Marianna Orańska, przeurocza niderlandzka królewna, była kobietą wartą grzechu. Przekonał się o tym jej dworzanin - sekretarz i trener jazdy konnej zarazem - Johannes van Rossum. Ich zakazana, romantyczna miłość oraz fakt, że ośmielili się otwarcie wychowywać swego nieślubnego syna spowodowało skandal na skalę europejską. Jakże to? Miała za męża samego Hohenzollerna, a wybrała lokaja? Nie inaczej, bo Marianna Orańska była nie tylko piękna, ale również inteligentna, dumna i odważna; bez wahania wyłamała się ze sztywnych arystokratycznych reguł panujących w XIX wieku i zawalczyła o samą siebie. Nie miała najmniejszego zamiaru tkwić dla pozorów w toksycznym małżeństwie.
„Mogę być oddana, ale nigdy nie będę niewolnicą!”- to było jej życiowe motto.
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2021-09-29
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 208
Język oryginału: polski
Do trzech razy sztuka? Tak, w tym przypadku reguła sprawdziła się. Pierwsza miłość (a może młodzieńcze zauroczenie) nie miała szans na rozwój ze względu na intrygi polityczne. Druga wiązała się z rozczarowaniem, rozgoryczeniem, osamotnieniem w walce o własne prawa. Trzecia - zakazana, napiętnowana, a mimo to dająca poczucie szczęścia.
Sama zaś bohaterka? Piękna, intrygująca, wyprzedzająca co najmniej o wiek ze względu na swoje poglądy, podejmowane działania.
Cieszę się, że dzięki Pani Gabrieli Annie Kańtor było mi dane lepiej poznać kolejną niezwykłą kobietę - niderlandzką królewnę, która zapisała się też w historii ziem polskich.
Opowieść o tańcu życia, w którym główna bohaterka dotyka stopami ziemi, a jednocześnie próbuje sięgnąć nieba. Paulinę Wojnowicz poznajemy...
Scena jak z bajki: młodziutka, urocza dziewczyna tańczy na balu z przystojnym księciem. Rozmawiają. Nieoczekiwanie on prosi ją o rękę, a ona - rezolutnie...
Przeczytane:2022-10-06, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
"Zamek/Pałac naszej Marianki..." "Nasza Marianka... "
Do przeczytania niniejszej książki zainspirowała mnie moja ciocia z Dolnego Śląska. A dokładnie z Kamieńca Ząbkowickiego.
Kamieniec Ząbkowicki jest małym miasteczkiem , do którego mam ogromny sentyment od ponad 20 lat. To tam pierwszy raz wyjechałam samodzielnie na wakacje.
Gdy w tym roku tam wróciłam byłam pod wielkim wrażeniem jego rozwoju. I
to właśnie ciocia oprowadzała mnie i moją rodzinę po parku gdzie znajduje się zamek Marianny Orańskiej opowiadając jej historię wzbudzając tym moją ciekawość i chęć dowiedzenia się więcej.
Czy książka te "więcej" mi dała? I tak i nie. Liczyłam na więcej ukochanego Kamieńca , ale w ramach rekompensaty dostałam swój ukochany Leipzig gdyż historia cofa się do samego początku. Do losów rodziców Marianny. Do Bitwy Narodów pod Lipskiem.
Książka napisana jest dość oryginalnie. Gdyż odniosłam wrażenie, że jakby na przemian opowiadała mama Marianny i Marianna. Gubiłam się czasami w tym. Co nie zmienia faktu, że czytałam z zainteresowaniem.
"Nasza Marianka"zmarła w 1883 roku a do dziś mówią tak o niej mieszkańcy Kamieńca Ząbkowickiego i okolic. Dlaczego? Zachęcam do lektury.
Co więcej. Zachęcam do zwiedzenia tego miasteczka. Do zwiedzenia pałacu królewny Niderlandów, które zachwyca i zachwycać będzie bo powstaje tam właśnie motylarnia. Dlaczego motylarnia? Odpowiedź też tkwi w książce.