Sto dni po ślubie

Ocena: 4.71 (24 głosów)
Inne wydania:

Sto dni po ślubie Ellen spotyka Leo, swoją dawną wielką miłość. Odżywają
uczucia ukryte głęboko w sercu. I budzą się wątpliwości – czy jej mąż
Andy jest tym jedynym, z którym chce być już zawsze?Piękna i mądra
opowieść o miłości.

Informacje dodatkowe o Sto dni po ślubie:

Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2010 (data przybliżona)
Kategoria: Albumy
ISBN: 978-83-7515-113-8
Liczba stron: 369
Tytuł oryginału: Love the One You
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Martyna Tomczak

Tagi: Emily Giffin

więcej

Kup książkę Sto dni po ślubie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Sto dni po ślubie - opinie o książce

Avatar użytkownika - awiola
awiola
Przeczytane:2016-07-27,
"(...) miłość to suma wyborów, siła zaangażowania, więzi, które trzymają nas razem". Przeszłość to ta część naszego życia, która niewątpliwie nas ukształtowała i to jakimi jesteśmy dzisiaj, zawdzięczamy właśnie temu, co wydarzyło się kiedyś. Każdy z nas, świadomie bądź też nieświadomie, powraca do tych chwil, które zbudowały naszą tożsamość. I nie ma w tym nic złego, dopóki pewne niezakończone sprawy nie zaczną przesłaniać nam dnia dzisiejszego. Zaproszenie do swojego życia dawnych uczuć oraz pragnień, może bowiem spowodować same kłopoty, w szczególności sto dni po własnym ślubie. Emily Giffin to amerykańska autorka, która ukończyła Uniwersytet Virginia i rozpoczęła pracę w kancelarii adwokackiej na Manhattanie. Po jakimś czasie, gdy wyjechała do Londynu rzuciła jednak karierę i poświęciła się pisaniu. Autorka mieszka obecnie w Atlancie z mężem i trójką dzieci. Sto dni po swoim ślubie, Ellen, żona zamożnego prawnika pochodzącego z dobrej rodziny, spotyka na ulicy swojego dawnego chłopaka, Leo. Minięcie się dwojga niegdyś bliskich sobie ludzi, rozpoczyna lawinę zdarzeń, których konsekwencje trudno przewidzieć. Ellen czuje, że w jej idealnym życiu zaczyna czegoś brakować, a dawne uczucie powraca, niosąc ze sobą destrukcyjną siłę. Jak bliskie czytelniczkom na całym świecie, mogą wydawać się targające główną bohaterkę emocje i uczucia - taka była moja pierwsza refleksja po przeczytaniu tej powieści, po zgłębieniu historii niezdecydowanej co do swoich uczuć, Ellen. Emily Giffin dotknęła bowiem niezwykle czułej struny duszy każdej kobiety, unaoczniła także to, o czym myśli duża większość z nas - czy ten, za którego wyszłyśmy, ślubując mu wierność i uczciwość małżeńską, jest tym jedynym i czy dokonałyśmy w tym względzie słusznego wyboru. Mam wrażenie, że historia Ellen, jej męża oraz dawnego chłopaka wydarzyła się wiele razy w prawdziwym życiu, tysiącom ludzi na całym świecie. Dlatego też, uważam tę książkę za mocno realistyczną, trafiającą w najgłębsze, ukrywane często, zakamarki umysłu kobiety. Każdej kobiety, bez wyjątku. "Sto dni po ślubie" w odróżnieniu od dwóch pierwszych książek autorki, nie wywołała we mnie aż takiej dozy wzruszenia, nie pojawiły się także łzy i zakatarzony nos. Ale to nic, bowiem pojawiły się inne emocje. Wielokrotnie podczas tej lektury zastanawiałam się, co zrobiłabym i jak bym się zachowała, gdybym była na miejscu głównej bohaterki. Nie mogłam jej potępiać chociaż zachowanie Ellen w pewnym momentach nie było uczciwe i lojalne. Nie mogłam także pozbyć się wrażenia, że pod pewnymi względami ją rozumiem i dopinguję temu, by podjęła w końcu właściwą decyzję. Zakończenie nie było dla mnie zaskoczeniem, gdyż Emily Giffin w sposób dość przewidywalny, pomimo tego, że fabuła trzymała w napięciu do ostatniej niemal strony, poprowadziła losy bohaterów. Co więcej, byłabym bardzo zszokowana, gdyby Ellen podjęła inną decyzję. W powieści pojawiają się retrospekcje, które wprowadzają czytelnika w historię dawnej miłości głównej bohaterki. Przerywniki te, wplatane sprawnie w fabułę, krok po kroku budują cały obraz relacji, jakie Ellen stworzyła oraz jakie miało to przełożenie na jej całe późniejsze życie. To trafiony zabieg, który może przez wielu czytelników, zostać doceniony. Emily Giffin w każdej swojej książce stara się pokazać nam różne odcienie miłości. W powieści "Sto dni po ślubie" również udało jej się to znakomicie, gdyż nie mogłam oderwać się od jej lektury, czekając niecierpliwie na decyzję, jaką w związku ze swoim życiem podejmie główna bohaterka. Jeśli chcecie się dowiedzieć, czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie i co tak naprawdę definiuje małżeństwo, zachęcam do przeczytania tej książki.
Link do opinii
Wciągnęła mnie ta historia, wydaje się taka prawdziwa i rzeczywista, jakże często spotykana w realnym świecie, gdzie duchowe rozterki i wahania towarzyszą nam nieomal każdego dnia. Czasami niezałatwione do końca sprawy z przeszłości dają o sobie znać, narzucają się wbrew woli, przeszkadzają w odnalezieniu pełnego szczęścia, całkowitej przynależności do danego miejsca i nawiązania silnej bliskiej relacji z drugą osobą. Jak choćby dawna miłość, która nagle ożywa, nie daje spokoju, wciąż o niej się myśli, dokonuje porównań, wybiera z niej to, co najbardziej barwne i interesujące. Człowiek już ma taką cechę, że koniecznie chciałby wiedzieć, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby wybrał odmienną ścieżkę, przeciwny kierunek, czy też innego partnera. Autorka z wielkim zrozumieniem przedstawia wątpliwości głównej bohaterki, silną potrzebę zrozumienia, zestawienia i rozliczenia się z doskonale słyszalnymi echami dawnych wydarzeń. Bardzo umiejętnie stopniuje napięcie, z wyczuciem podsuwa kolejne wątki, wprowadza niespodziewane zwroty akcji, oczarowuje ciepłą i wypełnioną emocjami narracją. Powieść oferuje kilka godzin dobrego zaczytania, intrygującą fabułę, ciekawą perspektywę, dopracowane dialogi, a wszystko w pięknej romantycznej otoczce. Nieco ponad trzy miesiące po ślubie z Andym, Ellen spotyka przypadkowo dawną intensywną miłość. Okazuje się, że uczucia zaledwie przygasły, najmniejsza iskra jest w stanie rozpalić ich gorący płomień. Dotychczas młodej kobiecie wydawało się, że jej małżeństwo jest szczęśliwe, jednak teraz zaczyna mieć niepewność i obawy właściwie dokonanego wyboru. Jak bardzo odświeżona i ryzykowna znajomość z Leo wstrząsie jej światem? Czy uda się jej zwalczyć czekające na nią pokusy i niebezpieczeństwa, uniknąć pułapki szalonej i wciągającej wirówki uczuć, nie pozwolić umknąć temu, co najbardziej wartościowe i właściwe dla niej? A może dawny oszałamiający blask pragnień, marzeń i namiętności dziś już nie błyszczy z taką intensywnością? Czy faktycznie na złamane serce, odzyskanie siły po miłosnym zawodzie, wystarczy upływ czasu i zapełnienie pustki? Jak podążając za sercem nie stracić poczucia własnej wartości, tożsamości, tego co najcenniejsze, nie zawieść zaufania bliskiej osoby? bookendorfina.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - wrobel
wrobel
Przeczytane:2016-07-06,
Powieść Emily Giffin czyta się niezwykle szybko i lekko. Wciąga już od pierwszych stron. Jednak jej treść jest dość banalna, a główna bohaterka Ellen irytuje swoją postawą przez większość książki. Jest ona mężatką od 100 dni, a już ma wątpliwości, czy jej maż jest tym jedynym, czy to właśnie z nim chce spędzić resztę swego życia? "Nie potrafię określić, kiedy dokładnie się to stało, ale niedługo przed naszą pierwszą rocznicą coś zaczęło się psuć. Nie rozegrał się żaden dramat, nie wybuchła żadna wielka kłótnia, nie padły żadne nieprzyjemne, niemożliwe do cofnięcia słowa. Nikt nikogo nie zdradził, nie okłamał, nie wyjechał na drugi koniec kraju, nie postawił ultimatum." Zastanawiam się dlaczego ludzie podejmują decyzje o małżeństwie, jeśli nie są pewni do końca swoich uczuć? Czy warto pochopnie podejmować najważniejszą decyzję w swoim życiu, jeśli nie jest się jej pewnym? Nasza Ellen w trakcie swego krótkiego małżeństwa spotyka na swojej drodze swoją dawną miłość Leo, który komplikuje jej życie. Czy powiedzenie "stara miłość nie rdzewieje" jest prawdziwe? Czy w Ellen obudzą się dawne uczucia do tego mężczyzny? A może on umiejętnie namiesza jej w głowie? "Obecnie zadaję sobie to samo pytanie, jednak odpowiedź brzmi zupełnie inaczej. Ta chwila pozbawiona jest nadziei. To nie początek, lecz koniec. Już za chwilę nadejdzie czas, by puścić jego rękę. By powiedzieć do widzenia." Postać Ellen irytowała mnie niemalże na każdym kroku. Jej nieszczerość wobec męża, ciągłe rozterki i próba ukrycia prawdy, nijak miały się do rzeczywistości. Może należy zadać pytanie, czy można jednocześnie kochać dwóch mężczyzn naraz? Osobiście nigdy mi się to nie zdarzyło. Wręcz nie jest to dla mnie realne. Kocha się całym sercem, ale tylko jedną osobę, osobę, z którą wiąże się swoją przyszłość, z którą pragnie się dzielić wszelkie smutki i radości. Nasza bohaterka postępowała niesłusznie, spotykając się po kryjomy ze swoim byłym. Chyba żaden mąż nie byłby zadowolony z takiego obrotu spraw. Rozumiem, że każdy człowiek może mieć chwilę załamania we własnym życiu i nie wiedzieć którą obrać drogę. Jednak nie można grać na uczuciach dwóch osób, ranić ich. Sto dni po ślubie to powieść, w której znajdziemy rozterki sercowe świeżej małżonki na drodze której pojawiła się dawna miłość, a co za tym idzie odżyły dawne uczucia. To powieść, która uświadomi nam, że w życiu należy podejmować przemyślane decyzje i że nie wolno bawić się uczuciami innych. To powieść, w której będziemy starali się odnaleźć nasze własne miejsce na ziemi. "Tym razem decyzja należy do mnie. Nareszcie. Mimowolnie wyobrażam sobie siebie na rozstaju dróg. Dwie kręte, pokryte kurzem ścieżki. Dwa znaki przytwierdzone do sękatych drzew, wskazujące różne kierunki. Tędy do Andy'ego. Tędy do Leo."
Link do opinii
Avatar użytkownika - anek7
anek7
Przeczytane:2016-02-22,
Ellen, bohaterka "Sto dni po ślubie" od trzech miesięcy jest mężatką - Andy, jej mąż jest chodzącym ideałem a przy okazji bratem jej najlepszej przyjaciółki Margot. Młodzi małżonkowie mieszkają w Nowym Jorku, chociaż każde z nich urodziło się zupełnie gdzie indziej: Ellen pochodzi ze robotniczego Pittsburgha, natomiast Andy jest potomkiem bogatej rodziny z Atlanty - ona jest fotografem a on prawnikiem. Ellen przeżyła kiedyś wielką miłość, która niestety zakończyła się rozstaniem i chociaż związek z Leo nie należał do najspokojniejszych to kobieta nie potrafi o nim zapomnieć. Pewnego dnia drogi Leo i Ellen przypadkowo się krzyżują, co więcej były chłopak ma dla niej propozycję zawodową, która może stanowić szczyt marzeń fotografa - sesja zdjęciowa z popularną gwiazdą dla prestiżowego czasopisma. Ellen wie, że taka szansa nie pojawia się codziennie, ale z drugiej strony czuje, że współpraca z Leo może wystawić na próbę jej małżeństwo. Ellen przyjmuje zlecenie, jednak o tym, że autorem tekstu do którego będzie robić zdjęcia jest jej były chłopak mówi tylko swojej siostrze... Sama myśl o wspólnej pracy z Leo powoduje u Ellen wyrzuty sumienia. zdaje sobie sprawę, ze nie może w nieskończoność ukrywać tej współpracy (chociażby z tego powodu, że artykuł będzie podpisany imieniem i nazwiskiem Leo...), jednak brnie w tę sytuację bez wyjścia - dawne uczucia nie wygasły i kobieta zaczyna się zastanawiać kogo tak naprawdę kocha. Powiem szczerze, że w przypadku tej książki miałam mieszane uczucia, bo moim zdaniem problem Ellen jest trochę wydumany. O ile rozumiem dylemat pt. "Kogo ja właściwie kocham?" to już zupełnie do mnie nie dociera oskarżenie o brak lojalności wobec męża przejawiający się kontaktem zawodowym z byłym narzeczonym. Fakt, Nowy Jork to ogromne miasto i spotkać się w nim ze swoim byłym (o ile nie pracujemy w jednej firmie albo nie mieszkamy w sąsiednich budynkach) jest raczej trudno, ale co by było w przypadku, gdyby bohaterowie mieszkali w jakiejś mniejszej miejscowości? Jak nic trzeba by porzucić pracę, rodzinę i przyjaciół i wyprowadzić się na drugi koniec świata...
Link do opinii
Lubię bardzo książki tej autorki. Nie zawiodłam się, historie miłosne szczęśliwie zakończone zawsze mi się podobają :)
Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2013-11-30,
Opowieść o miłości, oddaniu, przywiązaniu, przeszłości i teraźniejszości. O nie dokończonych sprawach, niedomówieniach... Jak zwykle pisana lekko a jednocześnie ciekawie. Przy tej książce można się odprężyć, ale nie nudzić. Jak dla mnie świetna. Podobnie jak pozostałe książki tej autorki :)
Link do opinii
Świetna książka, z początku jak ją zobaczyłam na półce w bibliotece to sobie powiedziałam " a wezmę" zobaczymy i nie żałuję Smile pozytywnie byłam zaskoczona. Historia zwyczajna- jak w opisie ale życiowa, każdemu mogłoby się przytrafić- stąd mnie bardzo interesowało jak się zakończy tzn z kim zostanie Ellen- czy z mężem czy z dawną miłością. Oczywiście nie zdradzę wam zakończenia ale powiem jedno- nie zawiodłam się Razz książka napisana jest z punktu widzenia głównej bohaterki- wiemy co myśli w danej chwili, jakie przeżywa rozterki- co jest plusem tej książki oczywiście. Wydarzenia dzieją się obecnie, jednak tez nie brakuje wspomnień z okresu kiedy była z Leo, zanim wyszła za Andy'ego- fajnie jest to skonstruowane aż chcę się czytać dalej. Polecam każdemu
Link do opinii

Emily Giffin kilka lat temu "kupiła" mnie kilkoma tytułami. Jej dobre "Coś pożyczonego" i jeszcze ciekawsze "Coś niebieskiego" sprawiły, że chętniej zaczęłam sięgać po kolejne tytuły tej autorki. A kolejna "Siedem lat później" tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Giffin pisze lekkie, miłe opowieści, idealne na nudne wieczory.
Dlatego gdy teraz po serii trudnych tematycznie książek zapragnęłam odprężyć się przy czymś lekkim i niezobowiązującym, wiadomym dla mnie było, że moim wyborem powinna być kolejna książka Giffin. Tym razem padło na "Sto dni po ślubie". Książkę, od której - o ironio - niegdyś chciałam rozpocząć przygodę z tą autorką. Dziś po lekturze "Stu dni (...)" wiem, że byłoby to błędem i zapewne nie sięgnęłabym więcej po żadną jej książkę...

 

Historię mamy tutaj banalną, z równie banalnym zakończeniem. Główna bohaterka Ellie jest niedawno poślubioną żoną Andy'ego. Razem stanowią parę idealną: jak to na początku każdego związku małżeńskiego "spijają sobie z dzióbków". Istna sielanka. Do pewnego feralnego wieczoru, w którym Ellie spotyka swoją dawną miłość - Leo. Od tej pory kobieta nabiera wątpliwości. Zadaje sobie pytania: czy dobrze zrobiła wychodząc za Andy'ego? Czy jej mąż jest tym właściwym i co by było gdyby związała się z Leo? Czy wciąż stanowiliby parę?

 

Kiedy przeczytałam opis tej książki, nie wahałam się ani chwili. Byłam niemal pewna, że będę mogła przeczytać historię kobiety, targanej przez wątpliwości. Będę mogła przyjrzeć się jej postaci, zachowaniom, wejrzeć w głąb psychiki bohaterki i móc ją zrozumieć i... może też trochę współczuć.

 

Czy dostałam to, co chciałam? I tak i nie.
Dlaczego? Bo pierwsza połowa niemiłosiernie się dłużyła. Główna bohaterka nie dała się lubić - nie dlatego, że rozmyślała nad tym czy jej małżeństwo było błędem. Autorka przez pierwszą połowę przedstawia Ellie wspominającą całe swoje przeszłe życie. Rozpisując się przez kilka rozdziałów: a to o tym jak poznała obecnego męża, a to jak poznała Leo. Potem jak się z owym Leo rozstała. Wspominki pierwszych randek (bądź pierwszych pocałunków, spotkań etc.) ciągną się w nieskończoność, niekiedy przerywane opisami tego jak Ellie szuka czegoś w torebce, jakie zakupy poczyniła, jak się ubrała (ona bądź któraś z koleżanek). Giffin ma to do siebie, że w jej książkach można spotkać tego typu opisy (kulinarno-codzienne - że tak je ujmę) ale w "Sto dni po ślubie" skutecznie mnie nimi zanudziła.

 

Książkę czytało mi się bardzo powoli. Historia nie potrafiła wciągnąć i zainteresować mnie na tyle, żebym z niecierpliwością chciała zacząć kolejny rozdział i następny. Czasem przerywałam w połowie rozdziału (mimo, że nie lubię tego robić) - bo tempo historii było żółwie, nic konkretnego się nie działo i wolałam sięgnąć po inną książkę a do tej wrócić nawet po kilku dniach. W efekcie po przeszło 4,5 miesiącach lektury zdążyłam przeczytać piętnaście (!) innych książek liczących przeważnie od 300-400 stron. Z czego jakieś dziewięć książek to kolejne dotykające trudnych tematów. Tym samym porzuciłam pomysł sięgania po lekką literaturę dla odpoczynku od trudnej tematyki...

 

Pośród tych minusów są też i plusy. Wraz z rozpoczęciem osiemnastego rozdziału (będącego jednocześnie dosłowną połową książki) zauważyłam przyspieszenie akcji oraz więcej opisów, których spodziewałam się tu znaleźć. To właśnie od drugiej połowy nasza bohaterka zaczyna przeżywać coraz więcej dylematów moralnych. Napotyka coraz więcej trudności a także jej tajemnice zaczynają wychodzić na jaw - przez co ma ona jeszcze więcej powodów do przemyśleń.

 

Z przykrością oceniam "Sto dni po ślubie" jako bardzo przeciętną. Nie odradzam jej, bo to, że mnie się nie podobała nie świadczy, że innym też się nie spodoba. Jednakże, gdybym miała polecić komuś, kto dopiero zaczyna przygodę z Emily Giffin radziłabym nie zaczynać od tego tytułu. Według mnie lepiej zacząć od "Coś pożyczonego" (albo nawet od "Siedem lat później").

Link do opinii
Avatar użytkownika - zosia29
zosia29
Przeczytane:2015-05-04, Ocena: 5, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - rozczytana
rozczytana
Przeczytane:2015-05-01, Ocena: 4, Przeczytałem,
Inne książki autora
Siedem lat później
Emily Giffin0
Okładka ksiązki - Siedem lat później

Podobno siedem to szczęśliwa liczba. Podobno charakter człowieka zmienia się co siedem lat. Podobno wiele małżeństw rozpada się po siedmiu latach. Tessa...

Coś pożyczonego
Emily Giffin0
Okładka ksiązki - Coś pożyczonego

Co myślicie o dziewczynie, która idzie do łóżka z narzeczonym najlepszej przyjaciółki? Czy granica między tym, co dobre i złe, naprawdę...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy