Piosenki Born To Die oraz Summertime Sadness słyszał chyba każdy. Nie wszyscy jednak być może zdają sobie sprawę, kto jest ich autorką. Polscy Czytelnicy mają okazję przekonać się, kim jest Lana del Rey, i poznać ją z tej bardziej prywatnej strony.
Violet robi mostek na trawie to pierwszy tomik poezji artystki pochodzącej z Nowego Jorku. Zawiera on 30 wierszy, a większość tych utworów po raz pierwszy ujrzała światło dzienne właśnie w tej książce. Tekst sporządzany był w maszynopisie, co czyni tę pozycję jeszcze bardziej specyficzną i wyjątkową.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2021-06-30
Kategoria: Poezja
ISBN:
Liczba stron: 128
Dlaczego wspomniałam o mojej sympatii do piosenkarki? Ponieważ uważam, że powinna zostać przy tej profesji. Wychodzi jej to bardzo dobrze. Natomiast pisanie... Wiecie co mnie wkurza?! To, że teraz pisać każdy może. A im osoba bardziej znana, tym łatwiej można jej wydać książkę fabularną, tomik poezji bez jakichkolwiek konsekwencji, ponieważ znane nazwisko ułatwi sprzedaż. Naprawę staram się nie oceniać poezji, ponieważ wiem jak trudno jest tworzyć wiersze. Jak głęboko trzeba wejść w siebie, by wydobyć na wierz swoje najskrytsze pragnienia, marzenia i podeprzeć je swoimi uczuciami, których czasem się wstydzimy. Znając piosenki Lany byłam przekonana, że w jej pisarskiej twórczości odnajdę się bez problemu, przejrzę się w jej słowach jak w lustrze, zaangażuje się w to co mi przedstawiła w 100%. Po zapoznaniu się z tą publikacją staram się w sobie wmawiać, że nazwisko del Rey znalazło się tam przypadkowo. Może to kwestia tłumaczenia, ale tych wierszy nie dało się czytać. Były one sztywne, brakowało w nich emocji, wskazówki, która mogłaby mnie naprowadzić na to co autorka chciała mi przekazać. Ode mnie 2/10, ze względu na fajnie fotografie i jedno haiku: ,,Wchodząc do domu witam się z pustką wiem że ją tam zastanę"
Nie mogę się nazwać fanem twórczości Lany Del Ray znając jedynie kilka utworów jej autorstwa. Ciężko jest mnie również nazwać fanem filozofii, zważając na to, że rzadko sięgam do twórczości pod taką postacią. Moja opinia będzie zatem w całości subiektywna.
Tomik poezji zatytułowany "Violet robi mostek na trawie" zaintrygował mnie tytułem i okładką. Tytułowy wiersz wzbudził we mnie najwięcej emocji ze wszystkich, co oczywiście nie oznacza, że pozostałe nie wzbudziły we mnie ich wcale. Autorka w swoich wierszach porusza głównie takie tematy jak miłość, szczęście czy smutek. Lana Del Ray ma niezwykły dar wzbudzania silnych emocji w czytelniku a także słuchaczu. Z częścią wierszy się nie zgadzam, z wieloma wręcz identyfikuje. Tak jak już wspomniałem moja przygoda z poezją dopiero się zaczyna, ale już teraz wiem, że w najbliższych latach moja biblioteczka zaroi się od takowych egzemplarzy. Należałoby wspomnieć również o samym wydaniu, które oprócz pięknej okładki składa się na liczne zdjęcia zrobione przez autorkę oraz wiersze w oryginale i przetłumaczone na język polski. Dlaczego o tym wspominam? Szczerze przyznaję, że o wiele bardziej przemówiły do mnie wiersze napisane w języku angielskim. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdy czytelnik będzie w stanie sięgnąć do nich, dlatego cieszę się na taki ruch ze strony wydawcy. Lana Del Ray przekonała mnie do sięgnięcia po poezję jak i posłuchania jej utworów. W obu przypadkach się nie zawiodłem. Jestem świadomy, że tomik ten, jak i poezja nie trafią do wszystkich odbiorców jednakowo. Jeśli jednak wahacie się i przeczuwacie, że jest to coś dla was, albo jesteście oddanymi fanami piosenkarki - nie wahajcie się, sądzę, że się nie zawiedziecie.
Obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów piosenkarki :) Poza walorami językowymi odnajdziemy w tomiku piękną estetykę i urzekającą okładkę. Teksty przetłumaczone są na język polski, jednak znajdują się tutaj także zdjęcia oryginałów maszynopisów oraz zdjęcia, które potęgują moc czytanych wierszy.
Tomik poezji Lany Del Rey nie porwał mnie za bardzo. Nie wiem co napisać po jego przeczytaniu. Może zacznę od tego, co mi się podobało a mianowicie okładka, która jest przepiękna oraz samo wydanie - to że wiersze najpierw są w oryginale (po angielsku) a na następnej stronie jest tłumaczenie na polski. To bardzo mi się podobało, ponieważ rzadko się zdarza, żeby poezja była wydawana w dwóch językach jednocześnie. Tomik zarówno z zewnątrz, jak i w środku jest taki jak sama autorka, niestandardowy. Jeśli chodzi o same wiersze, to nie jestem wielką fanką poezji. Mimo to, idealny dobór słów i niestandardowa tematyka bardzo przypadła mi do gustu. Ten tomik poezji to idealna pozycja na chwilę relaksu połączoną z rozmyślaniem o życiu.
Piękne wiersze, pełne szczerości i intymności, brzmią jak zapiski, w biegu schwytane myśli, które łapią za serce.
Pięknie wydany tomik, pięknie ubrane myśli w słowa, chociaż słowo pięknie nie oddaje mojego zachwytu. Czułam radość, zadumę, smutek i nostalgia przeplatały się z euforią. Jeden tomik i mnóstwo uczuć. Jeden tomik i mnóstwo przemyśleń.
Smaku dodają stylowe, stare fotografie, idealnie współgrają z wierszami.
Poezja ma w moim sercu szczególne miejsce. W prawdzie, nie sięgam już po nią, tak często jak dawniej, ale wciąż darzę dużym sentymentem. W jej ocenie, od dawna też, nie kieruje się już wyuczonym w szkole szablonem, tylko emocjami. Wiersz, albo porusza cząstkę mojej duszy, albo nie. Niestety w przypadku tego tomiku, tych poruszeń mi zabrakło.
Lana Del Rey choć dotyka mnie swoją muzyką, poezją już nie zachwyciła, mimo że w zamieszczonych tekstach odnalazłam specyficzną dla tej artystki nostalgię.
Podczas czytania odniosłam wrażenie, że wiele z zamieszczonych tu utworów jest bardzo autobiograficznych. Wiele, też mi osobiście bardziej pasowałoby na teksty piosenek niż poezję. Właściwie to, mam spory problem z myśleniem o zamieszczonych tu utworach ,jak o wierszach. W moim odbiorze są to bardziej przemyślenia i migawki z życia Lany, ujęte w ten jej specyficzny sposób i okraszone jej fotografiami. Nie mogę też powiedzieć, że nic tu dla siebie nie znalazłam, tylko, że było tego niezwykle mało. Możliwe też, że gdyby mój angielski był lepszy, moje odczucia byłyby zupełnie inne. Ja, w każdym razie miałam problem z poczuciem tych wierszy, podobnie chyba, jak pani tłumacz. Na szczęście, w książce wszystkie teksty są w wersji dwujęzycznej, więc każdy lepiej znający język może przekonać się sam.
Na koniec, warto dodać, że książka jest pięknie wydana: twarda oprawa, manuskrypty i zdjęcia zrobione przez piosenkarkę – choć tu zaznaczyć muszę, że ich jakoś mogłaby być lepsza, - wszystko razem tworzy naprawdę fajną całość i specyficzny klimat.
Co tu dużo pisać, ściemniać nie będę, po książkę sięgnąłem głównie przez wzgląd na okładkę(więc może zacznę niestandardowo- właśnie od opisania wydania). Obraz olejny Eriki Lee Sears jest po prostu fantastyczny. Ale to nie wszystko! Na okładce, której faktura jest bardzo miła w dotyku i przypomina zwykłą kartkę papieru, znajdziemy także pozłacane napisy. Środek zachwyca jeszcze bardziej. Wiersze Lany są w wersji oryginalnej oraz polskiej (przetłumaczone przez Annę Gralak). Zamieszczono je na, w większości, zżółkniętych stronach, czasami widać jakieś plamy i to ma niesamowity urok. Oprócz tego wiersze to w zasadzie odbitki maszynopisów i przy niektórych angielskich utworach widać różne skreślenia, poprawki czy dopiski autorki. Jeśli chodzi o zdjęcia, które zrobiła sama autorka, wprowadzają one , a raczej potęgują, bo w samych wierszach jest to wyczuwalne, amerykański klimat wierszy. Trochę jest też tak, mam wrażenie, że jeśli nigdy nie mieszkało się w Stanach Zjednoczonych albo przynajmniej nie było na jakiejś wycieczce, nie do końca niektóre utwory idzie zrozumieć. Trzeba być albo Amerykaninem, albo zasmakować osobiście amerykańskiego życia i odwiedzić miasta, o których są wzmianki w poezji.
Lany Del Rey nie słucham, jakoś nigdy nie było okazji, byłem więc ciekawy, czy oprócz udekorowania półki „Violet robi mostek na trawie” zaoferuje mi coś więcej. Poza tym jeszcze nigdy nie czytałem żadnego tomiku wierszy, więc można napisać, że ta sytuacja była dla mnie podwójnie nowa.
Część utworów na pewno trafi do fanów piosenkarki(czy teraz wypadałoby nawet napisać pisarki). Mam wrażenie, że niektóre są mocno autobiograficzne i z tego powodu do mnie, niesłuchającego Lany i nieznającego jej biografii, zwyczajnie nie doszły. Czasami też czuć dosyć mocno, że autorka jest piosenkarką- momentami wydawało mi się, że część wierszy pisanych była tylko po to, żeby je zaśpiewać. Na początku to trochę dziwi i wprowadza wrażenie, że czyta się teksty piosenek, co nie jest moim zdaniem przyjemne, ale po jakimś czasie to uczucie mija.
Są w tomiku także wiersze, które trafią do większości. Lana ma zdecydowanie dar zwracania uwagi na małe, drobne rzeczy, które niezwykle często są ze sobą niepowiązane, wspólnie brzmią wręcz absurdalnie, ale jednak tworzą spójną, ciekawą, poetycką całość. Trzeba też przyznać, że jeśli liczycie na jakiś trudny do rozszyfrowania wiersz, z wieloma wyszukanymi metaforami, porównaniami i innymi środkami, nie znajdziecie ich w „Violet…”. Utwory Lany Del Rey nie są jakoś bardzo wymagające, nie trzeba ich czytać kilka razy, jednak na pewno jest kilka poprawnych, może nawet dobrych. Każdy znajdzie coś dla siebie i być może, tak jak ja, przy niektórych nawet się wzruszy.
Polecam sięgnąć, nawet jeśli nie jesteście fanami autorki. Choć trochę czuć, że książka jest właśnie do nich kierowana, powinniście znaleźć coś dla siebie.
"Violet robi mostek na trawie" to tomik poezji napisanej przez Lane Del Rey, co dosyć mnie zaskoczyło. Trzeba przyznać, że jej wiersze są specyficzne. Niektóre potrafią coś w człowieku poruszyć, opowiadają jakąś historię, a co niektóre są dosyć nijakie.
Do niektórych z pewnością wrócę, ale nie do wszystkich. Jednak faktem jest, że przez te wiersze można lepiej poznać autorkę, wiele z pozycji wydaje się odkrywać jej charakter, co na pewno docenią fani artystki. Ten tomik to coś idealnego dla fanów Lany Del Rey, naprawdę daje wgląd w jej świat.
Na duży plus jest tutaj samo wydanie. Okładka jest śliczna, delikatna i w klimacie wierszy, za to środek dostarcza nam oryginalne wersje wierszy po angielsku, nie raz z ręcznymi dopiskami autorki, oraz ich tłumaczenia. Same polskie wersje wierszy są na wysokim poziomie, tłumacz naprawdę świetnie się spisał. Jest w nich ten rytm i brzmienie, co w w oryginałach. Czytając obie wersje, czasem wolałam polską, a czasem angielską. To dziwne, jaką różnicę robi język. Niektóre z wierzy ciężko było mi zrozumieć w oryginale, umykały mi różne znaczenia, a po polsku odbierałam je inaczej. Na końcu znalazł się zbiór haiku, z którymi miałam doczynienia po raz pierwszy. Choć to krótka wersja poezji, były to ciekawe sentencje, interesujące myśli.
Większość wierszy skupia się na wspominaniu przeszłości lub miłości, są dość sentymentalne. Co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, to że obok każdego wiersza znajdziemy klimatyczne zdjęcia, które oddają nastrój utworu. Naprawdę mi się to podobało, chociaż wiele z nich było specyficznych i nie najwyższej jakości, dopełniają obrazu. Razem z wierszem tworzą coś więcej.
Przyznaję się, że po ten tomik sięgnęłam tylko i wyłącznie ze względu na to, że autorką jest Lana Del Rey. Co prawda nie jestem jej największą fanką, ale uważam że jej muzyka ma niepowtarzalny klimat i byłam ciekawa jak jej słowa wypadną w formie poezji. Tomik jest naprawdę krótki. Ku mojemu zdziwieniu przeczytałam go dosłownie w chwilę przy jednym posiedzeniu. Dużym plusem jest wydanie. Wydawnictwo SQN zrobiło tutaj świetną robotę. Na początku każdy wiersz widzimy w oryginale po angielsku, a później po polsku. Kilka razy zerkałam do tej pierwszej wersji i sprawdzałam jak zostały przetłumaczone konkretne zdania. Bardzo się cieszę, że była taka możliwość bo wiadomo, jak dużym wyzwaniem dla tłumacza jest poezja. Dodatkowym plusem są zdjęcia wykonane przez Lanę, a jest ich tu dużo. Praktycznie każdy wiersz ma taki dodatek. Jeżeli chodzi o samą treść- niestety nie jestem zachwycona. Jedyna poetka, która do tej pory do mnie trafiła to Wisława Szymborska i ten tomik tego nie zmienił. Oczywiście nad niektórymi utworami pochyliłam się na dłużej i skłoniły mnie do pewnych przemyśleń, ale jednak zdecydowana większość była mi obojętna. Nie polecam ani nie odradzam. Nie uważam, żebym znała się na tej formie wystarczająco dobrze, żeby oceniać ten tomik. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że niestety nie jest to coś mojego.
„Violet robi mostek na trawie” sięgnęłam głównie dlatego, że znam i lubię twórczość autorki. Piosenki Lany Del Rey ujmują mnie swoją prostą, melodią, klimatem i melancholią. Czy z wierszami może być inaczej? Jak się okazuje… tak.
Na samym początku warto zaznaczyć, że nie znam się i prawdopodobnie nie umiem recenzować poezji. Jeśli jesteś w tym samym położeniu, to zapraszam do poznania moich odczuć, które towarzyszyły mi przy lekturze tego tomiku.
Wydanie – pierwsza klasa!
SQN po raz kolejny pokazało, że umie pięknie wydawać książki. Bardzo letnia grafika na twardej okładce, błyszczący tytuł, gruby papier – tomik prezentuje się pięknie. Również same zdjęcia, których jest naprawdę dużo, prezentują się nieźle.
Tomik zawiera ponad 30 wierszy, każdy najpierw w oryginale, potem po polsku, zwykle na oddzielnych stronach. Ten sposób wydanie sprawia, że książka co prawda prezentuje się nieźle, ale nie zawiera dużo treści.
Piosenki Lany Del Rey kojarzą mi się z dusznym amerykańskim latem. Podobne odczucia towarzyszyły mi podczas czytania książki. Z jednej strony za sprawą graficznej, z drugiej, dzięki melancholijnym wierszom. Czytając je, miałam wrażenie obcowania z intymną twórczością autorki, z jej przeżyciami i emocjami.
Ah ta poezja!
Co jednak sprawiło, że tomik wywołał we mnie mieszane uczucia? Po głowie cały czas chodziło mi „jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?”. Rozumiałam przekaz, czułam klimat, ale nie byłam oczarowana. Część myśli była dla mnie trywialna w treści, część zawodziła formą, która wyglądała niczym podzielona losowymi enetrami proza. Parę razy spodobały mi się klamry kompozycyjne, kilka razy odnalazłam więcej magii w wersji angielskiej, ale nie było w tym wszystko żadnego zauroczenia. Nic, co poruszyłoby mnie na dłużej, czy zachęciło do wracania do wierszy (a takie tomiki są!).
Nie uważam jednak, żeby był to czas zmarnowany. „Violet robi mostek na trawie” był ciekawym doświadczeniem, rodzajem eksperymentu, który wiele powiedział mi o mnie samej i moim literackim guście. Dlatego myślę, że warto przekonać się samemu, czy taki styl nam odpowiada.
Czy znane nazwisko na okładce tomiku poezji to gwarancja sukcesu? Wydawać by się mogło,. że ta melancholia, która wybrzmiewa z piosenek Lany znajdzie swoje odbicie właśnie w twórczości literackiej i z ciekawością sięgnęłam po ten tomik. Poezja to dość specyficzny gatunek, albo się ją kocha, albo nie cierpi, natomiast wiersze Lany zupełnie nie oddają klimatu do jakiego autorka przyzwyczaiła nas w swojej muzyce. Być może funkcjonuje tu jeszcze stereotyp - pięknie śpiewa, spodziewajmy się więc, że i pięknie napisze... Chciałabym od razu wyprowadzić z błędu tych czytelników, którzy spodziewają się poszukiwać w tym tomiku "śpiewanej" Lany, tego tu nie odnajdziemy. Przyznaję szczerze, że nie potrafię się tymi utworami zachwycać, nie jest to poezja, która wzrusza, wywołuje emocje czy poruszenie. Na plus należy zaliczyć piękną oprawę graficzną okładki, złote litery i przetłoczenia, gruby papier, co sprawia, że obcowanie z tym dziełem staje się o wiele bardziej przyjemne
Nie jestem wielką fanką Lany Del Rey, jednak kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam, że muszę ją kupić. Tak, głównie ze względu na okładkę…
Jak już jesteśmy przy okładce, to spójrzcie na nią! Jest Cudowna! Pomarańcze na niej przywołują na myśl lato, nie takie burzowe, jakie mamy teraz, tylko to przyjemnie słoneczne sprzed kilku lat, kiedy słońce przyjemnie grzało naszą skórę. Niesamowitego efektu dodają złote napisy oraz zdjęcie autorki z tyłu książki.
Przed wierszami możemy znaleźć notkę od wydawcy oraz samej Lany, z której możemy się dowiedzieć m.in., że Violet Robi Mostek Na Trawie to tytułowy wiersz tego tomiku i pierwszy, który napisała piosenkarka. Wiersze, które są w języku polskim jak i oryginale, co jest zdecydowanym plusem, możemy odczuć więcej emocji przesyłanych przez autorkę w jej ojczystym języku. Poezja przeplatana jest zdjęciami Lany, które nabierają dopiero większego sensu dopiero, gdy przeczyta się utwór. Minusem jest to, że przy oryginale i wersji polskiej często są te same zdjęcia, co wydaje mi się bez sensu, ponieważ dla samej estetyki mogłoby ich być więcej.
Jeżeli chodzi o wiersze, to są one proste, ale bardzo emocjonalne. Czytając je miałam wrażenie, jakbym wchodziła do życia piosenkarki z brudnymi butami. Lana Del Rey otwiera się w nich jak księga, można z niej czytać nie roniąc żadnej emocji, którą chciała nam przekazać. To może być niekomfortowe, poznajemy emocje, wydaje się, że te najbardziej skrywane, intymne.
W moim odczuciu ten tomik wierszy przeznaczony jest dla prawdziwych fanów Lany Del Rey, którzy chcą dowiedzieć się więcej o swojej idolce. Na końcu książki znajdziemy miejsce na notatki dla poetki, co może sprawiać wrażenie jeszcze większej bliskości z autorką.
Bardzo lubię poezję i daję jej zawsze dużo przestrzeni, jednak ta autorstwa Lany Del Rey kompletnie do mnie nie przemówiła.
Na początku myślałam, że może to kwestia problemów z tłumaczeniem (czapki z głów dla wszystkich, którzy w ogóle podejmują się tłumaczenia jakiejkolwiek poezji). Dało się to jednak szybko zweryfikować, ponieważ poniższy tomik zawiera zarówno wersje w języku polskim, jak i w oryginale. I muszę przyznać, że tłumaczka wykonała kawał świetnej roboty – tylko jeden wiersz zyskiwał, gdy był czytany w oryginale (kwestia dobrania rymów – w języku polskim były mocno toporne, ale lepszych też bym nie znalazła).
Druga myśl – styl autorki to po prostu nie moja bajka. Ten wniosek był bardziej słuszny, bo faktycznie styl Lany zupełnie do mnie nie przemówił – losowe rymy, pisanie na granicy poezji i prozy, dużo egzaltowanych słów. Jednak styl to przecież tylko kwestia gustu, prawda?
I wtedy do mnie dotarło, co mi najbardziej w tych tekstach nie pasuje. Jestem po prostu na kompletnie innym etapie życia niż Lana, gdy składała te słowa. W jej wierszach jest mnóstwo smutku, żalu, odrzucenia, samotności, poszukiwania kogoś, kogo można się uczepić, by nie zapaść się w otchłań. Nie potrafiłam się ani utożsamić, ani nawet zbytnio empatyzować z autorką. Zamiast tego, łapałam się na nieudolnych próbach diagnozowania zaburzeń osobowości (tu akurat wina tego, że dopiero co miałam z tego egzamin na studiach ;)).
Bardzo żałuję, że tak mi się nie spodobał ten tomik. Byłam pewna, że będzie inaczej. Całość uratowały końcowe haiku – te były naprawdę dobre i bliskie memu sercu. Także nie skreślam jeszcze poezji Lany i na pewno sprawdzę kolejny tomik. Kto wie – może wiersze z innego etapu jej życia bardziej do mnie przemówią?
Z twórczością autorki spotykam się raczej po raz pierwszy, bądź nie zdaje sobie sprawy ze wcześniejszego spotkania. I należy zaznaczyć, że nie jestem fanką poezji i po przeczytaniu tego tomiku ten fakt się nie zmienił. Pisząc krótko, to książka mnie nie zachwyciła. Sama treść nie powala, a przynajmniej mnie. Napisana jest w moim odczuciu w chaotyczny i nie spójny sposób. Jednak książka posiada piękną oprawę graficzną. Plusem oraz wielkim zaskoczeniem jest umieszczenie dwóch wersji językowych. Fanom twórczości może się spodobać, jednak uważam, że nie jest to książka dla mnie i uważam czas spędzony przy niej za poniekąd zmarnowany. Jednak należy pamiętać, że jest to tłumaczenie, a jak każdy - mam nadzieję wie, że niekiedy nie da się przetłumaczyć dokładnie tekstu. Tak więc osoby biegle czytające w języku angielskim mają porównanie dwóch wersji językowych, co może dać pewnego rodzaju frajdę. Osobiście jednak nie polecam.
Pięknie wydany tomik poezji Lany Del Rey. Twarda oprawa i ładna okładka to coś, co na pewno przyciąga wzrok czytelnika. Co do samej treści, to jest z nią różnie. Nie wszystkie utwory podobały mi się w równym stopniu. Niektórych też nie rozumiałam. Podobało mi się natomiast to, że wiersze można było przeczytać i po polsku i w oryginale. Fajnym dodatkiem były też zdjęcia zrobione przez autorkę. Książka przede wszystkim dla fanów piosenkarki.
Czas, który spędziłam z tym tomikiem był świetny - relaks, spokój. Coś czego potrzebowałam. Czy wkradł się w moje serce, poruszył je do głębi? No nie. Ciężko mnie poruszyć, jeśli chodzi o wiersze. Tutaj są dłuższe utwory, bogate, liryczne, więc na pewno znajdą fanów, nie tylko wśród fanów Lany Del Rey. To nie było tak, że nic tutaj dla siebie nie znalazłam. Na samym końcu były haiku, które najbardziej do mnie trafiły. Im krótszy, im prostszy utwór liryczny, tym bardziej mnie porusza albo wpada do mojej głowy. Znalazłam tutaj kilka myśli, które bardzo do mnie przemawiają.
Przeżycie, jakie mam z tym tomikiem dotyczą głównie wydania. Fakt, że trudno było przewidzieć, co znajdę na kolejne stronie był niesamowity. Nowy wiersz? A może zdjęcie? Czarno-białe czy kolorowe? A czy ten wiersz zajmie stronę? Czy może więcej? Będzie gotowa wersja czy z poprawkami autorki?
Niesamowite. Wydanie pięknie się komponuje z treścią. Zachęca do czytania, podbija klimat wierszy i po prostu cieszy oczy.
Przeczytane:2021-07-18,
"Violet robi mostek na trawie" to debiutancki tomik poezji znanej amerykańskiej piosenkarki Lany Del Rey. Zawiera ponad 30 wierszy wraz z manuskryptami i zdjęciami zrobionymi przez autorkę. Tomik jest przepełniony emocjami, widoczna jest w nim wrażliwość artystki, jej przemyślenia życiowe, a także nostalgia. Znajdujące się w nim wiersze są przedstawione zarówno w polskim tłumaczeniu, jak i w oryginale. W przypadku poezji jest to niezwykle ważne, gdyż pozwala to czytelnikowi na własną interpretację utworu. Uważam, że na ogromną pochwałę zasługuje też jego wydanie, zarówno jeśli chodzi o projekt okładki, ale też twardą oprawę. Dla mnie jako fanki muzyki Lany Del Rey tomik jest świetnym uzupełnieniem twórczości artystki. Jestem nim wręcz zauroczona, dlatego też z ręką na sercu polecam go wszystkim, a w szczególności sympatykom piosenkarki.