Nowa książka najwybitniejszej polskiej reporterki
Nikt nie umie zgłębić tajemnic ludzkiego istnienia lepiej niż Hanna Krall
Co łączy przedwojenny żydowski Muranów, stan wojenny i World Trade Center?
Synapsy - mosty w mózgu między przeszłością i dniem dzisiejszym.
Maria Twardokęs-Hrabowska, polska opozycjonistka więziona w 1981 roku za wspieranie strajku, zmaga się z trudną teraźniejszością. W społeczeństwie nieczułym na inność i nieprzygotowanym na to, co odbiega od przyjętej normy, wychowuje cierpiącego na autyzm syna. W jej historii pojawia się także Maria Hrabowska, ,,matka jej męża", która przeżyła piekło II wojny światowej i współczesnego terroryzmu - atak na wieże WTC.
Czy da się zapomnieć o przeszłości?
Jak odnaleźć się w dzisiejszym świecie, w którym liczy się tylko to, co tu i teraz?
W Synapsach Marii H. Hanna Krall zadaje wiele trudnych pytań i unika odpowiedzi.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2020-09-30
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 112
Tu i teraz. Gdzieś, kiedyś i zawsze. Nikt inny nie potrafi łączyć tych wymiarów czasu tak jak Hanna Krall. Z dbałością o każdy szczegół. Widma Zagłady...
''Praca reporterki nauczyła mnie, że historie logiczne, bez zagadek i luk, w których jest wszystko zrozumiałe, bywają nieprawdziwe. A rzeczy, których...
Przeczytane:2020-09-30, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2020,
Hanna Krall to osoba, której nazwisko gwarantuje wysoką jakość i niebanalną treść. Choć prawda jest taka, że ta Autorka nawet o najbardziej banalnych rzeczach potrafiłaby napisać tak, że urosłyby w naszych oczach do intrygujących wydarzeń. Dlatego po „Synapsy Marii H.” sięgnęłam bez wahania i nastawiłam się na interesujące spotkanie z drugim człowiekiem. Nie zawiodłam się!
Książka jest króciutka, na jednej stronie mamy czasem tylko kilkanaście linijek tekstu, więc przeczytałam ją w jeden wieczór. Ale niektórzy Autorzy nie muszą użyć miliarda słów, żeby powiedzieć coś ważnego i coś, co sięgnie prosto w duszę. Pani Hanna jest właśnie taką Autorką: oszczędną w słowach, oszczędną w emocjach – i chyba przez to Jej teksty trafiają do czytelnika i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Tak jak wspomniałam – przeczytałam w jeden wieczór, a myślę o tej książce nadal, choć minęło kilka dni.
Bohaterka, tytułowa Maria H. to polska emigrantka. Jej życie wystarczyłoby na obdzielenie kilku osób: w jej wspomnieniach znajdziemy getto, stan wojenny, chorego na autyzm syna, emigrację do Stanów Zjednoczonych, atak na World Trade Center. Te wspomnienia przebiegają przez całą książkę, często są do siebie oderwane, często się splatają – jak strumień świadomości. Są właśnie jak te ślady w synapsach – mosty w mózgu pomiędzy przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.
Niezwykła siła tej książki są też grafiki wykonane przez córkę bohaterki. Proste formy, czarno-biała kolorystyka i przekaz, który aż krzyczy. Każe się zatrzymać, wpatrywać w stronę, wywołuje dreszcz, czasem – niepokój, czasem – smutek. Porusza do głębi. Idealnie współgra z nastrojem tekstu, jest jego uzupełnieniem i komentarzem do niego. Widać, że ktoś dogłębnie przemyślał układ tej książki: tutaj nie ma przypadków, wszystko jest spójne i robi piorunujące wrażenie. Ta książka jest jak szept, który działa na czytelnika silniej niż krzyk.
Tym, co szczególnie utkwiło mi w pamięci, była opowieść o schodzeniu po schodach z budynku World Trade Center – widać lekkie oznaki paniki, dezorientację, ewakuujący się dostrzegają u góry płomienie, mijają ich strażacy – i w tym wszystkim jest Ona. Ona, która przeżyła getto. Więc gdy schodzi w tłumie po schodach, myśli: „Nikt nie strzela, nie wrzeszczy” – więc chyba nie jest tak źle… I ten obraz zwalonej wieży, pyłu nad miastem – który mimowolnie przywodzi Jej na myśl zburzoną Warszawę po powstaniu… Chyba nigdy nie zapomnę tej analogii, tej wizji… I niesamowity kontrast, kiedy bohaterka wydostaje się ze strefy ataku – i widzi normalne życie – tutaj znów pojawia się skojarzenie z wojną – wyjście z getta na aryjską stronę. Te fragmenty pokazują szczególnie wyraźnie, że wojna jest w umyśle bohaterki obecna nieustannie – według jej słów te wspomnienia są mniej wyraźne, rozmyte, jakby były pod wodą – ale nie zmniejsza to ich mocy.
Książka podobała mi się bardzo, została we mnie i na pewno bez wahania sięgnę po kolejne, które wyda pani Krall. Jej styl jest jedyny w swoim rodzaju, niepodrabialny – od momentu gdy przeczytałam „Zdążyć przed Panem Bogiem” wiedziałam, że mam do czynienia ze zjawiskiem innym niż wszystko, co dotychczas przeczytałam. I ten poziom pani Hanna trzyma do dziś. Jestem pod wrażeniem.
Polecam tę książkę wszystkim -bo są rzeczy, które warto poznać i wizje, nad którymi warto się pochylić.
Podsumowując: pełne emocji i poruszające do głębi spotkanie z mistrzynią reportażu.