Miłość trwalsza niż... tatuaż
Ona — córeczka tatusia. Nieco rozpieszczona, odrobinę rozkapryszona, ciut niegrzeczna. Lubi zabawę, adrenalinę, lekki powiew szaleństwa. Nie zawsze kontrolowanego. Ma własne studio tatuażu, ściga się w nielegalnych wyścigach motocyklowych, pracuje w firmie ojca produkującej markowe perfumy.
On — biznesmen. Człowiek poważny, ustabilizowany, przewidywalny. Oczekujący tego samego od innych, zwłaszcza współpracowników. Od czterech lat związany z Monique, znaną modelką.
Polka i Francuz. Oboje młodzi, oboje piękni, ale poza tym zupełnie różni, jak ogień i woda — jednak złośliwym zrządzeniem losu skazani na współpracę. Od pierwszego spotkania, podczas którego Theo omyłkowo bierze Aurelię za tancerkę go-go, to znajomość przesycona wzajemną niechęcią. Wyjątkowo silną, wydawałoby się, że nie do przezwyciężenia...
Czy aby na pewno?
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2020-03-25
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 368
Język oryginału: Polski
Na Francuza polowałam już od dłuższego czasu. Zachęcona cytatami, samym skrawkiem fabuły czy nietuzinkowymi bohaterami, a przede wszystkim motywem hate-love – stwierdziłam, że jest to coś dla mnie. Jest to moje pierwsze spotkanie z piórem Alicji Skirgajłło i przyznam szczerze, że całkiem udane. Przez pierwsze kilka stron nie mogłam się wczuć z ogólny rytm, jednak później? Później autorka zdawała się mknąć jak pociąg, której nie sposób zatrzymać.
„Jeszcze mnie obaj popamiętają, nie ze mną te numery. Pod jednym dachem z żabim i ślimaczym mordercą…”
„, – Co, Theo, nie tego się spodziewałeś? Przykro mi, ale dziś w menu nie ma ropuch.
Na moje słowa wszyscy zaczynają się śmiać. To znaczy prawie wszyscy, ponieważ ojciec już mnie morduje wzrokiem, a sztywny żabojad jakby nigdy nic z uśmiechem na twarzy odpowiada:
- Wystarczy, że jedna ropucha siedzi przy stole.”
Świetnie ugrany wątek różnych światów, lekkość życia zakrawająca o wyzwoleńcze, niemalże punkowe czy anarchiczne postulaty subkultur, imprezy do rana kontra poważny świat poważnych ludzi, przyduszanych chwilowo przez zbyt mocno ściśnięty krawat. Ogień i woda, z której czasem wychodzi niezłe tsunami. Jako nieoceniona fanka relacji przepełnionych złośliwą nienawiścią, którą dzieli cienka granica wszyscy wiemy, od czego, to liczyłam, że to zostanie trochę dłużej pociągnięte. (ale to moje osobiste zboczenie, więc wybaczamy). Kreacje bohaterów nie tylko głównych, ale także i pobocznych, to coś, co tutaj współgrało bardzo sprawnie (pomijając chwilami samego Theo). Chyba zrobię petycję, że potrzebuję samego Pierre’a do szczęścia. (tak, to przyjaciel Theo, ale na tyle udany, że skrada serce!).
„Przez chwilę się nie odzywamy i tylko tak na siebie spoglądamy. Między nami wytwarza się dziwna, a zarazem ekscytująca siła, która powoduje, że mam ogromną ochotę dotknąć jego dużych i pełnych ust swoimi.”
Tyle, że pociąg potrafi się wykoleić, prawda? Lekkie potknięcie nastąpiło gdzieś w połowie książki, przez co odniosłam wrażenie, że autorka z milionem pomysłów na sekundę chce zawrzeć tak dużo na tak nieznacznej ilości stron, co w porównaniu z pierwszą połową powieści po prostu wypadło średnio. Nie jestem przeciwniczką przekleństw w książkach, bo czasami są wręcz potrzebne, nieraz tworzą kreację bohaterów, niekiedy podkreślają to, co się dzieje na łamach powieści. I tak, jak pasowały mi do samej Ari, jej kumpli, chwilowych wyskoków Theo, czy Pierre’a tak…bunie? Oj, coś tu zgrzytnęło. Rozumiem zamysł, doceniam, ale czasami miałam wrażenie, że niektóre sceny czy reakcje właśnie pobocznych bohaterów były przesadzone na tyle, że miałam delikatny problem z wyobrażeniem sobie tego na skalę iście realistyczną.
Pomysłowość, humor, całkiem przyjemne sceny erotyczne, które rozprowadzone zostały na łamach powieści w dopuszczalnych ilościach, wartka akcja, dzięki której ciągle coś się działo. Zdradzę Wam tajemnicę. To nie jest tylko „Sposób na Francuza”, ale także udany sposób na odprężający, zabawny wieczór, dzięki któremu oderwiemy się od rzeczywistości.
Nie jest to książka z przypadku, lecz sama ją sobie upatrzyłam. Po zapoznaniu się z opiniami chciałam przekonać się osobiście, co wyjątkowego zawiera, tym bardziej że autorka ma w swoim dorobku już kilka publikacji. Najczęściej literatura obyczajowa lub piękna kradnie moje serce, ale lubię czasem odmianę, bo warto być otwartym na wszystkie gatunki.
Aurelia to dziewczyna dynamit, córeczka tatusia, której niczego nie brakuje. Dwudziestoczteroletnia dziewczyna lubi tatuaże, zabawę do rana i szybkie motocykle. Pracuje również w firmie ojca i tam poznaje mężczyznę. Francuz jest poważnym człowiekiem o ustabilizowanych priorytetach i ustatkowanym życiu osobistym. Ich pierwsze spotkanie jest katastrofą, bo różnią się ogromnie. Niestety muszą ze sobą współpracować ze względu na nowy projekt w firmie. On uważa Aurelię za rozpieszczoną małolatę ubierającą się jak tancerka go-go, a ona jego, za nadętego żabojada. Jak potoczy się ich współpraca i czy firma ojca Aurelii to przeżyje?
Główna bohaterka to kobieta o silnej osobowości i nieprzeciętnej urodzie. Jak magnes przyciąga mężczyzn, jednak nie każdy może się do niej zbliżyć, bo jej cięte riposty zniechęcą niejednego amatora podrywu. Taką właśnie cudowną postać stworzyła Alicja Skirgajłło. Opis głównej bohaterki, elementy jej charakteru, cała otoczka wokół niej, którą zbudowała autorka jest genialna. Bardzo wyrazista postać, dopracowana ze szczegółami, poznajemy ją dokładnie z każdej strony. Skomplikowany charakter dziewczyny nie ułatwi jej życia i czasem prowadzi do bezmyślnych zachowania.
Bardzo podobała mi się rodzina dziewczyny i ich relacje. Dowcip, którym posłużyła się autorka, trafia w sedno, bo jest inteligentny, śmieszny, oraz ironiczny. Niezmiernie cięte i dosadne riposty dziewczyny powalają z nóg i wywołują uśmiech do końca książki. To doskonałe poczucie humoru nam się udziela i odpoczywamy przy tej lekturze bardzo przyjemnie.
Jedynie co nie było dla mnie, to język, którym posługiwali się bohaterowie. Dużo przekleństw, wulgaryzmów, trochę bolało to moją duszę. Tak musiało najwyraźniej być, bo ten język doskonale pasował do dziewczyny i towarzystwa, w którym się obracała. Zapewne brzmi bardziej dosadnie i może z większą siłą dociera do czytelnika.
Okładka prezentuje się jeszcze ładniej niż na zdjęciach, a tytuł przyciąga. Książka przypadnie do gustu nie tylko amatorom powieści erotycznych, ale i tym, co cenią sobie dowcipną fabułę. Narracja w pierwszej osobie, co ciekawe, z perspektywy kilku osób. Czyta się bardzo dobrze, a to samo wydarzenie z perspektywy kobiety i mężczyzny, okazuje się, że wygląda zupełnie inaczej, co jest dla czytelnika niebywale zabawne.
„Sposób na Francuza” to książka, która porwie nas od pierwszych stron. To powieść erotyczna, ale fabuła bardzo ciekawa, wciągająca i niebanalna. Znajdziemy tu o wiele więcej niż seks, pożądanie czy namiętność. Miłość, zazdrość, rodzina, przyjaźń i szybkie motocykle, tyle się dzieje, że nie sposób się nudzić. Sceny erotyczne wysmakowane, pięknie opisane z dużą dozą wrażliwości, a bohaterka aż kipi temperamentem, czym zaraża każdego czytelnika. Dowcipne dialogi i błyskotliwe riposty wprawiają nas w świetny nastrój, który będzie trwał i trwał, aż do ostatniej strony.
Muszę wam powiedzieć, że dawno tak dobrze się nie bawiłam, czytając jakąś powieść. Autorka tej powieści sprawiła, że uśmiech nie schodził mi z twarzy praktycznie wcale. I właśnie tego mi było trzeba. Potężnej dawki dobrego humoru, z bohaterami, których aż miło się ogląda. Sposób na Francuza to idealna książka dla kobiet.
Aurelia to młoda 24-letnia dziewczyna, która kocha dobrą zabawę, adrenalinę i szaleństwo. Jeździ na motorze, prowadzi własne studio tatuażu, a do tego pracuje w firmie ojca. Ma z nim cudowny kontakt, choć nie zawsze we wszystkim się zgadzają. Natomiast Theo to 31-letni Francuz, który przyjeżdża do Polski mając współpracować nie z kim innym jak właśnie z Aurelią. Ich pierwsze spotkanie jest dość nietypowe. Ta dwójka młodych ludzi skacze sobie do gardła niemalże przy każdym spotkaniu. Ale podobno kto się czubi, ten się lubi, prawda? Jesteście ciekawi, co wyniknie z ich współpracy?
Alicja Skirgajłło napisała powieść, która zawiera niezliczone pokładu humoru i ciętego języka naszych bohaterów. Czytanie tej książki wywoływało u mnie niemalże ból brzucha, oczywiście ze śmiechu. Bardzo lubię, kiedy w lekturach występują takie charakterne postacie jakie stworzyła nasza autorka. I nie chodzi tutaj tylko o głównych bohaterów. Uwierzcie mi, że tutaj nie brak charakternych postaci. Niezwykłą sympatią obdarzyłam babunię Mariannę, po prostu zrywałam boki przy jej luzackim podejściu do życia. Och, gdyby wszystkie babunie na świecie były takie jak ona, świat byłby o wiele ciekawszy. Jeśli myślicie, że starsze osoby nie mają prawa do szaleństwa, to tutaj autorka łamie te stereotypy. Jestem niemal pewna, że pokochacie ją tak samo, jak ja.
Ari to dziewczyna o niezwykłym temperamencie, i choć czasami zachowuje się zbyt dziecinnie to można jej to wybaczyć. Z tą dziewczyną nie można się nudzić. Jej cięty język, odwaga i sposób bycia nie każdemu mógłby się spodobać, ale to właśnie te cechy ją odznaczają od ponurych dziewczyn.
Theo, choć uchodzi za niezwykle uporządkowanego, to swoje za uszami również ma. Kiedy Aurelia mu docina, nie pozostaje jej dłużny i odpłaca pięknym za nadobne. Pod wpływem tej „diablicy” zmienia się na równie szalonego, co i ona.
Uczucie w życiu każdego z nas, może pojawić się w najmniej spodziewanym momencie. Nigdy tak naprawdę do końca nie wiemy, kiedy i kto zawładnie naszym sercem. Czasem kogoś najpierw nienawidzimy, a później nie wyobrażamy sobie już życia bez tej osoby. Ari i Theo są tego najlepszym przykładem. Nie myślcie sobie jednak, że ich droga będzie lekka i usłana różami, gdyż czeka ich wiele „niespodzianek”, które nie zawsze będą cieszyły, którąś ze stron. Jak się domyślacie, czekają ich też gorsze chwile wywołane nieporozumieniami. Ale właśnie to nadaje pikanterii całej historii.
„Mówi się, że miłość powinna cieszyć, uskrzydlać i dawać chęci do życia, ale ja się tak wcale nie czuję. Boję się tej miłości, bo nie wiem, co mnie czeka. Boję się, że mnie zrani, zniszczy, zabije. Mówią także, że miłość nie wybiera. Zakochuję się w człowieku, na którego jeszcze kilkanaście dni temu nie chciałam patrzeć, który ze mnie drwił i wyśmiewał mnie. Zakochują się jak nastolatka.”
Nie brak tutaj erotyzmu, gorących chwil uniesienia i opisów ekscytujących przeżyć naszych bohaterów. Całość została napisana prostym językiem, okraszonym sporą ilością humoru i zabawnych dialogów. Oczywiście, jak to w życiu, nie obędzie się również bez dramatów. Świetna kreacja bohaterów, z których większość obdarzona jest niezwykłym poczuciem humoru. Znajdzie się i czarna owca, która będzie manipulowała przebiegiem pewnych wydarzeń. I choć powieść nie jest doskonała w każdym calu, to z ręką na sercu, mogę ją wam polecić. Spędzicie z nią przyjemne chwile.
"Sposób na Francuza" to powieść gwarantująca doskonałą zabawę. Nietuzinkowi bohaterowie z ciętymi językami, rodzinka, która dostarcza pozytywnej energii i miłość w tle. Koniecznie trzeba to przeczytać. Polecam!
Mawiają, że kto się czubi, ten się lubi. I coś w tym prawdy musi być.
Aurelia od piętnastego roku życia wychowywana jest tylko przez ojca. Matka umarła i z grzecznej dziewczynki zmieniła się w zbuntowaną, nieokrzesaną o niewyparzonym języku kuszącą diablicę. Wie, na co płeć przeciwna zwraca u niej uwagę i świadomie to podkreśla. Razem z paczką znajomych mają tajemnicę - wyścigi motocyklowe, w których... Ari bierze udział. Uwielbia prędkość, adrenalinę i niebezpieczeństwo. A że córeczka tatusia musi być zadowolona, to otwiera studio tatuażu. W "Ari Tattoo" może w końcu się realizować - uwielbia rysunek, czy to na papierze czy na ludzkim ciele. Za dnia pracuje u taty w firmie, jako grzeczna i wzorowa pracownica o odpowiednim ubiorze i wysławianiu. Po pracy wkłada ulubione rzeczy i na luzie gna przez życie. Jedno życie a dwa oblicza. Pewnego dnia do Marka przylatuje z Francji jego kumpel z czasów studenckich z żoną i synem. Theo jest niewiele starszy od Ari, ale przez swój ubiór i zachowanie mógłby podchodzić od stetryciałego starca. Już od pierwszego spotkania lecą iskry i ścierają się niczym dwie płyty tektoniczne. Tylko co na to Monique i Zbir? Czy żabojad wyjmie w tyłka ten kij? Czy da na luz? Czy Ari zapanuje nad swym pożądaniem? Czy oboje może jednak ulegną pokusie - wszak czego oczy nie widzą...
Śledzący uważnie moje wpisy wiedzą, jakie emocje wywołał na mnie debiut Alicji. "Prawictwo utracone. Biorę cię za żonę" była mega śmieszną komedią błędów i pomyłek a seks i pożądanie lało się wodospadem. Jak było tutaj? Powiem Wam, że sam opis mnie zaintrygował. Okładka już przy zapowiedziach kusiła i nęciła. A cała historia? Sam pomysł na fabułę był w moim odczuciu strzałem w dziesiątkę. Niegrzeczna diablica o szalonym usposobieniu kontra sztywniak z Francji. Postać Marka, jako wdowca i ojca jedynaczki była dobrze przedstawiona. To jak się zachowywał i jaki był praworządny myśląc najpierw o córce a dopiero potem o sobie. Sama córka to istny wulkan i kinder niespodzianka - wielki surprise. Nigdy nie wiadomo z czym wyskoczy. A pomysłów ma masę - tyle ile piasku na pustyni. Z tą kobietą nie da się nudzić. I bardzo dobrze - było przez to wesoło i ciekawie. A Theo? Biedaczek. Przyzwyczajony do nudnego i monotonnego życia u boku Monique musi stanąć oko w oko z tygrysicą, która nie daje o sobie zapomnieć nawet na chwilę czy to za dnia czy w nocy. Jeju, co tu się wyrabiało! Te ikry, ten ogień, ten zakazany owoc - majstersztyk. To dopiekanie sobie nawzajem. Bombowo zostały przedstawione te ich słowne potyczki a sceny miłosne porządnie rozpalały moje zmysły. Na dodatkową uwagę zasługują szalone babcie i ich zachowanie. Ubaw po pachy, Troszkę się zdziwiłam takim luźnym podejście wszystkich do związków jak i rozmów o seksie ale o dziwo wcale mi to nie przeszkadzało. A wręcz wyczekiwałam kolejnych takich rozmów. Ale wiecie co? Największe zaskoczenie wywołał na mnie finisz. Czym? Wyobraźnią autorki. Rozbiła system idąc na całość. Siedziałam niczym gawron z rozdziawioną buzią i czytałam z myślą "Co tu się do diabla wyrabia". Co za książka! Co za emocje!
"Sposób na Francuza" okazał się być zabójczą historią pełną żartów, śmiechu, seksu, lawiny pożądania i mnóstwa pikanterii. Dla równowagi, aby nie było zbyt cukierkowato autorka dorzuciła ciutkę rozpaczy i tego przysłowiowego kija wkładanego w mrowisko celem zburzenia względnego spokoju. A czy o spokoju jako takim w tej historii można mówić? Absolutnie! Tu na każdej stronicy coś się dzieje. Tu nie ma nudy. Jest za to mnóstwo wątków, które się wzajemnie podkręcają dając obraz zabójczo wciągającej historii, Książka okazała się być strzałem w dziesiątkę. Zaczęłam ją czytać wieczorem i to był błąd. Błąd? Tak, bo zamiast pójść spać, to pół nocy ją czytałam i nie mogłam się od niej oderwać. Ale wiecie co? Warto było. Tylko nie tak łatwo było kontrolować salwy śmiechu i prychnięć, podczas gdy domownicy smacznie sobie spali. Zarwana nocka? Niewyspanie? To co. Grunt, że doczytałam. Humor z rana od razu mam lepszy. Alicja napisała coś, co dosłownie powaliło mnie na kolana.
To już jej druga książka, która wywołała u mnie podobne emocje. Lekki styl, niebanalne pomysły na wątki, wyraziści bohaterowie i naturalność wyzierająca z kart skradła me serducho. Oddaję autorce półce w mojej biblioteczce - z niecierpliwością czekam na kolejne historie.
Polecam fanom pieprznych historii okraszonych ogromną dawką humoru, w których nie ma nudy ani monotonni. Nie zastanawiajcie się czy czytać - po prostu czytajcie. Must have każdego książkoholika.
Wczoraj w końcu otrzymałam moją długo wyczekiwaną paczkę z książkami. I już dziś mogę Wam krótko opisać swoje przemyślenia na temat jednej z nich :)
Na pierwszy ogień, poszła historia międzynarodowa.
On jest 31-letnim Francuzem z polskimi korzeniami, który przyleciał do Polski by pracować, a wkrótce przejąć rodzinny interes. W Paryżu zostawił swoją narzeczoną, ułożoną, nudną modelkę, która okazuje się... niezłym ziółkiem. Pan Theo vel Żabojad Kij w Dupie, ma ciężkie początki na nieznanym sobie terenie. Pracy nie ułatwia mu Aurelia - szalona, piękna, młoda Polka, przyszła spadkobierczyni połowy firmy. Dziewczyna ma lekkie podejście do życia i obowiązków, poza firmą otworzyła swój biznes i... niezbyt dobrze wypadła na pierwszej prezentacji z Theo.
Między tym dwojgiem iskrzyło od samego początku. Ku radości obu rodzin, iskry z początków znajomości rozpaliły prawdziwy ogień. Theo i Ari mieli wzloty i upadki, dobre i złe chwile i pełno przyjaciół obok, którzy byli ich zdrowym rozsądkiem czy kubłem zimnej wody :) Czy jednak dziewczyna znalazła dobry sposób na francuskiego kolegę?
Międzynarodową historią jest oczywiście "Sposób na Francuza" Alicji Skirgajłło. Jest to książka z gatunku romansów, może nawet erotyków, której jednak nie brakuje fantastycznych, pełnych humoru dialogów. Cudowni są tam wszyscy! Ale wprost uwielbiam seniorki obu rodów. Babcie czasem zawstydzały mnie swoimi wypowiedziami, ale w gruncie rzeczy, chciałabym mieć w rodzinie takie osoby.
Autorka postarała się o ciekawą fabułę w której nie zabrakło intrygi i dramatu. Bohaterowie są fantastyczni, każdy znajdzie jakiegoś swojego ulubieńca, natomiast znienawidzona postać może być tylko jedna ;) Minimalnie denerwował mnie tytułowy Francuz, cała otoczka jaką tworzy wokół siebie, w mojej wyobraźni kreowała raczej twardego faceta, ale nieustające "misiowanie" i "płacz" trochę mnie bulwersowały... Straciłam tą iskrę zainteresowania, jaka została rozbudzona na samym początku.
Mój debiut z powieścią Alicji Skirgajłło oceniam jako bardzo, bardzo udany. Komedia, już dawno tak się nie śmiałam czytając :) A zakończenie?? W pewnym stopniu bardzo życiowe, normalne, aczkolwiek... niestandardowe. Nie sposób potraktować go z niedowierzaniem i uśmiechem. Autorka postarała się o humorystyczne rozpoczęcie i zakończenie. Świetnie!
Więcej adrenaliny, więcej emocji, więcej namiętności! Związek Holly i Declana rozkwita. Była agentka znalazła wreszcie ukojenie u boku przystojnego gangstera...
Nigdy nie zaśniesz, kiedy jestem blisko...Nawet jeśli uciekniesz z piekła, ono podąży za tobą... Noemi nie pamięta ani jednej chwili, w której jej życie...
Przeczytane:2022-01-02,
Bardzo przyjemna powieść o Aurelii Polce z krwi i kości🙂,nieco rozkapryszonej,córeczce tatusia,lubiącej adrenalinę (ściga się na motorach) i Theo Francuzie z krwi i kości 🙂, mężczyźnie poukładanym,biznesmenie, poważnym,od kilku lat związanym ze znaną modelką Monique.
Już na początku tej polsko-francuskiej znajomości ,tych dwoje chce zabić siebie wzorkiem................
Są jak woda i ogień,jak plus i minus............. Jednak zachodzi taka sytuacja,że muszę że sobą współpracować.......... Jak sobie z tym poradzą? Czy sojusz polsko francuski zostanie zawarty........czy wręcz odwrotnie wybuchnie wojna?
Książkę bardzo przyjemnie się czyta,jest dużo zabawnych sytuacji i zabawne dialogi.
Polecam, warto się dowiedzieć co się będzie działo......a będzie się działo............