Co może zrobić zwolniony z pracy policjant? Może – jak Szymon Solański – przeprowadzić się do chorzowskiego familoka, przygarnąć ze schroniska psa, otworzyć agencję detektywistyczną i liczyć, że trafią mu się zlecenia ciekawsze niż śledzenie niewiernych małżonków.
Zrządzeniem losu w piwnicy nowego lokum Solańskiego zostają znalezione zwłoki Marianny Biel, niegdysiejszej gwiazdy miejscowego teatru. Policja przyjmuje, że był to nieszczęśliwy wypadek. Solański jest innego zdania. Postanawia pokazać dawnemu pracodawcy, że nie stracił policyjnego nosa. Z kundelkiem Guciem u boku rusza na poszukiwanie mordercy…
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2017-06-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: Tajemnicza śmierć Marianny Biel
Język oryginału: polski
"PSI LOS"
Dziś u Diabła pierwsza pourlopowa recenzja . Marta Matyszczak "Tajemnicza śmierć Marianny Biel". Wydawnictwo Dolnośląskie , 2017.
Nie jest łatwo napisać powieść z elementami komedii. Niezmiernie trudno jest stworzyć własny styl, narrację i bawić czytelników. Trzeba mieć to "coś", a to właśnie bez wątpienia posiada Marta Matyszczak, która swoją pierwszą powieścią udowodniła, że można napisać książkę zabawną, ale nie infantylną. "Tajemnicza śmierć Marianny Biel" to z jednej strony rasowy kryminał, a z drugiej zaś niebanalna komedia. Trudne połączenie, które autorce bardzo się udało. Los bywa przewrotny. Postawiła na drodze dwóch wykolejonych osobników. Z jednej strony byłego policjanta Solańskiego, który boryka się ze swoimi demonami z przeszłości, a z drugiej Gucia- niemłodego już i nie do końca sprawnego kundelka ze schroniska. Obaj dżentelmeni zamieszkują razem i niewiele czasu mija , gdy w zamieszkałym przez nich familoku dochodzi do wstrząsających wydarzeń. Znalezione zostają zwłoki znanej gwiazdy teatru. Czy był to nieszczęśliwy wypadek czy dobrze zaplanowana zbrodnia? Niebanalny duet - Solański i Gucio na tropie to gwarancja świetnej zabawy. Poznajemy śląski familok i zamieszkującą go istną plejadę barwnych postaci. W toku śledztwa coraz więcej brudnych zagadek wychodzi na jaw, a mordercą , jak się okazuje, może być każdy. Mamy tu wszystko to, co tygryski lubią najbardziej- zbrodnię, tajemnicę, sympatycznych detektywów i intrygujące zwroty akcji . Bardzo dobrze czytało mi się tę historię i jest ona dobrą rozrywką dla każdego, kto lubi od czasu do czasu przeczytać coś trochę innego. Prowadzenie narracji z perspektywy psa , to bardzo udany zabieg i od razu Was informuję, że wcale nie wypada to banalnie-Gucio to świetny narrator. Ważną rzeczą, o której muszę po prostu powiedzieć jest to, że Marta Matyszczak stara się zwracać uwagę czytelników na problemy bezdomności zwierząt i ma, jak widać ,ogromne dla nich serce, a to się bardzo chwali. Jednak "Tajemnicza śmierć Marianny Biel" to nie jest taka sobie komedyjka. Bardzo sprawnie zawarła autorka wątki obyczajowe. Poznajemy śląski familok, jego mieszkańców i ich tajemnice. To mogliby być nasi sąsiedzi. Nie są to kryształowe postacie, o nie moi drodzy-oni tu wszyscy mają coś za uszami. I dlatego są tak autentyczni. Trochę groteski, trochę psychologii, trochę kryminału-napisała, zamieszała i stworzyła bardzo oryginalną powieść. Plusy to przede wszystkim ci bohaterowie, którzy są tak kolorowi, że nie można im pozwolić utonąć w szarzyżnie-trzeba ich poznać. Ciekawa narracja, psi bohater- naprawdę zgrabnie to wszystko razem jest splecione. Moja ocena-4+. Bardzo sympatyczna rozrywka na lutowe ( i nie tylko) wieczory. Minusów dużych tu nie ma. Powieść Marty Matyszczak jak najbardziej polecam.
Kiedy kryminał schodzi na psy, to… będzie to jeden z tomów serii pt. Kryminał pod psem autorstwa Marty Matyszczak! Tym razem pierwszy – Tajemnicza śmierć Marianny Biel.
Ta kamienica to istny Mordor. (s. 195)
Do familioka na ulicy 11 Listopada w Chorzowie wprowadza się były policjant Szymon Solański, a wraz z nim pies z nieparzystą ilością łap. To Gucio, stary kundel przygarnięty ze schroniska. To oni wraz z Różą Kwiatkowską, koleżanką Szymona ze szkoły i dziennikarką „Chorzowskich Nowin” znajdują zwłoki starszej pani w piwnicy. Policja szybko dochodzi do wniosku, że Marianna Biel zginęła w wypadku. Solański ma inne zdanie na ten temat. Gucio także. Zaczynają prywatne dochodzenie.
My som tu wszyscy jedno familia. (s. 63)
Familiok ów zamieszkują: bliźniacy Gerlachowie, rodzina Polaczków, Brygida Buchtowa, Róża Kwiatkowska, Marianna Biel i od niedawna Szymon Solański. W sumie to Marianna Biel już nie mieszka, bo nie żyje. Sąsiedzi nie zauważyli zniknięcia starszej, samotnej pani. Ale na swój sposób interesują się życiem sąsiadów zza ściany, a nawet w nie ingerują. Ich relacje między sobą są różne, bo każdy ma swoje tajemnice i kłopoty.
Zafiksował się totalnie na sprawie niewyjaśnionej śmierci Marianny Biel. (s. 198)
Solański prowadzi śledztwo w sprawie śmierci niedoszłej sąsiadki. Sam siebie przekonuje, że policja się myli. Ma zamiar udowodnić podkomisarzowi Matusiakowi, że to morderstwo, a nie nieszczęśliwy wypadek. Ale odrzuca wszystkie zlecenia napływające do jego agencji detektywistycznej „Solan”, przegania klientkę, a jego konto pustoszeje. Standard życia duetu detektywów się pogarsza.
Musiałem wziąć sprawy w swoje łapy. (s. 124)
Gucio to typowy pies – zaznacza swój teren, „zawiera” relacje z innymi psami (ach ten pinczerek!) i nie odstępuje swego pana na krok. Ale jest też nietypowym psem, choćby ze względu na ilość łap. Swojemu panu ma za złe, tak po psiemu, że jest pomijany przy niektórych aspektach śledztwa i pozostawiany na marginesie wydarzeń. Gucio chlubi się ponadprzeciętnie wysokim IQ, dobrym węchem nieco mniej. Przekazuje swemu panu różne informacje, lecz… jego pan nie rozumie psiego języka. A „szpetny wypierdek” czuje w koniuszkach łap, oj czuje…! To pies jest drugim narratorem po narratorze wszechwiedzącym i opowiada o wydarzeniach z punktu trzech łap. Spojrzenie na świat i dochodzenie zupełnie się różnią. Jego zabawne, nieco ironiczne komentarze z przeróbkami frazeologizmów ze słowem ‘pies’ to mała gratka!
W tym cholernym familioku śmierdziało tajemnicą z każdego kąta. I bądź tu, człowieku (lub psie), mądry, który kąt był tym właściwym. (s. 224)
Akcja kryminału ma nierówne tempo. Schodzi ono na plan dalszy, gdyż na pierwszy wysuwa się tło obyczajowe powieści, głównie relacje sąsiedzkie, tajemnice sąsiadów i problemy rodzinne Szymona oraz Róży. Do tego dochodzą wspomnienia o życiu ofiary i wydarzeniach sprzed lat. Bowiem kiedyś Marianna Biel była sławną chorzowską aktorką uwielbianą przez publiczność... Zagadka jej śmierci, a właściwie zbrodni, jest odkrywana po kawałku, ale w natłoku wydarzeń w familioku i informacji można zagubić tropy, a wtedy wskazanie mordercy jest zaskoczeniem.
Autorka w swej debiutanckiej powieści porusza wiele problemów społecznych: odrzucenie przez ludzi i środowisko osób starszych i samotnych; przemijająca sława aktorki, problem bezdomnych zwierząt w schronisku, życie psów i ich rola w życiu człowieka – i tu pochwała dla autorki za wspomnienie Roberta Biedronia i jego akcji; problem alkoholizmu bliskiej osoby; skomplikowane relacje sąsiedzkie, ale też wyciągnięcie pomocnej dłoni, bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi. To także bardziej osobiste problemy, jak zawód miłosny, kłopoty ze spadkiem
Koledzy podążyli za Marianną. Przez cały wieczór śmiali się z akcentu kobiety i dopytywali się, co dokładnie powiedziała, bo nie byli w stanie zrozumieć wszystkich słów. (s. 161)
Ja też, droga autorko. I zapewne wielu czytelników także. Gwara śląska jest trudna, szczególnie gdy chodzi o dialektyzmy leksykalne. Połowę tekstów gwarowych zrozumiałam dokładnie, części się domyśliłam z kontekstu, a ćwierci nie zrozumiałam zupełnie. Z tego też powodu trochę humoru „uciekło mi sprzed oczu” i nie bawiłam się jak należy. A wystarczyłoby dać przypisy lub od biedy słowniczek.
Nie po to natura obdarzyła nas uszami, żebyśmy teraz nie podsłuchiwali. (s. 195)
Tajemnicza śmierć Marianny Biel w moim mniemaniu to bardziej obyczajówka z rozwiniętym wątkiem kryminalnym, sympatycznym trzynożnym Guciem z nieco zadartym noskiem oraz upartym detektywem Szymonem. Czytelnik zamieszka w Chorzowie przy ulicy 11 Listopada i pozna słodko-gorzki smak życia w śląskiej kamienicy.
Kryminał z dużą dawką humoru! Śledztwo śmierci chorzowskiej aktorki Marianny Biel prowadzone jest przez byłego policjanta i jego przesympatycznego psa. Osobiście, mało było dla mnie tu motywów kryminalnych, gdyż książka przez większą część stron traktuje o życiu codzinnym mieszkańców Śląska,porusza problem alkoholizmu, złamanego serca czy kłopotów ze spadkiem.
Sięgnęłam po tę książkę z trzech powodów. 1) Fabuła umiejscowiona została w moim rodzinnym mieście, czyli Chorzowie i to w okolicy, w której mieszkałam. 2) Bardzo potrzebowałam jakiejś książki, która rozgoni moje depresyjno-listopadowe myśli. 3) Przygotowując się do Afery Kryminalnej, która odbędzie się w dniach 3-4 grudnia w Gdańsku chciałam poznać ,,pióro" autorki, na spotkanie której się wybieram.
Jest to moje pierwsze spotkanie z kryminałem pod psem, ale już wiem, że z przyjemnością spotkam się z sympatycznym kundelkiem ponownie.
Książka napisana jest dość specyficznie, ponieważ raz narracja jest w osobie pierwszej, a raz w trzeciej. Ale specyficzne w tym nie jest zmienność narracji, ale to, że narratorem w niektórych rozdziałach (właśnie pisanych w pierwszej osobie) jest pies - sympatyczny, okaleczony kundelek. Myślę, że ponieważ narracja jest niejednolita pozwala to na różny odbiór fabuły.
I chociaż można o tej książce powiedzieć, że jest takim słodko-gorzkim przekazem to nie brakuje w niej dobrego humoru, którym został ,,okraszony" nie tylko wątek kryminalny stanowiący coś w rodzaju parodii.
Chociaż myślę, że nie jest to typowa parodia, nie zakwalifikowałabym również tej książki do tych, w których występuje tak zwany czarny humor, ponieważ mamy w niej całkiem poważną historię kryminalną wplecioną w realia życia na Śląsku.
Swoistego humoru dodaje fabule wpleciona gwara śląska, której autorka nie szczędzi w dialogach. Jeśli chodzi o mnie, to rozumiałam słowa, bo jestem przecież Ślązaczką, ale myślę, że czytelnik nie mający z tym nic wspólnego może mieć problem ze zrozumieniem. Szkoda, że autorka i wydawnictwo nie pomyśleli o tym, aby w przypisach wstawić tłumaczenie. Byłoby z pewnością bardziej zabawnie.
Jednym z bohaterów jest pies. Mógłby ktoś powiedzieć: ,,E tam, takie bajki to nie dla mnie", ale ,,zobaczenie" niektórych sytuacji z czysto psiego punktu widzenia jest nie tyle zabawne, co może być i ciekawe. Jestem właścicielką dwóch psów i często zastanawiam się co one w danej sytuacji myślą, a to, że często rozumieją więcej niż człowiek to już jest dla mnie zagadką.
Muszę jednak przyznać, że wnikliwie zagłębiając się w książkę, zawsze dostrzegam w niej wątki, które są teoretycznie wątkami pobocznymi, ale wiele powagi wnoszą w fabułę. I tak na przykład zwróciłam uwagę na pojawiający się wątek alkoholizmu, lub też teoretycznej znieczulicy sąsiedzkiej, albo na wątek homoseksualizmu. Jest tutaj również wątek odnoszący się do samotności kogoś, kto kiedyś błyszczał na deskach teatru uwielbiany przez rzesze ludzi. Niby jest to normalne i na porządku dziennym, ale nie każdy jednak potrafi o tym pisać w taki (moim zdaniem) mistrzowski sposób jak ta autorka.
Polecam tę książkę na odgonienie chandry, ale nie tylko. Myślę, że jest to świetna lektura, z której w zabawny sposób możemy się również dowiedzieć ciekawych rzeczy dotyczących życia na Śląsku. Z całą pewnością jest lekka, łatwa i przyjemna i czyta się dosłownie migiem, a uśmiech nie schodzi z ust.
W ocenie jestem rozdarta. Sentyment do miasta Chorzów to jedna sprawa, ale z drugiej strony mam lekkie wrażenie chaosu. Nie było mnie przy procesie twórczym, nie wiem, czy książka napisana była od A do Z, czy fragmentami, które później były łączone i miksowane. Zastanawia mnie umiejscowienie niektórych z nich. Raz czy dwa następstwa zdarzeń wydawały mi się nielogiczne, jakby właśnie kolejność tych fragmentów była zła.
Ale ogólnie jest to bardzo udany debiut. Akcja stopniowo nabiera rozpędu, autorka tej komedii kryminalnej z psem w roli detektywa bardzo umiejętnie i z klasą książkę zakończyła. Cała paleta postaci jest dość barwna.
Książka jest klimatyczna, bo bardzo śląska (choć mam czasami wrażenie, że zamiast w Chorzowie, czytelnik znalazł się na Chebziu w Rudzie Śląskiej. Ale to takie niuanse zarezerwowane dla mieszkańców regionu Górny Śląsk ;)
Powieść jest trochę w stylu Christie. Kamienica i jej mieszkańcy, a wśród nich poszukiwania mordercy.
Jeżeli chcecie poczuć ten czarnośląski klimat - będziecie mieć prawo do salw śmiechu.
Komedia kryminalna to gatunek w którym jeszcze się nie do końca orientuje, ale ta książka zdecydowanie mi się podobała. Pisana z perspektywy różnych osób (i psa) daje nam calosciowy obraz sytuacji w dalszym ciągu noe ujawniając zakończenie. A zakończenie choć wydaje się już w pewnym momencie znane nagle zaskakuje i odwraca cała sytuacje o 180 stopni. Plusem dla mnie na pewno jest tez osadzenie fabuły w znanych mi miejscach. A do przeczytania kolejnych powieści z Solanskim i Guciem na pewno zachęca wątek „miłosny” ;)
Prywatny detektyw (były policjant) po utracie rodziny przygarnia psa ze schroniska. Przeprowadza się też do owego mieszkania w podrzędnej dzielnicy Chorzowa. Tam zwiedzając piwnicę odnajduje ciało sąsiadki. Wszystko wskazuje na to, że straszą panią przygniotły regały z przetworami, ale główny bohater ma PRZECZUCIE. Sam sobie więc zleca zadanie rozwiązania tej zagadki. W miarę postępu tego niby-śledztwa okazuje się, że sporo osób zyskało na śmierci starszej pani, a zakończenie i tak mnie zaskoczyło :-)
Zauroczył mnie Gucio i jego logika, która nie jest skażona człowieczeństwem. Polubiłam Szymona i Różę. Wnikliwie pryglądałam się ich sąsiadom, szukając wśród nich sprawcy niespodiewanej, owianej tajemnicą gwiazdy chorzowskiego teatru - tytułowej Marianny Biel. Duży plus za śląskie klimaty, wyrazistość postaci i sympatycznych czworonoznych bohaterów.
Róża i Szymon Solańscy jadą w podróż poślubną do Sopotu. Jednak zamiast cieszyć się urokami kurortu, trafiają w sam środek afery kryminalnej. Ktoś zamordował...
Irlandzka wyspa Inishmore to dla Szymona Solańskiego miła odmiana od chorzowskich podwórek. Prywatny detektyw poszukuje tam zaginionej Katarzyny...
Przeczytane:2021-07-14, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2021, Mam,
Kryminał pod psem,
kilka lat temu (chyba 3) otrzymałam w prezencie trzy tomiki tej serii, przeleżały na półce jakiś czas, otrzymałam następne trzy, a pozostałe kupiłam już sama, seria liczy dziewięć sztuk, a ja dopiero zabrałam się za czytanie. Lecz jest tak dużo ciekawych książek do przeczytania, że po prostu brakuje czasu...
Książka bardzo mi się spodobała, i chętnie zabiorę się na dokończenie całego cyklu.
W schronisku dla psów w Chorzowie nie jest łatwo wytrwać pieskom, a zwłaszcza niezbyt urodziwemu kundelkowi, starszemu już psiakowi, któremu na dodatek brak jednej łapki. Nie jest zbyt popularny aby interesowali się nim odwiedzający schronisko wolontariusze. Jednak któregoś dnia sytuacja się zmienia, gdy dyrektorka schroniska postanawia dać mu szansę. Piesek bardzo się z tego cieszy, gdy wybiera go chudy mężczyzna a nie jakaś tam damulka. Okazuje się, że trafił na byłego policjanta, który nie dość, że wyszedł z nim na spacer, to po chwili go adoptował i nadał imię Gucio... Szymon Solański, były policjant, który właśnie założył agencję detektywistyczną, przeprowadza się z Guciem do nowego mieszkania. Jest to brudny, zniszczony familok, ale Solańskiego nie stać na lepsze lokum. Spotyka przed blokiem swoją dawną koleżankę Różę (która kocha się w nim od podstawówki), mieszkającą również w tym domu. Solański chcąc zobaczyć swoją piwnicę, przypadkowo odkrywa zwłoki kobiety, która przeleżała w piwnicy już kilka dni, przygnieciona regałem i resztkami słoików z przetworami. Okazuje się, że to mieszkająca w tej kamienicy, była słynna chorzowska aktorka Teatru Uciecha. Policja zaczyna śledztwo, lecz prywatny detektyw Solański sam również chce zbadać tę sprawę. Jego biuro detektywistyczne w zasadzie nie funkcjonuje, on sam nawet nie przykłada się do tego, jest ponury i opryskliwy a pozo tym stroni od ludzi.
Drugą ważną postacią w tej książce jest piesek Gucio. Występuje tu również w roli narratora, w której świetnie się sprawdza. Przedstawia nam swój punkt widzenia z pozycji psa, co może nam pokazać jak mało wiemy o zwierzakach. Gucio również prowadzi swoje śledztwo, ma inny pogląd na wiele spraw.
Czy uda się rozwiązać tę zagadkę obu detektywom?
Policja podejrzewa, że to wypadek, lecz czy tak jest w istocie?
Książka z pewnością interesująca, lekka w czytaniu, z humorem. Atutem jest również Gucio i jego przemyślenia oraz wstawki gwary śląskiej, którą uwielbiam.
Polecam.