Jest to szósta część popularnego cyklu o Świecie Dysku.
Król Verence, władca Lancre, został zamordowany i snuje sie teraz jako duch po zamku. Czarownice ocaliły jego maleńkiego synka i oddały na wychowanie aktorom z wędrownej trupy. W Lancre objął władzę okrutny książę Felmet z jeszcze okrutniejszą małżonką. Poddani nie lubią nowego władcy. Duch nieźle musi się nakombinować, aby zawrzeć wreszcie sojusz z wiedźmami. Wspólnie doprowadzą do powrotu prawowitej dynastii na tron.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 1998-04-08
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 270
Tytuł oryginału: Wyrd Sisters
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Prachett ponownie nie zawodzi. Tym razem mamy wyraźne nawiązanie do twórczości Szekspira. I mamy 3 wiedźmy, które jak zwykle narobią niezłego bigosu. Oczywiście babcia Weatherwax jest the Best.
I jak u Makbeta mamy zabójstwo króla a władzę w krainie obejmuje jego brat. Który oczywiście stoi za jego zabójstwem. Wiedźmy ratują następcę tronu. Tylko co jeśli młodzieniec nie chce zasiąść na tronie?
Tradycyjnie powieść Prachetta przepełniona jest absurdalnym poczuciem humoru, który tak lubię. Polecam.
Niestety tym razem Pratchett mnie nie kupił. Książka mocno mi się dłużyła, często czułam się zagubiona, nie mogłam się w nią wkręcić. W tym tytule dużo jest nawiązań do teatru i Szekspira, jakoś to bardziej mnie drażniło niż ciekawiło.
Pozycja wprowadzająca do kolorytu Świata Dysku postacie wiedźm. Przepełniona odniesieniami do szekspirowskiego ,,Makbeta", jak każda pozycja Mistrza, wywoływała u mnie co chwila uśmiech na twarzy.
Opowieść, w której poznajemy słynną głowologię, zderzamy się z celowo przerysowanymi schematami zwyczajów i przekonujemy czy każdy może być kowalem swojego losu.
Niektóre fragmenty śmieszyły mnie - jednak nie do łez - inne wydawały mi się trochę zbyt zawoalowane w formie. Czasem musiałam wracać do danego ustępu, żeby prześledzić tok przyczynowo-skutkowy danej sytuacji.
Lubię, choć nie uwielbiam. Po przeczytaniu czułam niedosyt.
Tylko jedna osoba może ocalić Świat Dysku, który sunie ku nieuniknionej z pozoru kolizji ze złowróżbną czerwoną gwiazdą. Na nieszczęście, osobą tą jest...
W fantastycznej rzeczywistości Świata Dysku wszystko działa w zgodzie z magią i zdrowym rozsądkiem. Świat jest płaski a szansa jedna na milion sprawdza...
Przeczytane:2016-04-08, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2016, Wyzwanie - fantastyka 2016,
Świat Dysku Terrego Pratchetta to niesamowity zbiór kilku serii opowiadań toczących się w dość specyficznym miejscu - szerokiej, owalnej podstawie podtrzymywanej przez cztery słonie stojące na skorupie bardzo starego żółwia A'tuin'a. Już sam wybór miejsca mówi bardzo dużo o samym cyklu, bowiem są to głównie satyryczne opowiadania, wyśmiewające różne ludzkie pomysły i koncepcje. Trzy wiedźmy są siódmą częścią Świata Dysku i drugim tomem dotyczącym perypetii trzech przesympatycznych wiedźm: hołdująca tradycji i starym obrzędom, nigdy nie gubiąca drogi mistrzyni głowologii, babcia Weatherwax, zaludniająca niemalże połowę królestwa amatorka trunków wszelakich, znająca wszystkie zwrotki ujmującej piosenki o jeżu, Niania Ogg oraz zupełnie nowa w swoim fachu, pełna zapału, choć czasem trochę niepewna Margaret. Wszystkie trzy są niesamowitą siłą powodującą, że czytelnik nie ma chwil wytchnienia, a między kolejnymi zdaniami ledwo ociera łzy śmiechu. Nie wiedząc, czy prędzej poprosiłby o pomoc surową, niechętnie nastawioną do wszelkich związków damsko-męskich babcię, posiadającą ogromne ilości dzieci, wnuków i ich potomków, którzy tworzą już niemalże swoje własne państwo, nianię, czy stawiającą swoje pierwsze kroki w sprawach miłosnych młodą dziewczynę. Niezależnie od tego, którą wybierze, śmiechu nie zabraknie przez cały czas trwania utworu. ,,Osoby: trzy czarownice, a także królowie, sztylety, korony, burze, krasnoludy, koty, duchy, widma, małpy, demony, lasy, następcy, trefnisie, tortury, trolle, wirujące sceny, ogólna radość oraz wrzawy wielorakie." Pisze Pratchett, już na samym początku obiecując ogrom interesujących postaci. I trzeba przyznać, że przysięgi dotrzymuje. Osobiście, najbardziej do gustu przypadł mi pewien nienawidzący wszelkich żartów błazen. Jego trudne dzieciństwo w szkole dla trefnisiów i późniejsze działania, zauroczenie w Margaret oraz dość wysokie ambicje stanowiły najprzyjemniejszą część powieści. Akcja utworu nawiązuje do Makbeta Williama Shakespeare'a, stanowi jego, tak charakterystyczną dla stylu pisarskiego Pratchetta, parodię. Jednakże miałam wrażenie, że tym razem książce znalazło się zbyt wiele zapożyczeń z innego dzieła. Nie pomogło również to, że za twórczością angielskiego reformatora teatru, lekko mówiąc, nie przepadam. Podobnie jak za adaptacją tych dzieł na scenie, zwykle wychodzi z tego prawdziwy dramat i bynajmniej nie mówię tu o gatunku literackim. Tak stało się i tym razem. Mimo mojego głębokiego szacunku do autora Świata Dysku i niezachwianego postanowienia, że przeczytam tę serię do końca, jak dotąd Trzy wiedźmy plasują się na samym dole wśród ocen twórczości Pratchetta. Aczkolwiek, niezależnie od słabości fabuły, wspaniała kreacja postaci oraz wybitne wyczucie w kwestii rozśmieszania czytelnika wciąż czynią z tej pozycji lekturę dobrą. Polecam wszystkim, których rozbawią poniższe cytaty, gdyż to właśnie specyficzne poczucie humoru jest zdecydowanie największym atutem książki:
- Moje imię brzmi: WxrtHltl-jwlpklz - oświadczył demon z wyższością.
- Gdzie byłeś, kiedy rozdawali samogłoski? - wtrąciła Niania Ogg. - Stałeś za drzwiami?