Wydawałoby się, że Magdalena ma wszystko, czego potrzebuje: dobrze zarabiającego męża, wygodne życie, udane dziecko i dużo czasu na realizowanie swoich pasji.
Jednak trudno się tym wszystkim cieszyć, jeśli mąż jest alkoholikiem i odmawia podjęcia terapii, zapewniając, że wszystko ma pod kontrolą.
Kobieta początkowo próbuje mu wierzyć, w końcu jednak przychodzi moment, kiedy trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i odważyć się poprosić o pomoc…
Najnowsza powieść Agnieszki Gil mimo że podejmuje trudny temat, nie jest pozbawiona optymizmu. Bohaterka ma oddaną przyjaciółkę, ciekawe hobby i – czego chyba sama się po sobie nie spodziewała – determinację. To wszystko daje jej siłę do walki.
A w tle – jak zwykle w powieściach tej autorki – przepiękny Wrocław.
Zachwycił mnie klimat tej książki, jej spokojny rytm, w którym razem z główną bohaterką wykonujemy domowe obowiązki, wędrujemy po Wrocławiu i przeczuwamy nadchodzące nieszczęście. To też opowieść o trudnej miłości, nadziei na szczęśliwe jutro i poszukiwaniu swojej drogi.
Małgorzata Warda, autorka powieści "Jak oddech", "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele"
Powieść o rodzinie, po której trudno spodziewać się jakiejkolwiek patologii. Tymczasem autorka w centrum uwagi umieszcza alkoholizm. Poznajemy osoby przeżywające wstyd, poczucie winy i lęki, które ich "układ nerwowy" z trudem wytrzymuje.
W tej historii przejrzą się zapewne tysiące albo i miliony ludzi znających podobne problemy z własnego otoczenia.
Ewa Woydyłło
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2014-01-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
Książka poruszająca trudny temat alkoholizmu i współuzależnienia! Temat ważny i ukazany w czytelny sposob-mysle że niejednej osobie mogłaby ta właśnie książka pomoc przejrzeć na oczy... Jednocześnie historia Magdy daje nadzieję, że na małżeństwie (lub innej zależności względem bliskiego alkoholika) świat się nie kończy i nadal można oczekiwać od życia dobrych chwil. Cieszę się że wątek Magdy i Michała zakończył się tak a nie inaczej-budzil we mnie od początku wątpliwości....
Pierwsza książka Agnieszki Gil, jaką miałam okazję przeczytać przyniosła wielkie pozytywne zaskoczenie, ciekawie spędzone dwa wieczory przy lekturze, która porusza i daje do myślenia. Biorąc ją do ręki nie miałam pojęcia, czego się spodziewać, bo od czasu do czasu funduję sobie czytelniczą niespodziankę i nie czytam ani tego, co jest wydrukowane na okładce, ani żadnych recenzji w sieci. Mam czystą kartę, niezmąconą opiniami wydawcy i innych czytelników. Tym razem trafiło na Agnieszkę Gil.
Książka porusza bardzo trudny problem alkoholizmu i jego wpływu na członków rodziny alkoholika. Jest procesem, przez który przechodzi Magdalena – żona, od uświadomienia sobie problemu, próby dotarcia do pijącego męża i skłonienia go do leczenia, w końcu zwrócenia się ku sobie, swojemu życiu. A na początku wszystko wydaje się być takie piękne…
Magdalena, Szymon i Gabrysia – rodzina jak z obrazka. On prowadzi dobrze prosperującą firmę, ona, jako że nie musi pracować sprząta, gotuje i wychowuje córkę. Nie musi się martwić o sprawy finansowe, a jedyny minus takiego układu, to fakt, że Szymona ciągle nie ma w domu. No cóż, taka cena. Jest prawie idealnie i to właśnie zaczyna wzbudzać w czytelniku pewne obawy. Zaczyna się doszukiwać tej rysy, która przełamie, unormalni ten wspaniały układ. Długo czekać nie trzeba. Poznając bliżej Magdalenę ( a to głównie z jej perspektywy patrzymy na świat) dowiadujemy się o coraz częstszych powrotach Szymona pod wpływem alkoholu, po których wprawdzie nie robi awantur, a jedynie zalega na kanapie, jednak fakt jest faktem. Kobieta początkowo odsuwa od siebie myśli o ewentualnej chorobie męża, zrzuca to na ciągły stres i dużą odpowiedzialność w pracy, potem na konieczność integrowania się z klientami (bo przecież przy kieliszku najlepiej rozmawiać o interesach). Kiedy wreszcie z jej oczu spadają klapki, w pierwszej kolejności zaczyna obwiniać siebie, że jest roszczeniowa, ma humory, denerwuje męża, kiedy ten wraca zmęczony z pracy. To wszystko skłoniło go na pewno, aby szukać pocieszenia w butelce. Dopiero długie rozmowy z przyjaciółką (córką alkoholika) i wizyta Magdaleny w poradni uświadamiają jej, że razem z córką są współuzależnione, a alkoholizm męża od długiego czasu skutecznie niszczy im życie.
A. Gil z niezwykłym wyczuciem i wnikliwością opisuje cały proces wychodzenia z traumy kobiety, żony alkoholika. Magdalena raz robi pięć kroków do przodu, to znów cofa się o dziesięć i musi zaczynać wszystko od początku. Przez wiele lat żyła w szklanym kloszu, nie chcąc dostrzec problemu, który i tak w końcu wyszedł na światło dzienne z całą swoją obrzydliwością. Na spotkaniach DDA ciągle słyszy, że czas pomyśleć o sobie, mężowi na tym etapie i tak nie może pomóc. Człowiek przecież sam musi chcieć przestać pić. Chęć żony i córki niczego nie zmieni. Kobieta przeprowadza w swojej głowie retrospekcję, jest zdruzgotana faktem, że mając tak jasne sygnały nie zauważyła, że Szymon regularnie pije. Przecież już nawet, kiedy była w ciąży…ehhh. W końcu dojrzewa do decyzji, że faktycznie czas zadbać o siebie i córkę. To długa i mozolna droga, ale gdzieś tam między łzami przynosi spełnienie i satysfakcję. Magdalena powoli odbudowuje pewność siebie, którą już dawno straciła trwając przy mężu, który jej w żaden sposób nie dostrzegał. Nie liczcie tutaj na szczęśliwe, cukierkowe zakończenie. Przy takim problemie nie ma na nie szans. Jakiegokolwiek wyboru dokona Magdalena, pewnie minie jeszcze wiele czasu, zanim stanie na nogi i z optymizmem popatrzy w przeszłość. Powieść kończy się jednak krokiem milowym, który kobieta stawia zdecydowanie, co pozwala mieć nadzieję na lepsze jutro.
Agnieszka Gil biorąc na warsztat tak trudny temat, stanęła na wysokości zadania. Rozłożyła go na czynniki pierwsze, rozpruwając rany i zdając ból, który jest jednak prawdziwy. Mimo, że naprawdę szczegółowo zagłębia się w temat nie może być mowy o znużeniu, jakie często towarzyszy lekturom o ciężkiej tematyce. Powieść jest przetykana wątkami codziennymi, gotowaniem, spacerami. Wszechobecna jest też pasja Magdaleny do dziergania. Razem z nią wędrujemy do Niebieskiego kuferka, aby nasycić oko barwną wełną, jedwabiem, mieniącymi się guziczkami i innymi dodatkami. To niezwykle uzdolniona kobieta, która dopiero próbując zmierzyć się z problemami, dostrzega w sobie prawdziwy potencjał i szansę na spełnienie marzeń z młodości.
Jako, że Gabrysia i jej mama bardzo lubią spacery, książka może śmiało spełniać rolę przewodnika po Wrocławiu. Magdalena niczym zafascynowana turystka przemierza ulice, skwerki, place. Zwiedza muzea i przygląda się starym kamienicom. I tutaj nie brak szczegółów z historii bardzo ciekawych miejsc. Widać, że autorka bardzo lubi i ceni swoje miasto, choć potrafi mu też wytknąć buble architektoniczne i kicz.
Układu nerwowego nie połyka się jednym tchem. Tę książkę się smakuje i podąża wraz z nią leniwym rytmem, co jakiś czas łapiąc się za szybciej bijące serce. Nie jest to lektura lekka i łatwa, głównie przez tematykę, którą porusza. Sam styl pisarki bardzo mi odpowiada. Agnieszka Gil jest wnikliwa i wtedy, kiedy trzeba bardzo drobiazgowa. Stara się przedstawić problem ze wszystkich możliwych stron, choć oczywiście najwięcej do powiedzenia ma Magdalena. Nie podaje gotowych rozwiązań, a jedynie mocno nakreśla problem. Nawet zakończenie nie jest do końca jednoznaczne, ale o tym cicho sza. Kiedy oprowadza czytelnika po ciekawych zakamarkach Wrocławia, bądź błądzi w koszach pełnych miękkiej wełny, robi to z pasją i prawdziwym zainteresowaniem.
Tak sobie pomyślałam, że książka odkrywa i mówi wiele, dzięki temu może stać się pomocna wszystkim kobietom, a może i mężczyznom, którzy pod przykrywką rodzinnej sielanki, zmagają się z problemem uzależnienia. Kto wie, może kogoś popchnie do działania, otworzy oczy, obudzi z letargu, podpowie jak zrobić pierwszy krok? Wszystkich pozostałych uwrażliwi i uświadomi, że problem istnieje może gdzieś tuż za ścianą…
Bardzo się cieszę, że moje pierwsze spotkanie z autorką było tak udane i liczę na kolejne, choć przyznam, że po Układzie nerwowym poprzeczka postawiona jest dość wysoko. Może na początek sięgnę po prozę dla nieco młodszych czytelników?
Polecam gorąco!
Pomiędzy nami butelka
Ponoć 16 procent polskiego społeczeństwa ma problem a nadużywaniem alkoholu. Ile z tych osób, odurzonych „ognistą wodą”, wsiądzie do samochodu? Ile z tych osób wyjdzie z dzieckiem na spacer? Ile uderzy swoją żonę, wda się w bójkę w barze, ubliży przełożonemu? Ile będzie z uporem tłumaczyło partnerowi, że to tylko kilka kieliszków i, że każdy ma prawo się niekiedy napić? Niezależnie od tego, ile procent społeczności się tak zachowa, to wciąż będzie za dużo.
Alkoholizm to śmiertelna choroba. Jeśli alkoholik nie szuka pomocy, nie leczy się, nie walczy z nałogiem, z każdym kieliszkiem zbliża się do dostatecznego kresu swojego życia. Szkoda tylko, że na dno ściąga nie tylko siebie, ale również wszystkich dookoła. To oni, nieświadomie nawet, wspierają go w tym piciu w imię źle pojętej solidarności z partnerem, ojcem, dzieckiem. To oni pomagają usunąć skutki picia, to oni zapobiegają negatywnym konsekwencjom, przepraszają i tłumaczom. Stają się współuzależnionymi, a bez odpowiedniej terapii bardzo często funkcjonują gorzej, niż sam alkoholik. Poznałam w swoim życiu kilka osób określanych mianem DDA, Dorosłych Dzieci Alkoholików. Część z nich była w trakcie terapii, część uporczywie odmawiała się jej podjęcia. Żadne z nich nie potrafiło stworzyć sobie domu, część szła tą samą ścieżką, której obiecali sobie unikać, część odcięła się emocjonalnie od świata…
Mając ich w pamięci, lektura książki Agnieszki Gil „Układ nerwowy” była dla mnie szczególnie bolesna. Opublikowana nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia powieść to wstrząsające studium alkoholizmu i rozpadu rodziny, którego nie da się uniknąć pomimo prób udawania, że problem nie istnieje. Autorka musiała przeprowadzić wnikliwy research bowiem książka obfituje w informacje na temat uzależnienia i jego mechanizmów, doskonale odmalowane są również wszystkie stano emocjonalne, zarówno alkoholika, jak i jego żony.
Mogłoby się wydawać, że Magdalena ma wszystko. Pięknie umeblowane, trzypokojowe mieszkanie we Wrocławiu, rezolutną córkę, męża biznesmena, prezesa firmy zajmującej się dystrybucją nowych japońskich klocków. Nie musi pracować zarobkowo, jej jedynym zadaniem jest dbać o rodzinne gniazdo. Co jednak, kiedy to gniazdo jest skalane? Stopniowo, dzień po dniu jej małżeństwo rozpada się, a szczęście przecieka pomiędzy palcami. Tak będzie dalej, dopóki Magda nie uświadomi sobie, że jej mąż ma problem z alkoholem, a ona ma wszystkie symptomy współuzależnienia.
Na dodatek Szymon uporczywie zaprzecza, wymyśla skomplikowane kłamstwa, symuluje chorobę – robi wszystko, by odtworzyć sobie drogę do dalszego picia. Uporczywie odmawia podjęcia leczenia, oskarża Magdalenę o chęć pozbycia się go, a pod wpływem alkoholu robi się coraz bardziej agresywny. „Nie mam problemu, wymyślasz go. Jestem dorosły, kontroluje sytuację. Nad wszystkim panuje” – przekonuje żonę, bądź też obiecuje poprawę. To pełne wątpliwości i nieufności oczekiwanie na powrót Szymona, nerwowe przeszukiwanie kieszeni i rzeczy męża w poszukiwaniu alkoholu, nieustannie podejmowane próby kontroli i zapanowania nad jego upadkiem wykańcza Magdalenę i sprawia, że nie jest ona w stanie poradzić sobie ze swoimi emocjami.
Wytchnieniem dla niej są jedynie chwile spędzone z robótką w ręce, odwiedziny w pobliskiej pasmanterii o wdzięcznej nazwie „Błękitny Kuferek” oraz rozmowy z przyjaciółką Joanną. To właśnie ona namówiła Magdalenę na walkę o siebie, ona otworzyła jej oczy na to, jak daleko zaszła w tworzeniu fałszywego obrazu idealnego życia w małżeństwie. Czy jednak ta wiedza popchnie ją do działania? Czy znajdzie w sobie tyle siły i determinacji, by zrobić krok w kierunku niezależności? Czy zdecyduje się na terapię dla osób współuzależnionych i przestanie uzależniać swoje samopoczucie od kondycji męża?
Agnieszka Gil posiadła wyjątkowy dar ubierania w lekką formę rzeczy poważnych, ciężkich, bolesnych. W „Układzie nerwowym” nie znajdziemy zatem kazań na temat alkoholizmu, a wszystkie informacje wplecione są w dialogi, podane w przystępny, choć zatrważający sposób. Zatrważający, bo nagle dociera do nas, jak często działamy odruchowo, mimowolnie chroniąc siebie, a tym samym otaczając opieką alkoholika. Autorka pisze o Magdalenie: „Zamiast zlikwidować źródło swojego cierpienia, usiłowała je tuszować, nie widzieć. Chroniła butelkę”. Mam nadzieję, że lektura tej ważnej książki pomoże choć kilku osobom dostrzec swoją sytuację i doda odwagi, by dokonać zmian. Z niecierpliwością czekam też na kolejną powieść Gil bowiem jestem przekonana, że to jedna z tych pisarek, która z każdą kolejną książką rozwija nie tylko swój warsztat, ale i siebie samą.
Rodzinie Martyny daleko do ideału. Dziewczyna nie znajduje w niej oparcia i z zazdrością obserwuje nowych sąsiadów, tak radosnych i szczęśliwych. Ona nie...