Ta powieść jest jak dobra przyjaciółka - rozumie, pociesza, dodaje otuchy.
Weronika po urodzeniu synów nie ma już dawnego ciała, za to stała się wcieleniem wielofunkcyjności. W ferworze codziennych obowiązków i wobec wiecznej nieobecności męża w domu już zapomniała, że jest kobietą. Przyjaciółki Weroniki również nie mają łatwo. Dla Agaty, nauczycielki matematyki, praca w szkole jest zdecydowanie poniżej ambicji. Chciałaby coś w swoim życiu zmienić, ale zawsze kończy się tylko na chęciach... Jowita na co dzień jest stylistką-wizażystka, lecz tak naprawdę marzy o wystawach swoich grafik w galeriach całego świata. Ale najbardziej o poprawieniu relacji z nastoletnią, zbuntowaną córką. Na szczęście może liczyć na zakochanego w niej Szweda, Erlinga. Jeżeli tylko uda mu się wreszcie wrócić z obserwacji żubrów w Białowieży... Izka, wiolonczelistka, gra w orkiestrze w filharmonii, natomiast na jej nerwach gra - oczywiście pragnąca wyłącznie jej dobra - matka, która czeka na zięcia. Ale nie tak łatwo go znaleźć, gdy ciągle dopada cię synestezja, więc widzisz słowa i ludzi w różnych kolorach.
Czy ktoś zrozumie i wreszcie pokocha niecodzienną przypadłość Izki? Czy pozornie monotonne życie czterech przyjaciółek nagle zmieni się w komedię romantyczną? Jej scenariusz nie ominie nikogo: rozwódek, singielek, kochanek, nadopiekuńczych matek dorosłych córek ani samotnych mam nastolatek. Nadchodzi czas wielkiej zmiany. Tylko kto się na nią odważy?
Pogodna, mądra i ciepła opowieść o małych cudach codzienności. I o tym, że zmiany przychodzą tylko wtedy, kiedy naprawdę jesteśmy na nie gotowi. Polecam! Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2018-07-04
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 480
Współczesna Warszawa. Czterdziestoletnia Weronika Burchart coraz bardziej dziwi się ludziom i światu. Skończyła egiptologię i marzy o podróżowaniu, ale po urodzeniu dwójki dzieci stała się kobietą wielofunkcyjną, która musi sama zająć się wszystkim, bo nie może liczyć na pomoc męża. Zastanawia się, co stało się z jej życiem, gdzie podziała się jej kobiecość, czy odzyska jeszcze swoją przestrzeń i zrealizuje choć malutkie marzenia, jak choćby posiadanie rudego maine coona. Jej przyjaciółki-Jowita, Izka i Agata również mają swoje problemy. Agata uczy matematyki i spotykała się z żonatym facetem, który związał się z kolejną kochanką, ale młodszą od niej. Jowita pracuje jako stylistka i wychowuje nastoletnią córkę Olimpię. Próbuje nie denerwować się na myśl o Karolu, ojcu Olimpii, który wyjechał do Nowej Zelandii i trudno z tego powodu przeprowadzić rozwód. Trzydziestosiedmioletnia Iza jest wiolonczelistką w filharmonii, mieszka samotnie w malutkim mieszkaniu i ma tylko wirtualnych facetów.
Autorka w bardzo wiarygodny sposób przedstawiła współczesne problemy kobiet samotnie wychowujących nastoletnie dzieci, singielek, rozwódek i kobiet samotnych w małżeństwie. Mąż Wiktorii tylko ślizga się po powierzchni rodziny, omija szerokim łukiem dwóch synów i żonę tłumacząc, że nie ma czasu na sprawy rodzinne, bo jego praca jest najważniejsza. Wiktoria sama boryka się z codziennością. Nie śpią razem, nie dotykają się spojrzeniem, słowem, gestem. Znajdują się na granicy być razem, bo wygodniej, czy rozstać się. Wiktor nie potrafi okazywać radości, wdzięczności ani miłości. Jest zapatrzonym w siebie egoistą. Iza ma w sobie takie światełko, taką lampkę, która zapala się lub gaśnie w zależności od miejsca i czasu. Jej twarz, ręce, włosy, sylwetka zmieniają się nie do poznania, gdy jest nieszczęśliwa i nie umie udawać, gdy tego szczęścia nie czuje. Zawsze jest w jakiś sposób ponad wszystko i poza wszystkim, co ma nalepkę ,,serio". O swoich mężczyznach, wynajmowanym mieszkaniu na dziesiątym piętrze, graniu na wiolonczeli i życiu opowiada zawsze w konwencji sitcomu. Nadopiekuńcza matka ciągle ją pyta kiedy wyjdzie za mąż, a mężczyźni Izy są niestety wyłącznie wirtualni. Jowita potrzebuje ludzi wokół siebie, lubi gdy ciągle coś się dzieje, gdy ludzie podziwiają jej dzieła i doceniają pomysły. Jej mąż Karol, miły i kulturalny mężczyzna woli spokój, ciszę, książki i nie lubi imprezować ani podróżować. Im Jowita jest bardziej postrzelona, tym Karol jest bardziej normalny. W żaden sposób nie mogą się dogadać, bo mają inne oczekiwania i potrzeby. Agata zasmakowała małżeństwa i romansu, a po tych doświadczeniach potrzebuje odpoczynku i poważnej zmiany niezwiązanej z facetem.
Dorota Kassjanowicz napisała ciepłą, słodko-gorzką opowieść o kobietach, ich smutkach i radościach, dojrzewaniu do zmian, małych cudach codzienności doświadczanych niespodziewanie, ale dających wielką radość. Weronika, Jowita, Agata i Iza pełne życiowych mądrości, doświadczeń, przemyśleń, kopniaków od życia, zgłębiania tajemnicy miłości i miłościopodobnych zjawisk trzymają się razem i wierzą, że nic już ich w życiu nie zaskoczy, a jeśli nawet, to mają siebie i swoją przyjaźń oraz wsparcie.
,,Stany małżeńskie i pośrednie" to bardzo dobra powieść o kobiecej przyjaźni, babskich rozmowach, wytrwałości, odkładaniu życia na później, relacjach damsko-męskich, zachowywaniu pozorów normalności podczas, gdy małżeństwo już nie satysfakcjonuje, gotowości do podejmowania zmian w życiu i realizacji marzeń podana w zabawnej formie, z humorem i dowcipem, co sprawia, że wybucha się śmiechem przy czytaniu, albo przytakuje głową na znak, że tak właśnie jest w życiu. Mądra, ciepła, dodająca otuchy powieść, którą polecam z czystym sumieniem.
https://magiawkazdymdniu.blogspot.com
Cześć, jestem Weronika. Mam ciągle zapracowanego męża i dwójkę synów. Nie pracuję zawodowo, ale zajmuję się domem i spełniam jednocześnie rolę matki, ojca, gospodyni oraz fachowca. Mam trzy czterdziestoletnie przyjaciółki: Agatę, która jest nauczycielką, ale marzy o zmianie pracy i pogoni za marzeniami, Jowitę - stylistkę i wizażystkę, która zostawiła męża i sama opiekuje się buntowniczą córką Olimpią oraz romantyczną wiolonczelistkę Izkę, która idealnie odnajduje się w wirtualnych relacjach i wciąż szuka tego jedynego... Nieskromnie dodam, że jest jeszcze jedna kobieta, która idealnie wkomponowałaby się w nasze grono - a mianowicie jesteś nią Ty, Droga Czytelniczko! Zapraszam na lampkę wina i przyjacielskie pogaduszki.
Dorota Kassjanowicz postanowiła przedstawić nam historię czterech czterdziestolatek, które zmagają się z różnymi problemami. Poznajemy zmagania gospodyni domowej, która nie jest doceniana przez męża, a wręcz jest stale przez niego krytykowana. Kobieta wsparcia i otuchy szuka na forum internetowym, gdzie głównym tematem są koty. Dowiadujemy się jak wygląda życie z nastolatką, która nie lubi swojego imienia, a matkę uważa za osobę chorą psychicznie. Jowita charakteryzuje się niewyparzonym językiem i bardzo często mówi bezpośrednio to, co myśli. Fakt nieśmiałości mógłby wydawać się błahy, ale właśnie z nim zmaga się Iza. Kobieta idealnie potrafi porozumieć się w internecie, jednak kiedy na jej drodze staje Konstanty, nie wie co ma powiedzieć w danej chwili. Na koniec zostaje ustabilizowana Agata, która ma stałą pracę. Jej ambicja podpowiada jednak, że szkoła nie jest odpowiednim miejscem dla tej czterdziestolatki i musi podjąć ryzyko, aby dokonać diametralnych zmian.
Bardzo podobał mi się sposób narracji. Postać Weroniki została porównana do czytelniczki. Opis sytuacji został skierowany bezpośrednio do nas i Autorka postanowiła, abyśmy poczuli się jak główna bohaterka. Kierowane słowa i opisy, stawiają nas często w nietypowych sytuacjach. Mogłoby wydawać się, że skoro historia opowiada o dojrzałych paniach i ich problemach, to tylko ta grupa społeczna powinna zapoznać się z fabułą. Wręcz przeciwnie! Uważam, że każda kobieta powinna poznać tę historię, ponieważ może znaleźć w niej odbicie problemów ze swojej codzienności.
Podczas lektury tej powieści nie można się nudzić. Zdarza się, że dialogi przepełnione są ironią, a opisy wywołują niepohamowane wybuchy śmiechu. Jeżeli szukacie pozycji, która pozwoli Wam oderwać się od codziennych obowiązków, będzie lekka i przyjemna, a jednocześnie nie będzie słodkim romansidłem, to ta pozycja jest idealna. Dobrze nie obejrzycie się, a poczujecie się jakbyście znały Werkę, Izkę, Agatę czy Jowitę od lat.
Świąteczno-noworoczne cuda czasem się zdarzają. Ale niektórym trzeba pomóc Rozgrzewająca serce opowieść o mieszkańcach pewnej kamienicy, ich bliskich...
To drugie wydanie tej niezwykłej książki przeznaczonej dla dzieci w wieku szkolnym, dla ich rodziców, opiekunów i nauczycieli. Książka bawi i uczy, a...
Przeczytane:2018-08-10, Ocena: 5, Przeczytałam,
Moje przyjaciółki są odpowiednio oddalone ode mnie. I nie chodzi tutaj o kilometry autostrad, a o brak konieczności wypełniania sobą całego życia. Nie klepiemy po trzy godziny przez telefon, nie omawiamy każdej wyprawy do sklepu, nawet o pieluchach nie gderałyśmy ze sobą zbyt często. Nie mam potrzeby opowiadać o obiedzie, wyjściu do kina czy kupnie nowej sukienki. Jasne, chwalimy się nowymi częściami garderoby – czasami. Trwa to zazwyczaj tyle, ile napisanie dwóch zdań. Żadna z nas się nie obraża i nie wymusza pochwał. Właśnie to najbardziej w nich cenię – że mogę żyć swoim życiem i nie muszę spowiadać się z każdego oddechu. Że kiedy przyjdę do nich pewnego dnia i powiem, że wszystko się wali, to nie usłyszę standardowego „ale czemu dopiero teraz nam o tym mówisz?!”. Nasza przyjaźń ogranicza się do przekonania, że gdzieś tam jest ktoś, na kogo zawsze można liczyć. I za taką przyjaźń jestem wdzięczna.
Temat kobiecej przyjaźni poruszyła w swojej książce Dorota Kassjanowicz. W Stanach małżeńskich i pośrednich nakreśliła sylwetki czterech, całkowicie różnych od siebie przyjaciółek. Są one uosobieniem wszystkich problemów, z jakimi borykają się współczesne kobiety – brak samorealizacji, niespełnione ambicje, domowy kierat, niedowartościowanie, samotność, brak porozumienia z najbliższymi, stawanie pod pręgierzem i mnóstwa innych, które autorka świetnie uchwyciła i niby mimochodem bardzo plastycznie zobrazowała. Mamy tutaj matkę samotnie wychowującą córkę, singielkę, rozwódkę oraz tak zwaną „żonę męża” – kurę domową. Czego chcieć więcej? Przekrój całej damskiej części społeczeństwa (z pominięciem tych rzeczywiście szczęśliwych).
Można zarzucić lekturze, że motyw czterech bab, które spotykają się od czasu do czasu przy winie nie należy do szczególnie oryginalnych. Zgodzę się z tym. Aczkolwiek bądźcie pewni, że w Stanach małżeńskich i pośrednich nie ma miejsca na trywialność. Owszem, na pierwszy rzut oka można ulec takiemu złudzeniu, ale uwierzcie mi – to tylko iluzja. Sposób, w jaki Kassjanowicz charakteryzuje światy, w których żyją jej bohaterki, jest tak bardzo oddalony od banału jak Ameryka Północna od Australii. Dialogi, na pozór błahe i trywialne, nasączone są żartem, ironią i bardzo często niezbyt wygodną prawdą. To taki typ książki, przy której karteczki indeksujące zawsze trzeba mieć w odwodzie, żeby przypadkiem nie opuścić jakiegoś szczególnie mądrego fragmentu. Muszę przyznać, że po moich ostatnich (średnio udanych) przygodach z polską literaturą obyczajową wreszcie poczułam iskrę i już po kilkunastu stronach byłam przekonana, że trafiłam na to, czego szukałam – na mądrą i prawdziwą powieść o codzienności.
Dorota Kassjanowicz stworzyła niezwykle ciepłą, choć okraszoną sporą ilością goryczy, opowieść o życiu. Przedstawiła obiektywną, a jednak pełną emocji historię o tym, jakie konsekwencje niesie ze sobą odkładanie życia na później. Każda z jej bohaterek decyduje się podjąć ogromne ryzyko, próbując zrobić coś tylko dla siebie, bez patrzenia na wszystkich wokół. Czy im się to uda? Jaką cenę będą musiały zapłacić?
Niezależnie od tego, czy utożsamiacie się z którąkolwiek z postaci, naprawdę warto sięgnąć po tę książkę. Niezwykle lekki styl, którym posługuje się pisarka, oraz jej poczucie humoru – nieco sarkastyczne, a jednocześnie wyszukane i mądre – spodoba się tym, którzy szukają w literaturze obyczajowej czegoś więcej niż miłosne rozterki. Autorka wpisuje się w nurt tych, którzy potrafią o trudnych sprawach pisać bez nadęcia i patosu. Nazwałabym tę lekturę manifestem kobiecości, ale nadałabym jej niepotrzebnego patetyzmu, który mógłby podziałać wprost przeciwnie do tego, co chciałabym osiągnąć tą recenzją. Sięgnijcie po tę książkę. Gwarantuję emocjonujące chwile.