Saga rodzinna przesycona magią. Historia kobiet z rodziny Carasco i magicznego pudełka z przyrządami do szycia przekazywanego z pokolenia na pokolenie.
Frasquita jest wiedźmą, tak o niej mówią. Potrafi leczyć, pamięta modlitwy z czasów sprzed pierwszej Księgi. Z byle szmat i kawałków materiału szyje przecudne ubrania, które pomagają ukryć defekty tego, kto je nosi (także ciążę!). Mężczyźni zakochują się w kobietach noszących sukienki od Frasquity. Jej dar budzi kontrowersje. Zostaje wygnana z wioski i udaje się w podróż ze swoimi córkami przez południe Hiszpanii do Afryki, tam gdzie nikt nic o nich nie wie. Ale nie można uciec od przeznaczenia. Historię Frasquity opowiada jej córka.
Wydawnictwo: Mova
Data wydania: 2022-07-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 424
Tytuł oryginału: La coeur cousu
Książka opowiada o losach kobiety, która posiadała magiczne pudełko z igłami i nićmi. Potrafiła ze ścinek i kawałków materiałów stworzyć przepiękne rzeczy. Uszyte stroje maskowały bowiem wiele niedoskonałości i wszystko wydawało się idealne. Ludzie byli otumanieni magicznymi przedmiotami i nie potrafili przestać o nich myśleć. Wygnana z wioski z powodu zazdrości mieszkańców udaje się w podróż wraz z małymi dziećmi. Historię matki po wielu latach opowiada nam jej córka. Przez to mamy przeskoki między teraźniejszością a przeszłością.
Po przeczytaniu opisu książki byłam zaintrygowana i chciałam ją bliżej poznać. Uwielbiam wątki fantastyczne i magiczne w czytanych opowieściach. Jednak zawiodłam się na tym co mnie tam spotkało. Było wiele dziwnych sytuacji w książce np. zszywanie czerwonego koguta, załamanie ojca, który zaczął zamieniać się w kurę, obsesja człowieka polegająca na liczeniu drzew w gaju oliwnym itp. Zaledwie jedna scena bardzo mi się podobała i zapadła w pamięć a mianowicie podarowanie Matce Boskiej wyhaftowanego serca dzięki któremu jej postać jaśniała.
Nie tego się spodziewałam. Oczekiwałam czegoś innego. Bardzo opornie szło mi czytanie dlatego dotarłam do połowy książki i nie zakończyłam jej. Szkoda mi było czasu na dalszą lekturę.
Pochwalić za to muszę wydanie książki, które jest piękne. Już sama twarda oprawa robi wrażenie. Okładka przyciąga wzrok, jednak sam środek już nie bardzo. Ale to tylko moje zdanie. Być może Wam bardziej się spodoba.
"Jestem tym ostatnim wersem, tą umalowaną henną brunatną dłonią, która zakończyła naszą szaloną wędrówkę, jestem tą, która zmusiła moją matkę, aby się położyła. Jestem kresem podróży. Jestem kotwicą i mogę tylko pisać, aby umarła historia, która nas kołysze do snu i zamyka w murach, i czyni z nas istoty odmienne, niepojęte i obce wszystkim."
Często sięgacie po literaturę piękną? Czy nie jest to gatunek, w którym czujecie się dobrze?
Raz na jakiś czas lubię sięgnąć po historie, które są zapisane w inny, ten "piękniejszy" sposób, które przekazują ważne życiowe treści, opowiadają historie ludzi, których los nie oszczędza, błądzą, radują się i ma to nostalgiczny wydźwięk.
"Soledad znaczy samotność" to historia kobiet z rodziny Carasco, które z pokolenia na pokolenie przekazują sobie magiczną skrzynkę. Każda z kobiet ma dar, który ukierunkowuje ich życie, w mniejszym lub większym stopniu.
Tytułowa Soledad jest narratorką tejże powieści i to dzięki niej poznajemy historię jej mamy, Frasquity, która z kawałka tkaniny, szmaty, potrafi uszyć cudowne stroje, które zdobią wiele kobiet i dzięki temu czują się wyjątkowe i piękne. Mimo iż Soledad jest najmłodsza z rodu, to historię jej matki poznajemy od czasów panieńskich.
Historia Frasquity przepełniona jest magią na równi ze smutkiem i bólem. Santaveli to wioska w Hiszpanii, w której religijność i zabobony są wysoko stawiane w hierarchii wartości, dlatego też Frasquita i jej rodzina są dla mieszkańców okazem do plotek przez swoją wyjątkowość. Życie kobiety nie jest usłane różami. Czeka ją wiele trudności, które odbiją się na jej osobowości i przyszłości dzieci.
Ciężko jest napisać coś więcej, by nie zdradzić za wiele z fabuły. Jest to powieść nasycona piękną treścią, która wciąga. Może wzruszać, skłaniać do refleksji, ale także pozwala pokłonić się smutkowi i bólowi kobiety, która nieszczęśliwa przemierza długą drogę, by w końcu się zatrzymać.
Współczucie i napięcie będzie towarzyszyło Wam przez całą książkę, której historia jest nieprzewidywalna. Naprawdę, nie będziecie w stanie przewidzieć, jaki kierunek obrała Carole Martinez.
Przepiękna oprawa "Soledad znaczy samotność" przyciąga wzrok, a jej treść nakarmi do syta wielu fanów gatunku z rodzaju tego pięknego. Nie jest to powieść na jeden wieczór, bądźcie tego świadomi, natomiast czas z nią spędzony jest wart każdej godziny.
"Wydaje się, że burza będzie trwała wiecznie, ale z doświadczenia wiem, że zawsze minie, bez względu na wszystko"
Małżeństwo Kennedy rozpada się. Jej mąż ostatecznie je kończy i sugeruje kobiecie, że powinna ułożyć sobie życie gdzie indziej. Załamana i zagubiona Kennedy wyjeżdża do małej miejscowości, w której mieszka jej siostra z mężem. Ma nadzieję, że będzie mogła u nich zamieszkać.
Siostra Keneddy remontuje domy na wynajem i jeden z nich jej udostępnienia. Tym samym, kobieta rozpoczyna nowe życie w małym Havenbarrow. Życie Kennedy w końcu zaczyna iść w dobrym kierunku, a spokój i małomiasteczkowy klimat to to, czego potrzebuje. Jednak bardzo szybko okazuje się, że Havenbarrow ma też minusy, jednym z nich są narzucający się mieszkańcy, którzy chcą wiedzieć wszystko o Kennedy. Drugi to niezwykle przystojny facet, który w bardzo nieprzyjemny sposób każe kobiecie opuścić pola należące do jego posiadłości.
Przez życie każdego z nas przetaczają się sztormy, niektóre są delikatne, a inne mocne. Czasami wydają się groźne, jednak okazują się fałszywym alarmem, są też takie, które zostawiają z naszego życia zgliszcza. Właśnie wtedy jest najtrudniej, musimy znaleźć siłę aby się podnieść, żeby na tych zgliszczach zbudować coś nowego. Właśnie o tym opowiadają "Południowe sztormy", które nie są słodkim romansem. Są przepełnione zarówno bólem, jak i nadzieją. Stratami i nowymi szansami.
Brittainy C. Cherry tak jak każdą historią dostarcza nam wielu emocji, zaskakuje i doprowadza do łez.
Piękna saga rodzinna. Kobiety z rodziny Carasco, przekazują sobie z pokolenia na pokolenie, magiczne pudełko z przyrządami do szycia. Tajemnicza i magiczna. Polecam.
Przeczytane:2022-09-05, Ocena: 3, Przeczytałem,
Czy znacie pojęcie "realizm magiczny"? "Soledad znaczy samotność" to książka właśnie takiego gatunku. Z jednej strony opisująca zwyczajne życie biednej społeczności, z drugiej przesycona magią.
Historia rodziny Carasco, mieszkającej w małej wiosce w Hiszpanii, to opowieść niezwykła. Kobiety w tej rodzinie po wejściu w dojrzałość otrzymują dziwną wiedzę o specjalnych, nikomu nie znanych modlitwach, oraz tajemniczą skrzynkę, zawierającą dar zgodny z umiejętnościami każdej z nich. Historia rodziny opowiadana przez najmłodszą córkę, rozpoczyna się od matki Frasquity, której darem było szycie. Frasquita otrzymała skrzynkę pełną pięknych nici, którymi ze skrawków materiału potrafiła wyczarować suknie ślubne, w których każda dziewczyna wyglądała jak księżniczka. Społeczność wioski traktowała Frasquitę jak czarownicę, więc zabrała swoje dzieci i przeniosła się z Hiszpanii do Afryki. Jej droga nie była prosta, spotykała bowiem na niej ludzi zarówno dobrych jak i niebezpiecznych, na jej oczach toczyły się walki rebeliantów w Katalonii, pomagała w leczeniu rannych i wciąż walczyła o bezpieczeństwo swoich dzieci. W książce tej codzienność i prostota życia mieszają się ze zderzeniami z pogranicza magii.
Moje odczucia wobec tej lektury są można powiedzieć dwojakie. Z jednej strony mam świadomość jej uroku i niezwykłości, z drugiej, jako osoba lubiąca zupełnie inne gatunki, po prostu się nudziłam.
Za to z całą pewnością nie mogę powiedzieć, że książka zachwyci wielbicieli literatury pięknej. Będziecie mogli rozsmakować się w fantastycznych opisach przedstawionych pełnym bogactwa i piękna językiem.