Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2016-02-01
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 574
Dawno temu książka ta była bestsellerem. Trudno zakwalifikować ją do obecnie nam znanych gatunków literackich, ponieważ autorka połączyła tu melodramat, powieść gotycką i nawiązała do dość głośnej w owych czasach sprawy Constance Kent. Część "Tajemnicy Lady Audley" ukazywała się w odcinkach w czasopiśmie "Robin Goodfellow" od VII do IX 1861 roku. Braddon sprzedała prawa do publikacji niepełnej wersji powieści irlandzkiemu wydawcy Johnowi Maxwellowi, z którym była w nieformalnym związku przez 14 lat (była macochą dla jego 5 dzieci) i urodziła mu kolejnych 6 dzieci (jego żona przebywała w tym czasie w szpitalu psychiatrycznym). Podczas gdy Maxwell publikował kolejne odcinki jej powieści - pisarka tworzyła nadal. Ostatnią (trzecią) część tej historii napisała w ciągu niecałych dwóch tygodni. Dodatkowo należy wspomnieć, że nieco później (od I do XII 1862 roku) cała powieść została opublikowana w odcinkach w "Sixpenny Magazine" a w kolejnym roku po raz kolejny (od III do VIII w 1863) ukazała się w całości w odcinkach w "Londyn Journal". W międzyczasie została opublikowana w całości w 1862 roku w 3 tomowej wersji książkowej przez Williama Tinsleya i dołączyła do grona powieści sensacyjnych epoki wiktoriańskiej.
Tak jak inne powieści z tego gatunku (np. "Kobieta w bieli" Wilkie'go Collinsa, "Wielkie nadzieje" Charlesa Dickensa czy "Desperate Remedies" Thomasa Hardy'ego) znalazł w niej swe odzwierciedlenie niepokój społeczny. Brak alegorii czy abstrakcyjnych elementów spowodował, że stała się popularna. Akcentem gotyckim jest tu poszukiwanie rozwiązania tytułowej tajemnicy, a zbrodnie w studni lub w pobliżu wody są symbolem "głębi" jest kluczowym elementem powieść gotyckiej. Nie ma tu natomiast duchów, a akcja umiejscowiona została w ówczesnych czasach co daje efekt realności i wiarygodności. Ponadto zaglądamy tu za kulisy wiktoriańskiego domostwa. Okazuje się, że nie jest to miejsce bezpieczne. Po lekturze tej książki pojęcia "idealnej pani / matki" i "domowego szczęścia" stają się bardziej idealistyczne niż realistyczne. Ponadto z kart powieści bije obawa przed rosnącą urbanizacją, która daje anonimowość. Bardzo często autorka porusza tu temat niestabilności w kwestii tożsamości (podteksty homoseksualne, idea fizycznej wyższości). Nieudane próby sprzeciwu wobec awansu klasowego, zagrażające paradygmatowi klasy społecznej unaoczniają siłę ówcześnie panujących zasad. Natomiast oszustwa tu opisane mogą być odczytane jako akt feminizmu, w którym kobieta wreszcie przejmuje kontrolę nad kierunkiem własnego życia. Kolejnym zagadnieniem tu nieprzerwanie pojawiającym się jest szaleństwo. Bohaterowie dużo rozmawiają o znaczeniu tego słowa. Dodatkowo autorka wielokrotnie nawiązuje tu do śmierci.
Można tu zauważyć inspirację książką Wilkie'go Collinsa "Kobieta w bieli". Ucieszyło mnie, że powieść obfituje w zabawne zwroty akcji i jest nieco ironiczna. Pierwsza z jej trzech części jest bardzo powolna, natomiast ostatnia niezwykle intensywna. Wszechwiedzący narrator "mówi" do czytelnika w trzeciej osobie. Zaskakuje fakt, że autorce udało się przedstawić tu tak trafnie męski punkt widzenia. Ciekawią przedstawione tu relacje dysfunkcjonalne czy psychologiczne następstwa nierówności społecznej. Na pochwałę zasługuje ukazane tu oblicze Londynu jak i wiejskich krajobrazów. Początkowo można pomyśleć, że to niezbyt skomplikowana historia bowiem przeważająca jej część jest o tym co dokładnie złoczyńca uczynił i o szukaniu dowodów zbrodni. (Spodziewałam się raczej tego, że większość opowieści będzie skoncentrowana na tytułowej Lady Audley). Niestety dochodzenie jest tu dość niezdarne i często "wspomagane" przez szczęśliwe zbiegi okoliczności. Ponadto nieraz fabuła książki zmierza donikąd. Na wspomnienie bohaterów przychodzą mi na myśl ludzi, którzy udanie skrywają pod płaszczem konwenansów swą złą twarz. Jednocześnie zaskarbiają sympatię i wywołują pogardę. Można tu spotkać interesujące postaci, ale niestety im pisarka nie poświęciła zbyt wiele uwagi. Irytują natomiast stereotypowi bohaterowie drugoplanowi, którzy nie mają żadnego wpływu na fabułę. Jednak nie to mnie najbardziej zmartwiło. Odniosłam wrażenie, że już po 50 stronach tytułowa tajemnica została wyjaśniona. Byłam mocno rozczarowana. Na szczęście okazało się, że zostałam wyprowadzona przez pisarkę na manowce. Byłam przekonana, że już nic mnie nie jest w stanie zaskoczyć. Nie spodziewałam się tego, co czekało na mnie później. Trzeba przyznać, że zakończenie jest tu zaskakujące.
Ten gatunek powieści jako pierwszy spopularyzował Charles Dickens. Nie będę jednak porównywać tu stylu Braddon do warsztatu tak wybitnego powieściopisarza. Daleko mu także do pióra Wilkie'go Collinsa czy Anthony'ego Trollope'a. Nie widać też podobieństw do języka jakiego używały siostry Brontë czy George Eliot. Styl Braddon można nazwać stabilnym i jakby kontrolowanym. W niektórych fragmentach wydaje się być niespodziewanie nowoczesny. Wydaje mi się, że najbardziej adekwatnym określeniem będzie tu scenariuszowy. Ponadto można napotkać tu sporo powtórzonych zdarzeń. (Może wiąże się to z faktem, że jej powieść była publikowana w odcinkach?). Trzeba też zaznaczyć, że historia jest bardzo melodramatyczna. Niekiedy powieść jest także zbyt przewidywalna, a duża ilość długich opisów trochę przytłacza. (Chwilami czułam się jakbym czytała ponownie "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej). Na szczęście brak tu moralizatorstwa i usprawiedliwiania decyzji podjętych przez bohaterów. Objętościowo pozycja sprawia wrażenie bardzo obszernej (aż 568 stron), ale na szczęście powodem tego jest dość duża czcionka i stałe rozpoczynanie nowych rozdziałów od parzystej strony. (Mimo że poprzednia pozostaje często pusta). Końcówka (jak dla mnie) jest tu zbyt przegadana. Pragnę jeszcze dodać, że może w epoce wiktoriańskiej opisane tu zdarzenia były skandaliczne, jednak w moim odczuciu "skandal" został tu bardzo stonowany przez tematykę społeczną...
Przeczytane:2016-06-12,