W sercu lubelskiej starówki dwie licealistki natrafiają na fragment męskiego ciała. Tej samej nocy na pobliskim podwórku zostaje znaleziona reszta zwłok mężczyzny.
Dochodzenie prowadzi prokurator Adam Szmyt, przeniesiony do Lublina ze stolicy. Pomagają mu ambitne policjantki: komisarz Aneta Brudka i psycholożka Magdalena Choroba. Zabójca pozostaje nieuchwytny, a niebawem znalezione zostaje kolejne ciało…
Śledczym udziela się ponura i zwodnicza atmosfera Starego Miasta. Pogoń za sprawcą przez mroczne podwórka staje się dla nich wyprawą w głąb siebie. Co odkryją na dnie swojej duszy? Dlaczego giną tylko mężczyźni i gdzie pojawią się brakujące fragmenty ich ciał? Wreszcie, czy uda się złapać zabójcę i zapobiec dalszym zbrodniom?
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2020-05-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 0
Język oryginału: Polski
Na kryminał pt "Szlam" warto zwrócić uwagę, bo podejmuje on ciekawy problem etyczny. Co kiedy system karny szwankuje? Kiedy oprawcy, mimo że podani organom ścigania na tacy wychodzą na wolność i dalej krzywdzą. Czy ofiara ma prawo wymierzyć sprawiedliwość? Czy tego co oczyszcza świat ze „szlamu” należy karać?
Fabuła
Lublin. Na Placu po Farze zostaje znaleziony fragment ciała. Charakter zbrodni wskazuje na brutalnego psychopatę. Wygląda na to, że morderca prowadzi prywatną vendettę, ponieważ zostają znalezione kolejne i kolejne zwłoki okaleczone w ten sam sposób. Co mają ze sobą wspólnego zabici mężczyźni i dlaczego zostali pozbawieni części ciała? Grupa złożona z komisarz Brudki, prokuratora Szmyta i psycholog Choroby próbuje rozwiązać tę sprawę. A w ciemnych zakątkach lubelskiej starówki słychać echo dziecięcej rymowanki: Raz, dwa, trzy... Baba Jaga patrzy!
W recenzji kryminału "Powódź" napisałam, że brutalna zbrodnia i humor nie idą w parze. Po przeczytaniu "Szlamu" to twierdzenie zaczęło chwiać się w posadach.
Zbrodnia, a właściwie zbrodnie, które opisał Andrzej Mathiasz są brutalne. Oprawca z zimną krwią okalecza i porzuca swoje ofiary. Motyw, jaki ma morderca to również ciężki temat, wręcz obrzydliwy. Dochodzą do tego etyczne dylematy, o których napisałam we wstępie do recenzji. Nie brzmi to jak rozrywkowa książka, a jednak czytając "Szlam" śmiałam się i krzywiłam na zmianę.
Spójrzmy na trio, które rozwiązuje sprawę: Szmyt- Brudka- Choroba. Każdy z bohaterów od momentu przedstawienia się, musi walczyć, aby nie zostać obiektem drwin.
Andrzej Mathiasz dorzuca, kilka scen niczym z absurdalnej komedii, ale, (o dziwo) realistycznych. Chociażby na samym początku, kiedy zostaje znaleziony pierwszy fragment ciała. Spodziewamy się odpowiednich zabezpieczeń ze strony policji i szacunku dla zmarłego. Co z tego kiedy natura robi śledczym pod górkę. Dawno nie wytrzeszczałam tak oczu ze zdziwienia. Genialna wymyślona scena.
Prokurator to brzmi dumnie? Nie w tym przypadku.
Adam Szmyt przypomina raczej nielubianego przez kolegów i przełożonych pracownika biurowego, który chce odsiedzieć swoje godziny w robocie, wykonując w międzyczasie kilka telefonów, żeby szef nie przyczepił się, że nic nie robi. Nie podchodzi z entuzjazmem do prowadzonej sprawy. Liczy na szybkie umorzenie. Dobrze, że w końcu łapie trop i angażuje się w śledztwo. Przecież morderca nie może chodzić po ulicy.
Ostatnio na różnych grupach czytelniczych dyskutowałam sporo o przegadaniu. Zastanawialiśmy się, czy to faktycznie wada, czy może są sytuacje, kiedy ono coś wnosi, na przykład buduje klimat.
"Szlam", szczególnie na początku, jest bardzo przegadany. Prokurator nie potrzebuje dużo, żeby jego myśli daleko odpłynęły. Mi utkwił w głowie jego wywód po wizycie w prosektorium. Teoretycznie powinien zastanawiać się nad tym co powiedział mu patolog. Nie Adam Szmyt. On zastanawiał się jak to jest spotykać się z kimś, kto zawodowo pracuje z trupami. Takie gadulstwo nie wnosi za dużo do historii, ale podkreśla ślamazarność prokuratora.
Powieść, jako całość, mi się podobała, ale dwie kwestię muszę wytknąć.
Po pierwsze, autor pokazuje wydarzenia z różnych perspektyw. Przeskakuje między narratorami, cofa się w czasie. Bardzo lubię, kiedy przedstawione są różne punkty widzenia. Cała trudność w tak prowadzonej opowieści, polega na tym, żeby jasno podkreślić kto mówi i kiedy mówi. Ten element Andrzej Mathiasz mógłby bardziej dopracować. Co prawda prędzej czy później czytelnik odnajdzie się w fabule, tylko mogłoby zostać wyeliminowane to później. Szczególnie, że autor dorzuca opisy snów, czy też dialogów, które bohaterzy chcieliby przeprowadzić a nie przeprowadzili. Gdyby odrobinkę lepiej to opracować, czytanie byłby jeszcze przyjemniejsze.
Druga sprawa, to coś czego ja wyjątkowo nie lubię, ale być może wam to nie przeszkadza. Każdy z bohaterów (morderca, Szmyt, Brudka, Choroba) reprezentuje jakieś nieszczęście. Każdy z nich ma problem, który w pewnym momencie zaczyna wieść prym. Dlaczego tego nie lubię? Wracamy tu do kwestii przegadania. Bardzo ważne jest dla mnie, szczególnie w kryminałach, żeby fabuła była spójna i każdy jej element miał swoją rolę do odegrania. Jeżeli dla sprawy, przedstawienia postaci, tła itp. nie jest istotne, że pani X ma chorą matkę, ojca, siostrę to nie chcę o tym czytać. Chcę się skoncentrować na głównym wątku i szukać wskazówek, żeby ustalić tożsamość mordercy.
Lublin
Akcja powieści dzieje się w Lublinie. Bardzo podoba mi się jak Andrzej Mathiasz przedstawił charakter miasta. Opisy ulic, budynków zostały świetnie wplecione w akcję. Są naturalne i nie zakłócają jej biegu. Czuć atmosferę tych miejsc. Może przesadziłam z entuzjazmem, bo nigdy tam nie byłam i nie umiem określić, czy zrobił to wiarygodnie, ale poczułam "jakiś" Lublin na kartach tej książki. Teraz pozostaje mi zapytać, kogoś z mieszkańców Czy tam faktycznie wszędzie jest blisko?
Podsumowanie
Miarą tego czy książka jest dobra/ niedobra jest to jak ją się nam czytało. Pomimo że, znalazłam w nim kilka irytujących mnie elementów, "Szlam" czytało mi się wyśmienicie. Andrzej Mathiasz podjął kontrowersyjny temat, zadbał o oddanie charakteru miasta, w którym rozegrał akcję powieści, a zakończenie... coś co lubię. Fakt, że szybko dodałam dwa do dwóch, ale to nic. Po takie rozwiązania sięgali najwięksi kryminału i one zawsze są dobre.
Do „Szlamu” podeszłam z naprawdę pozytywnym nastawieniem i chyba tylko to pozwoliło mi dotrwać do końca tej powieści.
Liczyłam na tajemnicę, krew, brud i atmosferę strachu, dostałam... komedię. To nie tak, że ja komedii nie lubię, bo lubię, czarny humor zawsze mile widziany, ale tu absurdalne sytuacje mnie przygniotły, a teksty, które miały bawić i powodować wykrzywienie kącika ust w uśmiechu, po prostu drażniły, irytowały. Kreacja samego mordercy, czy motywy jego postępowania, w mojej ocenie wyszły autorowi bardzo dobrze — czaty pełne pedofilów, którzy otwarcie przyznają się do swoich preferencji, oczekiwań i oferują (lub nie) pieniądze oraz kara, która ich za to spotyka — dlatego nie rozumiem czemu z policjantów zabezpieczających znalezione fragmenty ciał i same zwłoki zrobił kompletnych nieudaczników? Takich z dowcipów, że chodzą parami, bo jeden czyta, a drugi pisze? Prokurator też niespecjalnie nadaje się do swojej pracy, niby ambitny, chce się wykazać, a wychodzi zupełnie odwrotnie.
Może zależy jak do tej książki podejść? W każdym razie ja ją zmęczyłam, a nie czytałam z zaciekawieniem. Jednak nie jest ona kompletnie pozbawiona zalet, więc nie daję jej najniższej oceny.
Akcja tej książki rozgrywa się w Lublinie. Pewnej nocy na jednym z zabytkowych placów, 2 nastoletnie dziewczyny natykają się na ciało mężczyzny. W tym samym momencie, w innym miejscu Lublina zostaje znaleziona... część denata. Na miejsce zostaje wezwany prokurator Adam Szmyt. Mężczyzna niezbyt lubiany, zesłany do Lublina z Warszawy. W dochodzeniu towarzyszą mu 2 policjantki - komisarz Brudka i psycholożka Choroba.
Zabójca pozostaje zagadką, grupa dochodzeniowa kilka razy błędnie typuje morderców, tymczasem w mieście znajdowane są kolejne okaleczone ciała.
Nocne pościgi, po opuszczonych, ciemnych lubelskich zaułkach, zmuszają do wpatrzenia się w głąb siebie. Co wyniknie z tej psychoanalizy ścigających? Czy odnajdą mordercę i rozwiążą zagadkę śmierci kilku mężczyzn? Czy znajdą odpowiedź na najważniejsze pytania - dlaczego mężczyźni i dlaczego część ich ciała znajdują się w innych miejscach?
"Raz, dwa, trzy... Baba Jaga patrzy..." już tylko te słowa wzbudzają we mnie grozę, zwłaszcza, że ich brzmienie w tej historii powoduje pojawienie się gęsiej skóry... To moje pierwsze spotkanie z książką tego autora - "Szlam" - Andrzej Mathiasz. Co mówi tytuł? Czy może kojarzyć się z całą historią? I tak i nie.
Książka należy do thrillerów, sensacji, kryminału. Już sama okładka przeraża i zachęca by sięgnąć po tę historię. Z kolei treść wciąga od samego początku. Autor nie zwleka, ale buduje napięcie od pierwszej strony. Wciąga czytelnika w mrok, przeraża, tworzy miliony pytań i nie pozwala zapomnieć. Historia napisana jest niezwykle ciekawie. Nawiązuje do aktualnych wydarzeń na świecie, ma prostą, fajną narrację. Bohaterowie są ciekawi, ich portrety psychologiczne są dosyć zawiłe, ale nie wieje nudą. Czytając, zagłębiamy się razem z nimi w mroczne, wilgotne bramy, zakamarki. Czujemy oddech na swojej szyi, słyszymy najmniejszy szum. Razem z prokuratorem mamy wrażenie, że ktoś nas obserwuje i z przerażeniem odbieramy kolejną tajemniczą informację.
Oczywiście nie zabrakło specyficznego humoru, zabawnych sytuacji i postaci.
W całej tej przerażającej historii i mrożących krew w żyłach opisach brutalnych akcji, autor umieścił bardzo ważne wydarzenie. Wydarzenie klucz, nad którym powinno się zastanowić. Takie wydarzenie świetnie pokazuje jak potrafi zniszczyć człowieka. Jakie piętno odbija na psychice, w końcu co dzieje się z ludzką psychiką, która doświadcza traumy. Ta książka pokazuje, że nic nie jest czarne i białe. Ze nie każde złoto co się świeci i nie każdy jest tym za kogo się podaje. Wreszcie uważam, że poza przerażeniem jakie ta historia wzbudza w czytelniku, jest to też fantastyczna opowieść psychologiczna. A takie lubię :)
Czytając ją czułam przerażenie, ciekawość i grozę. A jej zakończenie totalnie zaskakuje. I tak naprawdę dopiero na końcu, jesteśmy w stanie zrozumieć postępowanie wielu osób. Dopiero po ostatniej kropce, możemy wrócić pamięcią do wydarzeń i spróbować odtworzyć historię jeszcze raz.
Polecam!!
Akcja kryminału dzieje się w Lublinie, główny bohater, to męski penis. Świetny humor, cudownie się bawiłam przy tej książce !!!
Trochę się męczyłam czytając "Szlam". Pomysł na fabułę nie najnowszy ale lubię gdy akcja dotyka ważnych powodów. I to tutaj występuje. Fabuła dotyczy pedofili. Tylko niektóre zwroty i czarny humor postaci mi nie odpowiadał. Cieszyłam się, że to będzie fajna pozycja a wyszło mocno przeciętnie. Dodatkowe plusy daję właśnie za tematykę i umiejscowienie akcji w Lublinie ( tu zadziałał mechanizm miejscowego patriotyzmu) i zakończenie powieści. Fajne było to, że czytając którędy przemieszczali się bohaterzy mogłam sobie to w głowie dokładnie wyobrazić.
Prokurator Adam Szmyt został "zesłany" do Lublina- może dlatego to miasto jawi mu się jako szare, brudne i ponure. Nie do życia. Mężczyzna wciąż ma nadzieję, że gdy sprawy w Warszawie trochę przyschną, to będzie mógł wrócić do pracy w stolicy. W tym momencie stoi jednak przy ruinach kościoła i patrzy na umaczany w ketchupie męski członek. Reszty ciała jak na razie nie odnaleziono. I choć bohater ma nadzieję, że szybko umorzy śledztwo (nie ma ciała- nie ma zbrodni), a amputacja penisa to czyjś jednorazowy "wybryk", to niestety okazała się ona płonna- już w kolejnych dniach Lublin drży przed seryjnym mordercą, który umieszcza odcięte członki swych ofiar w różnych budynkach sakralnych. Jako że prokurator błądzi jak we mgle, a sprawa nie staje się ani trochę łatwiejsza do rozwiązania, do pomocy przydzielono mu komisarz Anetę Brudkę oraz psycholog kryminalną, Magdalenę Chorobę. Czy to trio ma większe szanse na uchronienie kolejnych mężczyzn przed brutalnością sprawcy? I dlaczego na celowniku znajdują się tylko i wyłącznie mężczyźni... ?
Na taką książkę chyba jeszcze w swoim dorobku mola książkowego nie trafiłam. I to nie to, żeby w całości była jakoś specjalnie oryginalna- nie. Chodzi mi właściwie wyłącznie o wątek główny, czyli... amputację męskich członków intymnych. Były odcięte dłonie, nogi, zdarte twarze i wiele, wiele innych najwymyślniejszych tortur, ale z odciętymi genitaliami, które stałyby się centrum śledztwa, dotychczas (raczej) nie miałam do czynienia. Dlatego tym większa była moja ciekawość- do czego to prowadzi? Wiadomo, od początku miałam jakieś tam mgliste pojęcie, o co może chodzić, a dalsza część historii miała albo przekreślić moje domysły, albo je potwierdzić.
"Jak pokręcona może być ludzka psychika. Patrzysz na twarz, przyglądasz się mimice, zaglądasz w oczy, rozmawiasz z kimś i myślisz, że w ten sposób tego kogoś poznajesz. A to przecież tylko kolorowe opakowanie w 3D. Wewnątrz, jak w jajku niespodziance, czai się zupełnie inny stwór. Potwór!"
Początkowo zastanawiałam się, czy dostałam do przeczytania kryminał, czy raczej komedię kryminalną. Całe śledztwo było traktowane trochę po macoszemu, jak żart. No bo okej, ktoś komuś prawdopodobnie odciął penisa, ale świat zna historie, gdy do amputacji przyłożył rękę... właściciel owego narządu. A tu w dodatku policja nie mogła znaleźć reszty ciała, do żadnego spośród szpitali również nie zgłosił się nikt po amatorskiej amputacji. Prokurator Szmyt ma nie lada zagwozdkę; boleśnie jest patrzeć na upaćkanego w ketchupie penisa, pozostawionego na pożarcie zwierzakom. Sprawczyni -gdy już po jakimś czasie ustalono, że z całym prawdopodobieństwem stoi za nimi kobieta- została określona jako "Ch***owa Rzeźniczka", a śledztwo "gnało" do przodu niczym... ślimak. Nie powiem, ten ślamazarny początek nieco mnie zniechęcił; postanowiłam jednak wiernie trwać przy bohaterach do końca i opłaciło się to, bo z rozdziału na rozdział działo się coraz więcej.
Prokurator Adam Szmyt również na początku historii nie porwał mojego serca. Wiecie, wszelkiej maści thrillery oraz kryminały poniekąd przyzwyczaiły nas do stróżów prawa, jawiących się niemalże jako superbohaterowie: bystrzy, cwani, olśniewająco inteligentni, potrafiący wejść w umysł sprawcy jak nikt inny. A tutaj nasz bohater zdawał się taki... flegmatyczny, kompletnie nie pasujący na stanowisko prokuratora. No i przede wszystkim marzył o tym, aby mógł umorzyć śledztwo. Niezbyt interesowało go schwytanie sprawczyni, oczywiście do pewnego momentu. Adam był zniechęcony sytuacją, w jakiej się znalazł- przymusowym przeniesieniem do Lublina, szarością miasta, brakiem jakiejkolwiek znajomej duszy w nowym mieście. Zakładam, że po części to również wpłynęło na jego wydajność w pracy. Z drugiej strony takie przedstawienie -bądź co bądź- głównego bohatera na poważnym, prokuratorskim stołku sprawiło, iż zdawał mi się bardziej ludzki. Wszyscy miewamy gorsze chwile, a policja ani sądy nie są wypełnione ponadprzeciętnymi ludźmi, którzy daliby wszystko, by zabrać się za rozwiązanie spraw dotyczących morderstw. Zresztą, później Adam Szmyt tylko zyskiwał, bo wreszcie chyba "poczuł miętę" do tej sprawy, chcąc doprowadzić morderczynię przed sąd.
"Bo w ludziach głęboko tkwi zło i jest ono dużo silniejsze od największego dobra. Pan Hyde w każdym z nas jest zdecydowanie potężniejszy od doktora Jekylla. A cały rozwój cywilizacyjny powoduje tylko, iż dostaje on w swoje ręce coraz przemyślniejsze narzędzia do niszczenia, zadawania cierpień, zabijania. Dlatego ludzie zawsze są panami Hyde, a tylko bywają, i to z rzadka i zwykle na krótko, doktorami Jekyllami. "
Nierzadko towarzysząc głównemu bohaterowi w jego podróży do odnalezienia odpowiedzi nie zgadzamy się z jego punktem widzenia; mamy ochotę złapać go za bety i wykrzyczeć prosto w twarz, kto jest prawdopodobnym sprawcą, jak również podsunąć prosto pod nos wszelkie ewidentne skrawki dowodów. Niejednokrotnie my, czytelnicy, sami wyprowadziliśmy się tym w pole, przy delikatnym poszturchiwaniu autora, który za niezwykle zabawne uznaje wyprowadzenie nas na manowce. W tym wypadku -o dziwo- szłam krok w krok ze Szmytem, od ręki przyjmując (i zgadzając się!) z jego tokiem rozumowania. Obstawiłam nawet te same osoby, co nasz bohater. Na szczęście i dla nas, i dla historii, to było pudło. Pan Mathiasz nie rzucił nam prostych rozwiązań, a jedynie skraweczki, które głodny czytelnik przełożył na swoje. Sprawa była o wiele, wiele bardziej zagmatwana, niż początkowo się wydawało. Zakończenie to istna petarda, taka, która po pierwszym "wizgu" wybucha jeszcze raz- mocniej, intensywniej. Warto było dla niego przedrzeć się przez foszki i wzajemne obśmiewanie bohaterów!
Z całego serca życzę sobie i innym fanom Szlamu (bo na pewno takowi będą), aby powstała kontynuacja. Adam Szmyt, Aneta Brudka i Magdalena Choroba są tak od siebie inni, że tym bardziej do siebie pasują. Jestem ciekawa, co też jeszcze mogą zrobić w kolejnych książkach
To moje pierwsze spotkanie z tym autorem i z pewnością nie ostatnie. Wciągająca akcja, dużo zwrotów akcji i to co lubię thriller psychologiczny. Problemy z psychiką mają wszyscy główni bohaterowie i może trochę ich za dużo. "Psychika to wciąż niebadana sfera. /..../Coraz lepiej poznajemy Wszechświat, odległe planety..... Z drugiej strony badamy najmniejsze elementy materii, jakieś kwarki... A nie znamy własnej głowy i tego, co się lęgnie w ciemnych zakamarkach naszego mózgu." Autor porusza ważny problem, o którym ostatnio dużo się mówi. Pedofilia wśród księży, polityków, wokalistów, osób ogólnie szanowanych. Skutki wykorzystania seksualnego w dzieciństwie pozostają na zawsze, trudno się od nich uwolnić.
Morderca nie próżnuje, prawie każdej kolejnej nocy, w jakimś zaułku lubelskiej starówki zostają znalezione kolejne zwłoki z odciętą częścią ciała. Nieboszczyk zanim umrze słyszy dziecięcą wyliczankę, po niej następuje uderzenie w głowę i utrata przytomności, po której następuje kolejny etap. Kto dokonuje tych makabrycznych zbrodni? Czy są to jakiegoś rodzaju mordy rytualne czy zemsta? Dlaczego giną tylko mężczyźni?
Na wstępie chciałabym napisać, że to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale jak mi czas pozwoli to z całą pewnością nie ostatnie.
Autor zabiera czytelników do Lublina, ale nie tego pięknego, turystycznego, tylko w jego mroczne zakamarki, w których niezbyt lubiany w branży prokurator i młoda pani komisarz muszą stanąć w obliczu makabrycznych zbrodni psychopatycznego mordercy, który po każdym swoim dziele zostawia ślad w nietypowych dla zbrodni miejscach.
Muszę przyznać, że fabuła prowadzona jest dość oryginalnie, jest chyba nawet lekkim zaskoczeniem dla miłośników kryminałów czy thrillerów. Rozdziały z wątkiem prowadzonego śledztwa przeplatają się z rozdziałami z wątkami mordercy, w których ze szczegółami wręcz, opisywane są dokonywane zbrodnie. Prawie od początku możemy przypuszczać, że mordercą jest kobieta, ale czy na pewno?
Autor niesamowicie manipuluje czytelnikiem, i swoimi bohaterami również. Policja i prokurator są jak w błędnym kole, kiedy wydaje się im, że są już na finiszu, że mają swojego winnego (winną), następuje kolejne morderstwo.
Ciekawym i nie obojętnym dla fabuły jest to, że poruszone zostały w tej powieści trudne tematy społeczne. Na przykład przemoc domowa, często ukrywana za zamkniętymi drzwiami, dotycząca nie tylko dorosłych, tu mam na myśli małżonków czy rodziców i ich dzieci, ale dotycząca molestowania i zmuszania małoletnich do czynności seksualnych.
W fabułę kryminalną autor wplótł wiele wątków psychologicznych, między innymi wątek dotyczący problemu alkoholowego, pedofilii czy rozdwojenia jaźni. Wszystko to zebrane do jednego „worka powieściowego” stanowi taką mieszankę wybuchową, że człowiek dosłownie odczuwa ją jakby sam uczestniczył w tym śledztwie. Jakby podświadomie mógł być kolejną ofiarą albo uczestnikiem zbrodni.
Autor powoli buduje napięcie, a gdy sięga ono zenitu następuje gwałtowny zwrot akcji. Momentami czytelnik jest prawie pewien jak zakończy się kolejna scena, a tu… nagle okazuje się, że wszystko nie jest tak. Jedna zagadka wyprzedza drugą zagadkę, a śledztwo nie posuwa się ani kroku ku zakończeniu. Dzięki tym manewrom jednak, fabuła cały czas trzyma w napięciu, bo tak właściwie nie wiesz co stanie się na następnej stronie.
Tej książki nie można czytać spokojnie, i jeżeli ktoś biorąc ją do ręki będzie liczył na lekki i przyjemny relaks to chyba się nieco zawiedzie. To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale myślę, że wielu czytelnikom na długo postanie w pamięci. Połączenie mocnej, wciągającej fabuły z nietuzinkowymi osobowościami głównych bohaterów i ciekawie skonstruowanymi dialogami, to jest coś, co przyciąga w dobrej książce i pozwala na maksimum satysfakcji z tego, że nie zmarnowało się czasu na czytanie.
Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom dobrych kryminałów, thrillerów i powieści psychologicznych. Poruszone w tej lekturze tematy nie należą do łatwych wręcz przeciwnie, uświadomią ile zła czai się w ludziach, jak trudno czasem nad tym złem zapanować i jak wiele można zrobić dla drugiego człowieka, aby pomóc mu odzyskać spokój ducha.
(…) Jak pokręcona może być ludzka psychika. Patrzysz ma twarz, przyglądasz się mimice, zaglądasz w oczy, rozmawiasz z kimś i myślisz, że w ten sposób tego kogoś poznajesz. A to przecież tylko kolorowe opakowanie w 3D. wewnątrz, jak w jajku niespodziance, czai się zupełnie inny stwór. Potwor! (…)
To nie on zabija, tylko los. On jedynie losowi pomaga. Gdy prokurator Adam Szmyt odbiera dziwny telefon z pytaniem o pomarańcze, nie podejrzewa, że to...
Czy zwykły wirus, błąkający się od lat po sieci, może zniszczyć świat?Były haker Tom Clark staje na czele tajnego zespołu Cieni. Ma za zadanie rozwijać...
Przeczytane:2020-08-24, Ocena: 3, Przeczytałam,
„Szlam” to kolejny mocny thriller z elementami kryminału po który sięgnęłam. Ostatnio coraz bardziej podoba mi się ten gatunek, a że Polscy pisarze nawet nieźle się wyrobili w tym to po książkę Pana Andrzeja po prostu musiałam sięgnąć. Przyciąga ona wzrok nie tylko opisem z tyłu książki, ale i naprawdę ciekawą okładką. A jak jest z treścią?
Akcja powieści dzieje się w Lublinie.
Dwie licealistki znajdują fragment męskiego ciała. Jednocześnie tej samej nocy na pobliskim podwórku znaleziona zostaje reszta zwłok mężczyzny. Dochodzenie zaczyna prowadzić prokurator Adam Szmyt, który został ostatnio do Lublina przeniesiony ze stolicy. W śledztwie pomagają mu dwie ambitne policjantki : komisarz Aneta Brudka oraz psycholożka Magdalena Choroba. Niestety zabójca jest dość sprytny i nadal pozostaje nieuchwytny dla śledczych. Niebawem zostaje odnalezione kolejne ciało …
Czy Adamowi oraz koleżankom z pracy uda się w miarę szybko znaleźć sprawcę? I dlaczego giną tylko mężczyźni? Ponura i mroczna atmosfera Starego Miasta wcale nie pomaga w rozwikłaniu tej zagadki .
Jak dla mnie akcja powieści tutaj jest bardzo monotonna. Niestety muszę przyznać, że nie wciągnęła mnie ona ani trochę.
Z początku może i jakieś moje zainteresowanie zebrała, ale później było już tylko gorzej i jakoś tak nijako. Fabuła oraz cały zamysł tej książki zaczął mi się wlec. Ciągłe przytaczanie męskich narządów po prostu nudzi, denerwuje – wydaje się, jest po prostu za dużo „tego” niż jakichkolwiek innych opisów czy chociażby pokazania miasta, przybliżenia miejsca gdzie akcja się dzieje.
Czarny humor, który tu dostajemy moim zdaniem nie każdemu czytelnikowi przypasuje, nie każdy go zrozumie i niestety tego autor nie wziął pod uwagę. A szkoda bo może by coś z tego było, bo fabuła potencjał miała – tylko jak dla mnie źle została opisana.
Jeśli chodzi o przekleństwa zawarte tutaj to one aż tak bardzo nie rażą – przynajmniej mnie, bo czytałam książki z gorszymi zawartymi „przecinkami” tego typu- ale niestety też niczego nie wnoszą. Żadnych emocji, żadnego sensu – po prostu ot tak są sobie używane .
Co do bohaterów – ja bym ich niestety nie polubiła. To są ludzie, którzy nic sobą nie wnoszą, nie reprezentują . Jak dla mnie są po prostu racy nijacy co jeszcze bardziej odrzucało mnie od tej powieści. Bohaterów albo się lubi albo nie, a tutaj mamy w sumie wobec nich pełną obojętność.
Fabuła, którą autor sobie wymyślił naprawdę ciekawa , ale źle się ją odbiera. Wątki pedofilskie, które tu mamy mogły by naprawdę narobić dużo szumu … ale niestety nie wyszło.
Podsumowując:
„Szlam” Andrzeja Mathiasza to powieść, której przyznam szczerze nie skończyłam. Nie wciągnęła mnie ona całkowicie, a to co udało mi się przeczytać ( jakieś 75% powieści) strasznie mi się dłużyło.
Ta powieści powiedziałabym, że jest dość specyficzna. Niektórym może się bardziej spodobać, a inni ( jak właśnie ja) strasznie się przy niej wynudzą. Ale to już trzeba samemu podjąć decyzję o przeczytaniu jej. Mnie rozczarowała ona bardzo.