Jedno wydarzenie, jedna krótka, tragiczna chwila całkowicie odmienia życie małej Gabrysi. Po śmierci matki dziewczynka wychowuje się pod opieką nieczułego i zagubionego ojca, pogrążonej w starczych rozważaniach babki oraz krążących po domu... duchów.
Dorastanie na polskiej wsi pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku nie jest łatwe. O zapomnianą przez rodzinę Gabrysię powoli zaczyna się upominać życie wraz ze swoimi odwiecznymi prawami, zwierzęcością i okrucieństwem.
Anna Musiałowicz stworzyła kolejną przejmującą opowieść, której główną bohaterką jest słowiańska wieś, daleka od sielskości, pełna demonów i przesądów, pokutujących w naszym społeczeństwie do dziś.
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Data wydania: 2022-02-28
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 232
„Wszystko będzie dobrze”.
Obraz ubrany w biel, czerń i szarości. Piękny, dramatyczny, wzruszający..
Migawki codzienności ludzi żyjących na typowej polskiej wsi pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku. I pewna tragedia..
Ktoś znalazł się w złym miejscu o złym czasie. Czyjaś krew rozbryzgała się na śniegu na kształt skrzydeł. Ktoś stracił matkę, żonę – anioła. Czyjś dom, choć ogrzewany piecem, stał się zimny, jakby nagle zabrakło mu duszy. Wypełnił się za to przejmującym smutkiem i nieznośnym oczekiwaniem nie wiadomo na co.. Ktoś z dnia na dzień musiał nauczyć się tłumić swoje uczucia i z nikim się nimi nie dzielić. Zagłuszać tęsknotę, dusić złość, utopić cierpienie, powściągnąć myśli „jak postrzelone w locie ptaki”, miarkować słowa i żyć pomimo wszystko.. Ktoś kogoś zostawił na pastwę losu. Na czyimś sercu ktoś położył kamień, „bolało tępo, biło jakby wolniej, ale i silniej”. Ktoś bał się spojrzeć w lustro, by nie ujrzeć w nim ducha, a ktoś się nie bał..
„Śnieg jeszcze czysty” – literatura piękna chwytająca za serce i zostawiająca w nim ślad. Wielowarstwowa. Uniwersalna. Magiczna.
Polecam.
Znając twórczość pani Anny Musiałowicz, spodziewałam się po "Śnieg jeszcze czysty" więcej mroku, jednak, mimo obecności duchów, ta książka jest przede wszystkim ogromnie smutna,
W mojej interpretacji jest trochę jak pomnik postawiony kobiecie - matce, żonie, córce, synowej. Kobiecie, która swoją miłością i opieką otacza cały dom i w magiczny sposób scala swoją rodzinę. Gdy tej kobiety w domu zabraknie wszystko może się łatwo posypać.
Tak właśnie zdarzyło się w domu małej Gabrysi gdy jej mama uległa wypadkowi. Dziewczynce została babcia Władzia- czuła i kochająca, a jednak bardzo prosta kobieta. Mimo najszczerszych chęci miała problem z komunikacją z młodą dziewczyną, która dramatycznie potrzebowała kogoś, kto wprowadzi ją w dorosły świat. Był jeszcze ojciec - Franciszek, który najpierw skupił się na własnej żałobie, następnie na poszukiwaniu pocieszenia. Dorastająca córka była ostatnią rzeczą, która go interesuje...
Gabrysia na własną rękę poznawała świat i życie, bez wsparcia dorosłych jednak łatwo jest pobłądzić i doprowadzić do tragedii.
Powieść jest pisana bardzo plastycznym językiem. Tłem jest typowa, prosta polska wieś z dawnych czasów, przesiąknięta głęboko zakorzenionymi, prymitywnymi, często niesprawiedliwymi zasadami. Czytając miałam wrażenie, że tam jestem, słyszę tych ludzi. Wkurzałam się na obłudę jednych, smuciłam trudami innych. Babcia Władzia i Gabrysia wzbudzały we mnie wielką czułość, a zakończenie wycisnęło łzę. Tak więc ładunek emocjonalny jest ogromny i umiejętnie wpleciony w treść.
Na koniec dodam, że znam lepiej niżbym chciała panów, którzy tak samo, jak Franciszek zgrabnie wykręcili się od wychowywania córek, bo to "babskie" zajęcie, a później pełni zawodu dziwili się, że te córki zachowują się nie tak, jak by sobie życzyli.. Bardzo bym chciała żeby przeczytali tę powieść, może trafiła by ich w serce.
Jedyne co mi się tu nie zgadzało to zapowiedź słowiańskości w opisie na odwrocie książki. Tu nie było słowiańskości, jednak była taka bardzo typowa, przesiąknięta starymi tradycjami polska wieś. Jednak przy wysokiej jakości powieści trochę nietrafiony blurb nic nie zmienia
Powieść polecam wszystkim wielbicielom polskiej prozy, bo to naprawdę dobra, wartościowa lektura
Ależ to było smutne. Smutek, samotność i niezrozumienie – o tym jest ta opowieść. Jest też o wsi, wsi niespokojnej i niewesołej, okrutnej i bezwzględnej. O wsi sprzed lat, która bardzo przez te lata się nie zmieniła… W której nadal dużą rolę odgrywają przesądy, zabobony i strach przed tym „co ludzie powiedzą”.
Bardzo lubię prozę Anny Musiałowicz, to sztuka pisać lekko o sprawach trudnych, tutaj o stracie matki, o tęsknocie, o niepogodzeniu się z jej śmiercią, braku wsparcia bliskich, o niezrozumieniu i dojrzewaniu w samotności. Przejmująca historia, jakich pewnie zdarzało (i zdarza się) wiele.
Choć książka klasyfikowana jest jako horror, dla mnie to powieść z elementami grozy, niewiele tam horroru, raczej odrobina strachu, niepewności i lęku. To przepięknie napisana opowieść o dorastaniu w samotności, choć wśród bliskich, o wyobcowaniu i próbie zrozumienia otaczającego nas świata.
Bardzo polecam i jestem niepocieszona, że historia Gabrysi tak szybko się skończyła. I to zakończenie…
Niełatwo ocenić mi tę książkę. Trudno jednoznacznie ją sklasyfikować. Autorka używa dosyć specyficznego języka, co w połączeniu z infantylnym sposobem czytania lektorki, sprawia wrażenie lektury dla dzieci. Z drugiej strony tak tematyka, jak i niektóre wydarzenia skierowane do dzieci zdecydowanie nie są. Pomimo tego, że fabuła oparta jest o ważne kwestie społeczne, brakuje mi tutaj adekwatnie odczuwalnych emocji.
Niezwykle przejmującą i poruszająca opowieść o pewnym domku na wsi. O pewnej rodzinie, która ten domek zamieszkuje oraz o tragedii, która się wydarzyła , a którą ludzkie oczy nie powinny widzieć. Tym bardziej oczy dziecka...
Wyobraźcie sobie niezwykle srogą zimę. Wieś.Dzień jak codzień. Matka wraca z zakupów. Jej dziecko w tym samym momencie radośnie podskakując wraca z kolegą ze szkoły... Nic specjalnego się nie dzieje. Do domu coraz bliżej. Obie już się ujrzały. Matka uśmiechając się macha do dziecka. Dziecko ją widzi, ale za moment mama znika...
"Śnieg jeszcze czysty" to książka, której nie odłożysz nim nie dojdziesz do ostatniej strony. To książka, która Tobą wstrząśnie i odciśnie na Tobie swoje piętno. To książka, której nie zapomnisz. A przede wszystkim to książka, którą musisz przeczytać.
Śnieg jeszcze czysty... ale wystarczy chwilka i zalewa się krwią, która wraz z życiem uszła z ciała mamy Gabrysi. Dziewczynka pozbawiona matczynej troski dorasta pod okiem babci Władzi. Nieporadny ojciec, pogrążony w żałobie odcina się od małej pragnącej uwagi i miłości.
Dramat dziewczynki rozgrywa się w polskiej, zaściankowej wsi pod koniec lat 60tych XX wieku. Małomiasteczkowa mentalność pełna przesądów i uprzedzeń. Gabrysia czuje się niechciana, nie rozumie zmian zachodzących w jej dojrzewającym ciele, a podpowiedzi niesie podglądactwo dorosłych i jej wyobraźnia.
Ta historia snuta melancholijnym, pięknym językiem. Od pierwszych stron szarpie za serce, emocjonalnie sieka czytelnika na kawałeczki. Traktuje o kruchości życia i dojmującej stracie bliskich. Smutek i poczucie samotności wyziera z każdej strony. Niesprawiedliwość losu, która miażdży.
Bardzo klimatyczna historia, pełna mroku i niepokoju. To dramat z pogranicza grozy z elementami nadprzyrodzonymi.
Ta historia zostawia ślad w duszy i mocno zostaje w pamięci. Gorąco polecam wszystkim, którzy lubią historie ściskające serducho.
Nie wszystkie istoty, które powołano do życia, powinny istnieć na tym świecie Wydaje się, że los odwrócił się od Agnieszki. Porzucona przez wieloletnią...
Gdy pięcioletni Maciek wraca z wycieczki do lasu, wydaje się matce nieswój. Czy coś się mu przydarzyło? Coś, o czym chłopiec nie chce rozmawiać...
Ocena: 5, Przeczytałam,
Ludzie nazywali ją aniołem, a anioły mieszkają w niebie. Śmierć upomniała się o Weronikę dwa razy. Pierwszy był nieudany. Córka, której narodziny prawie odesłały matkę na tamten świat zatrzymała rodzicielkę przy sobie. Jednak po kilu latach tragiczny wypadek rozdzielił je pogrążając rodzinę w rozpaczy. Gabrysi (córce Weroniki) co prawda pozostał ojciec i babcia. Jednak ten pierwszy przeżywa żałobę na swój sposób odcięty od córki, a tej drugiej ciężko odnaleźć się w „nowoczesnych” powojennych czasach.
W powieści „Śnieg jeszcze czysty” Anna Musiałowicz porusza dwa tematy: przeżywanie żałoby oraz różnice w wychowywaniu dziewczynek i chłopców. Wyzwaniem było połączenie powagi tego pierwszego ze „wstrząsem” jaki powinien wywołać ten drugi. Czy pisarce się udało? Owszem.
Początkowo autorka opisuje wypadek, pogrzeb oraz reakcje i emocje ludzi: szok, niezrozumienie, tęsknota, złość. Fragmenty napisane oczami Gabrysi robią chyba największe wrażenie. Nie zawsze wspomina ona mamę z pietyzmem. Czasami przywołuje złe chwile i wyrzuca jej, jak ją o coś zbeształa. Pomału do dziewczynki dociera, że mamy nie ma i to nabywanie świadomości jest rewelacyjnie opisane np. czy zwłoki leżące w izbie to jeszcze mama, czy już nie?
Wiadomo, że dziewczynka dorasta. Nie można napisać, że została pozostawione sama sobie, bo babcia kocha ją i poświęca jej dużo uwagi. Jednak pewne tabu blokują kobietę. Chciałabym chwilę pochylić się nad postacią Władysławy, czyli wspomnianej babci. Cudowna kobieta. Prosta, ale posiadająca wyjątkową matczyną intuicję. Obecnie mamy do dyspozycji szereg poradników, stron, grup wsparcia, specjalistów i nie omieszkamy korzystać z ich pomocy, żeby znaleźć „patent na dziecko”. Bohaterowie powieści „Śnieg jeszcze czysty” tego nie mieli, ale kiedy czytamy fragmenty napisane z perspektywy Władysławy, mamy ochotę krzyknąć: „Zrób to” i popchnąć ją do działania. Ta kobieta znalazła „patent na dziecko”. To miłość. Natomiast historia opisana w powieści jednoznacznie pokazuje nam, że miłość nie uchroni przed wszystkim. Potrzebna jest jeszcze partnerska rozmowa, a tej zabrakło przez strach, uprzedzenia, niepewność.
Wspomniałam, że Anna Musiałowicz poruszyła również kwestię w różnicach wychowania dziewczynek i chłopców. Trochę ciężko rozwijać mi ten temat bez zdradzenia elementów fabuły. Napiszę tak. W teorii wiemy, jak było, jakie role przypisywano każdej płci i jakie zagrożenia na nią czyhały, co było dozwolone, a co mogło zepchnąć człowieka na margines społeczeństwa. Łatwo krytykować zaściankowość minionych dekad, jednak po takiej książce w głowie zawsze kołacze mi pytanie, na ile my jesteśmy skażeni uprzedzeniami. Czy zawsze opamiętujemy się przed krzywdzącym komentarzem?
Na koniec jeszcze słówko o scenie finałowej, która rozerwała moje serce. Kiedy zaczęłam czytać „Śnieg jeszcze czysty” wydawało mi się, że nie przypadnie mi do gustu. Proza prosta, oszczędna, wyważona ale ładna, z klasą i wyczuciem. Jednak atmosfera wydawał mi się monotonna. I tak, jak lubię spokoje książki, to tu było aż za spokojnie – pomimo dramatycznych wydarzeń. Z czasem coś drgnęło. Nie powiem, żeby przez powieść przeszło tsunami, raczej niewielkie fale, które wywoływało współczucie bądź oburzenie. Dotarło do mnie, że nie mogła być ona inaczej napisana. Skromny dom, skromni ludzie i ta skromność formy dopełnia tę historię. Anna Musiałowicz nie kombinuje. Podświadomie domyślamy się do czego zmierza, ale kiedy to następuje... To chyba trochę jak ze śmiercią. Wiemy, że czeka na każdego z nas, jednak jeżeli przyjdzie to nie wierzymy.
Tematy poruszone w książce „Śnieg jeszcze czysty” nie są oryginalne, jednak wśród wielu pozycji o nich traktujących, ta jest niewątpliwie warta uwagi. Anna Musiałowicz napisała poetyko-naturalistyczną powieść, urzekającą w swojej prostocie. Doskonale dobrany czas i miejsce akcji, doskonale wybrane postacie. I zimy będące tłem dla opisanej historii. Biały śnieg, z którym boleśnie kontrastuje szaro-burość ludzkiej egzystencji.