CZEGO OBAWIA SIĘ WSPÓŁCZESNA KULTURA? JAKIE TEMATY WYPIERA? I JAK MOŻEMY PORADZIĆ SOBIE W ŚWIECIE, W KTÓRYM NIE MA MIEJSCA NA BEZRADNOŚĆ?
Tomasz Stawiszyński nie boi się ani trudnych tematów, ani myślenia przewrotnego, idącego w poprzek utartych schematów. Z zacięciem badacza odrzucającego łatwe i oczywiste rozwiązania bierze na warsztat wszystko to, co w kulturze wyparte, czego się boimy, o czym wolimy zapomnieć, a co - paradoksalnie - jest nieodłączną częścią ludzkiej egzystencji.
Śmierć, żałoba, smutek, bo o nich między innymi mowa, to tematy, od których społeczeństwo późnego kapitalizmu odwraca wzrok. Stara się je ukryć, zdeprecjonować, sprowadzić do patologii wymagającej farmakologicznej albo terapeutycznej interwencji. W zamian oferuje nam iluzję wspólnoty zbudowanej w bańce social mediów, opartej na ideologiach wzmagających plemienną lojalność albo nowych mitach, które niebezpiecznie zaczynają przypominać teorie spiskowe.
Dlaczego wciąż uciekamy przed bezradnością? Przed tym, że przemijamy, starzejemy się i nieustannie tracimy to, co pragniemy zachować? Czy kiedykolwiek uda nam się zatrzymać i czy może pomóc w tym modny ostatnio transhumanizm? Nowa monograficzna książka Tomasza Stawiszyńskiego - filozofa, eseisty, dziennikarza - w błyskotliwy sposób próbuje zmierzyć się z tymi pytaniami i umieszcza je w kontekście zbudowanym zarówno przez ważne teksty współczesnej humanistyki, jak i kulturę popularną.
OBOWIĄZKOWA LEKTURA DLA WSZYSTKICH,
KTÓRYM NIE WYSTARCZAJĄ PROSTE ODPOWIEDZI NA TRUDNE PYTANIA
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2021-09-15
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 362
Język oryginału: polski
Potrzebna i ważna książka. Porusza tematy od których dość chętnie uciekamy: śmierć, smutek, utrata poczucia kontroli nad swoim życiem (czyli bezradność). I o ile doceniam pochylenie się autora nad tymi kwestiami, to miałam dość mieszane odczucia podczas lektury. Odniosłam wrażenie, że pomimo tego, że nie chce pouczać i być mentorem, jednak mówi nam, jakie przeżywanie żałoby jest lepsze i w ogóle dobre. A może ja nie mam potrzeby obnoszenia się ze swoim smutkiem i może nie przeżywam odejścia ważnych dla mnie osób, tak jak Pan Stawiszyński? A może dla mnie to właśnie praca, która jest moją pasją, w której spotykam się z bliskimi dla mnie ludźmi, pozwala mi uniknąć depresji i się nie rozsypać. Bo tak - nie widzę niczego złeego w tym, że nie chcę się rozsypać. I nieprawdą jest, że jak tego nie zrobię, to mnie dopadnie w przyszłości. Już wiele lat minęło od śmierci mojego męża - nie rozsypałam się i dalej nie rozsypuję. Druga kwestia - co jest złego w optymistyczny nastawieniu do życia? Oczywiście, pod warunkiem, że jest ono autentyczne, a nie wynika z podporządkowania sie wymaganiom społecznym? Co jest złego w tym, że człowiek ma poczucie, że to on odpowiada za swoje emocje? Bo odpowiada. I za te dobre i za te złe. I wreszcie, co jest złego w tym, że jak nie radzę sobie z czymś korzystam z wisyt u psychoterapeuty? Te wywody chyba najbardziej mnie zezłościły!!! Jak można stawiać w jednym szeregu profesjonalnego terapeutę z nauczycielami medytacji, poradnikami czy szamanem podającym ayahuascę?
Oczywiście, że mamy konfrontować się z faktem, że jedyne co pewne w naszym życiu, to to, że umrzemy. Oczywiście są problemy, których nie da się rozwiązać i nie "wszystko będzie dobrze" i czasami po prostu jesteśmy bezradni. To, co wartościowe w książce, to zachęta, żeby nie myśleć, że "coś ze mną nie tak", nie wzbudzać w sobie poczucia winy. Ale to nie oznacza, że nic nie mam z tym robić!!! A jeszcze obarczanie za to wszystko odpowiedzialnością "drapieżnego kapitalizmu", to już przesada.
Tomasz Stawiszyński, filozof, publicysta związany między innymi z "Newsweekiem", odważnie wylicza psychoterapeutyczne mity i piętnuje wielbioną bezkrytycznie...
Kiedy Tosia i Franek gubią się w centrum handlowym okazuje się, że nie jest to zwykły przypadek. Rodzice gdzieś zniknęli, a inni ludzie chodzą jak w transie...
Przeczytane:2024-01-16, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Tomasz Stawiszyński jest filozofem, eseistą, autorem książek opisujących reguły i odzwierciedlających refleksje o otaczającym nas świecie. Przybliża zagadnienia z pogranicza filozofii i psychoterapii. Sposób w jaki przedstawia swoje spostrzeżenia jest dla mnie bardzo intuicyjny i zachęca do głębszych refleksji.
Książka została podzielona na rozdziały opisujące bezradność wobec śmierci, straty, żałoby, smutku, (nad)odpowiedzialności, nieznanego oraz (własnej) przemocy, a także tytułową ucieczkę od bezradności. Ta książka to zbiór refleksji na temat czasu kultury sukcesu i kontroli, w którym obecnie żyjemy, który wspiera nas w myśleniu, że jesteśmy w stanie "pokonać" to co nam nie służy i to czego się boimy. I okazuje się jednak, że nie ma tu przepisu na wspaniałe, pełne radości życie, nawet na szybkie i bezbolesne poradzenie sobie z trudnościami, bo taki po prostu nie istnieje.
Lektura tej książki dostarczyła mi pewnego rodzaju pocieszenia w takim sensie, że uzmysłowiła mi, że wszyscy doświadczają trudności, nie jesteśmy sami w swoich doświadczeniach. Bezradność towarzyszy mi cały czas i nie ucieknę od niej, bo też nie ma takiej potrzeby. Bezradność jak każda inna emocja ma swoje funkcje i bycie w niej jest nieprzyjemne, ale właśnie to powoduje zmiany i ewentualny rozwój. Kiedyś wrócę do tej książki i będę ją czytać jeszcze raz i jeszcze raz i dalej będę oswajać swoją bezradność. Ale to kiedyś, kiedy będę miała więcej zasobów.
https://www.instagram.com/kofeinowe.ksiazki/