Nieoczekiwany spadek to dopiero początek kłopotów.
Dwóch braci bliźniaków, Dariusz i Czesław, otrzymuje w spadku po wuju Emilianie wielką posiadłość na wsi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przez całe życie nie utrzymywali ze swoim krewnym kontaktu. A to tylko początek niespodzianek – okazuje się bowiem, że dom, do którego się wprowadzili, pełen jest niepokojących tajemnic. Ukryte drzwi do biblioteki, zakapturzone postacie i kotka-widmo to tylko niektóre z nich... Każdy kolejny dzień staje się pretekstem do prowadzenia własnego śledztwa i ponawiania prób odkrycia zagmatwanej rodzinnej przeszłości. Czy bliźniakom uda się rozwiązać wszystkie czekające na nich w Zachusach zagadki?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2020-03-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 0
Język oryginału: polski
„Tajemnica posiadłości w Zachusach” historia bliźniaków którzy odziedziczyli w spadku po wuju ogromną posiadłość w Zachusach. Spadek ten to początek przygód chłopaków. Czarek i Darek przeprowadzają się wraz z ciotką Cecylią do nowego domu. Od chłopaków bije dobroć i uczynność. Historia bardzo ciekawa, niestety ze względu na jej małą objętość czuje się niedosyt J Jest to jedna z takich lekkich książek na jeden wieczór. Przyjemna i wartościowa.
Sięgnęłam po tę książkę zachęcona zapowiedzią tajemnicy zawartą w krótkim opisie na okładce. Niestety podczas czytania zawiodłam się na tej powieści, a po pewnym czasie byłam już wyraźnie znudzona jej czytaniem. Nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć na temat fabuły tej książki, ponieważ zdecydowanie nie jest ona zbyt rozbudowana, a obiecanych tajemnic w zasadzie prawie wcale czytelnik nie doświadczy. Autorka nie zachwyciła mnie swoim stylem pisania i w zasadzie gdyby nie to, że książka jest cieniutka i miałam nadzieję, że w końcu coś się w niej „zadzieje”, to prawdopodobnie nie przeczytałabym jej do końca. Nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia i z pewnością nie jest to pozycja, którą poleciłabym znajomym jako coś lekkiego do przeczytania. Bohaterowie niczym szczególnym się nie wyróżniają, a wydarzenia opisywane są w sposób nieciekawy i w każdej chwili czytelnik jest w stanie przewidzieć, jak zakończy się ta historia.
Chłopcy wiedli spokojne, skromne życie u boku ciotki, która się nimi zajmowała. Tak było do momentu, aż wuj, który wcześniej nie chciał się nimi zająć, przekazał im w spadku swoją posiadłość w Zachusach. Spadek, który otrzymali okazał się być początkiem mnożących się w następstwie pytań, na które bliźniacy szukali odpowiedzi.
Książka jest krótka i czyta się ją bardzo szybko. Przedstawiona historia jest bardzo ciekawa. Wiele zagadkowych pytań, na które stopniowo poznajemy odpowiedzi. Głowni bohaterowie to bracia bliźniacy Czarek i Darek, którzy do tej pory nie mieli wielu dostatków w życiu, a stali się spadkobiercami wielkiej fortuny swego wuja. Od razu zmieniają zwyczaje panujące w domu i na równi ze sobą traktują wszystkich. Są to bardzo dobrzy ludzie, którzy doceniają wszelkie dobra, szanują innych ludzi i okazują im swe serce i wyciągają pomocną dłoń. W posiadłości zostaje z nimi służba, która przez lata współpracowała z wujem Emilianem, od którego to właśnie otrzymali spadek. Ciocia Celcylia, która wychowywała chłopców do tej pory zamieszkuje wraz z nimi.
Chłopcy szukają wielu odpowiedzi, ale nie zawsze rozumiem ich tok postępowania. Często podejmują ryzykowne decyzje, które byłyby zdecydowanie bezpieczniejsze, gdyby je skonsultować.
Książka jest bardzo ciekawa, ale ja odczuwam po jej przeczytaniu pewnie niedosyt. Chciałabym szczerze, aby ta historia trwała nieco dłużej, szczególnie, że spodziewałam się poznać odpowiedzi na wiele więcej pytań. Tajemnice, których początkowo w książce autorka nie szczędziła nie wszystkie zostały wyjaśnione. Mi niestety brakowało odpowiedzi na kilka z tych pytań. Co spowodowało, że na ostatniej stronie czułam ogromne rozczarowanie, że to już koniec. Nie rozumiem również tego, że do tej pory wuj Emilian nie był w ogóle obecny w życiu chłopców, a nagle otrzymują od niego cały majątek. To kolejne pytanie, na które podczas lektury książki nie otrzymałam odpowiedzi.
Mimo wielu braków i niedociągnięć Książkę czyta się naprawdę bardzo przyjemnie, a historia jest ciekawa.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Otrzymanie ogromnego spadku po wuju, który przed laty nie chciał się zaopiekować chłopcami. To może zwiastować wielkie bogactwo, ale również wiele problemów.
Książka bardzi ciekawa i bardzo szybko się ją czyta. Mi niezwykle przypadła do gustu ta historia. Zdecydowanie polecam.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Przyznajcie, kto z was nie skusiłby się na tę tajemniczo wyglądającą okładkę zapowiadającą opowieść zagadkową z nutką grozy? A do tego opis wskazujący, że trzymamy w dłoniach historię pełną skrywanych tajemnic i jeśli dodamy do tego starą posiadłość stojącą na uboczu z dala od drogi, wabik na potencjalnego czytelnika gwarantowany. Niestety w tej książce najbardziej tajemnicza jest wyłącznie okładka, a niesamowity urok iście z horroru pryska niczym mydlana bańka, kiedy tylko zagłębimy się w treść.
Okładka i opis książki powinny zobowiązywać, aby przynajmniej w części zachować klimat, którym zwabiono czytelnika, bo patrząc na grafikę oczekujemy lekkiego dreszczyku emocji, skrzypienia drzwi, tajemniczych postaci pojawiających się tuż po zmroku, zapalającego się światła.
Niestety jestem mocno rozczarowana, autorka nie ma absolutnie daru, aby stworzyć mroczny, zagadkowy klimat. Nie ma tu żadnych opisów, które rozbudzałyby wyobraźnię, całkowicie pominięto charakterystykę postaci i wszystko przedstawia się bardzo skąpo. Autorka nie tworzy napięcia, nie potrafi wzbudzić we mnie ciekawości i przyznam, że mocno się wynudziłam.
Dialogi między bohaterami zawierają zwroty zaczerpnięte z języka potocznego, młodzieżowego, a pamiętajmy, że akcję powieści ulokowano w 1886r. zatem wymaga się od autora zastosowania stylizacji wypowiedzi i słownictwa z tamtego okresu. Przez taki zabieg cała opowieść traci na wartości, jest mało realna.
Motywy postępowań bohaterów nie są w żaden sposób uzasadnione, postaci poruszają się jak nadmuchane marionetki.
Jak dla mnie nie jest to typowa powieść i zastanawiam się, czy użycie tego określenia jak najbardziej do niej pasuje, gdyż objętościowo liczy nie więcej jak 150 stron, a rozdziały podzielono na 12 dni i na konkretne godziny, do tego mamy dość dużą czcionkę i bardzo mało treści na kartce. Dziennik nastolatka - to określenie zdecydowanie lepiej oddaje charakter tej książki, która według mnie skierowana jest do młodego czytelnika. Dodam tylko, że jak na tak skąpo objętościowo opowieść mamy przywołane bardzo dużo postaci, co jest niewspółmierne do samej treści.
Pani Zuzanno, czytelnika nie da się oszukać. Już od pierwszych stron czuć, że opowieść skręcono naprędce w pośpiechu, bez pomysłu, bez przemyślenia, beznamiętnie zupełnie jakby autorka pisała na czas i zależałoby jej na jak najszybszym dotarciu do finału. Wiele wątków, aż prosiło się o rozwinięcie. Zupełnie się dziwię, że Wydawnictwo zdecydowało się oddać do druku taką książkę. "Tajemnica posiadłości w Zachusach to według mnie zmarnowany potencjał na naprawdę ciekawą opowieść, której finał i tak nam niczego nie wyjaśnia.
Lubicie intrygujące, stare domostwa, szyfry, zagadki, zwroty akcji i tajemnicze wydarzenia? Ja wprost uwielbiam! Dlatego z ogromną radością sięgnęłam po książkę Zuzanny Radomskiej... i niestety, bardzo się zawiodłam.
Historia dzieje się w 1888r, i dotyczy bliźniaków - Dariusza i Czesława, którzy otrzymują w spadku od wuja ogromną, pełną przepychu posiadłość wraz ze służbą. Konstrukcja przypomina pamiętnik, całą akcję oglądamy z perspektywy Dariusza. Przez 12 dni możemy śledzić eksplorację posiadłości, w której kryje się wiele sekretów i życie tajemniczych postaci, odwiedzających przybytek.
Problem leży już w samej objętości. Przeczytałam całą książkę w godzinę, ma ona 150 stron, pisanych ogromną czcionką - to zdecydowanie za mało, aby opisać wyczerpująco dobrą historię. Sam pomysł na fabułę był ciekawy, w końcu jej zarys bardzo przyciąga. Jednak całość opowiedziana jest po łebkach, mamy tu wiele nieścisłości i niedokończonych wątków i irytująco otwarte zakończenie, co do którego nie mam pewności, czy zapowiada kolejną część, czy może takie właśnie ma być. Postaci są mało wyraziste i bez charakteru, każdy, nawet potencjalny antagonista, jest spłaszczony uprzejmością i nienagannymi manierami, które składają się na wszystkich bohaterów. Zagadki, które się tu pojawiają, były ciekawe, z pomysłem, jednak również one gdzieś uciekły i nic z nich potem konkretnego nie wyniknęło. Klimat dreszczyku starej posiadłości w pewnych momentach próbował się nieśmiało wybić i został zdeptany pod koniecznością rozmów o wszystkim i niczym. Czuję ogromny niedosyt po tej książce, bo wiem, że można było to zrobić naprawdę dobrze i stworzyć pasjonującą historię...
Uważam, że gdyby autorka solidnie przysiadła nad tą książką i ją rozwinęła, albo napisała dopracowany, kolejny tom, to ma ona potencjał, aby tę opowieść uratować. Na ten moment jednak nie trafi ona do grona moich ulubionych lektur.
Malutka, cieniutka książeczka stylizowana na klasyczne angielskie dzieła. Tajemnice dworku, zagadkowe książki, gdzieś z tyłu majaczy mezalians, a wszystko to opisane w bardzo prosty sposób. Nie ma klimatu ani mojego zainteresowania. Przy czytaniu ogromnie się nudziłam, bo fabuła jest o niczym.
Pierwsze co mnie zdziwiło, gdy odebrałam przesyłkę od listonosza i ją rozpakowałam, to fakt, że książka jest malutka, miałam wrażenie, że dotarła do mnie książka w formie kieszonkowej. Dopiero później jak porównałam ją z pełno wymiarową książką okazało się, że jest raptem z centymetr mniejsza. Posiada 155 stron, co prawdopodobnie dawało to odczucie.
Super książka nie tylko dla młodzieży. Pisana lekkim stylem . Zaciekawia i nie ma się, aż ochoty przerwać czytania. Czytałam ją z zainteresowanie i nie mogłam doczekać się jej zakończenia. Wręcz pochłonęłam ja w jeden dzień. Jak najbardziej polecam.
Książkę odebrałam za punkty na stronie Czytam Pierwszy.
9 marca 2020 roku miała miejsce premiera książki Zuzanny Radomskiej "Tajemnica posiadłości w Zachusach"
Klimatyczna okładka zapowiada mroczną przygodę, sama autorka jest tajemniczą osobą, ponieważ wydawnictwo nie zamieściło żadnych informacji o niej na obwolucie książki. Samą książkę czyta się bardzo szybko (155 stron dużym drukiem).
Książkę mogę określić mianem - familijna. Myślę że będzie podobała się całej rodzinie niezależnie od wieku.
Mały minus za zakończenie.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Nova Res i Klubowi Recenzenta nakanapie.pl
Ciężko coś napisać, by za wiele nie zdradzać z tej cieniutkiej książeczki mającej zaledwie 160 stron. Ciekawiło mnie, jakie tajemnice może zawierać tak krótka historia. Sam opis zdradza już wystarczająco. Krótko mówiąc, nie zainteresowały mnie losy bliźniaków. Przy takich gabarytach spodziewałam się wartkiej akcji, a dostałam nijaką opowiastkę rodzinną, która wydaje się być napisana na kolanie przez dziecko aspirujące do bycia pisarzem.
Przeczytane:2021-01-31,
Naprawdę nie chciałam obsmarowywać tej książki... Muszę, bo się uduszę. To dowód, że pisać każdy może, a w tych czasach więcej osób pisze książki niż je czyta...
Narratorem "powieści" czy objętościowo bardziej opowiadania jest Dariusz, jeden z dwudziestoletnich braci bliźniaków. Bracia odziedziczyli właśnie posiadłość po zmarłym wuju Emilianie, bracie matki, którego w ogóle nie widywali. Mogło być całkiem ciekawie, bo autorka miała naprawdę świetne pomysły na pociągnięcie fabuły. A dlaczego coś, a właściwie wszystko się nie udało?
Po pierwsze - objętość. Książka ma 155 stron przy małym formacie i dużej interlinii, a mogłaby mieć spokojnie więcej, gdyby pomiędzy konkretami, krótkimi dialogami i szybkimi opisami sytuacji znalazło się miejsce na opis przyrody, emocji i jakiekolwiek zbudowanie napięcia. Zamiast tego bez gry wstępnej dostajemy raz po raz suchą zagadkę i suche rozwiązanie, na które od razu można było wpaść.
Po drugie - jeśli historia jest osadzona w innym czasie, to pisząc warto byłoby się trochę skupić i od czasu do czasu poprzeć nawet tak wartościowym źródłem wiedzy, jak Wikipedia. Najpierw roześmiałam się w głos, kiedy tuż po pogrzebie dziewczyna zagadała "kiedy (...) zaprosisz mnie do gospody na tańce", bo historia brzmiała mi bardzo współcześnie. Tylko w jednym miejscu mamy wzmiankę, że rzecz dzieje się w 1888 roku. Skoro tak, to samo użycie imienia Dariusz, które w Polsce było w tamtym czasie bardzo rzadkie, oraz jego zdrobnienia "Darek" było ryzykowne. Mniej jednak, niż wplecenie w dialog, że bohater czuje się jak aktor w marnym filmie, bo jak łatwo można sprawdzić, pierwsze próby filmowania były podejmowane w 1887-8, jednak pierwszy "film", trwający 50 sekund powstał w 1896 roku i przedstawiał wjazd lokomotywy na stację...
No dobrze, ale po co w ogóle tylu bohaterów, skoro właściwie nic nie wnoszą do fabuły? Kim jest tajemnicza babcia, która mdleje po każdym zdaniu Czesława? Jak mogła zaadoptować błąkającego się za dziecka wuja Emiliana, skoro był on całkiem dobrze znanym bratem zmarłej matki chłopaków? Kim do cholery była tajemnicza Alicja? Fakt, że w ostatnim akapicie (SPOILER ALERT) siedzi na huśtawce przed domem w żaden sposób nie rozwiązuje tej na siłę stworzonej skomplikowanej zagadki.
Bardzo szkoda, że historia była tak poprowadzona, bo autorka całkiem ładnie tworzy zdania, a pomysł na fabułę zapowiadał się nieźle. Jest jednak jedna jedyna rzecz, która mi się podobała - piękna grafika na okładce.