kolejne odkrycie ujawnia makabryczne szczegóły działalności, której charakteru nie pojmie żaden człowiek o zdrowych zmysłach. Śledztwo będzie niezwykle zawiłe, bo postaci ze zdjęć na pierwszy rzut oka nie łączy właściwie nic. Jedni się znają, inni nie. Są wśród nich dzieci i dorośli. Różnią się pochodzeniem, kolorem skóry, profesją.
Maxime Chattam ma tendencję do spisywania koszmarnych historii, w których za tajemniczymi symbolami, okrutnymi zbrodniami i niewyobrażalnym bólem, kryje się psychopatyczny umysł kierujący się motywami, jakie nie sposób łatwo odgadnąć, a tym bardziej zrozumieć. Nie inaczej jest w thrillerze W ciemnościach strachu, drugim tomie cyklu Otchłań zła. Sugestywne obrazki Chattama działają na wyobraźnię. Gdy czytelnik myśli, że nic go już nie poruszy, a to co najgorsze zostało pokazane kilka kartek wcześniej, autor szybko wyprowadza z błędu, szokując kolejnymi scenami, nowymi odkryciami, wprawiającymi w osłupienie efektami pracy chorych umysłów.
Ilekroć czytam tego typu książkę, zastanawiam się czy gratulować autorowi wyobraźni czy zacząć się bać tego, jakimi ścieżkami ona chodzi. Prawdziwa groza przebiegła mi po plecach, gdy doczytałam, że większość informacji podanych w książce, choć niekiedy nie przemycanych wprost, jest... prawdziwa. Chcę bardzo mocno wierzyć, że to taki chwyt marketingowy. W końcu wiadomo - tego typu fakty sprzedają się wyśmienicie, wystarczy spojrzeć jakim zainteresowaniem cieszą się różnego rodzaju kroniki kryminalne, lokalne dramaty, zbrodnie, o których informacje szybko obiegają nie tylko dany kraj, ale niekiedy cały świat.
Maxime Chattam pisze w sposób, który gwarantuje emocje. Mroczna atmosfera, napięcie, które nie odpuszcza ani na moment, pokręcone umysły psychopatów, wstrząsające zbrodnie. Autor stawia na szokowanie czytelników, tworzy fabuły pełne niewiarygodnego okrucieństwa, wciąga w makabryczną grę pomiędzy zdezorientowanymi przedstawicielami prawa, a nieprzewidywalnymi przestępcami. To nie są bowiem mordercy kierujący się jasnym kluczem doboru ofiar, oczywistą motywacją. Nie znajdziecie tutaj zranionych mężczyzn gwałcących kobiety żywo przypominające ich byłe partnerki, czy nastolatków mordujących panów o aparycji kojarzących się ze znienawidzonymi ojcami czy braćmi. U Francuza rozwiązanie jest dużo bardziej skomplikowane, trudniejsze do zrozumienia. Po wszystkim zostaje szok i niedowierzanie.
W ciemnościach strachu nie jest jednak thrillerem idealnym. Motywacja przestępstwa szokuje, sama postać zbrodniarza już niekoniecznie. To już gdzieś było. Kilka razy. Ponadto coraz częściej zauważam u Chattama tendencję do wstawiania w mroczną fabułę, nieco gryzących się z resztą opisów. Twarz Annabel olśniewała urodą ponad golfem czarnego kaszmirowego swetra, włosy zaś opadały niczym kielich kwiatu. Brakowało mi jeszcze w tym wszystkim confetti w kształcie serduszek i kryjącego się pod żyrandolem amorka z przebiegłą minką. Przykład drugi: Z salonu możemy dostrzec na posadzce rozciągający się długi cień młodej kobiety z nogami bez końca. Patrzymy, jak przegryza wargę i jak w nocnej ciszy po policzku spływa jej delikatna, lśniąca perła.
Teraz nadszedł czas, żebyśmy się wycofali, w życiu człowieka bywają bowiem chwile, kiedy nie możemy znieść żadnego pocieszenia, żadnego świadka. Chwile, kiedy tylko czas potrafi ukoić jego ból. Dlatego ulatniamy się przez szerokie drzwi. I znów fragment jakby żywcem wyjęty z innej książki. W tym przypadku nie tylko zmienia się język, ale i styl narracji. Ni w pięć ni w dziewięć pojawia się czas teraźniejszy, a czytelnik z biernego widza zmienia się w uczestnika wydarzeń. Na dodatek wścibskiego uczestnika.
Można się czepiać drobiazgów, ale jedno jest pewne: Maxime Chattam po raz kolejny nie zawodzi. W ciemnościach strachu trzyma w napięciu, szokuje, intryguje, wstrzymuje oddech. To nie jest książka dla bojących się własnego cienia. Na jej kartach dochodzi do koszmarnych zbrodni, ludzie wiją się z bólu, w oczach kilkuletniego dziecka kryje się ogrom przerażenia, a w podziemiach kwitnie handel wszystkim tym, czego sprzedaż ani posiadanie nie mieści nam się w głowach. Tu bohaterowie doprowadzani są do obłędu. Przeżyją nieliczni, ale nigdy nie zapomną tego, co przyszło im zobaczyć. Nikt nie jest bezpieczny. Przestępca może być bliżej, niż ci się wydaje. Być może już wpadłeś mu w oko. Wpisujesz się w jego schemat.
On może być wszędzie, spotykasz go na każdym swoim kroku. A ty nawet o tym nie wiesz.