Chłopiec sięgnął do swojego amuletu, jak robił kilkanaście razy dziennie, i poczuł charakterystyczny przepływ energii. Czarownicy stale emanowali magiczną energią. Amulety gromadziły tę moc, aż uzbierało się jej tyle, że można ją było wykorzystać. Bez amuletu magia rozpraszała się i marnowała. Trwa wojna między królestwami Arden i Fellsmarch. Władca Ardenu Gerard nie cofnie się przed niczym, żeby zapanować nad całym kontynentem – nawet przed zniewoleniem czarodziejów. Na jego drodze staje jednak dwoje ludzi, których uczucia zranił za bardzo. Adrian, syn Wielkiego Maga i królowej Fellsmarchu, marzy o tym, by zostać magicznym uzdrowicielem. Gdy jego ojciec ginie w zasadzce wroga, poprzysięga zemstę i doskonali znajomość trucizn. Jenna ma na karku tajemnicze znamię, a jej serce bije w rytm płomieni. Przez lata zmuszana była do pracy w kopalniach miasta Delphi. Przyłącza się do walki, gdy żołnierze Ardenu zabijają jej przyjaciół. Wspólny cel splata losy Adriana i Jenny na ardeńskim dworze. Aby pokonać Gerarda, będą musieli odnaleźć się w świecie, gdzie nie ma prostego podziału na dobrych i złych, wśród ryzykownych sojuszy i pałacowych intryg. Równie niebezpieczna okaże się prawda o ich przeznaczeniu... Wyrusz z nimi do magicznego Arden! Cinda Williams Chima to autorka bestsellerowych serii fantasy Kroniki dziedziców i Siedem królestw.
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017-03-13
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 420
Język oryginału: Polski
Tłumaczenie: Dorota Dziewońska
"Zaklinacz ognia" jest pierwszym tomem serii Starcie królestw.
Między Ardenem i Fellmarchem trwa wojna. Gerard, władca Ardenu nie cofnie się przed niczym, żeby zapanować nad całym kontynentem. Jednak na jego drodze stają dwie osoby, które zranił za bardzo. Adrian jest synem Wielkiego Maga i królowej Fellmarschu. Kiedy jego ojciec ginie w zasadzce Ash-jak nazywał go jego ojciec- poprzysięga zemstę i doskonali znajomość trucizn. Pragnie śmierci króla Ardenu.
Jenna ma na karku tajemnicze znamię. Przez lata była zmuszana do pracy w kopalniach w mieście Delphi. Przyłącza się do walki, kiedy żołnierze króla Ardenu zabijają jej przyjaciół.
Oboje mają wspólny cel. Ich losy się splatają się na ardeńskim dworze. Pragną śmierci Gerarda. Czy uda im się osiągnąć cel?
Jenna jest żywiołową, działającą pod wpływem chwili dziewczyną. Już w wieku 12 lat rzuciła się na króla Ardenu, który zabił jej przyjaciół, ale nie dlatego władca jej szuka. Pragnie zawiązać sojusz z cesarzową Celestyną, która z niewiadomego powodu pragnie dziewczyny ze znamieniem. Król powierza to zadanie Destinowi Karnowi, który ma za zadanie odnaleźć dziewczynę, co nie jest takie łatwe. Jenna ukrywa się pod postacią chłopaka. Jest odważną młodą kobietą, nie boi się śmierci. Dowodem na to jest to, iż gdy zabito jej ojca i ją zdemaskowano wbiła sobie sztylet w pierś. Wolała umrzeć, niż zostać pojmana. Nie poddawała się bez walki. Z pozoru rana, której nie da się uleczyć, jednak dzięki talentowi Adama Freemana- jak się przedstawił Adrien na królewskim dworze- jest to możliwe. Jenna trafia na dwór króla pod przymusem, wcale nie chce się tam znaleźć w przeciwieństwie do Adriana, który przy każdej sposobności szuka sposobu na uśmiercenie go, co nie jest wcale takie proste, gdyż nie ma do niego bezpośredniego dostępu.
Walka między królestwami trwa od dwudziestu pięciu lat, kiedy to matka Adriana odmówiła małżeństwa z władcą Ardenu.
Chcecie wiedzieć, co tu znajdziecie? Magowie, smoki, czarownicy zakuci w magiczne obręcze i zmuszani do walki.
Cinda Williams Chima pisze prostym, przyjemnym stylem języka, który łatwo się czyta. Książka pochodzi z gatunku fantasy.
Jest to moja pierwsza przygoda z tą autorką i szczerze po przeczytaniu tej powieści mam ochotę zabrać się za inne powieści tej autorki i na pewno to zrobię, muszę tylko znaleźć chwilę czasu.
Moim zdaniem książka jest warta przeczytania i polecam ją każdemu miłlośnikowi fantasy. Pewnie nie wszystkim się spodoba, bo raczej rzadko się zdarza, żeby jakaś książka nie spotkała się z krytyką, jednak uważam, że jest to książka warta poświęcenia uwagi.
Adrian, syn Wielkiego Maga oraz władczyni Fellsmarchu, od lat uważa się za zbędnego i bezużytecznego członka swej rodziny, gdzie niemal wszyscy jej przedstawiciele swoimi uczynkami zdobyli zaufanie i szacunek mieszkańców królestwa. On niestety sam czego tylko się dotknie, prędzej czy później potrafi zepsuć. No, prawie wszystko. Jest jedna dziedzina, w której Adrian odnajduje się bez problemu i to właśnie ją pragnie opanować do perfekcji. Nawet chwali się swym pomysłem przed ojcem, lecz wtedy jeszcze nie wie, że ta chwila radości, kiedy ten zaakceptował jego chęć zostania magicznym uzdrowicielem, zniknie wraz ze wpadnięciem w zasadzkę zastawioną przez wroga, z której tylko Adrianowi udaje się wyjść cało. Chłopak jednak nie zamierza pozostawiać tego okrutnego czynu bez echa. Niesiony chęcią zemsty, czym prędzej wyrusza w nieznane, aby odnaleźć nauczyciela, który obiecał mu kiedyś przekazać istotną wiedzę. A że liczy również na doskonalenie znajomości trucizn... Natomiast Jenna, dziewczyna naznaczona tajemniczym znamieniem na karku, również nie ma lekko w życiu. Od lat zostaje zmuszana do katorżniczej pracy w kopalniach miasta Delphi, aby tylko władca Ardenu dalej mógł żyć w luksusach, do których został przyzwyczajony. Niestety pech wiszący nad nią wcale nie umniejsza swej potęgi. Pewnego dnia, kiedy podczas jednej ze zmian wybucha ogromne zamieszanie, w trakcie którego giną jej najbliżsi przyjaciele oraz ona sama naraża się samemu królowi, postanawia zasilić szeregi buntowników walczących o lepsze jutro. A to wcale nie jest takie łatwe. Jenna musi wyrzec się resztek luksusów i zacząć udawać zupełnie inną osobę, byle tylko podtrzymywać kłamstwo, że zginęła tamtego felernego dnia. Przecież licho nie śpi. Co gorsza – ma swych popleczników w każdym możliwym miejscu, gotowych zaprowadzić ją przed oblicze władcy, Mointaigne'a, by ten mógł wymierzyć jej karę.
Wspólna chęć zemsty powoduje, że ta dwójka natrafia na siebie na terytorium wroga. Spragnieni odegrania się na władcy Ardenu starają się jak tylko mogą, byle pozbyć się raz na zawsze obrzydliwego wrzodu, którego twarz wywołuje u nich bolesne wspomnienia. A ich misja wcale nie należy do łatwych. Muszą uważać na wiernych niczym psy poddanych króla, gotowych zrobić wszystko, aby uchronić go przed tym, czym sam się dzieli bez opamiętania – śmiercią.
Czy Adrian i Jenna spełnią swoje marzenie? A może ich budujące się zaufanie zostanie zniszczone młotem niepewności? I co takiego kieruje samym władcą Anderu? Czyżby chęć zapanowania nad całym kontynentem była dyktowana przez coś, co – według niego – nigdy nie powinno mieć miejsca?
Czasami miewam skłonności masochistyczne, które uaktywniają się w najmniej spodziewanych momentach. Tak właśnie było teraz. Żar lał się nieubłaganie z nieba, ludzie prawie że uczyli się kroków do tańca przywołującego deszcz, a ja postanowiłam sięgnąć po książkę [Zaklinacz ognia], gdzie również trwała gorąca, wręcz piekielna atmosfera. Trudno się temu dziwić, skoro trwająca od lat wojna między dwoma potężnymi królestwami umieszczonymi w fantastycznym świecie, Anderem oraz Fellsmarchem, doprowadziła do tego, że ludzie obawiali się własnego cienia nawet wtedy, gdy nie mieli nic na sumieniu. Nikt nie marzył o tym, aby odczuć gniew władcy pierwszej z krain. Jednakże wizji okrutnej śmierci nie obawiali się Adrian oraz Jenna. Każde z nich działało na swój sposób, mniejszymi lub większymi krokami zbliżając się do upragnionego celu. W międzyczasie walczyli również z własnymi problemami, które rozmnażały się niczym wirusy podczas jesieni. Niemalże cały czas coś się tutaj działo, a ja siedziałam prawie że z otwartymi ustami, obserwując to z ogromnym zaciekawieniem. Oczywiście nasi bohaterowie mogli liczyć na wsparcie, ale nigdy nie byli całkowicie pewni, że dana osoba faktycznie ma szczere intencje i robi to dla ich dobra. Wiele razy tak się zdarzyło, iż za grosz nie ufałam jakiejś osobie, by za chwilę potwierdzić swoje przypuszczenia lub wyrzucić je do najbliższego kosza na śmieci. Jednakże intrygi nadal panoszyły się na dworze królewskim, co nakazywało mieć się na uwadze i czujnie wyszukiwać potencjalnych wrogów. Nie obyło się również bez luźniejszych chwil, gdzie humor na pewnym poziomie potrafił rozluźnić atmosferę, pozwalając na odrobinę wytchnienia.
„Po co zajmować się wydumanymi potworami. Mamy ich dość w prawdziwym życiu”.
Także nie mogę zapomnieć o magii panoszącej się w powieści, bo ona też jest istotnym elementem. Gdyby nie ona, to właściwie nie miałabym o czym opowiadać, bo w większości fabuła jest nią posklejana, dzięki czemu otrzymywała właściwe kształty. Byłam ogromnie ciekawa historii pieczęci, jaką dzierżyła na swej skórze Jenna. Przypuszczałam, że kryje się za nią coś niezwykłego i... się nie pomyliłam. Nie spodziewałam się takiego rozwiązania, chociaż praktycznie miałam odpowiedź podaną na tacy! Aczkolwiek ogromnie żałuję, że autorka skupiła się tutaj jedynie na kreacji Anderu, gdzie Fellsmarch od czasu do czasu wychylał się zza barczystej sylwetki tego królestwa, przypominając o swej obecności. Naprawdę chciałam poznać nieco lepiej rodzinne ziemie Adriana, ale cóż... ogromnie liczę na to, że zostanie to czym prędzej naprawione, bo epilog spowodował u mnie niedosyt i chęć rozwikłania zagadki, jaką pozostawiła dla nas Cinda Williams Chima. Nie spodobał mi się również ogromny przeskok w czasie, gdzie do któregoś rozdziału po nim nie umiałam się dostosować. W jednej chwili miałam do czynienia z dzieciakami dopiero smakującymi nastoletnie lata, a tu nagle ni stąd, ni zowąd są już starsi o kilka wiosen. Także wątek miłosny mocno kuleje. Miałam nieodparte wrażenie, że został on wykreowany na siłę, byle tylko go tutaj wplątać. Niezwykle mi to przeszkadzało, co uczyniło pewien fragment lektury... męczarnią? Nie, to za mocne słowo. Moim zdaniem mogłoby się bez niego obyć, dzięki czemu [Zaklinacz ognia] wiele by zyskał.
„Czasami dom jest jedynym miejscem, w którym można znaleźć uzdrowienie”.
Adrianowi nie mogę odmówić jednego – samozaparcia. Zdążyłam go poznać jako niepewnego siebie, nieco niezdarnego chłopca, który na moich oczach przeistoczył się w młodzieńca umiejącego zdziałać cuda. Także wzrosła jego samoocena, a to za sprawą zdobytej wiedzy, która pomogła mu udoskonalić umiejętności oraz znaczniej spoufalić się z magią ukrytą w głębi ciała. Niestety przykre doświadczenia sprawiły, że odsuwał od siebie ludzi, wybierając los samotnika. Dopiero z czasem zrozumiał, iż obecność drugiego człowieka pozwala na zrzucenie większości ciężaru niesionego na barkach. Pomogła mu w tym znajomość z Jenną, która jako pierwsza zdołała dotrzeć do jego serca i zrozumieć jego oschłość. Trudno się dziwić, skoro sama nie miała lepiej. Już od najmłodszych lat zmuszano ją do ciężkiej pracy w kopalni, gdzie większość czasu spędzała kilka czy kilkanaście metrów pod ziemią. Również nie potrafiłam wyjść z podziwu, że przez tyle lat udawało jej się ukrywać swoją tożsamość, co oznaczało doskonałą grę aktorską. Tych dwoje naprawdę było sobie pisanych, ale ich szybko rozwijająca się relacja... szczerze powiedziawszy, przypuszczałam, że raczej kto inny wywoła u nich przysłowiowe motyle w brzuchu. Mam tutaj na myśli Lilę, szpiega od arcytrudnych zadań, umiejącą jednym sarkastycznym wyrażeniem położyć mnie na łopatki oraz Destina, posłusznego królowi podwładnego, który swoim dziwnym zachowaniem nie zdobył mojej sympatii. Każde z nich znacznie lepiej wyglądałoby u boków głównych bohaterów, ale cóż... czasami pozostają jedynie marzenia. Za to Gerard, często wspominany przeze mnie władca, miał genialnych speców od „wizerunku”, bo jakoś nie umiał wzbudzić we mnie lęku. Wręcz przeciwnie – współczułam mu pokrętnej logiki oraz chorobliwej chęci władzy nad wszystkim i wszystkimi. Trochę żałuję, że nie było mi dane wejść w jego umysł, bo wydaje mi się, że świat przedstawiony jego oczami mógłby wyglądać dość... interesująco!
Cinda Williams Chima znacznie szybko porwała mnie z realnego świata i przeniosła do tego, gdzie magia jest wyczuwalna na każdym kroku, tak wyraźnie kusząca swymi „kształtami”. Nawet nie wiedziałam, kiedy zatraciłam się do tego stopnia, że nie potrafiłam oderwać od lektury. Z czasem – niestety – zaczęło robić się ociupinkę nieznośnie (powody tego stanu znajdziecie znacznie wyżej), ale nadal byłam pod wrażeniem kunsztu pisarskiego tej pani. Nieraz czułam się tak, jakbym znajdowała się pośród bohaterami, obserwując ich losy ze znacznie lepszego punktu. Tylko nie wiem, czy to zamysł autorki czy tłumacza, aby uznać słowo „kość” za coś odzwierciedlającego brzydkie wyrażenie. Za pierwszym razem naprawdę chciało mi się z tego śmiać, ale się opamiętałam. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że kiedyś odkryję prawdę na ten temat, bo ogromnie mnie ciekawi, czy w oryginale można przeczytać „bone”!
Podsumowując:
Jeżeli macie już dość historii osadzonych w naszym świecie i pragniecie liznąć czegoś innego, to możecie to zrobić wraz z [Zaklinaczem ognia]. Może fabuła wyda wam się nieco znajoma, a przy jej niektórych elementach będziecie łapać się za głowy, ale te drobne niedogodności przysłoni wartka akcja oraz nietuzinkowi, znacznie różniący się od siebie bohaterowie. Dlatego zabezpieczcie się w ciśnieniomierze i dajcie się porwać historii spisanej przez Cindę Williams Chima!
Książka przyciąga już samą okładką. Następnie czytam opis i coś mnie zatrzymuje. Bo mam wrażenie, że już to gdzieś widziałam. I nagle dostaję propozycję zrecenzowania książki. I się na nią decyduję. Nie, wcale nie z pazerności. Chcę sprawdzić, czy to tylko opis myli tak osobę, czy książka naprawdę jest podobna do dzieł Sarah J.Maas. I jeszcze jedno czy warto ją przeczytać. Ale to już bardzo proste. No nie?
Trwa ogromna wojna między królestwami Ardenu i Fellsmarchu. Król Ardenu, Gerard zajął większą część Siedmiu Królestw. I właśnie w tym świecie żyje dwójka głównych bohaterów. Tak różnych od siebie, a równocześnie niezwykle podobnych. Adrian sul'Han, prawowity dziedzic tronu Fellsmarchu, w skrócie Ash Hanson, a pod przykrywką Adam Freeman ucieka przed Gerardem, który chce go zabić. To zaledwie trzynastoletni chłopiec, który po morderstwie ojca ucieka z rodzinnego kraju i wstępuję do akademii, która ma wspomóc jego zdolności magiczne. Chłopak jest niezwykłym uzdrowicielem, ale po śmierci ojca praktykuje w truciznach. Z drugiej strony mamy Jennę Bandelow, która jako dwunastoletnia dziewczynka pracuje w kopalni pod rządami okrutnego króla Ardenu. Jenna ma magiczny znak, znamię, które świadczy o tym, że jest naznaczona. Niestety nie wie o co chodzi.
Do tego jest świadkiem zabójstwa jej najlepszego przyjaciela. Oboje żyją w świecie, gdzie magia jest zakazana, a każdy mag żyjący w Ardenie ma zakładaną obrożę, która jest kontrolowana przez króla.
Od tych wydarzeń mija kilka lat...
Zmienia się bardzo dużo. Adrian pracuje na dworze króla i czeka na zemstę, a Jenna zostaje porwana przez armię króla. Co się wydarzy dalej? Jak bohaterowie poradzą sobie w obliczu coraz większej i okrutniejszej wojny?
Troszeczkę się zawiodłam. Miała to być naładowana akcją, naelektryzowana magią i walką historia, a książka była miejscami nudnawa. Nie wiem, czy to za duże oczekiwania względem książki, które wydawnictwo skutecznie podsycało w czytelniku, czy może coś ze stylem pisania autorki, ale kiedy coś się działo, nie czułam nic. Ani podekscytowania, ani złości, albo czegokolwiek innego. Co do Cindy, nie jest to jej pierwsza książka, ale pierwsza, z którą ja się spotkałam. Z drugiej strony książkę czytało się bardzo szybko. Książka nie była całkiem zła. Była średnia. I to bardzo. Nie miała swojego charakteru, który zapamiętałabym na długo po przeczytaniu historii. Po kilku godzinach, kiedy przeczytałam całą książkę miałam wrażenie, że w tym czasie mogłam przeczytać coś bardziej ambitniejszego. No bo powiedzmy sobie szczerze, ile można zapychać rynek książki takimi średnikami? Każdy w końcu czuje potrzebę przeczytania czegoś ambitniejszego. I o ile nie lubię książek przekombinowanych, to do bólu prostych tym bardziej. Dla przykładu teraz czytam "Naznaczonych śmiercią" i tam dzieje się za dużo, a tutaj mamy bardzo prostą historią, w której połapać się można po kilkunastu stronach. I wiemy wszystko. Do tego przewidywalność. Ale nie martwcie się, to ja coraz częściej za dużo myślę i wszystko już wiem w połowie książki, wiec może to moja wina?
Po tych całych minusach, które już chyba wyrzuciłam z siebie, czas na plusy. Choć w tej książce potencjał został trochę zmarnowanych, to jest on do wykorzystania w kolejnych tomach serii "Starcie królestw". Historia miała być naprawdę ambitna, szkoda, że nie do końca się to udało. Postacie są naprawdę ciekawe i autorka musiała poświęcić im trochę czasu. Ale ja od głównych postaci wolałam te drugoplanowe. Nieszczęśliwą żonę króla Gerarda, kadetkę Lilę Barowhill, która z jednej strony pomagała Ashowi, a z drugiej pracowała dla króla i Destina Karna, który z jednej strony był synem generała i wyłapywał magów, a z drugiej... no właśnie... Cinda Wiliams Chima całkiem niezły humor. Żarty są lekkie i przede wszystkim niewymuszone, a to ważne.
Podsumowując wszystko, to gdyby tak tak zostawić początek książki, wywalić środek i lekko wzmocnić końcówkę, książka byłaby o niebo lepsza. Powieść jest niestety niedopracowana. Myślę, że fajnym dodatkiem, którego zabrakło, byłaby mapka Siedmiu Królestw. Czytając książkę miałam wrażenie, że autorka miała coś takiego przed sobą, w trakcie pisania, bo geografia była na wysokim poziomie. Z czystym sercem mogę polecić książkę troszkę młodszym czytelnikom. A na pewno młodszym ode mnie. Myślę, że od dwunastu lat można śmiało czytać książkę. Albo jeśli ktoś jeszcze nie miał styczności z fantastyką to może być dobry wstęp w nowy gatunek.
"Recenzja" pochodzi z bloga http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/
Zabierając się za "Zaklinacza ognia", miałam nadzieję, że dostanę kawałek dobrej fantastyki. Spodziewałam się powieści ociekającej akcją z świetnie wykreowanym światem. Niestety nic z moich założeń nie okazało się prawdą.
Styl autorki jest lekki, przez co książkę czyta się szybko. Chima zawarła w tej książce świetny humor, który do mnie przemawia.
Bohaterowie tej książki są papierowi. Niezwykle przewidywalni i wyidealizowani. Odnoszę wrażenie, że ich charakter nie został odpowiednio rozbudowany, przez co byli totalnie jednolici i nijacy. Autorka nie ukazała złożoności ludzkiej natury. Ash jest obdarzony mocą i zna swoją wartość, Jenna jest wyjątkowa, ale nie jest tego świadoma, a król Gerard jest okrutnym władcą. Oczywiście główne postaci chcą wybawić świat. HALO. Już, gdzieś to widziałam.
Dodatkowo Adrian jest dla mnie taką ciepłą kluchą. "Przyjechałem zabić, ale nie mogę tego zrobić. Za dużo ludzi. O nie! Co ja teraz pocznę?" Tak było przez pół książki. Zamiast się użalać nad sobą jak dziecko, któremu zabrano zabawkę, trzeba było obmyślić jakiś plan. Zaskakujące czyż nie?
Kolejnym minusem "Zaklinacza ognia" jest wątek miłosny. Nie dość że pojawia się on znikąd pod sam koniec książki, to autorka pokazała wspaniałą miłość od pierwszego wejrzenia. Dwójka ludzi spotyka się pierwszy raz w życiu i już są ZAKOCHANI nie zauroczeni tylko ZAKOCHANI, na drugim spotkaniu się całują, a na trzecim chcą pójść jeszcze dalej. Nie no to jest całkowicie normalne. Zero problemu.
Wiele osób twierdzi że książka jest nudna. Ja nie do końca się z tym zgadzam. Początek powieści zwalił mnie z nóg i ogromnym zaciekawieniem przerzucałam kolejne strony. Niestety później akcja przystopowała. Nie powiem że się męczyłam, bo nie byłaby to prawda, jednak wiele wątków było nie potrzebnych i spokojnie można było je pominąć. Na ostaniach stu stronach znów zaczęło się więcej dziać, ale początkowy etap powieści był bardziej porywający.
Zakończenie sprawiło, że chcę sięgnąć po kolejny tom serii, mimo że trochę się na nim zawiodłam. Pozostawiło ono wiele niedopowiedzeń i niejasności. Jak dla mnie zbyt wiele.
Największym plusem powieści Chimy jest motyw magów i związanych z nimi czarów. Magiczne amulety, zaklęcia sprawiły, że książka chociaż odrobinę wyróżniała się na tle innych pozycji.
Sama sytuacja polityczna, też została fajnie rozwinięta. Kontrast pokazany między królestwami i ich władcami, był ciekawym aspektem historii. Z jednej strony mamy króla despotę, zaś z drugiej królową kochającą swój lud. W Ardenie magowie są uważni za największe zło, zaś z Fell spokojnie sobie żyją. Te różnice idealnie ukazały jak ogromny wpływ na życie ludzi ma władca i jego przekonania.
"Zaklinacz ognia" jest książką przeciętną. Czyta się ją szybko, a i czasami można się pośmiać. Jednak w tej powieści nie ma nic wyjątkowego. Wszystko to już było. Zakończenie, pozostawia nutkę niepewności, dzięki której odczuwam większą chęć, aby sięgnąć po kolejny tom. Nie polecam, ani też nie odradzam.
Cinda Williams Chima w swej najnowszej powieści powraca do świata Siedmiu Królestw, by dopowiedzieć dalszą historię wykreowanego przez siebie uniwersum. Siedem Królestw pogrążyło się w wojnie, która trwa już 25 lat. Okrutny król Ardenu prowadzi wyniszczającą walkę z królestwem Fellsmarchu, które znajduje się pod władaniem silnej i nieustępliwej Wilczej Królowej. Kiedy zamachowcom udaje się zabić męża Raisy na oczach ich syna, Adrian „Ash” sul’Han poprzysięga zemstę. Młody książę ucieka z Felsmarchu i udaje się do szkoły magów, gdzie udając zwykłego chłopaka szkoli swoje wyjątkowe umiejętności lecznicze i przygotowuje się do roli uzdrowiciela.
Tymczasem w mieście Delphi Jenna, dziewczyna z niezwykłym magicznym znamieniem, ukrywa się przed wysłannikami króla i sabotuje pracę w kopalniach dostarczających władcy surowce niezbędne do prowadzenia wojny. Będąca świadkiem morderstwa swoich przyjaciół Jenna, podobnie jak Adrian, marzy o zgładzeniu władcy potwora.
„Zaklinacz Ognia” to w dużej mierze opowieść o przygodach Adriana i Jenny, choć nie są to jedyne postacie, których kroki śledzi czytelnik. Równie ważni, co dwójka głównych bohaterów są Lila, tajemnicza koleżanką księcia ze szkoły oraz podwładny króla Ardenu, młody porucznik Karn. Ta dwójka jest wyjątkowo tajemnicza i nieprzewidywalna. Najciekawszy z całej czwórki wydaje się zwłaszcza Karn, który nawet w finale powieści nie odkrywa wszystkich kart – nie wiadomo po której stronie stoi ten bohater i nie wiadomo, co napędza go do działania.
Pierwszy tom nowej serii autorstwa Cindy Williams Chimy okazał się bardzo przyjemną w odbiorze powieścią fantastyczną skierowaną do młodzieży. To prosta, ale wciągająca opowieść zawierająca w sobie typowe dla gatunku elementy – bohaterów z niezwykłymi mocami, od których zależą losy królestwa, wątek intensywnej miłości od pierwszego wejrzenia. Fabuła została dostosowana do potrzeb nastoletniego odbiorcy, więc zanim sięgnięcie po tytuł zastanówcie się, czy jeszcze lubicie takie klimaty – fabularne uproszczenia nie wszystkim przypadną do gustu, choć mnie one wcale nie przeszkadzały i nie wywoływały negatywnych odczuć.
Uwielbiam twórczość Cindy Chimy Williams. A ta książka czekała zdecydowanie za długo na półce na swoją kolej. Wciągającą, intrygująca i czekająca w napięciu. Nie jest to jednak Williams jaką znaliśmy z "Siedmiu królestw".
Konstytucja, która miała zapobiegać wojnom między czarodziejami, została skradziona i Trinity musi się przygotować na możliwy atak. Każdy robi to, co potrafi...
Porywająca opowieść z zaskakującymi zwrotami akcji i niezwykły świat, w którym ożywają nordyckie mity - oto pierwszy tom Sagi Kamieni Runicznych autorki...
Przeczytane:2023-06-25,
"Zaklinacz ognia" to sequel serii "Siedem królestw". Nie powinno się mieć większych problemów przy tej książce, jeśli nie zna się poprzedniej serii, ale z całą pewnością lepiej jest najpierw zapoznać się z "Siedmioma królestwami", bo pojawia się sporo istotnych nazwisk i wydarzeń, które wypadałoby kojarzyć.
Czuję lekki zawód, bo liczyłem na to, że w tej książce częściej będą się pojawiać postaci z "Siedmiu królestw", a tymczasem praktycznie w ogóle się nie pojawiali lub tylko byli wspominani. Chociaż może to i dobrze? Trudno ocenić. Co do nowych bohaterów, tym razem Cinda Williams Chima nie stworzyła aż tak irytujących postaci. Niestety główni bohaterowie, Adrian i Jenna nie wywoływali u mnie większych emocji. Są dla mnie całkowicie obojętni. O wiele większym zainteresowaniem obdarzyłem innych bohaterów - Lilę i Destina, którzy od początku nie byli tak oczywistymi postaciami.
Fabule nie mam za wiele do zarzucenia. Są ucieczki, są zamachy na życie, jest ukrywanie tożsamości. Utarte już przez autorkę schematy, ale wcześniej to się sprawdziło i teraz też się sprawdza. Do tego jest ogień, mnóstwo ognia, co jeszcze wszystko podkręca. Znowu dostaję kawał dobrej rozrywki z jeszcze ciekawszymi opisami akcji.
Cinda Williams Chima rozszerzyła swoje uniwersum, zadziwiając nie tylko mnie, ale także bohaterów.