Urzekająco piękny debiut M.L. Stedman po premierze w 2012 roku został okrzyknięty literacką sensacją. W 2016 roku amerykański reżyser i scenarzysta Derek Cianfrance zrealizował wierną adaptację książki, w rolach głównych wystąpili Michael Fassbender, Alicia Vikander i Rachel Weisz.
Poruszająca opowieść o niszczycielskiej sile niewłaściwych wyborów. O złych decyzjach dobrych ludzi. O szczęściu, z którego tak trudno zrezygnować...
Rok 1920. Tom Sherbourne, inżynier z Sydney, wciąż nie może się uporać ze wspomnieniami z Wielkiej Wojny. Posada latarnika na oddalonej o 100 mil od wybrzeży Australii niezamieszkanej wysepce Janus Rock i kochająca żona Isabel, która decyduje się dzielić z nim samotność, stopniowo przynoszą mu spokój i pozwalają pokonać upiory przeszłości. Los wystawia jednak małżeństwo na ciężką próbę. Po dwóch poronieniach i wydaniu na świat martwego chłopca Isabel dowiaduje się, że nie będzie mogła mieć dzieci, i popada w depresję. I wówczas zdarza się cud: do brzegu wyspy przybija łódź ze zwłokami mężczyzny i płaczącym niemowlęciem. Ulegając namowom żony, kierując się głosem serca, a nie zasadami moralnymi, Tom podejmuje decyzję, której konsekwencje położą się cieniem na życiu wielu ludzi...
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2023-01-25
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 384
Czy zdarza się wam podejmować decyzje, których później żałujecie? Takie, które rzutują na całe życie, nie tylko wasze? Takie, które mogą wywrócić wszystko do góry nogami? Jestem pewna, że tak, bo nie ma ludzi doskonałych i każdy z nas popełnia błędy, za które często płaci później bardzo wysoką cenę. Zdarza się też, że nie cierpi tylko ten, kto błąd popełnia, ale również wiele innych osób. Wydawnictwo Albatros wznowiło powieść, dzięki której te pytania i dylematy znów będą mieć znaczenie i nie będą tracić na aktualności. Zapraszam na opinię wyjątkowego debiutu M.L. Stedman Światło między oceanami.
Malutka wysepka Janus Rock na obrzeżach Australii jest scenerią rozgrywanych wydarzeń Światła między oceanami, a bohaterami małżeństwo Sherboume’ów, Tom i Isabel. Tom po powrocie z wojny i aby pokonać traumatyczne wspomnienia wybiera posadę latarnika na tej maleńkiej wysepce. Życie, które dla jednych mogłoby się wydawać monotonne i nudne im przynosi szczęście, niestety do czasu. Po kolejnych poronieniach i urodzeniu martwego dziecka Isabel popada w depresję. Gdy wydawać by się mogło, że nic nie może zmienić tego stanu rzeczy do brzegu przybija łódź, a niej nieżyjący mężczyzna i cichutko popłakujące niemowlę. Czy to niespodzianka? Cud a może dar od losu? Tom wie, że powinien taki przypadek niezwłocznie zgłosić, jednak jego żona tak bardzo pragnie dziecka… Co zrobi Tom? Jaką decyzję podejmie? Obojętnie co mężczyzna wybierze ktoś będzie cierpiał. Czy jest jakieś dobre wyjście z tej sytuacji?
Wszyscy wiemy, że życie nie jest czarno-białe. Posiada różne odcienie szarości, a niektórzy (niekoniecznie szczęśliwcy) mogą powiedzieć, że ich życie pełne jest barw. W tej historii też nic nie jest ani czarne ani białe. Nic nie jest oczywiste. Nikt z nas nie znalazł się (i oby się nie znalazł) na miejscu tej pary. Nie mam pojęcia jakie decyzje ja podjęłabym na miejscu Toma i nie zazdroszczę mu tych dylematów moralnych, przed którymi stanął.
M.L. Stedman w wywiadzie dla goodreads.com powiedziała: Świadomie nie zdecydowałam się napisać książki o latarniach morskich, ale odkryłam, że dostarczają one niezwykle bogatej metafory: świadczą o binarnych przeciwieństwach, takich jak bezpieczeństwo i niebezpieczeństwo, światło i ciemność, ruch i zastój, komunikacja i izolacja – są wewnętrznie dynamiczne, ponieważ sprawiają, że nasza wyobraźnia obraca się między tymi przeciwieństwami. https://www.goodreads.com/interviews/show/830.M_L_Stedman
I tak też jest z tą książką. To wszystko odczuwa się podczas czytania. Niby jej lektura jest spokojna, czasami nawet monotonna i niespieszna, ale gdzieś podskórnie towarzyszy nam uczucie ciągłego niepokoju i nerwowości. I faktycznie wyobraźnia czytelnika zaczyna działać na najwyższych obrotach, zwłaszcza wtedy, gdy pochłania go rozważanie jak sam postąpiłby na miejscu bohaterów.
Podczas lektury odniosłam wrażenie, że Stedman mną delikatnie manipuluje. Jestem ciekawa czy tylko ja tak miałam. Sympatyzowałam z moralnie dwuznacznymi postaciami i kwestionowałam własną moralność. Autorka w taki sposób prowadzi narrację, że nie można pozbyć się wrażenia wewnętrznego konfliktu i rozdarcia, jaki był udziałem pary bohaterów.
Światło między oceanami to nie jest lekka książeczka. Przez ogrom problemów w niej zawartych i częste przerwy, które były wymuszone zastanawianiem się nad różnymi kwestiami, lektura zajęła mi więcej czasu niż powinna, ale nie żałuję. Od razu ostrzegam, że niektóre osoby będą musiały zaopatrzyć się w sporą ilość chusteczek, bo przypuszczam, że będą wami targały różne, często sprzeczne emocje.
Światło między oceanami to piękna i wzruszająca historia a do tego wyjątkowy debiut M.L. Stedman. Pokazuje, jak nasze decyzje wpływają na nasze i nie tylko nasze życie. Stawia trudne pytania, na które jeszcze trudniej znaleźć odpowiedzi. A może po prostu nie ma dobrych ani złych odpowiedzi. Możecie się sami o tym przekonać.
A już po lekturze zafundujcie sobie film, który powstał na podstawie powieści w 2016 roku. W rolach głównych: Alicia Vikander, Michael Fassbender oraz Rachel Weisz. Ja jeszcze nie widziałam ale zamierzam obejrzeć.
Powieść „Światło między oceanami” już od kilku lat figurowała na mojej liście książek do przeczytania, więc gdy tylko zobaczyłam, że Wydawnictwo Albatros wznawia jej wydanie w nowej pięknej oprawie, nie wahałam się ani przez moment.
Z czytanych o niej opinii wiedziałam, że mogę oczekiwać trudnych emocji, wyborów niemożliwych, które zawsze kogoś krzywdzą i samotności trwającej na wyspie latarni morskiej. Czym innym jest jednak czytanie opinii, a czym innym zagłębienie się w życiu latarnika Toma i jego żony Isabel boleśnie doświadczonych przez życie. Bo te pokłady emocji może poruszyć jedynie napisana z tak ogromną empatią i zrozumieniem natury ludzkiej historia. Historia, która jakkolwiek się skończy przyniesie komuś ból i cierpienie.
Tytułowe światło między ocenami prócz znaczenia dosłownego w postaci latarni dającej nadzieję i bezpieczeństwo żeglarzom zmierzającym ku wybrzeżom Australii, przyjmuje również znaczenie metaforyczne. Bo czymże jest odnalezione niespodziewanie niemowlę w chwili największego bólu i depresji po utracie własnych dzieci? Czy dziewczynka nazwana Lucy, co oznacza Światło, nie jest właśnie darem od losu dla nich, iskierką rozpalającą ich życie na nowo?
Ta powieść jest przede wszystkim poruszającym studium miłości matki do dziecka, wynikającej nie z więzów krwi, a najgłębszego przywiązania do tej maleńkiej bezbronnej istoty, dla której jest się w stanie zrobić wszystko, co najlepsze, ale też wszystko, co najgorsze. To też opowieść o zatruwających każdy dzień wyrzutach sumienia, wewnętrznym rozdarciu pomiędzy niedającymi się pogodzić oczekiwaniami i wyborach, których konsekwencje przyjdzie ponieść.
Nietrudno wzruszyć się do łez przy lekturze. Ja wycierałam nie raz mokre od łez policzki. Nietrudno też poczuć emocje targające bohaterami, zrozumieć ich wybory i racje. Czułam ciężar ich dylematów przygniatający mnie coraz bardziej i bardziej. Zakończenie, choć zabarwione smutkiem, ukazuje siłę miłości, która trwa, nawet jeśli nie mamy do niej prawa. To historia, która zostaje w sercu na zawsze.
„Światło między oceanami” to powieść, która dostracza czytelnikowi ogromnej dawki wzruszeń. Opowiada o różnych obliczach miłości, ale przede wszystkim tej rodzicielskiej. Autorka bardzo trafnie opisuje macierzyństwo i uświadamia nam, że aby kochać małą istotę miłością bezwarunkową wcale nie potrzebujemy do tego więzów krwi. Nie zabrakło także nawiązania do miłości pomiędzy parterami i jej bezgranicznego zasięgu. Obserwujemy jak czasami ciężko podsycać jej płomień, aby mogła trwać.
Tak naprawdę każda strona tej powieści skłania nas do refleksji. Niejednokrotnie zastanawiałam się jak sama zachowałabym się będąc na miejscu Isabel i Toma. Momentami pragnęłam ich szczęścia, innym razem główkowałem nad moralnością ich zachowania, a jeszcze poźniej próbowałam usprawiedliwiać Isabel. Zastanawiałam się jak sama czułabym się w obliczu tragedii i pustki, którą czułam. Jak radziłabym sobie z bólem, który nosiła w swoim sercu.
Jednak nie można także zapomnieć o postaci Toma. Mężczyzna nie potrafi uporać się z przeszłością, a wojna nawiedza go wspomnieniach nie dając mu iść do przodu. Jego osobowość składa się z wielu warstw, a ich odkrywanie jest równie emocjonujące co główny wątek powieści. Widzimy walkę mężczyzny o samego siebie i jego próbę wyborów niemal niemożliwych. Nie sposób nie uronić łzy nad jego postacią.
Światło między oceanami” to powieść, która łamie serca. Nie ważne jaką drogę obraliby nasi bohaterowie to ona zawsze nie była dobra. Książka ta wzbudziła we mnie wiele skrajnych emocji i budziła masę pytań w mojej głowie. Nie była to lekka lektura, a jej czytanie mnie wyczerpało. Jednak czas z nią spędzony był bardzo satysfakcjonujący i obfitujący w wiele refleksji. Zdecydowanie polecam.
Po tej z pozoru spokojnej lekturze nie spodziewałam się takich emocji. Ale gdy autorka gra na strunach naszych uczuć i emocji, gdy w tle jest historia zaginionego dziecka, to serce od razu chce wyskoczyć. Budzą się matczyne odruchy, napięcie gęstnieje i nie dopuszcza się myśli, że ktokolwiek może chcieć wyrządzić krzywdę małemu dziecku. To niedopuszczalne. To karalne. To okropne. Ale nie wyprzedzajmy faktów, sami przekonajmy się, czy jednak bohaterowie mają ludzkie odruchy, czy potrafią wznieść się na wyżyny prawości i nie myśleć tylko o sobie …
Lata 20. ubiegłego wieku. Tom Sherbourne, po powrocie z Wielkiej Wojny, otrzymuje posadę latarnika, na Janus Rock, małej niezamieszkałej wyspie u wybrzeży Australii. Osiedla się tam z nowo poślubioną małżonką, Isabel. Starają się zapomnieć o przeszłości i z dala od ludzi żyć spokojnie, w symbiozie z otaczającą ich piękną przyrodą. Jednak w ich małżeństwie pojawiają się niepotrzebne nieporozumienia. Nie mogą się doczekać potomka, Isabel dwukrotnie poroniła, a trzecie dziecko urodziła martwe. Kobieta wpada w depresję, jej marzenie nie może doczekać się finału, nie wie, co jest z nią nie tak, że nie może donosić ciąży. Mąż stara się pocieszać żonę i poświęcać jej dużo czasu. Ale mimo wszystko chyba zaczynają się od siebie oddalać. Nieoczekiwanie los sprawił im niespodziankę, do brzegu wyspy przypłynęła łódka, ze zwłokami mężczyzny i noworodkiem. Mimo sprzeciwu Toma, postanawiają zaopiekować się dzieckiem, głos serca jest za dzieckiem, rozsądek nakazuje poszukać matki dziecka. Czy rodzice zachowają w tajemnicy ten fakt, i będą wskazywać, że to ich dziecko? Czy wewnętrzny głos im na to pozwoli? Zapewne, tam gdzieś, kobieta szuka dziecka. Nie można tak postąpić, to niegodne, ale … Koniecznie przekonajcie się, jak potoczą się losy rodziny, czy to dziecko to dopełnienie ich szczęścia czy wręcz początek kłopotów …
Światło między oceanami to wzruszająca i piękna opowieść o dokonywaniu trudnych życiowych wyborów. Jak się okazuje, każdy wybór niesie za sobą określone konsekwencje. Nie każdy daje radość i spełnienie. Nasze życie to jeden niekończący się wybór, codziennie życie jest usiane takimi trudnymi sytuacjami, w których nieustannie musimy o czymś decydować. Ale czy możemy podejmować decyzje za innych? Czy powinniśmy brać pod uwagę zdanie bliskich? Tak i nie. Wszystko zależy od okoliczności. Jednego jestem pewna, nie mamy moralnego prawa być szczęśliwi kosztem nieszczęścia innych. Nasza radość nie może krzywdzić innych. A taka niezręczna sytuacja ma miejsce w tej historii.
Autorka pokazuje prawdziwe oblicze kobiety, w której rozkwita instynkt macierzyński, ale której nie było dane cieszyć się obecnością swojego dziecka. Widzimy, jak kobieta jest zdesperowana, gotowa do ogromnych poświęceń, aby zostać matką, aby poczuć ciepło dziecka i rozkoszować się jego obecnością. Do jakich czynów jest się w stanie poświęcić, aby spełnić macierzyńskie marzenia. Z drugiej strony postawa ojca też budzi podziw, ogromna miłość do żony niejako prowokuje go do określonych wyborów. Czy postąpił słusznie?
Ta opowieść rozbiła mnie, łzy rozmywały litery i wszystko jawiło się jak za mgłą. Nie mogłam się powstrzymać od płaczu. Każdy wybór bohaterów wiązał się z określonymi konsekwencjami, nie tylko dla nich, ale też dla innych. Płakałam nad ich losem, losem dziecka i sytuacją prawdziwej matki. Historia każdego z bohaterów porusza nasze głębokie uczucia i wprawia w melancholijny nastrój. Z tą lekturą płynie się jak po oceanie życia, nie wiedząc, gdzie się zatrzymamy i czy wzburzone fale pozwolą dotrzeć do celu. A jaki jest cel? Każdy ma swój, do którego dąży krętą ścieżką życia …
Opowieść skradnie każde serce. Cudowna i subtelna. Jej klimat, tajemnicza i nieodkryta atmosfera, spowitą aurą świeżego morskiego wiatru czyni cuda, nie pozwala opuścić dzikiej Janus Rock. Znakomita! Obowiązkowa dla każdego, kto kocha dzieci i jest w stanie dla nich poruszyć niebo!
Świetnie ukazała życiowe dylematy pochodząca z Australii M.L. Stedman w swoim debiucie. Tak, to genialny debiut, który doczekał się ekranizacji. Uwielbiam debiuty a ten tytuł polecało mi tak wiele osób, że czułam iż to nie będzie stracony czas.
Przenieśmy się w czasie i przestrzeni na maleńką wysepkę Janus Rock, leżącą u wybrzeży Australii, tam gdzie mieszają się wody Oceanu Indyjskiego i Południowego. W 1920 roku były wojskowy Tom Sherbourne otrzymał tam posadę latarnika. Chciał zapomnieć o tym, co przeżył na wojnie i jak wielu ludzi zabił. Z czasem w jego małym królestwie pojawiła się kobieta - Isabel. Była dobrą i kochającą żoną dla tego małomównego mężczyzny, jednak nie potrafiła dać mu dziecka.
Był 27 kwietnia 1926 roku, kiedy Isabel sadziła krzew rozmarynu na trzeciej już mogile, gdy usłyszała płacz dziecka. W tym samym czasie Tom przez lornetkę dostrzegł łódź i zawołał żonę. Znaleźli martwego mężczyznę i kwilące niemowlę. Nie wiedzieli, że ta chwila całkowicie zmieni ich życie. I nie tylko ich...
Szarpani emocjami nie są pewni jaką decyzję podjąć. Czy matka maleństwa utonęła? A może gdzieś na nie czeka?
Jednak mając wizję dotychczasowych niepowodzeń i brak szans na kolejną ciążę żony, Tom ulega jej namowom i postanawia zatuszować fakt, że łódka kiedykolwiek dopłynęła na wyspę. Lata mijają, dziewczynka rośnie, ale rośnie jeszcze coś... Wyrzuty sumienia Toma, który... Nie, tego już nie zdradzę.
Napiszę tylko tyle - koniecznie musicie przeczytać tę powieść! Proponuję też przygotować chusteczki do ocierania łez wywołanych wzruszeniami.
Autorka nakreśliła wspaniały obraz wojennych bohaterów, po których bliscy jeszcze długo płaczą, samotności, której poszukują, by móc w spokoju przeżyć resztę życia oraz niespodziewane pojawienie się miłości, zmieniającej nieco plany.
Włożyła w codzienność swoich postaci ból po stracie nienarodzonych dzieci, konieczność godzenia się z kolejnymi traumami a także trud w podejmowaniu decyzji, wcale nie będącej łatwą - czy odnalezione na falach dziecko można uznać za swoje. Dar taki kochać czy też może pozbawić się tego uczucia oddając, bo przecież nie należy do nich...
Przyznaję, że to ogromny dylemat! Bardzo trudna decyzja do podjęcia. Dla obojga. Choć późniejsze wydarzenia zweryfikowały nieco moje postrzeganie ich wyboru. Czy na pewno był dobry? Kto najbardziej na nim ucierpiał? Czy były plusy wydarzeń z kwietnia 1926 roku?
Stedman powoli buduje napięcie i nie od razu dowiadujemy się kim był nieżyjący mężczyzna i maleńkie dziecko oraz jakie wydarzenia spowodowały, że znaleźli się w łodzi. Gdy się pozna ich historię to czy punkt widzenia nieco się nie zmienia? Jak potoczy się los głównych bohaterów i ich znalezionej córeczki?
Gwarantuję Wam wiele emocji, zwroty akcji jak w kryminale, wiele szczęścia i nieszczęścia ludzkiego, strach w oczach nierozumiejącego dziecka, ale najbardziej poruszył mnie sam finał. Mimo wszystko.
Podsumowując - "Światło między oceanami" cudowny i wzruszający debiut o sile miłości, o przyrzeczeniach, łamaniu obietnic, dobrych intencjach, wyrzutach sumienia, pragnieniu miłości i pełnej rodziny o poronieniach, bólu i rozpaczy oraz o podarunku od losu. To historia w której ścierają się pozytywne emocje z tymi negatywnymi. Naprzeciw podekscytowaniu i uczuciom matki wychodzą wściekłość, złe wybory a godzić je próbują granice wytrzymałości. Żal walczy z nienawiścią a ulga miesza ze smutkiem. Gorąco polecam!
Książka M.L. Stedman " Światło między oceanami " to poruszająca opowieść o miłości, żalu, stracie i trudnych życiowych wyborach. Tom Sherbourne stara się uporać ze wspomnieniami z wojny. Przyjmuje posadę latarnika na niezamieszkałej wyspie, oddalonej od wybrzeży Australii. Liczy na to, że odzyska tam równowagę i spokój. Zamieszkuje na wyspie Janus Rock z ukochaną żoną Isabel. Kobieta bardzo pragnie dziecka, jednak nie jest jej dane zostać matką. Dwa razy poroniła, za trzecim razem urodziła przedwcześnie martwego chłopca. Isabel jest zrozpaczona, traci nadzieję że kiedykolwiek zostanie matką. I wtedy, po dwóch tygodniach od ostatniej straty, do brzegów wyspy dociera łódz, na której jest niemowlę i martwy mężczyzna. Isabel błaga męża by nie zgłaszał tego odpowiednim służbom, chce zatrzymać maleńką dziewczynkę i wychowywać jako swoje dziecko. Tom, mimo wątpliwości, nie może już dłużej patrzeć na cierpienie żony. Łamie wszystkie swoje zasady moralne, łamie przepisy obowiązujące latarnika i ulega prośbą żony. Nadają dziewczynce imię Lucy. Isabel nareszcie jest szczęśliwa, spełnia się w roli matki. Tom rówież pokochał dziecko, jednak wciąż ma wyrzuty sumienia przez to czego się dopuścił. Po jakimś czasie, korzystając z urlopu Toma, przybywają na stały ląd z wizytą do rodziców Isabel. Słyszą wtedy pewną historię i juz wiedzą co tak naprawdę przydarzyło się Lucy i mężczyźnie z łodzi, który był ojcem dziewczynki. Spotykają Hannah, która jest prawdziwą matką Lucy. Kobieta jest zrozpaczona, jest cieniem człowieka po tym co ją spotkało. Tom, targany wyrzutami sumienia, podrzuca Hannah wiadomość, że jej córka żyje, jest bezpieczna i kochana. Działania mężczyzny doprowadzają do tego, że Lucy ostatecznie wraca do biologicznej matki. Dziewczynka nic nie rozumie z tej sytuacji, rozpacza i tęskni za Isabel i Tomem. Ofiarami w tej historii sa po trochu wszyscy: Lucy, Isabel, Hannah i Tom. Jednak jeśli chodzi o Isabel, to w moim odczuciu jest to postać niesamowicie irytująca, egoistyczna, skupiona wyłącznie na sobie i swoim cierpieniu, nie licząca się z uczuciami innych. Zachowuje się troche jak rozkapryszone dziecko, ma pretensje do wszystkich dookoła o to co ją spotyka. Gdy Isabel dowiaduje się kto jest biologiczną matką Lucy, nie ma współczucia dla tamtej kobiety, nie interesuje ją cierpienie innej matki. Liczy się dla niej tylko to, aby tajemnica nie wyszła na jaw, bo boi się stracić Lucy. Isabel gra na uczuciach męża, który kocha ją tak bardzo, że nie potrafi jej niczego odmawiać. Tom, mimo wyrzutów sumienia, robi dla żony wszystko, byle tylko była szczęśliwa i bierze na siebie całą odpowiedzialność by chronić żonę. Isabel natomiast, zamiast wdzięczności, ma jeszcze do Toma pretensje. Dobrze, że chociaż pod koniec powieści kobieta się opamiętała i w końcu postąpiła właściwie. Jest to bardzo wzruszająca powieść, warta przeczytania. Znajdziemy w niej mnóstwo skrajnych emocji : miłość, szczęście, rozpacz, ból. Książka skłania do refleksji. Do czego jest zdolny człowiek by spełnić swoje największe marzenie? Czy można budować swoje szczęście na rozpaczy innych ludzi? Po przeczytaniu powieści mam ochotę obejrzeć film, który powstał na podstawie tej książki.
Mała wyspa u wybrzeża Australi, a na niej latarnia morska. Jej opiekunem zostaje Tom, który nie może uporać się z demonami przeszłości. Ucieczka na wyspę wydaje się najlepszym rozwiązaniem, wkrótce żona postanawia dzielić z nim samotność. Los niezwykle ich odświadcza. Wówczas następuje niespodziewany obrót akcji, który wystawi na próbę zasady moralne i poczucie sprawiedliwości bohaterów.
Do zakupu książki M.L.Stedman "Światło między oceanami", skłoniły mnie niezwykle pozytywne opinie. I faktycznie historia piękna, nic dziwnego że doczekała się ekranizacji.
Idea osadzenia powieści na początku XX w. , pomysł na fabułę, piękne opisy, niesamowita sceneria dały podwaliny dla klimatycznej i ciekawej książki. Autorka stworzyła historię poruszającą i i grającą na emocjach.
Powieść mówi o tym że nawet najlepszy człowiek, może popełniać błędy i podejmować tragiczne w skutkach decyzje, człowiek jest przecież tylko człowiekiem , o tym jak ciężko zrezygnować z upragnionego szczęścia, o miłości zarówno rodzicielskiej jak i małżeńskiej.
Autorka stworzyła postacie,wielowymiarowe, ale nie wyidealizowane, emocjonalne, targane wątpliwościami ale w gruncie rzeczy dobre. Dzięki temu czytają cierpiałam z bohaterami. Wiedziałam ze cokolwiek się nie wydarzy nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji.
I tu pojawia się "ale", ksiązka była dla mnie momentami straszliwie monotonna i ckliwa, miałam czasem ochotę ją odłożyć. Bardzo dobrze że tego nie zrobiłam książka choć początkowo jednostajna, w dalszych rozdziałach nabiera tempa.
Chyba miałam za duże oczekiwania , podyktowane zasłyszanymi opiniami. Niezaprzeczalnie książka zmusza do refleksji.
Polecam szczególnie osobom które lubią wgłębiać się w tematykę moralności i nie patrzą na świat w kontekście "czerni" i "bieli".
Jest weteranem wojennym i przyjmuje pracę latarnika, zastępując poprzedniego pracownika. Taka posada odpowiada Tomowi, gdyż odnajduje spokój i ciszę w rutynowej uporządkowanej pracy a tym samym możliwość rozprawienia się z demonami przeszłości i trapiącymi go koszmarami. Poza głównymi zadaniami latarnika takimi jak obsługa latarni czy raportowanie zajmuję się również utrzymaniem w dobrym stanie wszelkich budynków gospodarskich. Co trzy miesiące otrzymuje niezbędne do życia zapasy. Któregoś razu, kiedy to ma okazję wrócić na stały ląd podczas urlopu, poznaję lokalną dziewczynę. Między nimi nawiązuje się nić sympatii i zakochują się w sobie. Nie długo potem pobierają się i zamieszkują na wyspie, a Isabel zostaje żoną latarnika. Kobieta zafascynowana miejscem rozświetla nieco szarą codzienność Toma, a ten jest szczęśliwy i ma szansę na uporanie się z gryzącą jego sumienie winą ocalałego. Do pełni szczęścia brakuje im dzieci, ale ta luka nie zostaje wypełniona głośnym płaczem dziecka. Isabel dwukrotnie traci dziecko. A i trzecia ciąża nie kończy się pomyślnie. Te wydarzenia zostawiają ślad w postaci frustracji I załamania. Nie długo po tych wydarzeniach do brzegu wyspy przybija łódź. Tom i Isabel sprawdzają, co zaszło i okazuje się, że znajduje się w niej mężczyzna i maleńkie dziecko. Mężczyzna nie żył, ale dziewczynka, jak się szybko okazało, była cała I zdrowa. Od tego momentu zaczynają się, a właściwie, trwają problemy małżeństwa, gdyż Tom chce zgłosić o zajściu tak, jak się tego od niego wymaga, ale Isabel przekonuje go, by tego nie robił. Wreszcie w tajemnicy przed wszystkimi przygarniają dziecko i traktują jak swoje. Posiadanie dziecka sprawiło, że dziewczyna była nie do poznania. Ona stała się kochająca matką Lucy- tak też ją nazwali- a i Tom mógł pokazać bardziej ojcowskie, niezwykle opiekuńcze, oblicze. Wnet wracają do Partaguese, aby przedstawić małą swoim bliskim oraz ją ochrzcić. Wcześniej, jednakże poznają historię Hannah Potts, kobiety z bogatej rodziny, która wyszła za Austriaka. To zdarzenie wywołało ostracyzm w lokalnej społeczności, skutkując ucieczką łodzią jej męża wraz z ich córeczką. Nie trudno się domyślić, że dójka znaleziona przy brzegu przez Toma i Isabel to Frank i córka Hannah. Co następuje później? Tego można się domyślić.
Z początku powieść najbardziej przypomina powszechny obyczaj z rysem historycznym i nutką dramatu. Toma życie nie było wcale takie łatwe, jak się mamy okazję dowiedzieć z przejmujących wspomnień. Potem następuje ewolucja w fabule w postaci wątku miłosnego. A następnie zwrot w postaci zdarzenia z łodzią. To ostatnie jest może kluczowe, ale jego istota pociąga za sobą tyle ciągnących się do samego końca dramatyzmów, że wszystko inne jakby ginie. Zaciera się kwestia Traumy Toma. Przeistacza się również wątek miłosny w coś, co złudzenia przypomina desperackie uczucie. A wszelkie treści z życia bohaterów zalewa niczym szkwał brzegi wyspy, temat macierzyństwa. Staje się on, w miarę jak odsłaniają się karty powieści, co prawda, wielowymiarowy i złożony, ale I przytłaczający. Pojawiają się również tłamszące wyrzuty sumienia, a czytelnik staje się stronniczy wobec postaci. Do tego dochodzi sporo akcji, gdy zapętlone wątki powoli nabierają czytelne kształty a wszystko to na bazie przywłaszczenia dziecka. Nie jest to jednak gnająca na łeb na szyje akcja, bo należy pamiętać, że jest to dramat, a nie sensacja. Pytanie jednak: czy to aby ciekawie się czyta? Odpowiedź: tak, ale dla wytrwałych i nastawionych na wyżej wymienioną tematykę, oraz dla wytrwałych, gdyż liczne opisy uczuć, emocji i spostrzeżeń bohaterów nawet krajobrazu ciągną się czasem zbytnio. Choć te ostatnie akurat mają prawo bytu, gdyż ładnie orientują nas w okolicznościach, w jakich przyszło żyć czy to mieszkańcom wysepki, czy miasteczka.
Na dobrą ocenę na pewno zasługują szkice głównych bohaterów. Są łatwo przyswajalne i wzbudzają w czytelniku właściwe emocje. Podobnie ma się sprawa z całą otoczką, a mianowicie bohaterami drugoplanowymi. Stanowią dobre tło dla tego przedstawienia o bezduszności, egoizmie i zaślepionej miłości. Nie brak w nim scen prawdy wzruszenia, aczkolwiek te są nieliczne. Tym, których mogłoby znużyć czytanie i nastąpiła u nich stagnacja w przerzucaniu kartek, powiedzmy w połowie lub ku końcowi, powiem, że rozwiązanie historii jest na plus, a co za tym idzie, po trudach i znojach środka powieści, końcówka nagle staje się lekka, łatwa i, najważniejsze, a zarazem lekko kontrastujące z całością utworu, ciekawa.
"Jedyną rzeczą jaką możemy zrobić, to kochać tę małą dziewczynkę, tak bardzo, jak na to zasługuje."
Rok 1920. Inżynier z Sydney, Tom Sherbourne, po złych przeżyciach podczas Wielkiej Wojny pragnie odrobinę pokoju. Pomaga mu w tym posada latarnika na niezamieszkałej i oddalonej od zgiełku ludzi wyspie Janus Rock i kochająca żona Isabel. Niestety los wystawia ich na ciężką próbę.
Jeszcze nie wiedzą, że decyzja jaką podejmą może być tragiczna w skutkach...
Poruszająca opowieść o dokonywaniu ciężkich wyborów i o niespełnionej chęci posiadania dziecka. Los niekiedy wystawia nas na ciężką próbę i tylko to my zdecydujemy jakie kroki podejmiemy. Miałam wysokie oczekiwania względem tej powieści, niestety historia aż tak mnie nie poruszyła, a momentami nudziła.
Mimo to jest to lekka i przyjemna lektura, przy której bardzo szybko upływają wieczory w przyjaznej atmosferze.
Tak bardzo chcieli mieć dziecko, że postanowili postąpić wbrew zasadom zdrowego rozsądku. Żyć w tajemnicy, przyjąć na siebie ewentualną krytykę, złamać reguły, nadwerężyć moralność. A wszystko dla tej małej istotki.
Mam wrażenie, że ta książka zdobyła moje serce, jeszcze zanim wzięłam ją do ręki. Ta historia tak bardzo mnie intrygowała, że w ogóle nie brałam pod uwagę, że mogłaby mi się nie spodobać. Obyło się bez łez, co nie znaczy, że zabrakło wzruszeń i momentów zapierających dech. Ta historia podziałała na mnie bardzo mocno, a powieść chętnie zaliczyłabym do tej najwyższych lotów.
Bardzo przypadło mi do gustu osadzenie akcji na odludnej wysepce, klimat samotności, motyw osobniczego życia latarnika i jego żony oraz wplecione w nie dramaty. Zagłębiając się w tę historię wciąż nasuwało mi się określenie „samotność we dwoje”. Bo z czasem między to piękne małżeństwo zaczęła wkradać się pustka i cisza, a wspólne tragedie mocniej dzieliły niż łączyły. I to wszystko było czuć. I napawało mnie to dużym smutkiem i nutą refleksji. I wciąż zastanawiałam się, do jakich dramatów doprowadzi ich depresja i szaleństwo. A tragedię czuć było w powietrzu.
Czytając tę powieść nie sposób nie zastanowić się nad kryterium moralności, nad zbiorem pewnych zasad, które choć powinny być oczywiste czasami mamy ochotę zwyczajnie nagiąć. Tom i Isabel mieli świadomość, że postępują źle, z drugiej jednak strony ich wybory zdeterminowała ostateczność i rozpacz tak wielka, że przytłumiła logiczne myślenie. Sporo się nad tym zastanawiałam i ich wybór wcale nie wydał mi się zły, dziwny czy nieuzasadniony. Zrozumiałam ich decyzje, szanowałam ich jako ludzi. Zwyczajnie polubiłam tych bohaterów i życzyłam im jak najlepiej.
Stedman przedstawia nam historię dość nietypową, a jednak na tyle realistyczną, że jesteśmy w stanie w nią uwierzyć, wczuć się w sytuację bohaterów, przesiąknąć ich emocjami. Z jej słów przebija realizm ujawnia się w otoczeniu, poglądach ludzi, spojrzeniach na pewne sprawy. Można by odnieść wrażenie, że w powieści tej łatwiej doszukiwać się zła niż dobra. Autorka ukazała ludzką przewrotność, słabość, czający się mrok. Niesamowity klimat pieczołowicie zbudowany z perfekcyjnie zespolonych elementów.
Czytało mi się wspaniale. A ciekawość prowadziła mnie przez kolejne rozdziały z zawrotną prędkością. Do samego końca ciężko było wydedukować, jak Stedman postanowiła zakończyć swoją historię, jakim mocnym akcentem rozstać się z bohaterami. A że to rozwiązanie akcji musi zrobić wrażenie było dla mnie w tym przypadku rzeczą oczywistą. I doczekałam się. Po pięknej historii, napisanej lekkim piórem, dotarłam do satysfakcjonującego i idealnie dopasowanego zakończenia.
„Światło między oceanami” to jedna z tych powieści, w których szalenie łatwo się zaczytać. Piękna, wzruszająca, poruszająca ważne tematy, opowiedziana z pasją, przepełniona talentem literackim autorki. Ani przez moment nie czułam się rozczarowana. To wspaniała, kobieca powieść, której warto poświęcić czas.
Przyznam szczerze, że sama nie za bardzo wiem co myśleć o tej książce. Jej lektura nie wywarła na mnie kompletnie żadnego wrażenia. Po tych wszystkich pełnych zachwytu recenzjach spodziewałam się naprawdę genialnej powieści, która poruszałby mnie do łez. Tymczasem „Światło między oceanami” nie było ani dobre, ani złe, mimo że temat tutaj poruszany okazał się naprawdę ciekawy. Niestety autorka jak na mój gust potraktowała go zbyt ckliwie, a o głębi oraz prawdziwych emocjach jakby całkowicie zapomniała. Na dodatek już po kilkunastu stronach można zauważyć brak zarysu psychologicznego, niezbędnego przy tego typu powieściach. Gdyby tego było mało to zupełnie nie potrafiłam zrozumieć zachowania głównych bohaterów. Zwłaszcza w przypadku Isabelle. Jej postać sprawiała, że ciągle zastanawiałam się jak można tak postępować i zarazem twierdzić, że to dla dobra ukochanych ludzi. Jej zachowanie było dla mnie po prostu irracjonalne.
Reasumując „Światło między oceanami” miało potencjał na naprawdę dobrą książkę, jednak przez sporą ilość niedociągnięć i brak autentycznego podłoża emocjonalnego okazała się naprawdę przeciętną powieścią. Wyjątkowo nie polecam.
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Światło między oceanami” autorstwa M.L. Stedman.
Szukaj mnie na:
http://tygrysica.tumblr.com/
https://www.instagram.com/tygrysicaa/
Piękna opowieść o wielkiej miłości, poświęceniu, a zarazem o kłamstwie i wielkim dramacie jakim jest oddanie dzieckoa prawdziwej matce. Niesamowicie wzruszająca historia...
Samotność może być lekiem na ból, pozwala z dala od innych na zmaganie się z tym co zraniło i pozostawiło blizny, niewidoczne dla oczu, lecz nie dla serca i umysłu. Jednak czasem ktoś sprawia, że do przeszłości drzwi przymykają się i znowu ważna jest teraźniejszość, a i przyszłość nabiera jaśniejszych barw. Szczęście jest w zasięgu ręki, wydaje się takie łatwe do osiągnięcia, dla niego można wiele poświęcić, ale rachunek za chwile słabości zawsze w końcu zostanie wystawiony. Wyspa Janusa dla niektórych wydaje się ostatnim miejsce na Ziemi, gdzie chcieliby zamieszkać. Tom uważa inaczej, ten kawałek lądu, smagany słonymi porywami wiatru, jest dla niego punktem, pozwalającym na, przynajmniej czasowe, odepchnięcie od siebie wspomnień. Wciąż wracają do niego obrazy z Wielkiej Wojny i twarze tych co stracili w niej życie. Posada latarnika to ucieczka od frontu, śmierci i kilku lat niewyobrażalnego dla większości koszmaru. Jednak niekiedy pojawia się niespodziewana szansa na pozostawienie za sobą zła jakiego się doświadczyło. Isabel jest odważna, pełna radości i zakochana w Tomie, nie przeraża jej perspektywa zamieszkania na bezludnej wyspie, z daleka od bliskich. Nie boi się tego, wie, że u jej boku będzie ktoś kogo kocha i to z wzajemnością. Nic nie zapowiada dramatu, którego staną się uczestnikami, jeszcze mogą cieszyć się sobą i przyszłym radosnym wydarzeniem. Niestety poronienia i utrata dziecka to ogromny wstrząs dla obojga, ale nawet w takich bolesnych momentach nie odwracają się od siebie, są dla siebie oparciem. Los jednak wystawia ich na kolejną próbę, do brzegu wyspy dobija łódka z niecodziennymi pasażerami zmieniając wszystko. Kim jest nieżyjący mężczyzna i żywe niemowlę? Dla Toma to ważne pytania, Isabel natomiast skupia się na dziecku, rozsądek i serce nie idą tym razem w parze. Jedno z nich zdaje sobie aż zanadto sprawę co oznacza decyzja podjęta pod wpływem uczuć, lecz widząc ból ukochanej osoby, rozwaga zostaje zignorowana, chociaż nie da się zapomnieć o złamaniu własnych zasad. Czy można jednocześnie być szczęśliwym i żyć ze świadomością o tragedii kogoś innego? Wyspa Janusa miała być azylem, miejscem gdzie demony przeszłości zostaną okiełznana, była świadkiem szczęścia i niewyobrażalnego smutku. Czy radość mająca u swych podstaw ból innych nie jest oszukiwaniem samego siebie? Może to jedynie iluzja, kalecząca ludzie jeszcze dotkliwej niż bolesna rzeczywistość? Bardzo dużo napisano książek o różnorodnych obliczach miłości, temat ten jest niewyczerpany,gdyż każda jest inna, niepodobna i jedyna w swoim rodzaju. Nie zawsze jest nazwana po imieniu, czasem świadczą o niej jedynie czyny i mówią o jej sile o wiele więcej niż jakiekolwiek wypowiedziane słowa. "Światło między oceanami" to opowieść o miłości, mającej wiele twarzy, ale przede wszystkim o ludziach w jakich ma swój początek, rozwija się i przede wszystkim, którzy poddają ją próbom. M.L. Stedman przedstawiła w osobach Toma i Isabel całą gamę jej odcieni, niekiedy jasnych aż po mroczno-bolesne. Mogłoby się wydawać, że nie ma nic niezwykłego w historii latarnika i jego żony, po prostu młodzi ludzie ze swoimi problemami, może tylko miejsce nie tak zwyczajne. Już po pierwszych przeczytanych rozdziałach wiemy, iż przed nami powieść jaka pochłonie nas bez reszty i wprost zmusi do zastanowienia się nad tym co rzeczywiście jest ważne w życiu i jak jedna decyzja zmienia dosłownie wszystko. "Światło między oceanami" to historia wielowarstwowa, z pełnym wachlarzem emocji, poruszająca i nie pozostawiająca obojętnym na to co jest udziałem bohaterów, wątki uzupełniają się nawzajem, tworząc portret ludzi poranionych i próbujących na nowo zbudować swój świat pomimo prześladujących ich demonów przeszłości. Niektórzy z nich gubią się w momencie gdy muszą stawić czoła skutkom swoich wyborów i nie umieją pogodzić się z prawdą, lecz tuż obok nich jest ktoś wspierający ich, biorący na barki ciężar wspólnej winy bez słowa skargi i dochowujący tajemnicy pomimo własnego bólu. Książce M.L. Stedman daleko do łzawej historii, chociaż niewykluczone, że mogą się one pojawić za sprawą losów Toma i Isabel, dwójki ludzi, bezpośrednio i pośrednio zmuszonych do zmierzenia się tym co pozostawiła po sobie wojna. Tych dwoje balansuje pomiędzy szczęściem, dramatycznymi decyzjami, cieszy się z wyrwanych losowi chwilami radości, próbując uciec od podążającego za nimi raniącymi wspomnieniami. Czasem to co człowieka nie zabija łamie go, miłość pozwala w takim momencie na zaleczenie ran, ale blizna zawsze już pozostanie, rzucając cień na wszystko co przyjdzie później. Sam tytuł "Światło pomiędzy oceanami" ma wiele znaczeń, jedne nasuwają się od razu, inne przychodzą jakiś czas po lekturze, każde z nich nie wyklucza się, uzupełniają się nawzajem i wzbogacając niezwykłą historię latarnika i jego żony.
"Po tych wszystkich przeczytanych recenzjach oraz pozytywnych opiniach dotyczących tej książki, gdy rozpoczynałam jej lekturę, byłam pełna zapału i nadziei, że oto przede mną historia, która nie tylko porwie mnie już od pierwszych stron, ale przede wszystkim pozostawi po sobie trwały ślad zarówno w mym sercu jak i pamięci."
Czy i na mnie wywarła ona tak duże wrażenie? Odpowiedź znajdziecie w mojej recenzji: https://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-swiatlo-miedzy-oceanami-m-l-stedman/
Od kiedy książka ta została wydana, miałam wielką ochotę ją przeczytać i, prawdę mówiąc, nie wiem dlaczego. Może to morze mnie ciągnęło, latarnia morska, nie wiem... I wreszcie przyszła na nią pora. Zupełnie nie wiem po co i czego się po niej spodziewałam. Czekałam na klimat, a trafiło się zwyczajne czytadło, dość nijakie, z historią, która miała grać na emocjach, ale nawet to się nie udało. Napisana jest zwyczajnie prosto, opowieść wydaje się banalna i przewidywalna. Czegoś tu zabrakło. Polotu, energii, pomysłu, nie wiem. Mam wrażenie, że ta książka jest pusta w środku. Chociaż tytuł ma ładny.
Tom i Isabel Sherbourne'owie stanowili szczęśliwą i nietypową parę. On - mężczyzna czuwający dzień i noc przy latarni oraz ona - młoda i pełna marzeń kobieta. Oboje wyczekiwali potomstwa. Niestety, los się do nich nie uśmiechnął. Po dwóch poronieniach Isabel traci nadzieję na szczęśliwą rodzinę. Niebawem do brzegu wyspy Janus Rock przybywa łodź z nieżyjącym już mężczyzną i maleńkim niemowlęciem. Isabel z radością bierze pod opiekę małą dziewczynkę. Tom, mimo początkowych obaw i wątpliwości, decyduje się przygarnąć owe dziecko. Co z tego wyniknie? Czy Tom i Isabel stworzą szczęśliwą rodzinę?
Powieść już od samego początku zaintrygowała mnie, podobnie jak i tytuł książki. Młodzi ( a zarazem dorośli ) bohaterowie podjęli się niemałego zadania, przyjmując pod swój dach cudze dziecko, sporo przy tym ryzykując. Gdy dziecko zaczyna oswajać się z nimi, wydawać by się mogło, iż nic im do szczęścia nie brakuje. Jednakże... jaka historia kryje się za ową łodzią z nieżyjącym mężczyzną? Kim naprawdę było to dziecko? Temat powieści do łatwych nie należy, lecz daje wiele do myslenia. Wychowywanie dziecka, a zwłaszcza cudzego, wiąże się z licznymi ovowiązkami i trudami. Tom, którego w pewnym sensie "wychowywała" wojna, miał wiele wątpliwości co do przygarnięcia dziecka. Jednakże zgodził się nim opiekować między innymi dla dobra Isabel.
Czy aby powieścć odnosiła się tylko do wątku wychowywania dziecka?Otóż nie, gdyż nie zabraknie innych, nie mniej ważnych wątków odnoszących się równeiż do bohaterów. W życiu Isabel pojawi się pewna kobieta, która zakłoci spokój w jej dotychczasowym życiu a Tom znajdzie się w poważnych kłopotach. Natomiast ich córka, Lucy, zmieni się całkowicie ( podobnie jak jej życie ).
Powieść wywarła nam nie dosyć pozytywne wrażenie z kilku powodów. Pierwszym z nich jest ciekawie skonstriuowana fabuła - zdaje się być wiarygodna. Bohaterowie nie są bez wad a zarazem wydają się bardzo ludzcy. ich decyzje, choć przemyślane, nie są wolne od błędów, które rzutują później na ich życiu. Sam klimat powieści jest pełen odpowiedniego napięcia, które z każdą stroną rośnie.
Uważam, że jest to powieść godna uwagi. Polecam ją osobom zainteresowanym dobrymi powieściami obyczajowymi.
Cała opinia na stronie: https://moichksiazekswiat.pl
Nie przypominam sobie kiedy ostatni raz płakałam czytając jakąś książkę a ta naprawdę wycisnęła moje łzy. Niesamowite bo generalnie mi się to nie zdarza!
Piękna powieść, która zdecydowanie lepsza jest niż jej ekranizacja, myślę jednak, że to akurat nie jest dziwne.
Piękna, wzruszająca książka. Bardzo dobrze oddane zostały emocje bohaterów, czytając mogłam je niemalże odczuć. Los naznaczył naszych bohaterów, współczujemy im i chcemy dla nich jak najlepiej. Dodatkowy plus za Australię - ciekawie czytać o dość "egzotycznym" dla nas miejscu, a to, że akcja dzieje się na początku XX w. wcale nie jest odczuwalne. Polecam gorąco!
Przeczytane:2024-03-03,
"Światło między oceanami" to opowieść pełna tajemnic, dylematów moralnych i emocji, która prowadzi czytelnika przez labirynt ludzkich serc i umysłów.
Główny bohater, Tom Sherbourn, to weteran wojenny, który po traumatycznych przeżyciach walczy z demonami przeszłości, szukając spokoju jako latarnik na odludnej wyspie Janus Rock u wybrzeży Australii. Jego życie zmienia się, gdy spotyka Isabel, która staje się jego żoną i towarzyszką na samotnej wyspie. Jednakże ich szczęście zostaje wystawione na ciężką próbę, gdy Isabel doświadcza serii poronień, a wreszcie rodzi martwe dziecko.
W momencie największego rozpaczy przychodzi nieoczekiwane wydarzenie - do brzegów wyspy przybija łódka z martwym mężczyzną i płaczącym niemowlęciem. Tom i Isabel podejmują decyzję, która wywraca ich życie do góry nogami, przekonani, że to znak od losu.
Powieść porusza trudne tematy, takie jak trauma wojenna, cierpienie po stracie dziecka, starania o odnalezienie szczęścia oraz własnego miejsca na ziemi, miłość w różnych odcieniach i przede wszystkim moralne rozterki.
Pierwsza część książki skupia się głównie na opisach otaczającej przyrody i charakterystyce bohaterów, co może być nieco nużące dla tych, którzy oczekują szybszego tempa narracji. Jednakże, gdy akcja nabiera tempa w drugiej części, czytelnik zostaje wciągnięty w wir emocji i moralnych rozterek głównych bohaterów.
Mimo pewnych mankamentów w tempie narracji, książka ta ma swoje mocne strony. Tematyka poruszana w "Świetle między oceanami" jest uniwersalna i prowokuje do refleksji nad ludzkimi wyborami oraz moralnością. Historia ta jest jak lampa latarni morskiej - prowadzi czytelnika przez ciemności ludzkiej natury, rozświetlając najgłębsze zakamarki ludzkich serc.
Książka została zekranizowana w 2016 roku, myślę jednak, że nic nie zastąpi oryginalnego dzieła literackiego, którego lektura pozostawia po sobie głębokie i wzruszające doznania.
Podsumowując, "Światło między oceanami" to powieść, która wymaga cierpliwości i zaangażowania, ale nagrodzi czytelnika głęboką refleksją nad naturą ludzką i jej moralnymi dylematami. Dla tych, którzy są gotowi na podróż przez labirynt ludzkich emocji i wyborów, ta książka jest niezapomnianym doświadczeniem. Dla innych może być bardziej wymagającą lekturą.