Klasyczna powieść science fiction opowiadająca o człowieku jako istocie wiecznie szukającej i badającej z narażeniem życia coraz to nowe obszary.
Doktor Edward Hawks prowadzi na zlecenie amerykańskiej marynarki wojennej ściśle tajne badania nad tajemniczym obiektem znalezionym na Księżycu. Wszyscy ochotnicy, którzy mieli odwagę wejść do niego są zabijani za łamanie nieznanych obcych zasad panujących wewnątrz. Kolejnym śmiałkiem, który zostaje wysłany do eksploracji obiektu jest Al Barker - człowiek, który nieraz patrzył śmierci w twarz. Teraz również nie zawaha się wykonać kolejnego nadludzkiego zadania...
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2019-07-30
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 250
Tytuł oryginału: Rogue Moon
CHOLERNIE DOBRA KSIĄŻKA O KSIĘŻYCU
Podstawowa zasada pisania to skreślanie niepotrzebnych słów. Nie trzeba bowiem rozpisywać się na tysiące stron, by stworzyć kawał świetnej lektury, o czym nieraz przekonali nas klasycy. I nie inaczej jest w tym przypadku. „Ten cholerny Księżyc”, książka po raz pierwszy wydana jako nowela, nie wygląda zbyt imponująco, ale jej zawartość pokazuje, że dobremu pisarzowi wystarcza dwieście stron, by stworzyć imponującą, wciągającą i pełną napięcia opowieść, w której znajdziecie wszystko to, za co cienicie dobrą fantastykę.
Księżyc. Srebrny glob. Ludzie zawsze chcieli tam dotrzeć, przekonać się co ich tam czeka. Nie byli na to gotowi.
Dr. Edward Hawkes wie o tym aż za dobrze. Odkryty na Księżycu tajemniczy obiekt staje się śmiertelnym zagrożeniem, kiedy wszyscy próbujący rozwikłać jego tajemnice, giną we wnętrzu. Rzecz w tym, że wraz z kolejnymi ochotnikami, wszyscy są coraz bliżsi odkrycia przejścia przez ten „kosmiczny labirynt” i zrozumienia z czym tak naprawdę mają do czynienia. Kolejnym śmiałkiem ma zostać Al Barker, człowiek poszukujący mocnych wrażeń i nie bojący się stanąć ze śmiercią oko w oko. Pytanie czy będzie on w stanie cokolwiek zdziałać, a jeśli tak, co odkryje wewnątrz obiektu…
Całość recenzji na moim blogu: https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2019/08/ten-cholerny-ksiezyc-algis-budrys.html
Przeczytane:2019-08-15, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
W lipcu obchodziliśmy 50. lecie lądowania na księżycu, więc konsekwentnie rozszerzam swoją wiedzę na kosmiczne tematy i zaczytuję się w pozycjach since fiction - traktujących właśnie o ludzkich podbojach wszechświata.
Tak trafiła w moje ręce krótka w formie książka z 1960 roku spod pióra Algisa Budrysa - "Ten cholerny księżyc".
Na naszym srebrnym satelicie znaleziono tajemniczą formację, którą próbujemy dokładnie zbadać. Jednak nie jest to takie proste jak mogłoby się wydawać. Badacze są wysyłani na księżyc na zasadzie teleportacji - ciało zostaje na ziemi, a do zbierania informacji rusza sobowtór, replika badacza. Ta sama osoba w dwóch ciałach. Nieznana formacja jednak stawia opór, wielu ochotników traci zmysły i życie. Doktor Edward Hawks; przewodniczący tych oczywiście ściśle tajnych badań wykonywanych na zlecenie amerykańskiej marynarki wojennej, chce w końcu posunąć się o krok dalej; poszukuje, więc nowego ochotnika. Tym razem o określonej charakterystyce psychologicznej.
Tak, więc następnym śmiałkiem staje się Al Barker, człowiek, który śmierci się nie boi i od wielu lat balansuje na jej krawędzi, śmiejąc się jej w twarz, stale kusząc los. Tym razem wszyscy mają nadzieję na powodzenie misji.
"Klasyczna powieść since fiction" - tak brzmi fragment opisu książki, ale moim zdaniem nie jest on do końca zgodny z prawdą. Dla mnie była to powieść z gatunku literatury obyczajowej, o poszukiwaniu sensu istnienia.
Jak często będąc "innym" od otaczającego nas społeczeństwa, musimy udawać by być akceptowanym, bo czego byśmy nie robili i nie mówili każdy z nas pragnie właśnie tej akceptacji.
Powieść, mimo że została napisana w ubiegłymi wieku nie zestarzała się prawie w ogóle. Język i styl również są bardzo współczesne. Każda ze stworzonych przez autora postaci jest inna i na swój sposób intrygująca, a znamienitą częścią narracji są dialogi, co sprawia, że czas spędzony na jej zgłębianie mija błyskawicznie.
Człowiek jest istotą pełną sprzeczności. Często chcemy się rozwijać, a mimo to tkwimy w miejscu. Zbieramy informacje, doświadczenia - mamy wszystko by zrobić krok naprzód. Jednak coś nam na to nie pozwala i żyjemy tworząc hologram nas samych - taki do jakiego przywykli inni.
A może to właśnie rozwój jest meritum naszej egzystencji i tylko my jesteśmy za niego odpowiedzialni? A co z tym wszystkim, co musimy poświęcić by ten cel, który w końcu znaleźliśmy - zrealizować? Czy tylko strach trzyma nas w miejscu?
Można snuć wiele interpretacji treści i tytułu, bo każdy z nas dostaje w życiu taki księżyc. Polecam jeżeli lubicie snuć filozoficzne rozważania o życiu, stawiać sobie pytania, na które być może nigdy nie znajdziecie odpowiedzi.
Myślę, że fanom since fiction chyba nie muszę jej polecać, bo zapewne ją dobrze znają?