Blok lodu w bagażniku, historia z przeszłości i stryczek w szopie. Mroczna opowieść o przyjaźni, dorastaniu, zdradzie i zemście.
Oszałamiający debiut literacki niespełna trzydziestoletniej flamandzkiej pisarki i scenarzystki, który stał się sensacją (do dziś książkę przeczytało ponad 170 tysięcy osób) i zdobył liczne nagrody (dla porównania: typowe nakłady książek w Belgii to 2 tys. egzemplarzy).
W belgijskiej wsi w 2002 roku urodziła się trójka dzieci: Eva oraz dwóch chłopców, Pim i Laurens. Cała trójka wychowywała się razem, dlatego sąsiedzi nazywali ich ,,trzema muszkieterami". ,,Zaczęliśmy używać tej nazwy w porę i nie w porę: gdy pędziliśmy na bramkę, gdy dostawaliśmy dobre albo złe stopnie na świadectwie, za każdym razem kiedy otwieraliśmy butelkę kidibula - aż uwierzyliśmy, że nigdy nie będzie nic ważniejszego niż nasza przyjaźń i że to o nas opowiadają książki do historii". Byli nierozłączni, ale w okresie dojrzewania, za sprawą szalejących hormonów, ich drogi zaczęły się rozchodzić...
To wtedy chłopcy wpadli na pomysł okrutnej zabawy polegającej na tym, żeby zadawać dziewczynom tę samą zagadkę, którą wymyśliła Eva. Za prawidłową odpowiedź czeka dwieście euro. W przypadku błędu - należy zdjąć część ubrania.
Nadchodzą wakacje, które wszystko zmienią. Eva starając się zaprzyjaźnić z Elisą, wyniosłą dziewczyną z dużego miasta, wyjawia jej rozwiązanie zagadki, ona zaś wykorzystuje tę wiedzę, aby zakpić sobie z całej trójki. Bardzo boleśnie.
,,To lato okaże się decydujące, wiedzieliśmy o tym wszyscy troje. Lipiec i sierpień wyznaczały koniec szkoły podstawowej i początek średniej, i wszystko, co znaliśmy, łącznie z nami samymi, miało się zmienić". Trzynaście lat po wydarzeniach, które wymknęły się spod kontroli, Eva wraca do rodzinnego domu z blokiem lodu w bagażniku. Powoli staje się jasne, że tym razem to ona ustala zasady i okazuje się, że wizyta stanie się okazją do zemsty za to, co wydarzyło się w przeszłości.
Narracja toczy się między współcześnie opowiadaną historią powrotu w rodzinne strony a wspomnieniami z przeszłości. Spit z przenikliwością i wrażliwością opisuje dzieciństwo swojej bohaterki spędzone w towarzystwie neurotycznej siostry, dominującego ojca oraz uległej matki. Trudna rodzinna sytuacja wzmacnia więź Evy z rówieśnikami - Laurensem i Pimem. Nastolatkowie pozostawieni samym sobie doprowadzają do wydarzeń tragicznych w skutkach. Autorka odtwarza tę historię z drobnych elementów, by stworzyć zaskakujący obraz całości - co tak naprawdę wydarzyło się w niewyróżniającej się niczym belgijskiej wiosce, która ukrywa wiele sekretów?
,,Ten debiut przeszedł najśmielsze oczekiwania". - De Morgen
,,Oszałamiający debiut. Lize Spit w okamgnieniu stała się literacką sensacją". - De Telegraf
,,Lize Spit napisała debiutancką powieść, jakiej życzy się każdemu pisarzowi: osobistą, zaskakującą, pełną wyobraźni i bezlitosną". - De Standaard *****
,,Bez wątpienia jeden z najlepszych, najdojrzalszych i najcelniejszych debiutów od lat. [...] Lize Spit weszła do literatury w wielkim stylu". - NRC Handelsblad
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2018-04-04
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: Het smelt
Tłumaczenie: Łukasz Żebrowski
Przeczytane:2018-06-05, Ocena: 4, Przeczytałam,
Tak sobie myślę, co by napisać we wstępie do dzisiejszej recenzji… Zastanawiam się, czego oczekujesz ode mnie – Ty, która/który siedzisz po drugiej stronie monitora. Opisu książki, emocji czy może po prostu oceny? Wydawałoby się, że najłatwiejszą odpowiedzią jest stwierdzenie, że ten, kto sięga do recenzji książki, chce wiedzieć, czy warto ją przeczytać. A jeśli cała moja ocena zawarta zostanie w jednym słowie: ohydna? Czy wtedy warto sięgnąć po taką lekturę, czy może lepiej sobie darować? Stoję przed dylematem, bo właśnie przeczytałam coś, co określiłabym słowem „ohydne”. Problem polega na tym, że w tym przypadku to wcale nie jest bliskoznaczne „złemu”.
Szpadel, debiut flamandzkiej pisarki Lize Spit, to książka, która wymyka się jakimkolwiek ramom i jednoznacznej ocenie. Można by się po niej spodziewać wszystkiego, jednak (paradoksalnie) w zakresie owego “wszystkiego” nie jesteśmy nawet w stanie wyobrazić sobie tego, co serwuje nam autorka.
W niewielkim, dość sennym miasteczku, w którym wszyscy się znają, ale raczej trzymają z dala od siebie, mieszka „trzech muszkieterów” – Eva, Pim i Laurens. Spędzają czas na zabawach, które wraz z ich wiekiem stają się coraz bardziej „wymyślne”. Na jednej z takich zabaw Split opiera swoją historię, czyniąc z niej pretekst do opowieści o dysfunkcyjnej rodzinie, dorastaniu, konsekwencjach puszczenia dzieci samopas, wreszcie przekraczaniu barier, które nigdy nie powinny zostać przekroczone. I właściwie nie jest to czymś nowym – przecież o tym, że dzieci zostawione same sobie potrafią być okrutne, pisano już wielokrotnie. Jest to też na tyle medialny temat, że brutalność nastolatków względem siebie niestety powoli przestaje szokować. Jednak ten debiut różni się od innych książek swoją dosłownością i bezkompromisowością w opisach. Spit z chirurgiczną precyzją pocięła na niewielkie cząstki bohaterów, relacje między nimi i zalała je… gównem. Dosłownie. Jeśli można mówić o uprawianiu turpizmu, to autorka uprawia go przez niemal pięćset stron.
Punktem wyjścia całej akcji jest zaproszenie, które dorosła Eva otrzymuje od Pima – ma zostać gościem na wielkim wydarzeniu, jakim jest… otwarcie ubojni drobiu, połączone z rocznicą śmierci brata. Absurd? Nie da się ukryć. Owa tajemnicza śmierć, która niewątpliwie wstrząsnęła bohaterką i wpłynęła na jej życie, pozostaje tajemnicą. Jednak jej reakcja na zaproszenie daje nam obietnicę, że cała sprawa jest mocno zagmatwana i nadzieję, że na pewno dowiemy się, co takiego strasznego stało się z Janem i jaki udział w tym mieli „trzej muszkieterowie”. Tym samym Szpadel mógłby stać się klasycznym thrillerem. Mógłby.
Muszę przyznać, że nie do końca złapałam głębszy sens tej lektury. Z jednej strony mamy tutaj wszystko, co potrzebne, by było interesująco: tajemniczą śmierć, zazdrość, potrzebę akceptacji, patologiczne relacje, zemstę, przyjaźń. Z drugiej jednak strony niedopowiedzenie (które zazwyczaj powoduje, że książka jest jeszcze ciekawsza) stało się przeszkodą do wyłapania istoty problemu, o którym Spit chciała opowiedzieć. Szczególny rodzaj narracji, wzmocniony został zbędnymi retardacjami, które sprawiły, że tak jak senna wydawała mi się flamandzka wieś, tak sennie robiło się momentami w trakcie lektury. Jednak ja czekałam na wielkie „bum”, które zwiastowała okładka – cała czarna, z białym szpadlem, oszczędna, wymowna, sygnalizująca coś strasznego. Czułam, że coś się tutaj w końcu wydarzy. Doczekałam się. Oczywiście nie zdradzę finału. Napiszę jedynie, że prowadzenie powieści w dwóch przestrzeniach czasowych daje nam właściwie dwa zakończenia tej historii – jedno, w którym zabawa podjęta przez dzieciaki dobiega końca i drugie, w którym Eva dociera na imprezę. Kulminacja dramatów młodej dziewczyny i dorosłej kobiety, zawarta na ostatnich kilkudziesięciu stronach, w pewien sposób rekompensuje wkradające się wcześniej znużenie. Precyzja Spit, o której wspominałam wyżej, znajduje tutaj swoje ujście, doprowadzając czytelnika do stanu całkowitego szoku, obrzydzenia i odrazy. Kończąc tę książkę, będziecie mieli poczucie, jakby ktoś rozlał wokół Was szambo i nie pozostawił drogi ucieczki. Po przeczytaniu ostatniej strony pobiegniecie pod prysznic, żeby wyszorować każdy fragment swojego ciała w nadziei, że odór kloaki wreszcie ustąpi. Odważycie się?