Teodora Szackiego, warszawskiego prokuratora, łatwo rozpoznać na miejscu zbrodni. Wysoki, szczupły, w zbyt dobrym jak na urzędnika garniturze, o młodej twarzy, z którą kontrastują zupełnie siwe włosy. Stoi trochę z boku, wściekły, że znów kogoś zamordowano po siedemnastej, dokonując zamachu na jego poukładane życie rodzinne lub – zależnie od dnia – przeszkadzając mu w nieudolnym flircie, który może to poukładane życie doszczętnie zburzyć.
W chłodną niedzielę 5 czerwca 2005 roku Szacki rozpoczyna nowe śledztwo. W klasztorze, w centrum miasta, zamordowano jednego z uczestników niekonwencjonalnej terapii grupowej, w czasie której pacjenci wcielali się w role swoich bliskich. Przypadkowe zabójstwo podczas włamania? Taka jest oficjalna wersja, gdyż Szackiemu trudno uwierzyć w hipotezę, że sprawcą zbrodni jest któryś z uczestników terapii. A jeśli tak, to dlaczego? Czy motywu należy szukać w nich samych, czy w osobach, które odgrywali podczas terapii? Każde przesłuchanie dostarcza informacji jeszcze bardziej wikłających sprawę. Prokurator ma nadzieję, że dokładne zbadanie przeszłości denata – osoby pozornie nieciekawej i bezbarwnej – pozwoli wykryć przyczynę zabójstwa i znaleźć sprawcę. Są jednak tajemnice, których nie odkrywa się bezkarnie – rodzinne tajemnice strzeżone przez siły potężniejsze niż rodzina.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2007 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 328
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Po znakomitym cyklu z Zofią Lorentz, przyszedł czas na sięgnięcie po wcześniejsze powieści Zygmunta Miłoszewskiego, a to za sprawą wznowionego wydania cyklu z prokuratorem Teodorem Szackim, w pięknie minimalistycznej oprawie graficznej.
I bardzo się cieszę, że dane mi było poznać tego znudzonego swoim życiem męża i ojca. Takiego co to chce, ale się boi. Najlepiej gdyby nie musiał podejmować decyzji, by sprawy same się przydarzały.
Autor idealnie oddaje funkcjonowanie umysłu mężczyzny w kryzysie wieku średniego. Faceta, który na siłę szuka odmiany, odskoczni, powiewu świeżości. Który chce sobie udowodnić, że jego czas jeszcze nie minął, że ciągle może. Czy dla chwilowego dreszczyku adrenaliny jest w stanie zaryzykować swoje małżeństwo?
Oczywiście życie osobiste i przemyślenia bohatera nie są głównym wątkiem powieści, ale niewątpliwie dodają jej kolorytu i sprawiają, że bohater wydaje się tak bardzo ludzki w swoich działaniach, z całą swoją niedoskonałością i brakiem konsekwencji.
Wątek kryminalny można zawrzeć w jednym zdaniu - "jeden trup, czterech podejrzanych", jednak śledztwo odsłania dużo ciekawych kwestii. Przyglądamy się niespotykanym elementom terapii ustawień, trudnym relacjom rodzinnym, ale przeszłość z czasów PRL-u również wyciąga swe macki naruszając poczucie bezpieczeństwa. Czy tym razem wygra sprawiedliwość, czy może nie ona jest najważniejsza, a wystarczy tylko świadomość, jaka jest prawda?
Do powodzenia tej serii z pewnością przyczynił się główny bohater, który mimo swoich szowinistycznych zapędów, po prostu da się lubić. Nie bez znaczenia pozostaje również lekki styl i nieco ironiczny humor, dzięki któremu powieść czyta się tak dobrze. Ciekawym przerywnikiem jest możliwość przypomnienia sobie wydarzeń w Polsce i na świecie w 2005 roku, szczególnie w odniesieniu do rzeczywistości.
Z opinii wynika, że historia bardzo zyskuje w drugiej części trylogii, więc już się cieszę, że czeka na półce i będę mogła wkrótce to sprawdzić.
Dobry kryminał musi przyciągać od pierwszych stron i zaskakiwać, nie pozwalając na nudę. Dobry kryminał jest dopracowany od pierwszej do ostatniej strony, a bohaterowie wywołują całą gamę emocji podczas lektury. Patrząc na te wszystkie wyznaczniki "Uwikłanie" to doskonały kryminał, choć mam jedno zastrzeżenie, które usilnie utrudniało mi lekturę.
Niedzielny poranek, trup znaleziony w klasztorze. Teodor Szacki, warszawski prokurator przyjeżdża na miejsce zdarzenia od początku wkurzony, że musi spędzić swój dzień wolny na kolejnej sprawie, gdzie podejrzewa alkoholową melinę. Jakże jednak się myli. Zginął uczestnik terapii psychologicznej, która zaskakuje swą niecodziennością. Czy to nieszczęśliwy wypadek, a sprawcy trzeba szukać wśród przypadkowego włamywacza, czy też któryś z uczestników miał powód do morderstwa. Prawda tkwi głęboko, prokurator Szacki będzie musiał długo szukać aby odkryć motywy oraz mordercę. Wraz z rozwojem śledztwa stanie na celowniku sił, z którymi nie warto zadzierać.
Historia opisana na kartach powieści rzeczywiście wciąga od pierwszych stron. Autor przedstawił zbrodnię w miejscu dość rzadko spotykanym, bo w kościele. Dodatkowo zamordowanym był uczestnik terapii psychiatrycznej i to terapii niezwykłej. Czytelnik wraz z Szackim poznaje pozostałych uczestników terapii, ludzi całkowicie różnych i wcześniej się nieznających. Sposób przeprowadzenia terapii jest niezwykły, momentami ociera się o nadnaturalne aspekty. Ciężko doszukać się w powyższych informacjach mordercy i motywu zabójstwa. Miłoszewski tak skonstruował tę historię, że z niecierpliwością chcemy odkryć kto stoi za tą zbrodnią.
Motywy, które pojawiają się w tej książce, przeplatają się i tworzą cała historię, na pierwszy rzut oka nie bardzo do siebie pasują. Terapie psychologiczne, bezpieka, teczki, PRL, wcielanie się w inne postacie, aranżacje rodzinnych powiązań. A jednak okazuje się, że te elementy można idealne połączyć i stworzyć z nich historię, która do ostatniego momentu nie pozwala na odkrycie prawdy.
Szacki, o którym tyle słyszałam jest prokuratorem idealnym. Pracuje w zawodzie z powołania i choć nie musi wykonywać niektórych spraw, nie musi jeździć na miejsce zbrodni ani przesłuchiwać świadków to wie, że bez tego nie będzie w stanie właściwie wskazać winnego. I choć nienawidzi biurokracji, tony papierologii, odgórnych postanowień, do których musi się stosować, wielokrotnie ma chwile zwątpienia, czy to co robi ma sens, to nadal stoi na stanowisku i działa w sprawie dobra. Szacki jest jednocześnie mężczyzną, który wkracza w bardzo mroczny okres w swoim życiu prywatnym. Trzydziesto-kilkulatek, u którego pojawiają się pierwsze symptomy kryzysu wieku średniego, zaczyna wątpić w swoje dotychczasowe życie. Małżeństwo wchodzi w okres bylejakości, z żoną nie przeżywa ognistego romansu. Szacki uważa, że jego życie przemija, tęskni za młodością (ha, ha) i dlatego dokonuje wyborów, które nie raz wywołują niesmak. To właśnie ta strona Szackiego sprawiła, że irytowałam się przez większość lektury.
Miłoszewski stworzył wspaniały kryminał, napisany świetnym językiem, który od pierwszych stron wciąga, ale ten główny bohater, którym wszyscy się tak zachwycają, mnie swoją osobowością nie przekonuje. Wielokrotnie myśli i działa jak mały, nie do końca dojrzały chłopiec. Choć zawodowo to świetny specjalista z misją, to jego prywatna twarz irytowała mnie przez większość książki. Wybory, których dokonywał sprawiały, że parokrotnie chciałam potrząsnąć nim ze słowami "Człowieku, co ty robisz". Przypuszczam, że autor chciał właśnie pokazać taki dysonans między dwoma różnymi środowiskami bohatera, w zawodowym to prokurator idealny, w prywatnym człowiek poszukujący swojego miejsca i wątpiący w słuszność tego, jak żyje.
Być może Szacki rozwija się w kolejnych dwóch tomach trylogii, czyli "Ziarnie prawdy" i "Gniewie", jednak chwilowo nie ciągnie mnie, żeby to sprawdzić. Kryminał lubię, ale ten gatunek poznaję powoli, od czasu do czasu sięgnąć po książki zachwalane przez bliższych i dalszych znajomych. Czytam go z przyjemnością, jednak nigdy nie będzie mi on na tyle bliski, żebym nie mogła się od niego oderwać, żebym zarywała noce, aby poznać zakończenie. Was jednak zachęcam, jeśli lubicie ten gatunek "Uwikłanie" na pewno sprawi wam wiele radości przy czytaniu. Historia, watek kryminalny i rozwiązanie zagadki to świetny kawał roboty. Język prosty ale jednocześnie plastyczny. Być może również bohater was zachwyci :)
Wyobraź sobie, że prześladują Cie demony przeszłości. Cienie zmarłych wciąż powracają, konsekwentnie przypominając o dawnych błędach i przewinieniach. Nie radzisz sobie z tym ciężarem wspomnień, stopniowo, choć niechętnie, przenosząc go na swoich bliskich. Widmo śmierci determinuje całe Twoje życie, wielokrotnie niemalże upominając się również o Ciebie. A gdyby ktoś zaproponował Ci udział w nietypowej, ale dającej wymierne efekty terapii? Czy masz jeszcze inny wybór?
Dokładnie przed takim dylematem stanął Henryk Telak. Niestety nie miał możliwości przekonać się o działaniu terapii ustawień, bo w międzyczasie został zamordowany. Rozwiązanie tej nieprzyjemnej, mrocznej sprawy przypada prokuratorowi Szackiemu, kultowej już postaci, będącej bohaterem trylogii Miłoszewskiego. Mimo że „Uwikłanie” rozpoczyna cykl, ja przeczytałam tę powieść, jako ostatnią. Myślę jednak, że dobrze się stało, bo to oblicze Szackiego nieco mnie rozczarowało. Zdążyłam polubić upór mężczyzny w dążeniu do celu, jego stanowczość, inteligencję, a nawet jego elegancki styl. Podobnie jak w kolejnych częściach, tutaj również tego nie zabrakło. Uwielbiam też ten realizm, którym obdarzył go autor i anegdoty dotyczącego jego życia prywatnego, jednak nie podoba mi się fakt, że znudzony życiem tak łatwo wdaje się w banalny romans. To nie jest ten Szacki, którego tak szanuję!
„Jakie to podłe, dumał Szacki, że mamy tylko jedno życie, a ono tak szybko nas nuży”.
Słyszeliście może o terapii ustawień? Każdy członek rodziny zajmuje określone miejsce i tylko odpowiednia pozycja prowadzi do harmonii. Podobno nawet obcy ludzie, którzy podczas ustawienia zajmą miejsce siostry czy brata, odczują ich emocje i zrozumieją to, co tamci czują. To nieco przerażające, ale przy tym niesamowicie ciekawe, chociaż nie jestem pewna, czy sama chciałabym spróbować. Podoba mi się fakt, że w swoich książkach Miłoszewski wprowadza takie elementy spoza kanonu powszechnej rzeczy. W zasadzie każda część tej trylogii nauczyła mnie czegoś nowego i dostarczyła mi informacji, których nie znałam.
Autor przyzwyczaił mnie już do dobrze napisanych, intrygujących kryminałów. Tym razem również się nie rozczarowałam, bo intrydze, jaką skonstruował, daleko jest do schematycznych i banalnych. Jak zwykle stworzył ciekawe i nowoczesne połączenie wielu wątków, pozornie mających ze sobą niewiele wspólnego. Posępna, pełna grozy przeszłość niecierpliwie przenika do realiów bohaterów, próbując zburzyć misternie zbudowany mur. A za nim mamy już tylko ścieżkę kłamstw i tajemnic, którą niespokojnie podąża prokurator.
Bardzo podoba mi się także pokazanie pracy prokuratury. Wbrew pozorom nie jest to ani łatwe ani dobrze płatne zajęcie. A wykonującym ją funkcjonariuszom często brakuje poczucia dobrze spełnianego obowiązku i szacunku ze strony członków społeczeństwa. Miłoszewski w brawurowy sposób ukazuje walkę, jaką każdego dnia podejmuje urzędnik państwowy- toczy wojnę ze złem, biurokracją, a także, niestety, ze sobą.
Naprawdę lubię to mroczne królestwo i cykl o siwowłosym prokuratorze. Fascynujący bohaterzy, misternie uknute intrygi, zwroty akcji i apetyczne zakończenia. Od dobrego kryminału nie można oczekiwać niczego więcej.
Nieskomplikowany kryminał, ale przyjemnie i lekko się go czytało. Ciekawy glłówny bohater, którego można polubić. Interesujące nawiązania do czasów PRL oraz terapii ustawień.
Jak na polski kryminal-ksiazka napisana calkiem sprawnie.Plus za pokazanie na czym polega praca prokuratora,ktory rzadko jest glownym bohaterem tego gatunku.No i chyba nikt nie wpadnie na rozwiazanie kryminalnej zagadki?
Bardzo podoba mi się styl pisania autora, ale sama fabuła wydała mi się miejscami nieco wydumana. Czytało się przyjemnie, ale jak na peany, które słyszałam na temat "Uwikłania", to szału nie było. Dwa kolejne tomy czekają już na półce, mam nadzieję, że fabularnie będzie ciekawiej, bo co do tego, że autor ma dobry warsztat, to nie mam wątpliwości.
Pierwsze spotkanie z prokuratorem Szackim oceniam wyśmienicie. Wyrazista, nieszablonowa postać. Metody pracy naszego bohatera czynią z niego w naszych oczach szeryfa panującego nad stolicą naszego kraju. Mimo zagmatwanej, psychologicznej intrygi czyta się ją dość przyjemnie. Polecam
25 listopada 2013 r. prokurator Teodor Szacki zostaje wezwany do zrujnowanego bunkra koło poniemieckiego szpitala miejskiego w Olsztynie. W czasie robót...
Teodora Szackiego, warszawskiego prokuratora, łatwo rozpoznać na miejscu zbrodni. Wysoki, szczupły, w zbyt dobrym jak na urzędnika garniturze, o młodej...