Tajemnicza przypadłość i zwykły człowiek, który w upiornym miasteczku Castle Rock wywoła rewolucję...
Pewnego poranka zwykły mieszkaniec Castle Rock, Scott Carey, odkrywa, że sporo stracił na wadze. Świetna wiadomość dla kogoś, kto zawsze miał lekki problem z nadwagą! Tylko że on wygląda, jakby nic się nie zmieniło. Z ubraniami czy bez, z hantlami czy bez nich, waga wciąż pokazuje tyle samo, jak gdyby otaczał go kokon nieważkości. A kolejnego dnia okazuje się, że waży jeszcze mniej... Scott podchodzi do całej sprawy ze stoickim spokojem, bo, o dziwo, czuje się wspaniale, jakby jego przedziwna przypadłość wyzwalała w nim wszystko, co najlepsze. I pozwalała mu spojrzeć na różne sprawy z innego punktu widzenia. Dzięki czemu dostrzega, że w Castle Rock dzieją się złe rzeczy. Nie traci jednak rezonu. Nawet kiedy zdaje sobie sprawę, że tajemniczy proces przyśpiesza i Dzień Zero być może nadejdzie znacznie szybciej, niż Scott przewidywał.
Ale zanim to nastąpi...
Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
Data wydania: 2018-11-14
Kategoria: Horror
ISBN:
Czyta:
Tytuł oryginału: Elevation
Delikatny jak motyl, żądli jak osa…
Stephen King ; Uniesienie ; jak przystało na jego charakterystykę w literaturze horrorów i thrillerów, wydawnictwa Albatros, to powieść która wprowadziła mnie w stan dobrego humoru. Być może oceniłam twórczość pisarza bo poprzednich książkach, spodziewając się koszmaru. Jakże było moje zdziwienie, kiedy doczytałam książkę do ostatniego akapitu. Castle Rock to mała mieścina w której każdy zna się z widzenia, plotka rozchodzi się z szybkością światła, a konserwatywne republikańskie hrabstwo nie akceptuje ; inności ; politycznej, jak i na tle seksualnym, lub tej która dobrze jest im znana. Scott, starszy pan, rozwodnik, któregoś dnia niespodziewanie odwiedza przyjaciela który jest lekarzem, skarży mu się że pomimo dobrych wyników, w zastraszającym tempie traci na wadze. Co dziwne, waga pokazuje te same kilogramy, czy bohater jest ubrany, obciążony hantlami czy goły. W tym czasie poznaje dwie kobiety które otworzyły restaurację. Pomimo smacznych i wykwintnych dań, interes nie idzie dobrze a wszystko za sprawą tego że są lesbijskim małżeństwem, co odstręcza społeczność. Bohater zainteresowany jedną z nich, postanawia brać udział w Biegu Indyka, gdzie jego siła, determinacja pozbawia go wszelkich skrupułów związanych z wiekiem, siłą witalną. Kiedy podczas biegu podtrzymuje dziewczyny przed upadkiem, fotograf uwiecznia ich na kliszy. To daje jakby odwrotny skutek, czynią go jakby bohaterem , a tym samym dając im zieloną kartę. Waga spada, z każdym dniem, miesiącem, bohater staje się nabitą tlenem tkanką, odkrywa w sobie nowe doznania, uczucia, empatię, zawarte przyjaźnie stają się mocnymi więziami, odrzucając bariery które hamowały go wcześniej, staje się wolnym człowiekiem. Jak kończy się powieść? Mistrz horrorów, jak przystało na artystę tego kalibru, pokazał że ; piórem ; można się nie tylko bawić, ale i modelować słowa, tekst, zabarwiać fabułę, jak modelinę. Ciut fantasty, pomieszanej z ironią daje początek nowej serii tego autora, a mnie przed oczami ukazuje się film animowany ; Odlot ; Lekka, płynna narracja, bez dreszczu emocji, strachu, nocnych koszmarów, wprowadziła mnie w świat w którym wszystko jest możliwe, wystarczy chcieć. Polecam serdecznie. Renata Mielczarek.
https://www.facebook.com/renia123mala/
Zawsze cieszy mnie powrót do Castle Rock - tak było też tym razem.
Historia jest bardzo prosta - główny bohater chudnie; waży coraz mniej, jednak wygląda ciągle tak samo. Waga nie rośnie nawet z ciężarkami w kieszeniach. Co z tego wyniknie? Jak ta historia się skończy po osiągnięciu wagi 0kg? Jak wpłynie to na otoczenie bohatera?
Jak zwykle Stephen King sięga do ludzkiej duszy i porusza w niej najwrażliwsze struny; czytelnik zatapia się w tej specyficznej atmosferze małego miasteczka i całym sobą wchłania historię; ma nadzieję na pozytywne rozwiązanie, że coś się zmieni, proces wyhamuje, coś się zmieni, będzie dobrze... ale czy będzie?
Spędziłam z ta historią świetnie czas, chociaż mam uczucie lekkiego niedosytu - dokładnie tak samo czułam się po przeczytaniu "Pudełka z guzikami Gwendy". Ogólnie polecam, dobry King, klimatyczny - uwielbiam!
"Życie jest tym, co z niego zrobimy, a akceptacja jest kluczem do wszystkich naszych problemów."
Tym, co najbardziej przebija się w noweli w pierwszym wrażeniu jest wyjątkowa lekkość narracji, ograniczenie słów do niezbędnego minimum, bez przydługich opisów, które mogłyby nadać zbędny ciężar przybliżanej historii, a tak charakterystycznych dla twórczości Stephena Kinga. Taki styl pasuje do tytułu i fabuły książki, uniesienia świadomości, wzlotu ciała, porywu myśli, czy upojenia niezwykłością. Pierwszorzędnie nakreślony klimat i atmosfera miasteczka, ciekawie przedstawione sylwetki postaci, treściwe oddanie emocji. Scenariusz zdarzeń opiera się na wątku obyczajowym, jednak posiłkuje się również drobnymi elementami fantastyki. Bardziej chodzi o zarzucenie przynęty na lekkie rozbudzenie wyobraźni czytelnika, niż dosłowne prowadzenie po niej. Udana propozycja na krótkie spotkanie z książką, szybki reset po cięższym dniu, udany przerywnik między bardziej wymagającymi lekturami. Zajmujący pomysł na opowieść, wdzięczna intryga, ciepłe przesłanie, oraz atrakcyjne wykonanie.
Castle Rock to mała miejscowość, dochodzi w niej do osobliwych zjawisk, a jedno z nich dotyczy Scotta Careya, projektanta witryn internetowych, niedawnego rozwodnika. Spotykamy go, kiedy udaje się do przyjaciela, byłego lekarza, po poradę w sprawie stanu zdrowia i zadziwiających procesów dziejących się z jego ciałem. Obserwujemy jak poczucie czegoś niezbadanego i nieuświadomionego wpływa na postrzeganie świata, miejsc, ludzi i istnienia. Zagadkowe sąsiadki, niepokojące postawy mieszkańców, szybko rozchodzące się plotki, i tajemnica będąca spoiwem zrozumienia, szacunku i przyjaźni. Czy zbliżanie się do niebezpiecznej granicy oddzielającej życie i śmierć może stać się wyzwalaczem większej ciekawości ludzi, empatii, akceptacji i potrzeby sprawiedliwości? Przedefiniowania tego, co naprawdę ważne, według nowych rang priorytetów i wartości, pozbywania się niechęci, uprzedzeń i wrogości, a kumulowania energii naładowanej pozytywnymi pierwiastkami?
bookendorfina.pl
Na uwagę zasługuje estetyczne wydanie książki i przepiękne ilustracje, których autorem jest Mark Geyer. Przez sam wzgląd na nie, z chęcią mogłabym sięgnąć po "Uniesienie" jeszcze raz. Zrobiłabym to jednak przede wszystkim dzięki przyjemnemu nastrojowi, w jaki wprawiła mnie owa lektura. E-mail, który główny bohater Scott dostaje od Missy dogłębnie mnie wzruszył, złapał za serce i zapadł w pamięci. Drugim ulubionym momentem była wizyta w Holy Frijole, dzięki opisom serwowanych tam potraw. Dzieło Kinga czyta się szybko, lekko, historia wciąga, losy bohaterów nie są nam obojętne. Moim zarzutem jest jednak to, iż akcja (a w szczególności punkt kulminacyjny) postępują za szybko, zdecydowanie zbyt szybko jak na mój gust. Sprawia to, iż zaangażowanie w historię może osłabnąć. Jednak największy zgrzyt stanowi dla mnie to, iż nigdy nie dowiadujemy się przyczyny utraty wagi. Gdyby nie sympatyczne, szczerze, ciekawe postacie mój ładunek emocjonalny byłby znacznie mniejszy. Nie mniej jednak moje pierwsze spotkanie z Kingiem uważam za udane i będę planować kolejne.
W tej historyjce Scott odkrywa, że jego waga maleje ale fizycznie nic się nie zmienia...
Dla mnie zrobienie z tego książki jest nieporozumieniem, widziałabym to w zbiorze opowiadań, z normalną czcionką bo tu to szkoda papieru... Lubię absurdalne i groteskowe historyjki takie jak np. Gryziszczęka Kinga ale muszę się w nie wczuć, uwierzyć na chwilę w wykreowany przez autora świat. Tutaj mnie ta historyjka nie kupiła, wkurzała mnie jej absurdalność, bohater zamiast być przerażony to nic sobie z swojego nadnaturalnego problemu nie robi... Zaszufladkowanie tej książki jako horroru to jakaś kosmiczna pomyłka, grozy tu nie ma, określiłabym ją mianem obyczajówki z elementami fantastyki. Jedynym plusem tej opowiastki jest to, że jest dobrze i lekko napisana, do przeczytania raz dwa i po bólu...
Moim zdaniem to najgorsza historyjka Kinga.
Książka wchłonięta. Za krótka na powieść, za długa na opowiadanie, czegoś brakuje. Ale to dzieło mistrza, nawet jeśli nieco niudane, to czyta sie z przyjemną lekkością...
Niby horror, a wzrusza do łez. Scott jest mężczyzną z nadwagą. Tak jest dopóki szybko na traci na wadze. Byłoby to normalne, gdyby tylko zmieniał się też jego wygląd i gdyby przedmioty, które trzymał też tajemniczo nic nie ważyły. Dzieli się tym faktem z przyjacielem, Bobem. W tym czasie Scott kłóci się też z sąsiadkami. Jednak niedługo potem nawiązuje przyjaźń z jedną z kobiet. Z drugą zaś zakłada się, że jeśli wygra wyścig to się spróbują zaprzyjaźnić. Mężczyzna stwierdza też, że w końcu przyjdzie ,,dzień zero", gdy będzie ważył około zero kilogramów. Nadchodzi dzień wyścigu. Scott wygrałby wyścig lecz wolał pomóc sąsiadce, która się przewróciła. Kobieta za wygranie wyścigu mogła zapalić wielką choinkę na placu w mieście. Jednak przyszła na kolację do mężczyzny, bo ten jej pomógł. Scott zaprzyjaźnił się z kobietami. Gdy nadszedł wieczór kolacji Scott podzielił się z przyjaciółmi swymi przekonaniami, że niedługo go zabraknie. I że dzień zero nadchodzi coraz szybciej. Jego domysły opłacały się być prawdą. Dzień zero nadszedł niebawem. Jednak Scott się nie bał. Był przygotowany. Razem z przyjaciółmi spotkał się ostatni raz, pożegnał i wstał, by odlecieć. Ważył mało więc wzniósł się w powietrze. Na pożegnanie wystrzelił fajerwerki i nigdy nie wrócił.
Cieniuteńka, jak na Kinga opowieść osadzona w Castle Rock. Motyw utraty wagi już po raz drugi trafił pod pióro autora i choć był jeszcze mniej realistyczny (irracjonalny nawet, jak na Kinga, bo niestety niewytłumaczony nawet w drobnym stopniu - za czym nie przepadam), jako historia był całkiem składny. Niestety całość połyka się w półtorej godziny, choć o dziwo nie czułem rozczarowania po błyskawicznej lekturze. Wydaje mi się, że powiedziane zostało wszystko, co autor chciał przekazać (poza wspomnianą przyczyną aberracji) i każde słowo więcej byłoby niepotrzebnym przeciąganiem. Czyta się to znakomicie, a bohaterowie są dość wyraziści i trudno ich nie polubić. Fajna i dla Kingofanów obowiązkowa.
Nowa książka Stephena Kinga! 12 wyjątkowych opowieści króla grozy. W zbiorze znalazły się króciusieńkie nowelki, długie opowiadania, a także minipowieści...
Roland Deschain, bliski śmierci po ataku Powolnych Mutantów, zostaje przygarnięty przez grupę Sióstr specjalizujących się w tym co można...
Przeczytane:2019-03-10,
Scott Carey mieszka sam w Castle Rock, gdzie sąsiedzi nie spoufalają się ze sobą. Mężczyzna ma problem z nadwagą i zazwyczaj omija wagę z daleka, ale wszystko zmienia się w dniu, w którym czuje, że powinien się zważyć. Okazuje się, że schudł, mimo iż ubrania wciąż na niego pasują i ciało nie zmienia się w widoczny sposób. Sprawa komplikuje się coraz bardziej, gdy odkrywa on, że waga nie zmienia swej wartości bez względu na to, co jest w ubrany oraz co ma w kieszeniach. Zjawisko zaczyna postępować i Scott czuje, że do dnia ZERO pozostaje mu coraz mniej czasu.
Dodatkowo zaczyna zauważać, że mieszkańcy miasteczka wcale nie są tak bezstronni, jakby się mogło wydawać. Potrafią oni oceniać kogoś bardzo surowo oceniać poprzez pryzmat jego poglądów i w okrutny sposób traktują sąsiadki Scotta. Być może jest to odpowiedni czas, aby nawiązać z nimi cieplejsze stosunki i wstawić się za nimi. Jak dużo czasu jeszcze mu zostało? Czy zdąży naprawić błędy Castle Rock?
Czas goni, a dotychczas medycyna nigdy nie słyszała o takich przypadkach, jak Scott i jego utrata wagi.
***
"Dwa dni później zadzwonił doktor Bob z pytaniem, czy zaszła jakaś zmiana. Scott powiedział mu, ze sytuacja rozwija się w tym samym kierunku. Zszedł do dziewięćdziesięciu trzech i pół kilograma.
- To cholernie regularne - dodał. - Wchodzę na wagę, jakbym patrzył na licznik samochodu idący do tyłu.
- Ale nie ma zmian fizycznych w rozmiarach? Obwód pasa? Rozmiar koszuli?
- Ciągle mam sto centymetrów w pasie i noszę tę samą długość dżinsów: trzydzieści cztery. Nie muszę zacieśniać paska. Ani nie muszę popuszczać, chociaż żrę jak świnia. Jajka, bekon i kiełbaski na śniadanie. Sosy do wszystkiego wieczorem. Co najmniej trzy tysiące kalorii dziennie. Może cztery. Szukałeś podobnych przypadków?
- Tak - powiedział doktor Bob. - Na ile się orientuję, nigdy czegoś takiego nie było. Jest mnóstwo klinicznych raportów o ludziach z przyspieszonym metabolizmem... ludziach, którzy żrą jak świnie, według twojego określenia, i pozostają szczupli... nie ma jednak żadnych przypadków ludzi, którzy ważą tyle samo nago i w ubraniach. [...]"
***
Nie jest to typowy dla Stephena Kinga styl pisania o przerażających wydarzeniach, bo i książka sama w sobie nie jest typowa dla twórczości tego autora. Wbrew temu, do czego nas przyzwyczaił, w tym przypadku mamy historię przemijania. Co prawda przemijania w dość regularny sposób, ale jednak. Losy bohatera są intrygujące i sama podczas czytania niejednokrotnie zadawałam sobie pytanie, co zrobiłabym w pierwszej kolejności, gdybym potrafiła określić czas, jaki jeszcze mi został w tym życiu.
Niesamowita historia ogromnej zmiany psychicznej, jednak bez widocznych zmian fizycznych. Czytając miałam wrażenie, że prędkość utraty wagi przez głównego bohatera, jest proporcjonalna do stopnia, w jakim rozwiązał problem nietolerancji w miasteczku Castle Rock.
Książkę czyta się bardzo szybko, ponieważ jest cienka, ma dużą czcionkę, ale przede wszystkim historia znikającego mężczyzny jest intrygująca.
Ja byłam zachwycona. To nie jest tylko książka do przeczytania i ostawienia na półkę, ale przede wszystkim taka, która skłania do przemyśleń.
A Ty?
Co byś zrobił, gdybyś potrafił określić czas, jaki został Ci do dnia ZERO?