Talitha kum

Ocena: 3.5 (4 głosów)
Powieść „Talitha kum” Łucji Marii Ślisz podejmuje temat depresji jako nieodzownego kroku w rozwoju osób nadwrażliwych, a także tych, którym życiowe doświadczenia – traumy dzieciństwa, kompleksy, nieudane związki – na zawsze przesunęły skalę odczuwania daleko poza standard. Walczą oni o integrację swej tożsamości poprzez wysiłek podążania do zdrowia i spokoju. Depresja rani wszystkie poziomy życia. Towarzyszy jej niewypowiadalność – język nie jest w stanie pomieścić zalewu negatywnych uczuć. Ukazanie owego rozbicia języka stanowi chyba największy majstersztyk tej powieści. Oto na początku XXI wieku mamy do czynienia z bezgłośnym nihilizmem, który pożera kulturę od środka, z wnętrza człowieka. Przed stuleciem literacki modernizm wytrącał język z ram, aby podążać za autentycznym opisem człowieka. Teraz, u zmierzchu postmodernizmu, trzeba z tego rozchełstania powrócić do minimum ładu, aby ocalić bohatera przed rozmyciem. Czy uda mu się ocknąć i poczuć znów przyjemną i jasną witalność, jak poczuć ją mogła dziewczynka wskrzeszona zbawiennymi słowami – Talitha kum? Wewnętrznej drodze bohaterki – Sylwii – towarzyszy przemierzanie krajów współczesnej Europy – Irlandia (Dublin), polska prowincja, Kraków, Paryż. Zapraszamy w podróż!

Informacje dodatkowe o Talitha kum:

Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2013-11-13
Kategoria: Inne
ISBN: 978-83-7805-875-5
Liczba stron: 496

więcej

Kup książkę Talitha kum

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Talitha kum - opinie o książce

Avatar użytkownika - awiola
awiola
Przeczytane:2016-10-16, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam,
"Zgoda na życie ma w sobie niesamowitą siłę, nie słucha ludzkich ocen". Użyta w danej książce stylizacja językowa to bardzo ważna cecha prozy, która może zarówno polepszyć efekt, jaki dany twórca chce wywołać w czytelniku bądź też, wręcz przeciwnie - zniechęcić do lektury, powodując duże niezrozumienie. W przypadku tej książki, efekt wywołany stylizacją językową jest dwojaki. Łucja Maria Ślisz to humanistka ukrywająca się pod pseudonimem, pracująca w dużej firmie, posiadająca doświadczenie w branży hotelarskiej. Drogie są jej myślenie, mówienie, czytanie i pisanie. Sylwia to studentka, która zmaga się z depresją, wywołującą w niej stany lękowe i wszechobecny marazm. Choroba wpływa destrukcyjnie na jej życie pomimo tego, że bohaterka ma chłopaka Mariusza, z którym wiąże swoją przyszłość. Jako praktykująca katoliczka, nie potrafi poradzić sobie ze swoją cielesnością. Książki dotykające tematyki depresji za każdym razem, gdy takowe czytam, wywołują we mnie wiele przemyśleń i emocji. Nie inaczej było z dziełem Łucji Marii Ślisz, jednak proza ta oprócz pokazania przykładu wewnętrznej niemocy, wywołanej traumą z dzieciństwa i współczesną pogonią za mało ważnymi rzeczami, wywołała także we mnie zagubienie ze względu na specyficzną narracją. Otóż język, jakim posługuje się autorka, a raczej lepszym określeniem będzie tutaj - chaos językowy, wpływał na dość ciężki odbiór tej lektury. Dość dziwne konstrukcje zdań wielokrotnie złożonych, nikła ilość dialogów i użycie rozwlekłej formy opisowej, utrudniają bowiem zgłębianie historii Sylwii. Wielokrotnie, podczas czytania tej książki, musiałam wracać do początku zdań, by zrozumieć ich wymowę. Wielokrotnie także, dzięki takiej właśnie stylizacji, byłam w stanie zajrzeć do głowy chorej osoby i współodczuwać to, co czuła główna bohaterka - jej stany emocjonalne były bowiem paradoksalnie dzięki temu, bardziej zrozumiałe, a cała psychika, rozłożona na czynniki pierwsze. Nie zmienia to jednak faktu, że całościowo, ciężko w wielu fragmentach tej książki się odnaleźć, by nie pogubić wątków i kontekstów. "Talitha kum" jest książką mocno psychodeliczną, w której jak mniemam, dużo przeżyć samej autorki. Mam nawet wrażenie, że Sylwia to w dużej mierze alter ego ukrywającej się pod pseudonimem, pisarki. Moje przekonanie wynika z tego, że stany depresyjne głównej bohaterki, jej totalne zagubienie w codzienności i niemożność normalnego funkcjonowania, zostały oddane z wielkim realizmem. Jej relacje z mężczyznami, realia zarobkowej emigracji czy chociażby powroty do wspomnień z dzieciństwa, kreują portret psychologiczny Sylwii, jako osoby pełnej kontrastów, toczącej walkę ze sobą. Nie jest to postać, którą można obdarzyć sympatią - to postać, z którą podczas lektury warto się skonfrontować. Nie bez przyczyny tytułem tej książki są słowa, jakimi Jezus wskrzesił pewną dziewczynkę. Sylwia żyje, ale jej życie pozbawione jest smaku i zapachu. A cóż warta jest taka egzystencja? Niezwykle sugestywne i psychodeliczne dzieło Łucji Marii Ślisz polecam wszystkim czytelnikom, którzy lubię mierzyć się z tak trudnym tematem, jakim niewątpliwie jest depresja.
Link do opinii
Avatar użytkownika - korcia
korcia
Przeczytane:2014-02-11, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2014, Mam,
Muszę przyznać, że po zakończeniu tej lektury mam mętlik w głowie i nie za bardzo wiem co mam o niej powiedzieć, jak ją ocenić... Zacznę, więc od początku i mam nadzieję, że z czasem wykrystalizuje się odpowiedni obraz tej powieści. Sylwia jedzie autobusem z Galway do Dublina. Nie czuje się dobrze, wydaje jej się, że jest spocona, dopada ją zmęczenie. Mimo to daje się wciągnąć sąsiadce w rozmowę. Kobieta nie szczędzi jej dobrych rad, recept na szczęście. Dziewczyna jedzie w odwiedziny do Mariusza, swego chłopaka. Mają już wspólne plany na przyszłość, między innymi wyjazd do południowej Francji. Wydaje się, że pozornie wszystko jest OK, jednak zdaniem Sylwii ten związek nie rokuje zbyt dobrze. Sylwia ma depresje, chciałaby by Mariusz bardziej dostrzegał jej problem, bardziej ją wspierał, starał się zrozumieć. Jednak mężczyzna bagatelizuje sprawę, nie umie się właściwie zachować, zresztą ma dosyć swoich spraw. Chociaż ona obwinia go o nieporozumienia w związku, to przede wszystkim sama nie potrafi się zaangażować. Jej dzieciństwo i ojciec pijak obrzydzili jej mężczyzn, żadnego nie jest w stanie pokochać, żadnemu nie jest w stanie się oddać. Jest też religia. Sylwia jest katoliczką, stara się żyć zgodnie z zasadami wiary. Uważa, że na seks będzie czas dopiero po ślubie. "Wstyd jej było się do tego przyznać, ale ta Boża droga była jedyną, która umiałaby ją obronić i dać rozumienie tej przemocy i upokorzenia, w którym się tarza, którego nawet nie mogła wypowiedzieć". Dziewczyna trzyma się zasad wiary, nie angażuje się w związki, chce brać, a nie potrafi dawać. Z religii czerpie recepty na życie, w niej szuka odpowiedzi na nurtujące ją pytania. "Sylwia myślała na chłopski rozum: Bóg zabrania kokainy, nie chce wielkich uczuć, nie chce zgryzoty na całe życie, nie chce, żeby ktoś zatwardził się nienawiścią na lata. To są straszne, wielkie uczucia, aż nieludzkie. To nie jest tak, że ludzie teraz nie potrafią wytrzymać, po prostu zbyt mało ma ochotę wytrzymać w porównaniu z tamtym pokoleniem, do którego cały czas ci, co krytykują, się odwołują. Młodzi nie krytykują tak bardzo". Chce, by zwracano na nią uwagę, by ktoś jej pomógł, zajął się nią, ale nikt nie jest w stanie jej zrozumieć i wesprzeć. Przebywanie z nią jest wyzwaniem, a nawet mordęgą. Wszystkich zadręcza swoimi rozterkami i nikt już nie ma siły tego słuchać, nikt nie potrafi wczuć się w jej położenie. Ona woła o pomoc, ale wszyscy są na to głusi. "Ale co jak chciałem, już wiem. Wydaje mi się, że się zapadasz jak stary fotel, wiesz, każdy ma taką funkcję w sobie, już Ci mówię szczerze, jesteś tak uciążliwa, że nikomu się potem nie chce wymyślać grzeczności, przechodzi się do takiej ciężkiej, okropnej szczerości przy tobie i jeszcze się człowiek obawia, że to nie pomoże. Nigdy nie czułem się tak ciężko jak przy tobie". Sylwia tkwi w swojej chorobie, a nawet trudno jest jej sobie wyobrazić życie bez depresji. Chce zwracać na siebie uwagę, potrzebuje zainteresowania, nie chce być normalna, zwykła, przeciętna. "Bo w chorobie nawet trudno pomyśleć, co miałoby być tym zdrowiem, stan zero, nijakość, czystość powierzchni, żadnej skazy, jeszcze nie zadane nic, puste miejsce na historię i rany, jaki byłby świat bez depresji? Nierozsadzany raz po raz smutkiem. Lepiej oddać się depresji niż pozostać nieoddanym, niż nie wiedzieć komu, niż żeby nie było komu się oddać i w czym się zatracić. Żeby nie było komu. Co wtedy zrobić z sobą, trwać? Trwać? Na co czekając? Na nic". Świadomie umieściłam w tej recenzji aż tyle cytatów, żebyście sprawdzili, czy język tego utworu Wam odpowiada. Nie jest on łatwy, trudno do niego przywyknąć. Ma on oddawać stan emocjonalny bohaterki, jej brak równowagi psychicznej, ciągłe rozedrganie. Jest to ciekawy zabieg, jednak muszę przyznać, że przez to lektura staje się trudna, momentami niezrozumiała. Wyobrażenia Sylwii, jej przemyślenia mieszkają się z rzeczywistymi wydarzeniami, czasami trudno się w tym nie pogubić, oddzielić jedne od drugich. Książka daje możliwość wejścia w głowę osoby chorej, poznania depresji od środka, wczucia się w nią. Chaos panujący w umyśle Sylwii, zdominował tę powieść. Depresja to choroba, która w dzisiejszych czasach dosyć mocno się rozpanoszyła. Wielu ludzi na nią cierpi, często i my nie dostrzegamy wołania o pomoc kogoś z naszego otoczenia, czasami nawet nie chcemy tego zauważyć. Może dzięki tej powieści łatwiej nam będzie pojąc to, co targa umysłem i emocjami osoby chorej, może dzięki temu będziemy wiedzieli jak pomóc. http://korcimnieczytanie.blogspot.com/2014/01/ucja-maria-slisz-talitha-kum.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - myrmek
myrmek
Przeczytane:2013-11-26, Ocena: 5, Przeczytałem,
Książkę polecam! język może wydawać się trudny, ale ma to służyć pokazaniu wewnętrznego chaosu i procesu bolesnego dojrzewania bohaterki - postaci niezwykle wrażliwej, czującej więcej niż inni, borykającej się z próbą niemożności określenia ładu w sobie i na zewnątrz. Eksperyment z językiem, słowami, pozwala dotrzeć do granicy sensu, sensu, którego bohaterka rozpaczliwie, za wszelką cenę, nawet samej siebie, szuka.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Barnaba
Barnaba
Przeczytane:2021-03-25, Ocena: 1, Przeczytałem,
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy