Od walk w jedenastej dzielnicy minęło pół roku. Operacja zlikwidowania Drzewa Aogiri przyśpieszyła awans wielu inspektorom. Koutarou Amon obejmuje stanowisko inspektora wyższej klasy, a jego nowym długo wyczekiwanym partnerem zostaje córka byłego przełożonego – Akira Mado.
W samym czasie Kaneki odchodzi z Anteiku. Razem z Tsukiyamą i Banjou rusza do szóstej dzielnicy śladem Rize.
Gdzie skrzyżują się ich linie losu?
Wydawnictwo: Waneko
Data wydania: 2016 (data przybliżona)
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 0
Tytuł oryginału: Toukyou Kushu
Język oryginału: japoński
Tłumaczenie: Joanna Kochanowska
TOKYO BSG
Ten tom zamiast „Tokyo Ghoul” powinien się raczej nazywać „Tokyo BSG”. Przez połowę komiksu, czyli przez dobre sto stron nie pojawia się bowiem żaden z głównych bohaterów historii, a zamiast nich obserwujemy działania i losy funkcjonariuszy walczących z ghulami. Zaczyna się więc nowy etap całej opowieści, nieco inny charakterem, ale nadal udany.
Od wydarzeń opisanych w poprzedniej części serii minęło pół roku. Po walkach z drzewem Aogiri, zasługi wielu inspektorów na tym polu zostają docenione, wielu z nich awansuje, w tym także Amon, który dostaje nietypowego partnera – Akirę Mado, córkę swojego dawnego przełożonego i mentora. Ich wzajemne relacje układają się w dziwny sposób, ale wydają się mimo wszystko doskonale do siebie pasować. Juuzou również otrzymuje awans, a co za tym idzie wreszcie dostanie swoje własne quinque. Czyżby nastał czas spokoju? Nic bardziej mylnego. BSG prowadzi jednocześnie śledztwo w sprawie serii tajemniczych ataków na zgromadzenia ghuli. Ktoś poluje na nie i morduje, i na dodatek robi to jakiś ghul. Śledztwo zaprowadzi Amona do Cochlei, przerażającego więzienia dla ghuli, gdzie będzie musiał stawić czoła swojej własnej przeszłości…
Tymczasem Kaneki, który opuścił Anteiku razem z Tsukiyamą i Banjou prowadzi własne śledztwo. Chce się dowiedzieć wszystkiego o Rize i tym, co spotkało jego samego, bowiem jak się okazuje nic nie jest takim, jakim się wydawało. Jednocześnie zaczyna prywatną wendettę…
W dziewiątym tomie „Tokyo Ghoul” przez dobrą połowę opowieści nie widzimy żadnego z głównych bohaterów. Obserwujemy konsekwencje ich czynów, nie mniej Kaneki ani nikt inny nie pojawia się na stronach. Takie oczekiwanie, w towarzystwie agentów BSG, na powrót ulubionych postaci podsyca tylko naszą czytelniczą ciekawość. Co się z nimi dzieje? Jak się zmienili? To jednak nie jedyne pytania, jakie padają, a całość nie zapomina także o szybkiej, krwawej akcji i typowych dla siebie elementach grozy.
Dobrą fabułę zdobi oczywiście także znakomita szata graficzna. Może autor i jego asystenci nazbyt posiłkowali się komputerem, ale dzięki temu tła są bardzo realistyczne, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach i fotorealistyczne. Wszystko też jest odpowiednio brudne, choć bywa też urocze, a przede wszystkim bardzo klimatyczne. I dynamiczne. Mangę ogląda się z przyjemnością, znakomicie także się ją czyta. W skrócie, „Tkoyo Ghul” to dobry, lekki, wyładowany po brzegi akcją, krwawy horror opowiedziany z perspektywy potworów, choć, jak widać po tym tomie, nie tylko. Jeśli lubicie podobne klimaty, polecam gorąco.
Recenzja opublikowana na moim blogu: http://ksiazkarnia.blog.pl/2017/09/27/tokyo-ghoul-9-sui-ishia/
Różne bodźce mogą sprawić, że człowiek zmieni się w choujina. W przypadku bestio-zmiennego Tokio Kurohary był nim specyfik, który wstrzyknął sobie wraz...
Ghule łączą siły, by zniszczyć BSG! W dzielnicy, w której wcześniej przebywał Rize, dzieje się coś niepokojącego. Kaneki dowiaduje się od Banjou o przerażających...
Przeczytane:2019-12-08,
W tym tomie zostaje przybliżona historia BSG. Amonowi po awansie na stanowisko inspektora wyższej klasy, zostaje przydzielona nowa podopieczna, Akira Mado, córka jego dawnego mentora. W Ateiku gorąco od niedomówień i chęci poznania prawdy. Kaneki stara się jak najwięcej dowiedzieć o Rize i o tym, dlaczego został przemieniony w ghula.
Polubiłam ,,Tokyo Ghoul''. Z początku uważałam Kanekiego za taką ciepłą kluchę, która nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Z czasem jego postać zaczęła się przeobrażać, nabierać wyrazistego i mrocznego wyrazu, co bardziej mi odpowiadało. Uwielbiam mocnych, charakterystycznych bohaterów, którzy potrafią zawalczyć o swoje, mają cięty język i są bezwzględni. Nie wiem czemu, ale zawsze podobali mi się ci źli i tak nie zmieniło mi się w przypadku ,,Tokyo Ghoul''. Dlatego do momentu przeobrażenia Kanekiego podchodziłam do niego sceptycznie i z zapartym tchem obserwowałam innych, nawet postacie Gołębi wydawali mi się bardziej żywi od tej postaci. Dla mnie Kaneki pomiędzy 6 a 7 tomem był takim biernym obserwatorem, starał się coś zmienić, ale nieudolnie mu to wychodziło. Dlatego cieszę się, że pojawiły się takie wydarzenia, które zmusiły go do przemiany. Może i nie była to dobra przemiana, ale mi przypadła do gustu. Przez to fabuła dalszych tomów mangi wydawała mi się o wiele ciekawsza.
A trzeba przyznać, nie ma czasu na nudę. Ciągle coś się dzieje w życiu Kanekiego i innych bohaterów. Zmieniają się retrospekcje, poznajemy bliżej postacie BSG, skrytobójców, jak również prawdziwą naturę niektórych ghuli. Autorka podrzuca wiele tropów, pojawia się wiele pytań, ale nigdy nic nie jest podane jak na tacy. Trzeba krążyć, drążyć, by odnaleźć odpowiedzi na wszystkie tajemnice, a pomiędzy tym wszystkim nie stracić doszczętnie człowieczeństwa. Są konflikty, tortury, rozlew krwi, krwawe walki. Pomiędzy jatkami zdarzają się elementy obyczajowe, które często ostudzają emocje i adrenalinę, która niebezpiecznie wzrasta.
Po skończonych tomach zabierałam się za oglądanie anime. Większość nie pokrywała się z mangą, to wiadomo, że wszystkiego nie da się przekazać kropka w kropkę, ale mi to nie przeszkadzało. Wręcz lepiej się bawiłam, niż czytając mangę. A to ze względu, że wszystkie bijatyki, stały się żywe, namacalne, kolorowe. Nie musiałam już sobie wyobrażać scen, teraz rysowały mi się przed oczami, bardziej krwawe, mroczne, elektryzujące. Po każdym zakończeniu odcinka pragnęłam widzieć więcej. Przesiąknęłam tym światem, historią ghuli, walką pomiędzy Gołębiami, a ghulami. Adrenalina rośnie w miarę jedzenia, jak to się mówi. I tutaj tak było. Czekam na kolejne części z niecierpliwością. Gorąco polecam.