Wyjątkowe i pełne empatii wspomnienia kanadyjskiej lekarki, która jako jedna z pierwszych w swoim kraju zaczęła pomagać pacjentom u schyłku życia, chcącym poddać się procedurze medycznie wspomaganej śmierci.
Dr Stefanie Green od 2016 roku przeciera szlaki w dziedzinie MAiD (od ang. medical assistance in dying). W swych wspomnieniach ujawnia powody, dla których pacjenci chcą się poddać medycznie wspomaganej śmierci, opisuje, jak wygląda cały proces prowadzący do procedury, oraz na czym ona polega. Opowiada także o reakcjach wszystkich zaangażowanych osób, o tym, jakie to uczucie: poddawać pacjenta ewaluacji, informować go, że zakwalifikował się do MAiD, i podawać śmiercionośne leki.
Na wskroś autentyczna i przesycona emocjami książka Stefanie Green rzuca światło na mnóstwo osobistych, zawodowych i praktycznych kwestii związanych z medycznie wspomaganą śmiercią. Autorka zaprasza czytelników do swojego gabinetu, sal szpitalnych, mieszkań i domów, oddając głos swoim pacjentom, kolegom po fachu i aktywistom.
Książka ,,Umrzeć na swoich zasadach" zmieni sposób, w jaki ludzie myślą o swoich wyborach u schyłku życia, i pokaże, że medycznie wspomaga śmierć dotyczy nie tyle odchodzenia, ile tego, jak pragniemy żyć.
Wydawnictwo: Mova
Data wydania: 2022-11-23
Kategoria: Medycyna i zdrowie
ISBN:
Liczba stron: 392
Tytuł oryginału: This Is Assisted Dying: A Doctor
Opowieściami o MAiD w akcji, Stefanie Green przenosi nas do sal terminalnych pacjentów, którzy nalegają na kontrolowanie swoich ostatnich chwil – najczęściej w otoczeniu kochających przyjaciół i rodziny, czasem postępując pomimo ich wściekłego sprzeciwu – a obraz, który maluje, to pokojowe przemijanie i koniec cierpienia.
Po ponad dekadzie w praktyce położniczej – z długimi i nieprzewidywalnymi godzinami pracy, porodami w środku nocy i współpracownikami w jej praktyce zaczynającymi przechodzić na emeryturę – dr Green zaczęła myśleć o zmianie swojej specjalizacji. A kiedy kanadyjski Sąd Najwyższy zniósł całkowity zakaz wspomaganego umierania, Green zaczęła się zastanawiać, jak mogłoby wyglądać zapewnienie medycznie wspomaganej śmierci. Uczestniczyła w konferencji w Amsterdamie — gdzie była zszokowana, widząc jedynie garstkę innych kanadyjskich lekarzy i uznając pilność i znaczenie tego, czego mogli się tam nauczyć ostatecznie zdecydowała się iść tą drogą. Chodziła na każde seminarium, dzieliła się notatkami z innymi lekarzami i wraz z nimi przywiozła tę niezwykle cenną wiedzę z powrotem do Kanady, aby zacząć oferować MAiD pacjentom, którzy się tego domagali.
To była część, która mnie najbardziej zaskoczyła: że ta niewielka grupa lekarzy mogła zdobyć potrzebną im wiedzę, ale i tak na drodze stały im formalności ponieważ w języku parlamentarnym stwierdza się, że pacjent musi cierpieć z powodu „poważnego i nieuleczalnego stanu”, że cierpienie musi być nie do zniesienia, jego upadek nieodwracalny, a jego naturalna śmierć „rozsądnie przewidywalna”, a język parlamentarny jak wiadomo każdy interpretuje po swojemu. Tak więc lekarze wyspecjalizowani zaczęli udzielać medycznie wspomaganej śmierci, często ku niezadowoleniu innych specjalistów medycznych, a zwłaszcza tych zajmujących się opieką paliatywną. Również zaskakujące jest to, że kiedy zaczynali swoją praktykę, usługa była tak nowa, że ci lekarze nie mieli nawet odpowiednich kodów rozliczeniowych, aby otrzymywać wynagrodzenie za swoją pracę w ramach różnych planów zdrowotnych.
To niesamowite, gdy pomyślimy o tych wszystkich ludziach, którzy cierpieli z powodu bolesnej, przedłużającej się śmierci – ludzi, którzy myśleli: „MAiD jest teraz legalne, więc muszę tylko o to poprosić” – ale wciąż było tylko kilku praktykujących lekarzy i większość z nich znajdowała się na wyspie Vancouver, podobnie jak sama Green.
Poruszyły mnie wszystkie historie, które opowiada autorka o swoich pacjentach; konkretne przypadki mają oczywiście większy wpływ niż ogólna debata. Tak więc bardzo interesujące było przeczytanie innych informacji, które Green dodaje na końcu — jak kanadyjskie zakończenie opieki na życie wypada w porównaniu z innymi krajami (nie miałam pojęcia, jak niewiele krajów zalegalizowało tę procedurę ani jak stosunkowo liberalne są przepisy), jakie kwestie prawne są nadal przedmiotem dyskusji (czy MAiD powinno być oferowane tylko pełnoletnim czy nieletnim również? Czy powinno być oferowane osobom cierpiącym na wyniszczające choroby psychiczne? Czy można o nie poprosić w przypadku pacjentów z demencją?) i jak protokoły COVID wpłynęły na te usługi.
Umrzeć na swoich zasadach to książka otwierająca oczy i prowokująca, ale również taka, o której naprawdę chce się rozmawiać, niestety wydaje mi się, że w naszej społeczności jest to jeszcze temat tabu. Osobiście znam kilka przypadków, choćby moją babcię i ciocię, które wegetowały w swoje ostatnie dni i tak naprawdę prosiły tylko o to by móc odejść i nie cierpieć. I choć jest to trudne, myślę, że powinno się wyjść do przodu z medycznie wspomaganą śmiercią. Wiem - katolicy mnie zlinczują, że to zabijanie, że to ingerencja w Bożą wolę, ale pomyślcie - co jest bardziej humanitarne? Pozwolić odejść z godnością i spokojem, czy w bólu i agonii?
Jest to jedna z tych książek, które zostaną ze mną na dłużej.
Czy chcielibyście ,,umrzeć na swoich zasadach"? Pytam, ponieważ wiem, że ja chciałabym mieć taką możliwość.
Wiedzieć, że w danym dniu, o danej godzinie, będę mogła spokojnie umrzeć.
Bez bólu.
Mając szansę załatwić wszystkie sprawy (oczywiście zakładając, że są możliwe do zrealizowania!), mogąc... pożegnać się z najbliższymi.
W dzisiejszych czasach tematy eutanazji, aborcji itd. nie powinny być już TABU, chociaż wciąż wzburzają niektórymi osobami... ja sobie tak siedzę i myślę... a czy ktoś mógłby zadać pytanie TYM, którzy chcą się na to zdecydować? Nie postronnym, którzy oceniają.
Dr Stefanie Green porusza w swojej książce kwestie tego, jak czują się osoby, które decydują się na ten krok.
Czy to proste? Czy chcą tego? Czy wybór między rozkładającą Cię chorobą a możliwość ,,wyłączenia" tego... jest prosty? Co z bliskimi? Jak reagują?
Oczywiście, ilu ludzi tyle zachowań. Ale... gdybym była na miejscu któregoś z bohaterów tej książki, to myślę, że również zgodziłabym się na planowaną śmierć.
...
Były momenty, że łzy płynęły mi po policzkach. Trudne sytuacje, rozstania.
...
Autorka przywołuje tutaj historie swoich pacjentów. Ludzi, którzy postanowili umrzeć z godnością. Nie męczyć się. Nie obarczać bliskich... problemem (ciężko użyć mi tego słowa, bo wcale tak nie uważam, ale dla wielu osób umierających, chorujących, właśnie to słowo od razu pojawia się w głowie, gdy myślą o swoim stanie... :( ).
Myślę, że absolutnie każdy powinien mieć szanse na to, by zdecydować, czy chce umrzeć w danym momencie, z godnością, czy umierać w swoim czasie, naturalnie. I obydwie śmierci powinny być szanowane i nieoceniane! Każdy powinien mieć możliwość żyć i umierać tak, jak tego pragnie! Chociaż nie każdy, jak pokazuje nam życie, ma tę szansę :(.
Bardzo dobra książka, poruszająca dla mnie ważne sprawy!
Trzeba pamiętać również o tych, którzy zostają tu na ziemi. Gdy ludzie otrzymują informacje o śmiertelnej chorobie, często myślą już tylko o tym, że niedługo ich czas się skończy. Decydując się na świadomą śmierć, stawiają swoich bliskich w sytuacji, w której tamci nie spodziewali się znaleźć ,,tak szybko". Myśleli, że mają więcej czasu do wykorzystania, ale tak nie jest. Nie każdy to zaakceptuje. Nie każdy zrozumie. Ale warto, pochylić się nad sprawą z drugiej strony.
W wypadkach (i nie tylko) ginie masa osób, zdrowych, młodych, z dnia na dzień.
Tutaj, mamy szansę się pożegnać. Porozmawiać. Przytulić. Pozwolić drugiej osobie umrzeć z godnością i bez bólu.
To bardzo trudny temat i mam tego świadomość. Nigdy do końca nie wie się, jak postąpiłby człowiek będący w danej sytuacji, dlatego nie mi to oceniać.
Uważam, że warto sięgnąć po tę książkę. Jest napisana przystępnym językiem i czyta się ją dosłownie na jednym wydechu.
Przeczytane:2023-01-22,
Śmierć…. przeraża mnie, ale odkąd kilka razy w życiu stanęła na mojej drodze i pokazała swoje różne oblicza staram się ją poznać bliżej…. Czy to w ogóle jest możliwe?
Nic tak nie boli jak utrata najbliższej osoby. Byłam zła, wściekła, moje serce rozpadało się na miliony kawałków. Jakie to było trudne, aby poskładać je znowu w całość, choć już na zawsze niepełną. Pozostały tylko wspomnienia… piękne, ale łzy smutku, bezradności i pustki cały czas spływają po moich policzkach.
Od momentu kiedy musiałam pożegnać się na zawsze z osobą, która sprawiała, że każdy mój dzień był po prostu piękny, bo była przy mnie, zaczęłam wertować książki, które traktowały właśnie o niej, o śmierci. To była w pewnym sensie moja wewnętrzna terapia.
Zaczęłam się zastanawiać, czy zawsze musi być taka brutalna i dla osoby, która odchodzi i dla tych, którzy zostają. Dla tych drugich wiecznie będzie momentem rozpaczy, ale może dla tych, którzy kończą swoją „ziemską przygodę” stanie się wybawieniem.
Czy śmierci można podać rękę, uśmiechnąć się do niej i na własnych zasadach pójść dalej?
Ostatnio w moje ręce trafił reportaż o medycznie wspomaganej śmierci. To tekst lekarki, która stała się w Kanadzie pionierką tej dziedziny. Dr Stefanie Green opowiada czytelnikowi wszystko od początku, od momentu, kiedy to 6 czerwca 2016 roku mogła wykonywać swój nowy zawód.
Przeprowadza nas przez sprawy techniczne, opisuje jak wyglada taki proces, wszelkie procedury z nim związane, dlaczego pacjenci decydują się na takie zakończenie ( zdecydowana większość to osoby cierpiące na nowotwory), co powoduje, że zostają zakwalifikowani do MAiD, ale nie tylko… Opisuje „te” ostatnie chwile, spotkania z osobami, które jej zaufały i poprosiły o pomoc, aby zakończyć swoje życie oraz zachowania i myśli osób, które stały po drugiej stronie barykady, osób które musiały pogodzić się ze stratą. Każda wspomniana historia była wyjątkowa, każda inna i każda sprawiła, że nie mogłam opanować łez.
Cały czas temat medycznie wspomaganej śmierci jest kontrowersyjny, nie wiem czy zdecydowałabym się na taki krok…
ale wiem teraz, ze śmierć może stać się jednak przyjaciółką…