Towarzystwo opieki nad zwierzętami

Ocena: 0 (0 głosów)

Bohaterem opowieści Picka jest czternastoletni Toni, który leczy gruźlicę w obozowym szpitalu. 
Mimo grozy, jaką budzą okoliczności dojrzewania chłopca i strasznych warunków wchodzenia w życie nastolatka, mimo surowości w stosunkach między ludźmi i drastyczności niektórych scen, jest to opowieść na swój sposób pogodna – w fatalistycznym, melancholijnym i rozczulającym czeskim poczuciu humoru.
Choć zabawna tylko przez łzy, często jednak skłaniająca do uśmiechu...

Informacje dodatkowe o Towarzystwo opieki nad zwierzętami:

Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2015-02-05
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788393926930
Liczba stron: 161

więcej

Kup książkę Towarzystwo opieki nad zwierzętami

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Towarzystwo opieki nad zwierzętami - opinie o książce

"Myślę, że każdy powinien opiekować się tym rodzajem zwierząt, jakie lubi".


Podtytuł tej książki, czyli "Humorystyczna – jeśli to możliwe – opowieść z getta" już na wstępie zmroził mnie swoim dość makabrycznym wydźwiękiem. Jak można bowiem w ogóle w humorystyczny sposób ukazać cokolwiek związanego z gettem, czyli całym Holokaustem? Czy jest to możliwe? Jedynie tylko wtedy, gdy humor ten jest bardzo gorzki niczym piołun oraz czarny jak smoła. Humor, który nie wywołuje śmiechu, lecz śmiech przez łzy.

 

Jiří Robert Pick to czeski pisarz żydowskiego pochodzenia, żyjący w latach 1925-1983, będący także satyrykiem, parodystą i autorem tekstów. Należał do pokolenia twórców tzw. "złotych lat sześćdziesiątych". W swojej twórczości operował głównie paradoksem i nonsensem.

 

Czternastoletni Toni miał dziewięć lat, gdy wybuchła II wojna światowa. Bohater przebywa obecnie w szpitalu na terenie getta, w którym leczy gruźlicę. Leżąc na szpitalnym łóżku. obserwuje otaczającą go rzeczywistość i pewnego dnia wpada na pomysł założenia towarzystwa opieki nad zwierzętami. Swoim pomysłem próbuje zarazić innych.

 

Czy może być coś bardziej absurdalnego od tego, że ludzie traktowani przez Niemców gorzej niż zwierzęta, zakładają towarzystwo mające za zadanie opiekować się właśnie zwierzętami, których de facto w getcie praktycznie nie ma? Absurd goni absurd, a fatalizm jest widoczny w każdym akapicie tej historii, w każdym zdaniu i w każdym słowie. Cała ta książka to ociekająca makabrycznym klimatem opowieść o tym, jak przetrwać w piekle. Opowieść skłaniająca do myślenia i w zasadzie nadal trudno mi uwierzyć, że ktoś wpadł na pomysł ukazania Holokaustu, próbując jednocześnie wywołać uśmiech na twarzy. Na mojej się on nie pojawił ani razu.

 

To nic, że z dnia dzień mieszkańcy getta znikają, wywiezieni w kolejnym transporcie, nie wiadomo gdzie. To nic, że niektórzy protestują przeciwko zbyt małym porcjom jedzenia, wprowadzając głodówkę i z głodu umierając. To nic, że przyjaciel Toniego zostaje zastrzelony podczas ucieczki. To już tak nie szokuje. Wstrząsa natomiast czytelnikiem i głównym bohaterem schwytanie ratlerka sturmbannführera SS o wdzięcznym imieniu Fifinka w celu zaopiekowania się psem, a następnie zabicie i trafienie mięsa zwierzęcia do żołądków członków stowarzyszenia. Wymowny opis jedzonego psiego mięsa urasta do rangi największej zbrodni w miejscu, w którym codziennie umiera wielu ludzi. Z tą różnicą, że Toni do śmierci przedstawicieli swojego gatunku zdążył się już przyzwyczaić, a do śmierci zwierząt nie. To szokujące i niezwykle wymowne, pełne ukrytego znaczenia i prawdy o tamtych okrutnych czasach.

 

Jeszcze bardziej wymownym wątkiem i widocznie symbolicznym jest poświęcenie się oraz opieka Toniego nad myszą Helgą, którą za wszelka cenę chce utrzymać przy życiu. Głównemu bohaterowi bardziej zależy na ocaleniu swojej małej przyjaciółki, niż życiu współbraci, podzielających z nim podobny los. To niestety potwierdza, że Holokaust potrafił znieczulić każdą jednostkę, a mysz staje się tutaj symbolem małego zwycięstwa – przedłużając jej egzystencję każdego dnia, Toni utrzymywał w sobie nadzieję. Nadzieję na przetrwanie, czyli na życie.

 

"Towarzystwo opieki nad zwierzętami" to krótka, bo posiadająca ponad sto pięćdziesiąt stron książka, którą czytało mi się niezwykle trudno. Trudno ze względu na temat, jaki został w niej wyeksponowany, ale także ze względu na formę przekazu, która do łatwych nie należy. To książka dość drastyczna w swojej żartobliwej formie.

 

http://www.subiektywnieoksiazkach.pl

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy