Tosia, która odziedziczyła stary dom na Mazurach, jest na dobrej drodze do odnalezienia spokoju i szczęścia. Tymczasem Paulina, studentka konserwatorium, spotyka
Bruna, mężczyznę z przeszłością. Między tym dwojgiem zaczyna rodzić się uczucie. Jednak w tym samym czasie w pensjonacie pojawia się Kacper Baliński, znany pisarz
i przystojny mężczyzna, kryjący w sobie smutną tajemnicę. Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie? Czy miłość jest tylko jedna?
CZY W OTOCZENIU PIĘKNYCH MAZURSKICH KRAJOBRAZÓW, MŁODZI LUDZIE ODNAJDĄ WRESZCIE SPOKÓJ I SZCZĘŚCIE?
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2021-03-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Jak to mówią, lepiej późno niż wcale. A ja mówię, lepiej późno niż jeszcze później.
"Szczęście w mazurskim domu", to druga część cyklu "Błękitny dom nad jeziorem", chociaż jeśli ktoś nie czytał pierwszej części, to można zacząć nawet od drugiej, gdyż nie są ściśle związane ze sobą.
W tej książce autorka opisuje w większej części losy Pauliny, młodej dziewczyny, samotnej matki. Zosia i Tosia można powiedzieć, że przygarnęły ją w poprzedniej części, gdy jeszcze była w ciąży i bez środków do życia. Zamieszkała z nimi i synkiem Maciusiem w Błękitnym Domu pomagając w prowadzeniu pensjonatu. Zaprzyjaźniły i zżyły się ze sobą. W Mrówkach pojawił się przystojny mężczyzna Bruno, pokochał Paulinę i Maciusia a ona również darzy go uczuciem. Wszystko zaczyna się pięknie układać, lecz życie nie zawsze lubi stabilizację i szczęście.
"Podobno to nieprawda, że tylko w bajkach zdarzają się tacy szczęśliwcy, którzy trafiają na tę prawdziwą miłość za pierwszym razem. Taką od przedszkola do grobowej deski."
Do pensjonatu na Mazurach przyjeżdża z przyjaciółką, znany pisarz Kacper Baliński. Swoim wyglądem i zachowaniem wprawia w zakłopotanie Paulinę, sama nie wie, dlaczego na jego widok się rumieni i czuje dziwne podniecenie. Przecież kocha Bruna z wzajemnością, są zaręczeni, więc skąd taka fascynacja innym mężczyzną. Jakby tego było mało, to pewnego dnia Paulina odbiera telefon... przeszłość, do której nie chce wracać, sama do niej wróciła.
W trudnych chwilach może liczyć na swoich przyjaciół, lecz to nie koniec niespodzianek. I tych złych, lecz także i dobrych.
"Jeżeli za bardzo ci na tym zależy, prędzej czy później zaczynasz to tracić, a wtedy jeszcze mocniej boli."
Bohaterowie tej serii to zwykli, normalni ludzie, których możemy spotkać za płotem lub w mieście na klatce schodowej, czy w sklepie. Autorka bardzo dobrze nakreśliła postacie, że wydaje się iż czytam o swoich sąsiadach, bo niektóre fakty się zgadzają, zwłaszcza że mieszkam również na Mazurach, nad pięknym i urokliwym jeziorem, nad które latem zjeżdżają tłumy spragnionych sielskości i natury turystów.
"Szczęście w mazurskim domu", to moim zdaniem nie bardzo trafiony tytuł, gdyż sądząc po nim, to powinno być tu sielsko i anielsko, a wcale tak nie jest w tej opowieści. Nie powinno się oceniać książki po okładce, lecz ja jestem już taką okładkową sroczką i lubię ciekawie zaprojektowane okładki. Nie zmienię się, i chociaż kilka razy się zawiodę, to takie urokliwe okładki zawsze mnie będą przyciągały i zachęcały do czytania.
Polecam.
"Szczęście w mazurskim domu" stanowi kontynuację powieści "Błękitny dom nad jeziorem", tyle tylko, że tym razem Katarzyna Janus skupiła naszą uwagę na Paulinie Sikorskiej - młodej, samotnej mamie Maciusia, do której w najtrudniejszym momencie życia pomocną dłoń wyciągnęły dwie przyjaciółki - Tosia i Zosia. Teraz po kilku miesiącach pobytu w Mrówkach i pracy w pensjonacie wydaje się, że do Pauli wreszcie uśmiechnie się szczęście. Bruno, mężczyzna, który pokochał ją i Maciusia od pierwszych chwil pragnie stworzyć z Pauliną prawdziwą rodzinę. Niespodziewany przyjazd poczytnego pisarza Kacpra Balińskiego może jednak pokrzyżować mu plany... Wydaje się, że los zadbał o to, aby radość i sielanka nie trwały zbyt długo. Niespodziewany telefon od matki z informacją, że ojciec w ciężkim stanie przebywa w szpitalu wprowadza dodatkowy zamęt w życie bohaterki. Rodzice, którzy przed niespełna dwoma laty wyrzucili brzemienną córkę z domu i nie interesowali się jej losem, nagle przypominają sobie o jej istnieniu. Czy Paula zdecyduje się z nimi spotkać i jakie niespodzianki czekają na nią w rodzinnym domu przeczytacie w książce. Autorce udało się zaintrygować czytelnika i sprawić, że wraz z bohaterką z niecierpliwością pragniemy rozwikłać wszystkie jej rodzinne tajemnice...
Z prawdziwą przyjemnością powróciłam do Mrówek by zakosztować szczęścia w mazurskim domu. Historia Pauli zaciekawiła mnie od samego początku i z przyjemnością towarzyszyłam bohaterce w jej dalszej wędrówce przez życie. Okazuje się, że radości i smutki, uśmiech i łzy muszą się równoważyć i pomimo pewnych jasnych przebłysków słońca, ciemne chmury wciąż gromadzą się nad losem kobiety. Problemy rodzinne i kłopoty sercowe przeplatają się tworząc ogromne zawirowanie i zmuszają Paulinę do podejmowania bardzo trudnych decyzji. W powieści bardzo dużo się dzieje, nie ma tu miejsca na dłużyzny i nudę, choć przyznaję, że trochę męczyła mnie przewidywalność niektórych sytuacji.
Książka wzbudza sporo emocji i tak naprawdę to one odegrały w tej opowieści rolę nadrzędną. Były momenty wzruszenia, zwątpienia, irytacji, ale też prawdziwa radość, jaką może sprawić lektura. Swojski klimat i przyjazna atmosfera błękitnego domu dosłownie przenika z kart powieści. Choć nie do końca podobał mi się zamysł autorki, aby zepchnąć na zupełny margines postać Tosi, która przecież tyle pracy i serca włożyła w stworzenie pensjonatu, to jednak poznanie dalszych losów poznanych wcześniej bohaterów przyniosło mi sporą frajdę.
Pani Katarzyna pisze ciepłe opowieści z klimatem, które mają za zadanie podnieść nas na duchu, optymistycznie nastawić do świata i ludzi oraz sprawić, żebyśmy poczuli się lepiej. I rzeczywiście, lektura tej książki jak najbardziej to potwierdza. Pozytywny ładunek jaki otrzymujemy po jej przeczytaniu wystarczy zapewne na długo.
Muszę jednak przyznać, że pierwsza część opowiadająca historię błękitnego domu nad jeziorem bardziej przypadła mi do gustu. Tajemnica dotycząca dwóch precjozów nawiązująca do czasów II wojny światowej była dla mnie wyjatkowa. Tym razem autorka również postawiła na rodzinne tajemnice, stare listy znalezione na dnie szuflady i pewne dokumenty, które sprawiają, że opowieść nabiera smaku. Jednak mimo wszystko czegoś mi tu brakuje, aby przełamać sztampę i stworzyć coś naprawdę szczególnego, osobliwego, niepowtarzalnego.
Jeśli tylko gustujecie w nastrojowych opowieściach obyczajowych z rodzinnymi tajemnicami w tle, to na pewno "Szczęście w mazurskim domu" będzie trafnym wyborem. Książka już czeka na Was w księgarniach kusząc ciekawą, ładną okładką.
Druga część cyklu "Błękitnego Domu", ale nie konieczne jest przeczytanie pierwszej części. Autorka wraca do tego, co wydarzyło się w życiu bohaterek wcześniej. W tym tomie główną bohaterką jest Paulina, samotna matka. Mimo wielu perypetii i zawirowań życiowych wszystko układa się szczęśliwie. Ksiązka do przeczytania w ciągu jednego dłuższego wieczoru. Nie zmusza do myślenia, mozna przy niej odpocząć.
Prezentowana dzisiaj książka jest luźną kontynuacją „Błękitnego domu nad jeziorem”. Aby dobrze rozeznać się w fabule drugiego tomu nie koniecznie trzeba znać pierwszy.
Paulina Sikorska to młoda, samotna mama Maciusia. W tragicznym momencie życia pomoc otrzymała z rąk Zosi i Tosi. Kobiety przygarnęły ją pod dach pensjonatu i szybko nawiązały między sobą dobry kontakt. Po miesiącu pobytu w Mrówkach do Pauliny uśmiechnęło się szczęście. Na jej drodze pojawił się Bruno. Mężczyzna z krwi i kości, na którym spokojnie może się oprzeć i obdarzyć zaufaniem. Pokochał dziewczynę i jej syna całym sercem. Czyż może być większa radość?
Kiedy Paulina układa na nowo życie, do pensjonatu przyjeżdża pewien pisarz. Od pierwszych chwil w oko wpada mu młoda mama. Jego urok osobisty i czar jaki roztacza, sprawia, że trudno pozostać obojętną. Ich spotkania, siłą rzeczy, są na porządku dziennym. Przyszłość u boku Bruna już nie jest taka pewna. Dziewczynę zaczynają targać różne emocje. Gdzie jest ta prawdziwa miłość? Czy to na pewno motyle szalejące bezustannie w brzuchu?
Gdyby tego było mało, do Pauliny odzywa się również niemiły, nieproszony gość. Przeszłość. Nagła wiadomość o chorym ojcu to początek kolejnych rewolucji i życiowych zmian. Kto mógłby pomyśleć, że akurat w tym momencie na jaw zacznie wychodzić to, co dotychczas było tak dobrze ukryte.
Zdanie: „Nie oceniajmy książki po okładkach” warto sobie zakodować w pamięci i stale odświeżać. W innym przypadku można się mocno rozczarować biorąc do ręki powieść z kwiecistą ilustracją, która automatycznie przywodzi na myśl lekkość, dobroć, beztroskę pod rozłożystą koroną drzewa a w rzeczywistości oferuje coś innego.
„Szczęście w mazurskim domu” na pewno nie jest tytułem, który oferuje tanią rozrywkę. Przez, trudne, zdarzenia mające miejsce w życiu bohaterów, czytelnik zostaje niejako zmuszony do przyjrzenia się sobie. Do jakich wniosków dojdzie?
Bohaterowie niniejszej książki to osoby, które możemy mijać na ulicy nie mając pojęcia, że borykają się z dokładnie takimi samymi rozterkami jak Paulina. To może być pani trzepiąca dywan na sąsiednim balkonie. Mnie osobiście takie książki stawiają (szkoda, że tylko na chwilę) do pionu , żeby nie oceniać, żeby poznać bliżej, zagłębić się w rozmowę i powstrzymać się od słów, które mogą wypłynąć z dobrych intencji a jednak drugiego zranić ponieważ zostaną przez niego źle odebrane. Brzmi to pięknie a przede wszystkim lekko. By takie zachowania weszły w nawyk trzeba czasami i całego życia... Nie mniej jednak myślę, że warto zawsze do tego wracać.
Chciałabym tutaj jeszcze wspomnieć, że chociaż fabuła jest bardzo realistyczna i bez problemu można wszystko „zobaczyć”, to tym co najmocniej działa na wyobraźnię jest mazurski krajobraz. To niesamowite, że powieść nie posiada rozbudowanych opowieści o przyrodzie a jednak wzmianki to tutaj to zaś w tamtym miejscu potrafią rozhulać myśli.
Nie każda trzydziestolatka wiedzie spokojne, uporządkowane życie. Są też takie, które nadal szukają swojego miejsca na świecie, swojej drogi, bratniej duszy, miłości…...
Agata, atrakcyjna, dwudziestoparoletnia studentka psychologii, mieszkanka Gdańska, pochodzi z biednej, wielodzietnej rodziny. Podczas studiów utrzymuje...
- Wiesz, co to jest baby blues? (...) Kobiety mają wrażenie, że zupełnie nie kontrolują sytuacji, nie mają na nic wpływu, innymi słowy nie radzą sobie z niczym. To wszystko powoduje obniżenie nastroju, częsty płacz, zupełnie nieuzasadniony, poczucie, że jest się złą mamą, że opieka nad dzieckiem je przerasta.
Więcej