Czy zdarzyło ci się kiedyś pomyśleć, że Boże Narodzenie mogłoby wyglądać inaczej?
Kolędy, prezenty, zimne ognie – wszystko to już nieco... trąci nudą.
Cóż więc powiesz na wielkie eksplodujące ciasto świąteczne, na paskudnego oswojonego bałwana śniegowego albo sympatyczną gadającą kuropatwę w koronie gruszy? A gdyby tak Święty Mikołaj zatrudnił się w zoo, narozrabiał w sklepie z zabawkami albo nawet został… aresztowany za włamanie?!
Zanurkuj w fantastycznie zabawny świat sir Terry’ego Pratchetta i wpadnij na świąteczną bajkową ucztę niepodobną do innych. Jedenaście opowiastek sprawi, że najpierw parskniesz, potem zakwiczysz, a wreszcie popłaczesz się ze śmiechu i już nigdy nie pomyślisz o Bożym Narodzeniu tak jak dawniej.
Terry Pratchett (1948-2015) znany jest przede wszystkim jako autor serii „Świat Dysku”. Jego powieści fantasy i science fiction doczekały się wielu adaptacji, zdobyły też liczne nagrody, w tym Carnegie Medal. W 1998 roku Pratchett został Kawalerem Orderu Imperium Brytyjskiego „za zasługi dla literatury”, a w roku 2008 otrzymał tytuł szlachecki. Na całym świecie sprzedano ponad 70 milionów jego książek przetłumaczonych na 37 języków.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2018-11-27
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 192
Tytuł oryginału: Father Christmas's Fake Beard
Tłumaczenie: Maciej Szymański
"Sztuczna broda Świętego Mikołaja" Terry’ego Pratchetta to zbiór 11 krótkich opowiadań w klimacie świątecznym. Opowiadania te nawiązują do zwyczajów i tradycji z Wielkiej Brytanii, jednak są zarówno zrozumiałe, jak i zabawne także dla Polaków.
Książki Pratchetta uwielbiam, odkąd pamiętam. To była miłość od pierwszego przeczytania. W każdej napisanej przez niego powieści znajduję masę zabawy, humoru, ciętych odzywek oraz trafnych komentarzy odnoszących się do otaczającego nas świata. Tak jest i tym razem.
Chcąc wprawić się w świąteczny nastrój, sięgnęłam po ten zbiór opowiadań. Muszę przyznać, że terapia zakończyła się sukcesem. "Sztuczna broda Świętego Mikołaja" nie tylko poprawiła mi humor, ale też sprawiła, że nabrałam chęci na pieczenie pierników. Szkoda tylko, że skończyłam ją o 23:00, a domownicy smacznie już spali. Coś mi się zdaje, że w przyszłym roku zastosuję tę samą sztuczkę.
"Nie ma sensu twierdzić, że prosiaki nie fruwają, gdy śmigają po niebie, łapiąc wróble"
Opowieści czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Całość można pochłonąć w jeden wieczór. W dodatku jestem pewna, że przynajmniej niektóre opowiadania z tego zbioru będę mogła przeczytać moim dzieciom. Mamy tu między innymi historię pieczenia gigantycznego świątecznego ciasta, komputera, który napisał list do świętego Mikołaja oraz zagubionego młodego Śniegoluda.
Warto również wspomnieć, że "Sztuczna broda Świętego Mikołaja" została przepięknie zilustrowana. Praktycznie na każdej stronie mamy grafiki odwołujące się do konkretnego opowiadania. Wszystkie pasują idealnie, czy są to ramki mające udawać listy i maile, czy rysunki postaci. Warto przyjrzeć się im dokładniej, ponieważ wspaniale dopowiadają historię.
Bardzo żałuję, że nikt jeszcze nie nakręcił dobrej adaptacji żadnej z książek sir Pratchetta, ale trudno się dziwić, skoro wypowiedzi poszczególnych osób można poznać po kroju pisma, a humor jest subtelny i dość przewrotny, ewidentnie zbyt ciężki do przełożenia na ekran.
Polecam tę książkę każdemu, kto ma ochotę się zrelaksować przed snem, po całym dniu pieczenia pierników, strojenia domu i robienia świątecznych zakupów. Z sir Pratchettem każdy wieczór zawsze jest miły i odprężający.
Terry Pratchett był prawdziwym mistrzem humoru i szalonych historii. W jego książkach dzieje się dużo dziwnych rzeczy, są dowcipne, pełne humoru (często zwariowanego) i bardzo zabawne. Dlatego, kiedy zobaczyłam w księgarni ślicznie wydany zbiór świątecznych opowiadań tego autora, na dodatek pod obiecującym tytułem „Sztuczna broda Świętego Mikołaja” – nie mogłam się oprzeć pokusie, zwłaszcza że mamy właśnie czas przedświąteczny. Nie zawiodłam się! Książka wydana jest przepięknie – twarda oprawa z obwolutą w bajecznych kolorach, w środku piękny papier i zwariowane rysunki, które uzupełniają opisane wydarzenia – po prostu przyjemnie bierze się tę książkę do ręki, a czytanie jej przynosi wiele radości.
Jeśli chcecie poznać historię największego placka świątecznego, przekonać się, co robi dobry król, gdy w wolny dzień jego poddany szuka benzyny albo w czym może pomóc meteopisklak, nauczyć się grać w szturchajkanta albo dowiedzieć się, o co poprosił komputer w swoim liście do Świętego Mikołaja – sięgnijcie po tę książkę! Przeczytacie tutaj również opis najkrótszej epoki lodowcowej, korespondencję między działem kadr a szefostwem w firmie, w której na staż przyjęto... Mikołaja (wbrew pozorom, nie jest to pracownik idealny!!!) i wiele, wiele innych przezabawnych historii, które poprawią Wam humor i dobrze Was nastroją na cały dzień.
Jeśli ktoś nie lubi absurdalnego humoru, to powinien od Terry’ego Pratchetta trzymać się z daleka, bo jego książki są go pełne. A jeśli ktoś lubi, to gwarantuję, że czytając będzie co chwilę chichotał i uśmiechał się od ucha do ucha. Dużym plusem tej książki jest to, że może ją czytać cała rodzina – polecam wspólne głośne czytanie, połączone z oglądaniem obrazków! Przekonacie się, że to świetna zabawa! Opowieści są krótkie, można więc podzielić sobie książkę na kilka wieczorów – gwarantuje miłe spędzenie czasu.
Książka bardzo mi się podobała – ze względu na oryginalnie potraktowany temat świąt Bożego Narodzenia, ciekawe historyjki, szalony humor, wielki talent Terry’ego Pratchetta do opowiadania, no i przecudne wydanie – niby nie ocenia się książki po okładce, ale w tym przypadku nie można o tym nie wspomnieć, bo wydawca naprawdę wykonał świetną pracę. Tak powinno się wydawać książki o tematyce świątecznej! Jedyną wadą tej książki jest zbyt mała objętość – przeczytałam ją w jeden wieczór i mam wielki niedosyt. Chcę więcej!!!
Komu się spodoba „Sztuczna broda Świętego Mikołaja”? Na pewno fanom twórczości Terry’ego Pratchetta (zresztą im jest dedykowana – wraz z oryginalnymi życzeniami „Szczęśliwego Strzeżenia Wiedźm”!). Poza tym – każdemu, kto ceni sobie dobry humor i lubi oryginalne opowieści: bez przesłodzonych aniołków, cudownych nawróceń pod choinką i romantycznych oświadczyn pod jemiołą 😊 Jeśli ktoś nie zna innych książek autora – to ten tomik jest bardzo dobrą próbką na zapoznanie się – to kwintesencja stylu Pratchetta.
Podsumowując: świetna, pełna humoru książka, która poprawi Wam nastrój nie tylko w czasie świąt Bożego Narodzenia. Polecam!
Boże Narodzenie miewa różne oblicza! Czasami widziane w krzywym zwierciadle, potrafi na moment odstąpić od patosu i wywołać szczery śmiech. W jaki sposób? Za pomocą opowiadań, oczywiście! Przezabawnych, ale z morałem…
Zmarły przed trzema laty Terry Pratchett nadal jest bardzo poczytnym pisarzem. Jego książki zachwycają kolejne pokolenia, a charakterystyczny styl się zupełnie nie starzeje. Przyznaję, może nigdy nie byłam specjalną miłośniczką tego autora, jednak potrafię docenić talent, zaangażowanie w pracę, istniejące przez ten cały czas. Święta zbliżają się ogromnymi krokami, a ja uwielbiam wprowadzać się w odpowiedni nastrój za pomocą zimowej literatury. W tym roku mój wybór padł na pośmiertną publikację, właśnie Pratchetta. To wielka niespodzianka dla fanów, bożonarodzeniowy prezent. Sama z ciekawością zasiadłam do lektury, rozgrzewając się herbatą, podgryzając ciastka — i stwierdzam, że ciężko wyobrazić sobie przyjemniejszą chwilę. Niepozorna książeczka, wypełniona po brzegi dowcipem, zarażającą dobrym humorem. Brak śniegu już tak nie przeszkadza, gdyż przynajmniej mogłam o nim poczytać, a opisy są naprawdę sugestywne! Dlatego warto ratować się gorącym napojem.
Samo wydanie jest po prostu piękne, zaprojektowane z dbałością o szczegóły. Okładka cieszy oko, do tego stopnia, iż wygląda na ciekawą ozdobę półki, właśnie w tym świątecznym okresie. W środku znajdziemy sporo ilustracji, zabawnych, troszkę kojarzących mi się ze starymi komiksami. Pojawiają się chyba na każdej stronie, świetnie komponując z tekstem. Duża czcionka nadaje całości taki rys przypominający czytane w dzieciństwie bajki. Odpowiednie porównanie, ponieważ „Sztuczna broda Świętego Mikołaja” w swojej narracji raczej miała brzmieć niczym opowiadana przy kominku baśń. Jeśli o ten efekt chodziło autorowi, to zabieg się udał, posiłkowany dokładnie szatą graficzną.
W książce zamieszczono dziesięć historyjek, które pochłania się niesamowicie szybko. Wystarczy jeden wieczór, ale wydaje mi się, że wielu będzie wracało do poszczególnych fragmentów. Momentami absurdalny humor potrafi doprowadzić do łez, widać brytyjski dowcip, choć wiem, iż nie każdy go lubi. Niemniej jednak po ten zbiorek chyba sięgną głównie osoby już zapoznane z Pratchettem, więc wszyscy powinni być zadowoleni. Pieczenie ogromnego placka, komputer piszący list do Świętego Mikołaja, babcia opiekująca się wielkim śniegoludkiem — to tylko kilka sytuacji, które nam się przedstawia.
Nie umiem się do czegokolwiek przyczepić. Rozdziały są króciutkie, lecz nie pozostawiają w poczuciu niedosytu. Każde z opowiadań jest bardzo oryginalne, po prostu wyjątkowe, wyróżniające się. Za wspólny mianownik można uznać przede wszystkim styl, aczkolwiek fabularnie sprawiają, iż trudno się w jakimkolwiek stopniu znudzić. Proste, a równocześnie niosą różnorakie przesłania. Pozbawiono je tradycyjnej pompatyczności, zastępując nią szaloną spontaniczność. Terry Pratchett łączył ze sobą, tylko powierzchownie, obce wątki, tworząc z nich coś zupełnie nowego. Normalnie nikt nie pomyślałby o Świętym Mikołaju, który próbuje pracować w ogrodzie zoologicznym! Nie wspominając (a jednak, wspominam) o kurku żyjącym na dachu, mającym wpływ na pogodę!
Oto publikacja zwyczajnie niezbędna do poczytania w czasie Bożego Narodzenia. Nie musimy tego robić samotnie, książeczka świetnie trafi do młodych miłośników literatury, którzy powinni chętnie potowarzyszyć nam w podróży wokół świata wymyślonego przez Terry’ego Pratchetta. Autora już nie ma, ale zostawił po sobie całą masę wspaniałych historii, regularnie powracających w różnych formach. Warto korzystać z przywileju, bo ciężko trafić na podobne poczucie humoru. „Sztuczna broda Świętego Mikołaja” może okazać się też cudownym prezentem!
Uwielbiam twórczość Pratchetta, więc jak zobaczyłam w bibliotece dziecięcej tę książkę, było oczywiste, że ją wypożyczę i przeczytam moim dzieciom. Sądziłam, że ja będę się przy niej świetnie bawić, natomiast co do dzieci nie miałam pewności. Okazało się, że moje przedszkolaki były równie zainteresowane tym zbiorkiem opowiadań jak ja. Temat przewodni był wspólny dla każdego rozdziału, ale historie od siebie niezależne. Wszystkie lekkie, zabawne, nieco sarkastyczne, choć znacznie delikatniej niż w cyklu o Świecie Dysku. Tak czy inaczej przekonałam się, że Pratchett dla dzieci pisze równie dobrze jak dla dorosłych. I do tego piękna, przyciągająca uwagę okładka. Miodzio!
Lekka, przyjemna literatura. Książkę przeczytałam w godzinę. Śmieszne opowiadania w klimacie
Świąt Bożonarodzeniowych i wcale nie są tylko dla małych dzieci! Najbardziej zapadły mi w pamięć próby biednego Świętego Mikołaja w poszukiwaniu pracy a to w zoo a to jako sprzedawca lodów :) A także Niesamowity Śniegoludek, który był ogromny i przerażał ludzi a tak naprawdę byl zagubionym dzieckiem, który zgubił mamę. Pratchett potrafi dać do myślenia, pomimo tego, że opowiadania są z humorem. Rozśmieszają do łez i do tego ciekawe ilustracje, piękne wydanie.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora i muszę przyznać, że całkiem udane. Sięgając po książkę nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, jednak nie sądziłam, że dostanę kilka krótkich opowiadań (dokłądnie 10), wzbogaconych o wiele ilustracji. Czyta się to bardzo szybko i przyjmenie, może dlatego, ze autor wychodzi poza granice utartych schematów. I w bardzo prosty sposób potrafi zaciekawić, zabawić i zaskoczyć czytelnika.
Jak dla mnie kolejnym atutem okazała się piękna i zaprojektowana z dbałością oprawa graficzna. Lubię kiedy książka cieszy nie tylko treścią, ale też ładnie się prezentuje na półce.
Ja ją czytałam w okresie świątecznym, mnie się podobało :) Uważam, że książka trafi do gustu nie tylko dorosłego czytelnika, czy fanów twórczości Pratchetta, ale też śmiało mogą sięgnąć po nią młodsi :)
Polecam.
Jaka to była cudowna przygoda. Nie dość, że książka jest pełna humoru (co chwila z córeczką się śmiałyśmy) to ma w sobie tyle przesłań i morałów, że trafia do mnie jeszcze bardziej. I szczerze, przeczytać ją może każdy. Od brzdąca po dorosłą osobę. Jestem pewna, że przypadnie do gustu, a i najmłodsi wiele mądrego z niej wyniosą.
Obie z córeczką zgodnie stwierdziłyśmy, że książka jest fantastyczna. Najbardziej zapadło nam w pamięci opowiadanie o "Placku Blackburskim" . Zuzia nawet po skończeniu książeczki kazała sobie jeszcze raz przeczytać właśnie to opowiadanie.
Uważam, że było warto poświęcić czas na tę pozycję. Do tej pory jak przypominam sobie zawarte w niej historie, na mojej buzi pojawia się uśmiech. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po "Sztuczną Świętego Mikołaja". Niezawodny Terry Pratchett. Uwierzcie mnóstwo zabawy, dobrego humoru i bardzo przyjemnie spędzonego czasu z książką - gwarantowane!!
Święta za pasem, a wraz z nimi dylemat jaki by tu kupić prezent. Matko! Ojcze! Babciu! Dziadku! Ciociu! Wujku! Nie idźcie na łatwiznę! Nie kupujcie kolejnej paczki słodyczy, od których tylko psują się zęby. Nie kupujcie kolejnego pluszaka, który po dwóch dniach wyląduje w kącie, by pokrywać się kurzem wraz z tuzinem innych kotków, piesków czy innych misiów. Kupcie książkę. Jedną „kandydatkę na prezent” już mam. To najnowszą, choć niestety już ostatnia, książka Terrego Pratchetta „Sztuczna broda Świętego Mikołaja”.
„Sztuczna broda Świętego Mikołaja” to zbiór opowiadań skierowanych do czytelników w wieku szkolnym (mam na myśli szkołę podstawową). Teksty są ze sobą dość luźno powiązane. Łączy je przede wszystkim świąteczna tematyka. Dzięki Pratchettowi dzieci (i dorośli jeśli zostało w nich coś z dziecka) mogą zanurzyć się w magiczny świat. Świat Mikołaja, prezentów, choinki, śniegu i świątecznego placka.
„Sztuczna broda Świętego Mikołaja”, jak to u Pratchetta, napisana jest lekkim piórem i okraszona ogromną dawką poczucia humoru najwyższej próby. Żarty choć proste, bo dostosowane do pojmowania świata przez młodego odbiorcę , nie są jednak prostackie. Wręcz przeciwnie, jak na Mistrza przystało są mądre, pouczające, a do tego nie skażone „smrodkiem dydaktycznym” co to niejedną książkę młodzieżową zabił. Ubawią i ośmio- i czternastolatka, a i dorosły nieraz się podczas lektury uśmiechnie,
Nie tylko żarty, wszystko tu jest dopasowane do potrzeb i percepcji młodego czytelnika. Teksty są na tyle krótkie by utrzymać uwagę dziecka, a jednocześnie na tyle długie, by historia zdążyła się rozwinąć i wciągnąć czytającego. Urocze dowcipne, osadzone we współczesnej, znanej rzeczywistości opowieści nikogo nie pozostawią obojętnym. Supermarket, zoo, komputer, samochód, w którym zabrakło benzyny, to miejsca i rzeczy znane kilku(kilkunasto)latkowi. W świecie Pratchetta dziecko poczuje się jak w domu. Choć nie zabraknie też dobrego króla, pięknej królewny i starającego się o jej rękę księcia, bo co to była za bajka bez koronowanej głowy?
Także od strony edytorskiej pozycja przemyślana jest w każdym calu. Duża czcionka i podwójna interlinia to miły ukłon w stronę czytelnika, który jeszcze nie do końca wprawnie zbiera literki w słowa. Liczne, przezabawne ilustracje ucieszą oczy. Dodajmy do tego twardą oprawę, która niewątpliwie przedłuży życie książki (jak wiadomo, ukochane lektury łatwo ulegają „zaczytaniu na śmierć”) i kolorową, utrzymaną w świątecznych barwach (zieleń, czerwień, złoto) obwolutę, a dostaniemy prezent idealny.
Na koniec pozwolę sobie na mały, osobisty wtręt. Najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa to te, gdy mama czytała mi książki. Jeśli więc twoje dziecko (albo wnuczek, albo siostrzeniec, albo bratanek) nie do końca jeszcze sobie radzi z trudną sztuką czytania, nie bój się podarować mu książki. Pomyśl o tym, jak siądziecie przy choince, ty będziesz czytać, a maluch słuchać. Czyż nie brzmi dobrze? Podarujesz młodemu człowiekowi nie tylko wspaniałe opowieści, ale i to, co najcenniejsze - wspólnie spędzony czas. Właściwie, to obdarowane zostaną dwie osoby, a wszystko za cenę jednego prezentu.
I jeszcze drobna uwaga na koniec. To nie jest tekst reklamowy. NIe mam i nie miałam nic wspólnego ani z wydawnictwem Rebis, ani z Terrym Pratchettem (nad czym wielce boleję). Po prostu książka mi się spodobała. Dlaczego więc miałabym jej nie pochwalić?
Narodził się Czarodziciel - czarownik tak potężny, że w porównaniu z jego mocą wszelka magia jest tylko dziecinną zabawką. Samo jego istnienie doprowadza...
Najnowsza powieść z cyklu Świat Dysku! Ku zaskoczeniu Patrycjusza, lorda Vetinariego, w Ankh-Morpork pojawia się nowy wynalazek - wielka i hałaśliwa machina...
Przeczytane:2023-10-12, Ocena: 6, Przeczytałam,
Czytałam już jedną pozycję autora i spodobał mi się jego ponadczasowy humor. W tej pozycji, typowo świątecznej odnalazłam jedenaście krótkich opowiadań utrzymanych w klimacie Świąt Bożego Narodzenia. Jedne wychodzą typowo w święta, inne tuż przed nimi, a w jeszcze innych jest pokazane w jaki sposób się do nich przygotowują, bądź akurat zaczął sypać śnieg. Każde z opowiadań jest utrzymane w zabawnym klimacie i służy jakoby legenda, którą z uwagi na odległy czas wsteczny, nie bardzo autor jest w stanie potwierdzić konkretami. Niekiedy zatacza kręgi na dawne zawody historyczne, które po części były pojedynkami o rękę... córki burmistrza. Muszę również wspomnieć o rysunkach, które są niesamowicie zabawne! Niby proste i każde do sobie nieco podobne, ale w karykaturalnych kształtach, które siłą woli wywołują uśmiech na naszej twarzy:-) Opowiadania mogą czytać dzieci młodsze jak i dorośli. Każdy odnajdzie tutaj dla siebie coś ciekawego i zabawnego. Podobało mi się to, że autor poruszał magiczne kwestie dla starszych i młodszych sprawiając tym samym, że gdzieś tam nasze wewnętrzne dziecko chciało w nie uwierzyć. Po skończeniu książki zrobiło mi się bardzo miło i smutki, które dręczyły mnie przez cały dzień gdzieś tam odeszły. Dodatkowo wciąż nie potrafię się napatrzeć na jej cudowną okładkę:-)
Naprawdę polecam ją każdemu,
czy młodemu czy staremu,
czy z pamięcią czy też bez,
przeczytaj i zachwyć się też:-)