Kiedy Dżusi Stern decyduje się wyświadczyć przysługę ciotce, jeszcze nie wie, że otwierając drzwi niewłaściwej osobie, uruchomi lawinę wydarzeń, których nie da się już cofnąć. Trzpiotowata dziewczyna, jej poukładana starsza siostra oraz kąśliwa ciotka nieoczekiwanie wplątują się w morderstwo -- a to dopiero początek niebezpieczeństw, jakie na nie czyhają. Wszystkie tropy zdają się prowadzić prosto do tajemniczego mężczyzny imieniem Ramzes, o którym w środowisku antykwariuszy mówi się wyłącznie szeptem...
Przesiąknięta krwią i chciwością historia Wrocławia i Dolnego Śląska, rodzinne tajemnice i groza nie z tego świata.
Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
Data wydania: 2018-05-23
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Czyta:
"Toń" Marta Kisiel to pierwszy tom z "Cyklu wrocławskiego". Powieść należy do fantastyki i nie przypomina niczego, co wcześniej czytałam. Cóż zdecydowanie to dla mnie coś nowego i czytając odbierałam wrażenie, że ta książka jest po prostu prosto mówiąc trochę dziwna. Jednak rzadko kiedy książki polskich autorów nie wydają mi się dziwne. W każdym razie książka nie jest zła.
Książka opowiada o tym jak łatwo zniszczyć relacje międzyludzkie i jak trudno je odbudować.
W każdym razie przejdźmy do treści. Dżusi Stern decyduje się oddać przysługę ciotce i jeszcze nie wie, że uruchomi lawinę wydarzeń, których nie da się cofnąć. Ona, jej starsza i poukładana siostra oraz ich ciotka nieoczekiwanie wplątują się w sieć niebezpiecznych wydarzeń.
W każdym razie powieść jest dobrze napisana i równie dobrze się ją czyta jednak to chyba nie do końca mój gust. Cóż w każdym razie mam zamiar dać szansę drugiej części. Jestem w sumie ciekawa kontynuacji
Przesiąknięta krwią i chciwością historia Wrocławia i Dolnego Śląska, rodzinne tajemnice i groza nie z tego świata.
Marta Kisiel, rocznik 1982 – pisarka i tłumaczka, z wykształcenia polonistka. Debiutowała w 2006 roku na łamach internetowego magazynu Fahrenheitopowiadaniem Rozmowa dyskwalifikacyjna. Na swoim koncie ma ukochany przez czytelników cykl Dożywocie (Dożywocie, Siła niższa, Szaławiła) oraz powieść Nomen omen, nominowaną do Nagrody im. Janusza A. Zajdla.
Może wydać się to dziwne, ale do tej pory nasze drogi się nie spotkały. Co prawda w księgarni brałam do ręki książki Marty Kisiel, ale w końcu coś wydawało mi się bardziej interesujące. I wiecie co? – nie rozumiem dlaczego. Wiedziałam, że kiedyś nastąpi ten dzień i przeczytam którąś z jej książek. Ostatnio nawet weszłam w posiadanie swojego własnego egzemplarza Nomen omen, ale w tak zwanym międzyczasie została wydana Toń, więc sami wiecie, że to z tą książką nastąpiło moje pierwsze randez vous z twórczością tej poczytnej polskiej pisarki.
Kiedy Dżusi Stern decyduje się wyświadczyć ciotce przysługę, jeszcze nie wie, ze otwierając drzwi niewłaściwej osobie, uruchomi lawinę wydarzeń, których nie da się już cofnąć. Trzpiotowata dziewczyna, jej poukładana starsza siostra oraz kąśliwa ciotka nieoczekiwanie wplątują się w morderstwo – a to dopiero początek niebezpieczeństw, jakie na nie czyhają. Wszystkie tropy zdają się prowadzić prosto do tajemniczego mężczyzny imieniem Ramzes, o którym w środowisku antykwariuszy mówi się wyłącznie szeptem…
Zacznę od tego, że Toń jest – jak dla mnie – tyglem gatunkowym. Nie umiem orzec czego jest w niej najwięcej, bo otrzymałam powieści: fantasty, obyczajową, kryminalną wymieszane z sobą i tworzące iście wybuchową mieszankę. Nie wiem jakie są wcześniejsze książki polskiej ałtorki*, ale od tej chwili każdą kolejną kupuję w ciemno.
Bohaterowie. Jest ich wielu i akcja książki skupia się na każdym z nich i prawdę mówiąc nikt za mocno się nie wybija na tle innych. A mamy tu prawdziwe bogactwo osobowości i charakterów, bardzo ciekawie zbudowanych: trzy panny Stern – nieco szalona Justyna - dla przyjaciół Dżusi, ułożona i pedantyczna Eleonora oraz pozornie twarda Klara, która potrafi budzić respekt ; tajemniczy antykwariusz Ramzes; nie mniej zagadkowy zegarmistrz Gerd; stara nauczycielka Matylda, całkowicie nie do podrobienia; Karolek – no cóż, po prostu Karolek. A obok tych barwnych postaci, jeszcze jeden bohater – Wrocław, czy jak kto woli Breslau – bo akcja przenosi się także do 1945 roku.
Co dostajemy? Super, jeśli nie hiper ciekawą historię. A podobno Marta Kisiel potrafi jeszcze lepiej pisać. Na pewno to sprawdzę. O tyglu gatunkowym już napisałam, ale przypominam, żeby każdy wiedział czego się spodziewać. Co jeszcze? Morderstwa, tajemnice, skarby i złoto Wrocławia i… podróże w czasie. Ale zapomnijcie o jakichś niesamowitych wehikułach do tychże podróży. Tutaj się tonie…
Toń jawi mi się jako naprawdę świetnie napisana opowieść i mam ochotę na więcej książek Marty Kisiel. Napisana lekko, bardzo przyjemnym i przystępnym językiem ze szczyptą dobrego humoru, który jest jednym ze znaków rozpoznawczych ałtorki. Historia wciągnęła mnie od pierwszej strony i tak już pozostało do samego końca. Co tu dużo gadać, po prostu odpłynęłam, albo – w tym przypadku – zatonęłam. Czy będzie dalszy ciąg? Jeżeli tak, to ja z wielką chęcią będę tonąć dalej.
Jestem pewna, że po Toń sięgną liczni wielbiciele twórczości polskiej ałtorki. Jeżeli jeszcze nie znacie jej książek, to może czas by zmienić ten stan rzeczy. Gwarantuję, że przy lekturze będziecie bawić się przednio. Tak było w moim przypadku. Jeszcze tylko dwa słowa, bo może już czekacie żeby zacząć swoją przygodę z tą historią – warto tonąć.
*Przez własnych czytelników czule nazywana ałtorką (pisownia oficjalna), którą – wbrew ortografii i rozrastającej się pomału bibliografii na koncie – czuje się na wskroś, wylot, przestrzał i okrętkę. A wszystko to przez zwyczaje panujące niegdyś na forum internetowego periodyku „Fahrenheit”, gdzie tym właśnie mianem określono autorów in spe. I chociaż Marta Kisiel tamten etap ma już od pewnego czasu za sobą, to ałtorką w głębi ducha pozostanie po wsze, a nawet wszawe czasy.
"-Mamy dwoje uszu i jedne usta...
-...abyśmy więcej słuchali, niż mówili"
Przedtem nie miałam okazji przeczytań żadnej z książek Marty Kisiel i jak najbardziej tego żałuje.
Mogę śmiało stwierdzić, że utonęłam w twórczości tej autorki, co skutkowało dwudniową lekturą. Sięgając po tą książkę nie zagłębiałam się w opisach czy recenzjach innych. Zostałam zachęcona głównie przez okładkę, od, której do tej pory nie mogę oderwać oczu. Jednak po czasie się przekonałam, że nie tylko to mnie zachwyci!
Początek zapowiada się niewinnie, Dżusi-seksbomba zgadza się przyjechać do Wrocławia, gdzie ma pomóc siostrze w pilnowaniu domu ciotki. Zastaje puste mieszkanie, a klucz znajduje u gadatliwej sąsiadki. Pod nieobecność rodziny łamie jedną z zasad- wpuszcza do domu nieznajomego antykwariusza. Jedno małe wydarzenie zmienia los dziewcząt. Po czasie odkrywamy wiele faktów rodzinnych, dowiadujemy się co nieco o tajemniczym mężczyźnie oraz poznajemy niezwykłego zegarmistrza.
Jak wspomniałam książka zapowiadała się na lekką lekturę, a tu nie! Moje szare komórki zostały po czasie zmuszone do myślenia, rozwikłania zagadek rodziny Sternów. Przyznam się szczerze, że nieraz odłożyłam książkę i myślałam nad rozwiązaniem historii. Rezultat niestety był marny, autorka zawsze miała lepsze pomysły ode mnie.
Jeśli chodzi o bohaterów, dostajemy prawdziwy mix osobowościowy. Zaczynając od ciotki posiadającej wiele sekretów jak i fobii, Eleonorę, która krok po kroku staję się kalką pierwszej kobiey, kończąc na Justynie, uciekinierki z rodzinnego domu w poszukiwaniu siebie. W pakiecie znajdują się także panowie- groźny antykwariusz, tajemniczy zegarmistrz i sympatyczny Karol. Patrząc na ten zestaw z góry widzimy, że nuda Nas nie dopadnie, a śmiech będzie często nam towarzyszyć.
Reasumując, Marta Kisiel dała nam komedie zmieszaną z kryminałem, pod którą kryje się nutka fantastyki. Podejrzewam, że jeśli ostatni gatunek omijacie szerokim łukiem, w tym przypadku nie powinien Wam przeszkadzać. Autorka doskonale uformowała swoją książkę sięgając do tylu gatunków. Język, tworzenie bohaterów, opisy, jak najbardziej dodają punkty dodatnie tej lekturze.
Więcej zdradzać nie będę, po prostu przeczytajcie!
"- Zawsze powtarzam, że nie wolno ufać niskim ludziom, bo im się serce w gównie macza."
czytampierwszy.pl
Co ałtorce w duszy gra?Na pewno wojenna rzeczywistość Wrocławia.To druga książka Marty Kisiel,w której pokazuje ona gehennę wojny,zniszczenia i śmierć.Coś,o czym sie na co dzień nie mysli,lecz co chwilami wyziera spod zasłony czasu.
"Wrotizla.Wrestlaw.Presslaw.Bresslaw.Breslau.Wrocław.Miasto,które wyrosło na cmentarzach,pojąc własna krwią ziemię,na której stoi,oraz rzekę,która je zrodziła."
Podróże w czasie to zdecydowanie to,co tygryski lubią najbardziej.W książce nie zabraknie też spotkania ze znanymi juz czytelnikowi postaciami sióstr Bolesnych czyli wrocławskich mojr,nie brakuje też takich smaczków jak nawiązanie do Pana Samochodzika,którego jestem wielka admiratorką.Ałtorka kreśli niby normalną fabułę,(no,może nie całkiem,le normalna jak dla niej),spod której ujrzeć można przebłyski wojny,zagładę ludzi,czy płytkie groby.Największe emocje wzbudził we mnie wojenny Wrocław, a współcześnie poszukiwanie powojennych skarbów.I to, bardziej jakie emocje wywołują one wśród poszukiwaczy.Książka powiązana jest z Nomen omen nie tylko dzięki miejscu akcji(Wrocław )ale również dzięki siostrom Bolesnym. Tutaj są postaciami drugoplanowymi,ale są ważne dla fabuły.Osobiście mam nadzieję że ałtorka wróci jeszcze do wykreowanych przez siebie postaci i pokaże w jaki sposób potoczyły się ich dalsze losy.
Nigdy nie wiesz komu otwierasz drzwi, nigdy nie wiesz co wyniknie z tego, że wpuściłeś do domu tę właśnie osobę. Może więc rodzice mają rację ucząc dzieci by nie wpuszczały obcych? Podobnie jak Ciotka Klara w sposób drastyczny i stanowczy uczyła pozostawione jej opiece bratanice? Kategoryczny nakaz, którego dziewczynki nie rozumiały ale przestrzegały.
I w dorosłym już życiu złamały. Jeden raz.
I tak rozpętały opowieść o tytule "Toń".
"Po pierwsze, nigdy nie wpuszczać nikogo za próg.
Po drugie, nigdy nie zostawiać pustego mieszkania.
Po trzecie, nigdy nie wspominać, co się stało z rodzicami." (str.17)
Marta Kisiel tworzy raczej dla czytelników młodszych ode mnie lecz tym razem pozwoliła sobie na powieść, która śmiało może być czytana bez nudy, niesmaku czy poczucia niedojrzałości zarówno przez młodych, jak i dojrzałych wiekiem. Początkowo odnosiłam wrażeniem, że książka nie jest skierowana do mnie. Nieszczególnie porywała mnie opowieść o dwóch bardzo różnych od siebie siostrach, trzpiotce Dżusi i dojrzałej, stonowanej Eleonorze, które po kilku latach dobrowolnej rozłąki spotykają się znów, by poradzić sobie teoretycznie z nieobecnością ciotki, zaś praktycznie by odszukać pamiątki po rodzicach a może i samych rodziców. Szesnaście lat temu zaginęli oni bowiem bez wieści i od tej chwili starsza od Eleonory ledwie o sześć lat ciotka musiała przejąć opiekę nad dziewczynkami. Robiła to w jedyny sposób jaki umiała - kategorycznymi zakazami, nadmiernie srogimi poleceniami, bez miłości, której sama będąc jeszcze nastolatką nie dostawała i okazać nie umiała.Teraz, gdy siostry spotkały się po kilku latach, znowu przepełnione niechęcią wobec siebie i ciotki odkrywają, że ta znienawidzona nieczułość ciotki wynikała z chęci obrony ich przed siłami, które pojawiają się w życiu dziewczyn niczym grom z jasnego... czasu.
Tego typu obyczajowe powieści nie są moim ulubionym gatunkiem nawet wtedy, gdy latem skłaniamy się ku lżejszej literaturze. Po jednej trzeciej książki byłam lekko zniechęcona. Nie miałam ochoty czytać o rozterkach młodości, zaszłościach rodzinnych i zjawiających się w życiu panien Stern antykwariuszy, zegarmistrzów i sąsiadów wielu pokoleń. Było to dla mnie zbyt proste, niewymagające, pozbawione emocji, które wzruszyłyby dojrzałą duszę (no cóż, czas leci...). Ale cóż się okazuje. Marta Kisiel nie byłaby sobą, gdyby nie wkleiła w "Toń" swojego ulubionego języka - języka wydarzeń fantastycznych, niewyjaśnionych, zagadkowych. I tymże językiem nie opisała podróży w czasie, a właściwie nie tyle podróży co zapadania się w przeszłość, poddania się czasowi i tonięcie w nim. Do owego tonięcia w przeszłości nie są predysponowani wszyscy ludzie, bohaterowie powieści, członkowie rodzin. Ów dar albo raczej umiejętność, mają osoby, o których tutaj mówi się "psychopompy" (rodzaj męski: jeden psychopomp).
Antykwariusz Ramzes (czyż nie jest to niepokojące imię?) okazuje się być bardziej z innego niż tego świata, zegarmistrz zaś jak najbardziej człowiekiem, lecz obarczonym powiązaniami rodzinnymi, które czynią niemożliwym osiągnięcie szczęścia z tą a nie inną wybranką.Ciotka nie jest po prostu ciotką, sama Eleonora uświadamia sobie istnienie innej strony jej własnej duszy, sąsiadka trzyma w dłoniach sekret, który pozwoli rozwiązać rodzinne tajemnice, dzielący się wiadomościami wiekowy listonosz pada zaś ofiarą zazdrosnego o poszerzenie wtajemniczonych pewnego mrukliwego Juniora. A zatem dzieje się wszystko to, czego nie spodziewałam się w pierwszych kilkunastu rozdziałach. I dzięki temu książka zaczyna nas nieść i cieszyć innością, leciutkim poczuciem niesamowitości.
Książka jest lekka, lektura jest przyjemnością a fragmenty, w których dostajemy opisy współczesnego, a przede wszystkim starego - około wojennego Wrocławia, są niezwykle ciekawe, opowiedziane ze swadą lecz jednocześnie przytaczające wiele interesujących faktów historycznych. Poruszamy się po Wrocławiu w śnieżycy, na rowerze, podziwiając go i uciekając przed bombami i pożarami. To czyni podróż po tym mieście w różnych warstwach czasowych prawdziwie fascynującą.
" (...) Za to w takim miejscu jak Wrocław! - ach! Wojny, oblężenia, powodzie, plagi, pożogi!... Nie zliczysz nawet ile tych warstw się uzbiera! Kiedy psychopomp się w nich zanurza, przeszłość, jak woda, z początku może mu się wydawać przejrzysta. Lecz im głębiej schodzi, im dłużej tam krąży, tym bardziej ją wzburza. Coraz więcej gęstego, grząskiego mułu wzbija się z dna i przeszłość zaczyna się mieszać. Rzeczywistość mętnieje. Wypływają fantasmagorie. Znikają żywi ludzie, a ich miejsce zajmują upiory. Koszmary. Dlatego najpierw brodzisz w czasie. Potem brniesz. Wreszcie tracisz orientacje i grzęźniesz.
- I toniesz?
-Tak. Bezpowrotnie" (str. 185-186)
Kiedy już wiemy czego i kogo szukamy, w jaki sposób bohaterki mają się w owym poszukiwaniu poruszać, kiedy już niezbyt urokliwa prawda rodzinna wychodzi na jaw a inni ludzie okazują się być kim innym niż się zdawało, wszystko zaczyna zmierzać ku wytłumaczeniu, rozwiązaniu. Przygoda, czasami przetykana bólem, trudnymi decyzjami, nawet tragedią, niezgodą na prawdę, zaczyna prowadzić nas ku ostatnim rozdziałom które, jako że czytamy powieść obyczajową, zaprowadzi nas do wygranej "tych dobrych". Czy koniecznie do happy endu, to już zupełnie inna sprawa.
Język Marty Kisiel jest leki, przyjemny lecz nieprzesadnie prosty. Wątki, także te miłosne, nie są podawane naiwnie. Może nie ma tu zaskoczeń i gwałtownych zawirowań, ale niewątpliwie nasza ciekawość jest nieustannie podsycana, momentami nawet niecierpliwość każe nam w pośpiechu szukać rozwiązania sytuacji. Dobra książka na lato.
Marta Kisiel zauroczyła mnie swoim luźnym i zdystansowanym stylem pisania, które poznałam w Dożywociu. Można było się pośmiać, trochę być poważnym, wczuć się, wkręcić i tego właśnie oczekiwałam po kolejnej jej książce. I wcale się nie zawiodłam.
Dżusi Stern swój niski wzrost nadrabia niebotycznie wysokimi szpilkami, krótkimi spódniczkami i wybuchową osobowością. Jest całkowitym przeciwieństwem swojej siostry, Eleonory, która uwielbia szarości, spokój wśród książek i ciszę. Obie jednak zostały wychowane tak samo przez nieco szaloną ciotkę Klarę. Ciotka Klara stawiała im ostre warunki, wiele zabraniała, a w ich domu panowały trzy najważniejsze zasady, które Dżusi i Eleonora szybką łamią po jej wyjeździe. Eleonora zostawiła dom pusty (pierwsza zasada złamana), Dżusi wpuściła za próg tajemniczego Ramzesa, który przedstawił się jako antykwariusz (druga zasada złamana), a ten zabrał coś, co należało do ciotki (dobra, na to nie było zasady, ale niczego nie wolno zabierać ciotce Klarze). Siostry muszą szybko znaleźć Ramzesa i odzyskać przedmiot, zanim wróci ciotka. Pogoń za tajemniczym antykwariuszem przyniesie jednak więcej, niż obie oczekują – więcej pytań i jeszcze więcej niewygodnych odpowiedzi. Wkrótce też będzie im dane dowiedzieć się, czym zajmowali się ich rodzice – i przeżyć to na własnej skórze.
Z początku nie wiedziałam, na czym się w tej recenzji skupić, bo książka jest naprawdę wielowątkowa, w dodatku często wybiegamy trochę w przyszłość, by kilka rozdziałów później wrócić. Mimo to historia jest prosta, łatwa w połapaniu i trudno się zgubić. Autorka posługuje się prostym, aktualnym, rzekłabym, językiem, nieco przesadzoną wersją tego, którym posługujemy się na co dzień. Postacie również niczym nie odbiegają od ludzi, których widujemy, czasem w przelocie, w sklepie lub naszych sąsiadów. Są kolorowe, żywe i naprawdę świetnie nakreślone – Dżusi to bohaterka, którą uwielbiam. Bardzo przyjemnie czytało mi się przekomarzanie sióstr, a niektóre teksty to mistrzostwo.
Historia, a konkretniej te trzy ważne zasady zainteresowały mnie już od pierwszych stron. Po co one? Dlaczego ciotka je ustaliła? Byłam bardzo zaciekawiona i właściwie nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Mimo to, zaraz po jej poznaniu, doszły kolejne interesujące rzeczy, do których miałam mnóstwo pytań i oczywiście musiałam się dowiedzieć, o co chodzi. Niesamowicie się wciągnęłam i nie mogłam oderwać. W dodatku elementy historyczne są bardzo ważne dla historii, poznajemy krwawą przeszłość Wrocławia i widać, że autorka postarała się w szukaniu informacji. Gdyby tak uczono w szkołach, byłabym prymusem – no, przynajmniej z historii.
Nie twierdzę, że jest to książka bez wad i z pewnością spodoba się każdemu, bo uważam, że jeśli nie lubi się takich klimatów (historyczno-fantastyczych), to trudno będzie się odnaleźć. Myślę jednak, że warto spróbować i dać jej szansę, bo kiedy ja po nią sięgałam, nie miałam pojęcia, co mnie czeka – więc w trakcie czytania byłam naprawdę zaskoczona. Muszę się przyznać, że po wielu złych książkach polskich autorów mam do nich niejaki uraz i do każdej podchodzę z rezerwą. Tutaj jednak nie ma się czego bać, bo jest to świetnie napisana, mądra i wciągająca historia, poruszająca wątek rodziny, miłości i walki z czasem. Pomiędzy śmiesznymi dialogami i luźnymi przemyśleniami można doszukać się ciekawych wartości, pokazanych w nieco innym świetle, z innej perspektywy. Jak najbardziej polecam!
Chyba nie ma osoby bardziej zakręconej ode mnie, gdyż dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wczoraj przeczytałam część ostatnią, a dzisiaj zabrałam się za pierwszą:-) Być może nieraz bywają takie serie, które można czytać osobno i bez kolejności, tak tutaj prawidłowa kolejność jest wskazana. Z początku poznajemy najważniejsze postacie, które z reguły występują do samego końca. Oczywiście dochodzą tutaj nowi bohaterowie, aczkolwiek ci główniejsi wiernie trwają przy tomach.
Książka zaczyna się dosyć nietypowo, gdyż w pierwszej chwili rzuca nam się w oczy scena kryminalna. Wątki literatury będą się tutaj przeplatały, oczywiście mrok powróci, jednak wcześniej przeczytamy o fantazyjnych bohaterach i scenach potwierdzających to, co potrafią. Wiele rzeczy niestety już wiedziałam, bo wyjaśniły się w tomie późniejszym, co mnie bardzo dręczy. Zupełnie jakbym dzień wcześniej odpakowała swój urodzinowy prezent i dnia kolejnego miała być nim zaskoczona. Miało to jednak też swoje plusy, gdyż od podstaw poznałam siostry Bolesne, co z kolei dało mi obraz na to dlaczego na końcu serii zachowywały się tak, a nie inaczej. Zaraz też dochodzi postać Ramzesa, mega tajemniczego i dość niebezpiecznego osobnika, który nie potrafi dosadnie się wysławiać. Praktycznie chyba zawsze mówił jedno, robił drugie, a chodziło mu o coś trzecie. Jest wiele niedopowiedzeń, tajemnic i to takich, które po prostu musimy wyjaśniać. Następnie poprzez swoją nieuwagę miałam nieco spojlerów, dlatego ponownie podkreślę, czytajcie serię wrocławską po kolei. Tylko wtedy będzie miała swój urok i czar. Przykro mi bowiem było, gdy wiedziałam, co dalej się stanie i co ich trapiło. To dla mnie wielka porażka nad którą bardzo boleję. Nie mogę jednak dać przez swoją głupotę jej niższej oceny, bo gdyby nie moja wpadka, to byłabym nią mega zachwycona.
Klara Stern postanawia wyjechać i zostawia mieszkanie pod opieką dwóch bratanic, z których jedna musi najpierw wrócić do domu, który po ostatniej kłótni postanowiła opuścić. Dżusi przyjeżdża akurat w takim czasie, że jej zawsze poukładana siostra Eleonora musiała wyjść do pracy, czym łamie jedną z zasad panujących w domu. A przez niespodziewaną wizytę tajemniczego gościa ona również łamie zasady. Od tej pory w życiu wszystkich trzech panien Stern zmienia się niemal wszystko.
Powiedzenie, że "Toń" Marty Kisiel jest o podróżach w czasie wydaje mi się nieco infantylne. Choć oczywiście odnajdziemy tu znany motyw podróży celem poszukiwania skarbów, nijak ma się to do niemal baśniowego wyobrażenia na ten temat. Czas przedstawiony jest tu jako rzeka, więc aby zobaczyć przeszłość trzeba tonąć i pilnować każdej sekundy, by wynurzyć się przed utonięciem. Jest to fantastyczna i mroczna opowieść, pełna wzajemnych zadr i nienawiści. Głęboko zakorzenione lęki i uczucia nie dają się łatwo wyplenić. Na wszystko potrzeba czasu i woli zrozumienia.
Marta Kisiel oferuje niesamowitą przygodę, która wymaga od czytelnika pełnej uwagi, by on sam nie utonął w linii czasowej opowieści. Można się zagubić w chronologii przedstawiania wydarzeń, dlatego skupienie jest wymagane.
Jak dla mnie rewelacja. Dwie siostry odkrywają że ich apodyktyczna ciotka oraz dawno zaginieni rodzice zbijali kasę rabując poniemieckie schowki ze skarbami. Wszystko wyglądałoby normalnie chociaż niezbyt etycznie, gdyby nie to, że właśnie ciotka posiada umiejętność podróży w czasie. Okazuje się ze branża takich 'Indianów Jonesów' jest dość rozbudowana, a gdzieś wśród innych podróżników kryje się morderca. Dziewczęta zwracają jego uwagę, gdy zaczynają drążyć, co właściwie stało się z rodzicami. Akcja powieści rozgrywa się nieco wcześniej niż 'Nomen Omen" ale w żadnym wypadku nie należy jej czytać jako pierwszej.
Tragiczny wojenny los Wrocławia i historie o ukrytym złocie stały się kanwą dla fantastycznej opowieści o chciwości i szabrowaniu skarbów prowadzącymi do rodzinnej tragedii. Mamy podróże (zanurzanie się) w czasie, kilka nadprzyrodzonych istot i klika mordów oraz dwie osierocone siostry i ich (niewiele starszą) ciotkę i opiekunkę. Pomysł na historię podobał mi się, wykonanie trochę mniej - po raz kolejny w tym roku miałam wrażenie niedopracowania konceptu i jakiegoś braku. Ale "Dożywocie" mnie zauroczyło i zawsze będę za nie wdzięczna autorce.
Kryminał z wątkiem podróży w czasie. Trochę humoru nie w moim stylu i przerysowane postacie. Tematyka od luźnej po poważną. Tajemnice rodzinne, niezałatwione sprawy i echa przeszłości, kładą się cieniem na relacjach międzyludzkich.
Podobno koniec to dopiero początek. Zwłaszcza jeśli Tereska wybiera się na pogrzeb W życiu Tereski Trawnej w końcu zapanował spokój. Co prawda jedno dzieciątko...
Pewnej nocy do jednej zamkowej celi trafia trzech morderców carów, a każdy z nich słuszny i jedyny. Wallenrod, Winkelried i Wawrzyniec, namaszczony może...