Niewielkie miasto łączy losy kilku osób, z pozoru niemających ze sobą wiele wspólnego
Maria, czterdziestoletnia wdowa, postanawia spełnić swoje marzenie i w niewielkim miasteczku otworzyć pizzerię. Pewnego wieczoru o mało nie rozjeżdża Joanny, która przechodzi nieuważnie przez ulicę. Joanna, nauczycielka angielskiego, do miasteczka trafiła zachęcona ofertą pracy wraz z mieszkaniem. W szkole zwraca uwagę na Janka, zahukanego rudzielca z talentem do języków obcych. Chłopaka wychowuje ojczym, który nie radzi sobie po śmierci żony. A to niejedyny problem, z którym zmaga się Janek.
Historie wszystkich bohaterów krzyżują się i łączą, Żaden z nich nie może jednak przewidzieć, jak bardzo zmieni to ich życie...
Spotkamy się przypadkiem to wzruszająca powieść o tym, jak przewrotny potrafi być los, który czasem coś odbiera, by po jakimś czasie wynagrodzić gorsze chwile, jeśli podejmiemy rzucone nam wyzwanie. Emocjonalna i szczera historia, która na długo zapadnie Wam w pamięć! Polecam!
Michalina Foremska, papierowybluszcz.blog.pl
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2018-01-29
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 272
Ja już się przyzwyczaiłam, że tutaj wszędzie jest niedaleko. (s. 106)
Wszędzie blisko, wszyscy się znają to plusy, ale i minusy mieszkania w niewielkiej miejscowości. Osadzenie akcji w pewnym małym miasteczku pod Warszawą ma wydźwięk uniwersalny. Takich miasteczek w Polsce i na świecie jest wiele, a w nich toczy się prawdziwe życie, z jego wzlotami i upadkami, z radościami i smutkami, ze szczęściem okupionym nieszczęściem. Wszędzie może się zdarzyć to, co przytrafiło się bohaterom wykreowanym przez autorkę.
Jesteś pewien, że Długocki dopiero w tym roku zaczął go gnębić? (s. 190)
Jednym z poruszonych problemów w powieści jest przemoc fizyczna i psychiczna, i to w dwóch aspektach. Z pierwszym wiąże się alkoholizm rodzica i nieradzenie sobie z problemami w życiu osobistym – to przemoc domowa. Drugi rodzaj to przemoc szkolna i prześladowanie słabszego ucznia tak, żeby nikt nie widział. Autorka ukazała problem przemocy bardzo wiarygodnie zarówno ze strony sprawcy, jak i ofiary. Te opisy są na tyle plastyczne i prawdziwe, że czytanie ich może sprawiać czytelnikowi ból. I to tym większy, gdyż ofiarą przemocy jest ta sama osoba – rudy Janek, sierota, który żyje z ojczymem alkoholikiem i jest prześladowany przez rówieśników.
Chłopak miał i w domu ciężko, i z rówieśnikami, a szkoła nie umiała nic zrobić. (s. 218)
Ten cytat skłania do refleksji nad przemocą w polskich szkołach. To trudny temat i wieloaspektowy. W przypadku Janka śmiem twierdzić, że zawinił cały system, ale to moja subiektywna opinia. Los przysporzył gimnazjaliście wielu cierpień, mocno go doświadczył, pogmatwał jego życiowe ścieżki, lecz dał mu promyczek ciepła w postaci pewnej młodej damy. W tej powieści bohaterowie odnajdują miłość w dziwnych dla siebie życiowych momentach, zaś w tych najbardziej niespodziewanych trafiają na ludzi, z którymi los ich mocno zwiąże. W małej społeczności ludzi łączą specyficzne więzi, znajomości, układy, gdyż wszyscy się znają. Autorka pokazuje te relacje w sposób pozytywny i negatywny. Bohaterowie podchodzą do wszelkich zdarzeń emocjonalnie, a czytelnik razem z nimi się złości i współczuje, kłóci i godzi, śmieje i smuci, płacze i przeżywa. Autorka propaguje także zdrowy styl bycia, opiekowanie się ludźmi chorymi i znajdującymi się w trudnej sytuacji, a nawet psami.
To Wojtek powtarzał, że pogoda w duszy decyduje o tym, w jakich kolorach widzimy świat. (s. 49)
Może nie ma w tej książce jakichś życiowych mądrości, lecz uważny czytelnik znajdzie kilka sposobów na rozwiązanie różnych problemów. Żyjąc problemami bohaterów, ich codziennością, na chwilę zapomni o swoich kłopotach. A może właśnie przypomni sobie o nich i poszuka rozwiązania? Kto wie? Początek pracy w szkole, założenie własnego biznesu, wstąpienie do chóru, praca psa policyjnego, przymykanie oka na różne sprawki – to tylko kawałek codzienności bohaterów opisanej w powieści. A oni sami nie do końca są jednoznaczni. Autorka mnie kilka razy miło zaskoczyła. Powieść Małgorzaty Garkowskiej czyta się sama. Dlaczego? Dobry styl, lekkie pióro, a historia przedstawiona w książce to samo życie, a właściwie jego fragment.
Odważył się uwierzyć, że los się odmieni. (s. 263)
Książka ma generalnie wydźwięk optymistyczny i happy end, gdyż nadzieja umiera ostatnia. Nie jest to jednak czasoumilacz, przy którym można się zrelaksować i pośmiać, lecz dobra obyczajówka skłaniająca do refleksji nad życiem lokalnej społeczności i swoim własnym oaz nad plątaniną ludzkich losów. Bo wszystko jest kwestią przypadku, a jak wiadomo powszechnie, przypadki chodzą po ludziach, czasami po nich biegają… Spotkajcie przypadkiem najnowszą powieść Małgorzaty Garkowskiej.
„Spotkamy się przypadkiem” Małgorzaty Garkowskiej to ciepła, inspirująca, relaksująca książka. Podnosi na duchu, ale – w przeciwieństwie do wielu współczesnych polskich powieści – nie razi banałem i sztucznością.
Bohaterowie są ludźmi w różnym wieku i z różnych środowisk. Łączy ich wspólne miejsce zamieszkania – malutka miejscowość w pobliżu Warszawy.
Jest tu bezpiecznie i cicho, zwłaszcza w porównaniu ze stołecznym gwarem, chociaż nie zawsze jest sielsko i anielsko. Autorka nie stworzyła bowiem historii oderwanej od rzeczywistości, jej postacie mają różne problemy, muszą walczyć z przeciwnościami losu, przeżywają smutki, a nawet wielkie dramaty, na które często nie mają wpływu.
Umieją też jednak cieszyć się małymi radościami, czerpać z życia to, co im się należy, walczyć o swoje miejsce na ziemi. Czasem pomaga im w tym tytułowy przypadek, czasem własna inwencja, upór i godna podziwu determinacja.
Szczególną uwagę przyciągają kobiece bohaterki: młodziutka nauczycielka języka angielskiego Joanna oraz czterdziestoletnia wdowa Maria, która próbuje pozbierać się po rodzinnej tragedii, otwierając przytulny lokal z własnymi wypiekami.
Jest jeszcze jeszcze jedna i na pewno wzruszająca postać – to nastoletni, wrażliwy gimnazjalista wychowywany przez surowego ojczyma. Janek od dawna zmaga się z rodzinnymi problemami i przemocą ze strony szkolnych kolegów. To postać, której trudno nie polubić i której trudno nie kibicować.
Losy poszczególnych postaci przeplatają się, tworząc barwną opowieść o życiowych problemach mieszkańców małego miasteczka. Nie są to oderwane od rzeczywistości, wydumane kłopoty, lecz zmartwienia będące udziałem większości ludzi. I pewnie dlatego treść powieści wypada przekonująco.
Czytelnik ma okazję się wzruszać, ale i uśmiechać, gdyż po burzy przychodzi słońce. Bohaterowie muszą nieraz na nie ciężko zapracować, bywa jednak i tak, że do zmian w ich egzystencji przyczynia się przypadek.
Ludzkie historie opisane przez Małgorzatę Garkowską tchną optymizmem, ale nie są pod tym względem niepoprawne, naiwne i banalne.
Lektura lekko napisanej powieści świetnie odpręża i pozwala oderwać się od codzienności. Taki relaks od czasu do czasu po prostu jest potrzebny – dla czytelniczej zdrowotności:)
BEATA IGIELSKA
Lena niedawno przeprowadziła się do nowego mieszkania, żeby uciec od zaborczego kochanka. Pod wpływem impulsu udaje się wieczorem do pubu, gdzie Filip...
Tatiana Wasiliewna Makarowa od najmłodszych lat jest niesforna, uparta i nie przejmuje się konwenansami. Najmłodsza z czwórki rodzeństwa, dorasta w kochającej...
Przeczytane:2018-02-19, Ocena: 3, Przeczytałam,
Przeglądając pewnego zimowego dnia zapowiedzi wydawnictwa Zysk i S-ka natknęłam się na książkę Małgorzaty Garkowskiej "Spotkamy się przypadkiem". Enigmatyczne opakowanie owej powieści ujęło mnie zarówno subtelnością kolorystyczną, prostotą, klimatyczną aurą, jak i swego rodzaju niepewnością. Elementy te wyróżniały wizualnie tę publikację i zdecydowanie przykuły mą uwagę. One sprawiły, że postanowiłam przyjrzeć się bliżej tej pozycji wydawniczej, i wtenczas zapoznałam się z tajemniczym opisem fabularnym, który zrodził w mej głowie wiele intrygujących pytań. Zdecydowałam się zatem sięgnąć po najnowszy utwór dotychczas mi nieznanej autorki, aby odnaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie kwestie wynikające z okładkowego blurbu. Jak przebiegło moje pierwsze spotkanie z piórem Małgorzaty Garkowskiej?
Małgorzata Garkowska - rocznik 1977, mama trójki dzieci, właścicielka trzech kotów. Płocczanka. Dotychczas publikowała swoje utwory w zbiorach (m.in. Kroki po śladach. Wiersze, szkice poetyckie. Antologia najmłodszej poezji płockiej, Kraina pozabrzeżna. Wiersze Małachowiaków - pod nazwiskiem panieńskim Mielcarek). Pojawiła się również w antologii drabbli Postosłowie, pisywała dla portalu internetowego Szortal i czasopism internetowych "Weryformat" i "Drabble na Niedzielę" związanych z forum literackim Weryfikatorium. W 2016 roku ukazał się jej debiut powieściowy pt. Układanka z uczuć. (źródło: okładka książki)
Niewielkie miasteczko nieopodal Warszawy. Czterdziestoletnia mieszkanka, Maria, od roku wegetuje, zamknięta w czterech ścianach pogrążona w żałobie. Jej ukochany mąż i jedyna córka zginęli w wypadku. Kobieta od zawsze marzyła o przytulnym lokalu, w którym serwowałaby wypieki własnej roboty. Ale odkąd tragiczna śmierć zabrała ukochane osoby, życie Marii straciło sens, a nękające ją pragnienie przestało mieć znaczenie. Pewnego ranka budzi się zlana potem. Sen, który dopadł ją tej nocy, coś jej wreszcie uświadomił... Janek czuje się niezwykle samotny i zagubiony, a nierzadko przerażony. W domu czeka na niego wiecznie pijany ojczym, nieradzący sobie po śmierci żony i niewahający się użyć czasem swej twardej ręki wobec syna. W szkole natomiast chłopiec prześladowany jest przez bandę nastolatków. Każdego dnia walczy z dopadającym go strachem... Joanna, młoda nauczycielka języka angielskiego, całkiem niedawno przybyła do mieściny, gdzie nie tylko otrzymała posadę w lokalnej szkole, ale również służbowe mieszkanie. Kobieta ma nadzieję, że przeprowadzka, i tym samym zmiana otoczenia pozwolą jej rozpocząć nowe życie, bez zbędnego balastu... Któregoś dnia losy tychże bohaterów splotą się ze sobą. Przypadkowe spotkanie odmieni życie każdego z nich...
Kompozycja zajmujących wątków harmonijnie się zazębiających, podjęcie wartościowych i współczesnych zagadnień oraz zwrócenie uwagi na istotne problemy młodzieży, a także lekki i przyjemny styl to z pewnością atuty wspomnianej powieści. Przeplatające się w niej poszczególne nitki fabularnego kłębka nadają jej absorbujący i kontemplacyjny ton, pozbawiony monotonii i znużenia. Ważnym motywem jest familijny ukazujący wzajemne relacje rodzinne, zakłócane przez towarzyszące im problemy, konflikty i nieporozumienia, ale również przepełnione siłą i ogromną miłością uwidaczniającą się w obliczu doświadczających ich tragedii. Niestety w mej ocenie został on nie tylko dość lakonicznie potraktowany, ale co najważniejsze, nie nadano mu oczekiwanej wyrazistości emocjonalnej. Aspekt społeczny z kolei obrazuje małomiasteczkowość, wady i zalety życia i funkcjonowania w malutkiej mieścinie, gdzie wszyscy o wszystkich i wszystkim wiedzą, gdzie plotki rozprzestrzeniają się z prędkością światła, nierzadko wyrządzając krzywdę wielu tak naprawdę niczemu niewinnym ludziom. Ponadto pokazuje, że mieszkańcy, choć często stający przeciw sobie, w ekstremalnych i nade wszystko skomplikowanych sytuacjach potrafią się zjednoczyć i pomagać sobie nawzajem. Zasadniczą rolę odgrywa w tym przypadku także wątek szkolno-młodzieżowy, a w szczególności korelacje wśród nastolatków, stosunek wobec nauczycieli, świadoma bądź udawana niewiedza wychowawców odnośnie okrutnych zachowań co poniektórych uczniów, a nawet momentami brak z różnych względów reakcji pedagogów na wybryki swych podopiecznych. Temuż wątkowi poświęcono więcej uwagi, precyzyjnie nakreślono jego istotę, dzięki czemu wyróżniała go przejrzystość i frapujący charakter o chwilami niepokojącym wydźwięku. Całość urozmaicona została intensywną materią miłosną zabarwioną delikatną nutą intymnych uniesień.
Poruszenie niejednej ważnej tematyki i nadanie każdej z nich poważnego brzmienia niestety nie wystarczyło, aby uznać tę opowieść obyczajową za w pełni udaną. Albowiem istnieje kilka pierwiastków, w moim mniemaniu, stanowiących uchybienia tegoż utworu. Pierwszym z nich jest przewidywalność nadchodzących zdarzeń. Domysły, które pojawiały się w trakcie chłonięcia pojedynczych fragmentów tej historii, z czasem odnajdywały potwierdzenie. Zatem absolutnie nie doświadczyłam zaskoczenia. Drugi mój zarzut to intensywność toczącej się akcji, co nie tylko nie pozwalało do końca wczuć się w życie ukazanych bohaterów, ale przede wszystkim zatrzymać się i pochylić nad ich trudnymi ścieżkami życiowymi. Nadane zbyt szybkie tempo kolejno następujących po sobie wydarzeń, ogrom zbiegów okoliczności sprawiających niekiedy wrażenie nierealnych oraz lapidarne potraktowanie kilku spraw, które rozwinięte uczyniły by tę powieść pasjonującą, to niewątpliwie minusy tegoż woluminu. Najbardziej kluczową jednak dla mnie wadą był brak jakichkolwiek głębszych emocji. Oczywiście przedstawiona problematyka takowe wyzwala, ale jedynie dzięki wyobraźni, bo na pewno nie za pośrednictwem formy przekazu zastosowanej w książce. Opisy przeżyć, uczuć i przemyśleń nie przemówiły do mnie w sposób, jakiego bym oczekiwała. A wydaje mi się, że powinny, zważając na tak zawiłe, złożone i jakże prawdziwe kwestie życiowe.
Historia opowiedziana jest w narracji trzecioosobowej z perspektywy trzech głównych bohaterów: Marii, Janka i Joanny, aczkolwiek wzbogacona o wypowiedź w pierwszoosobowej narracji pewnego mężczyzny, która to ma miejsce na samym końcu opowieści. Bez wątpienia postacią budzącą największe poruszenie i współczucie jest kilkunastoletni Janek. Chłopiec stracił matkę i babcię, ojca biologicznego nie znał, a ojczym nie opiekował się nim należycie. To alkohol i przemoc były dla tego ostatniego ucieczką od powstałych po śmierci żony problemów. Janek natomiast był świadkiem staczania się ojczyma na dno. Był też ofiarą kolegów codziennie go napastujących. Rudy i zdolny chłopiec nie potrafił się bronić, zamykał się w sobie, nikomu nie wyjawiając prawdy. Symptomy lęku stawały się coraz bardziej bolesne. Mimo to nie zdradził, co jest przyczyną jego kiepskiego samopoczucia. Nawet wtedy, gdy dotkliwie poczuł smak zemsty swego oprawcy. A przecież nic złego mu nie uczynił... Serdeczna, ciepła i kochająca Maria od miesięcy tkwiąca w zawieszeniu, pewnego poranka doznaje olśnienia. Postanawia zrobić ten pierwszy krok, aby spełnić swoje marzenie, ale tęsknota za mężem i córką, oraz tłamszące poczucie pustki w sercu jej tego nie ułatwiają. Zawsze jednak może liczyć na wsparcie ze strony brata i bratowej, którzy walczą z całych sił, aby Maria się podniosła. Któregoś dnia na jej drodze staje ON, pojawia się małe światełko w tunelu... Sympatyczna, trochę naiwna i nadopiekuńcza, ale wyróżniająca się doskonałą intuicją, Joanna, wierzyła, że wyprowadzka do małej miejscowości będzie początkiem lepszego życia. Niestety już po kilku dniach w nowym otoczeniu będzie musiała zmierzyć się z przeciwnościami. Problemy w szkole, plotki roznoszone przez starszą członkinię kościelnego chóru, przypadkowe spotkania z byłym chłopakiem (który niegdyś dopuścił się zdrady), i ta tragiczna wiadomość... Nieoczekiwanie drogi Marii, Janka i Joanny się zbiegną. W jakich okolicznościach do tego dojdzie? I jak potoczą się ich dalsze losy?
"Spotkamy się przypadkiem" to słodko-gorzka opowieść o utraconej miłości, nagłej śmierci, procesie wychodzenia z długotrwałej żałoby i walce ze swymi słabościami. To też historia o zerwanych więzach rodzinnych, przemocy i alkoholizmie, a także o pięknej przyjaźni, przeznaczeniu, nadziei na lepsze jutro oraz wierze w szczęśliwe zakończenie. To niewymagająca, ale warta uwagi lektura idealna na zimowe popołudnia lub wieczory.
Co może wyniknąć z przypadkowego spotkania trojga nieznajomych? Zajrzyj do najnowszej powieści Małgorzaty Garkowskiej, aby znaleźć odpowiedź. Skusisz się?