Masz tylko dwie możliwości. Możesz stąd uciec albo możesz tutaj umrzeć.
Przeprowadzka do Malumic miała być dla rodziny Bocheńskich nowym startem. Ich
przeszłość roztrzaskała się w drobny mak, kiedy z powodu córki - Kingi, musieli uciekać.
Mieszkańcy z umiarkowanym entuzjazmem przyjmują nowych sąsiadów. W samej rodzinie również nie dzieje się najlepiej. Na dodatek uroda Kingi zwraca uwagę miejscowego chuligana i kilku innych osób.
Kiedy w noc po corocznym festynie chłopak zostaje znaleziony martwy, a Kinga zapada się pod ziemię, Malumice ożywają.
Nie każdy wierzy w niewinność dziewczyny. Nie każdy chce, aby została odnaleziona.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2022-05-11
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 328
Język oryginału: polski
Ucieczka; tylko tak można określić przeprowadzkę rodziny Bocheńskich do maleńkiej wsi zwanej Malumicami. Rodzina Kingi chce zostawić za sobą przykre doświadczenia, jednak nastolatce to nie w smak. Co prawda coraz liczniejsze groźby również ją przerażały, ale perspektywa zamieszkania na wsi skrytej wśród lasów i odcięcie od dóbr wszelakich dawanych przez miasto prawdopodobnie jeszcze bardziej. Dziewczyna postanawia więc uciec przy najbliższej możliwej okazji.
Gdy więc Kinga nie wraca do domu po corocznym festynie, śledczy są pewni, że zwyczajnie uciekła. Jedynie jej ojciec w to nie wierzy, próbując odnaleźć córkę na własną rękę. Mieszkańcy Malumic rozpoczynają przeczesywanie lasu, jednak zamiast dziewczyny znajdują ciało miejscowego chuligana.
Wieś ponownie dzieli się na dwie części: tych, którzy wierzą w niewinność Kingi i podświadomie cieszą się ze śmierci nękającego ich chłopaka, oraz tych, którzy od początku założyli, że dziewczyna zamordowała miejscowego łobuza i uciekła przed odpowiedzialnością. Lecz samej dziewczyny nadal nie ma, a żaden trop nie przybliża nikogo do jej odnalezienia.
Tylko jedna osoba zna prawdę o tym, co ją spotkało. Ba, sama się do tego przyczyniła.
Małe wioski, gdzieś na końcu świata i panujący tam, ustalony wiele lat wstecz ład- jak one potrafią stworzyć atmosferę! Zazwyczaj wydaje się, że tak małe skupiska ludzi, zajętych codzienną walką o byt, nie mają nic więcej do zaoferowania. A tu -już po raz kolejny- okazuje się, że mogą być całkiem niezłym tłem dla historii. I skupiskiem tajemnic, od wielu lat czekających na rozwiązanie.
Od pierwszego rzutu oka na Kingę wiedzieliśmy, że niezłe z niej ziółko. To nawet nie przez wzgląd na fakt, iż jest urodziwą dziewczyną. Po prostu od razu z jej zachowania można wyczytać, że ma gdzieś wszelkie konwenanse. Miasto Bocheńscy opuścili z jej powodu, a raczej przez coraz większe wykluczenie ich ze społeczności. Czego powodem również była Kinga. Malumice wybrali głównie przez wzgląd na to, że znaleźli dom w miarę na ich kieszeń. I jako że to wioska, liczyli na chwilę oddechu. Tutaj jednak znowu zaczynają się problemy z nastolatką.
A potem Kinga zaginęła.
Mam mieszane uczucia względem tej książki. Z jednej strony wciągnęły mnie poszukiwania nastolatki i w życiu nie domyśliłabym się prawdy o jej zaginięciu, a z drugiej miałam wrażenie, że ta historia ciągnie się i ciągnie, a ja nie mogę dotrzeć do końca. Mimo że ma nieco ponad trzysta stron. Poznajemy tam również fakty odnośnie pewnego wypadku sprzed lat, jednak on nijak nie wiąże się z teraźniejszością (o ile oczywiście coś mi nie umknęło, jednak wątpię). Jednakże ową wstawkę uważam oczywiście za ciekawą, zapełniła nam czytelniczy czas podczas poszukiwań nastolatki.
Podsumowując, nie jest źle; Skrzydła i kości mają w sobie jakiś urok, który sprawia, iż da się ją czytać bez zbędnych utyskiwań. Jednakże nie sądzę, bym pamiętała o niej po jakimś dłuższym czasie. Nie miała w sobie tego "czegoś", co wbiłoby mnie w fotel aż do ostatniej strony. Ot, dobra lektura, lecz nie niezwykła.
Jest to pierwsza książka ,którą kupiłam bez czytania o niej opinii i bez opisu blurb.Ta książka ujęła mnie swoja okładką.Niby "prosta " ,ale jakże tajemnicza i mroczna...
Historia tej powieści osadzona jest w małej wiosce Malumic,gdzie każdy zna każdego i nie ma możliwości by ukryć coś przed oczami sąsiadów.A jednak nie jest to proste...W tej wiosce bowiem ,więcej jest sekretów niż mieszkańców.
Autorka stworzyła niesamowicie klimatyczna powieść ,gdzie mieszkańcy Malumic są tak realistycznie przedstawieni i ich relacje sąsiedzkie,że trudno nie wczuć się w fabułę,która nie pozwala by odłożyć ksiązkę tak szybko.
Jak na debiut literacki Joanny Pawłusiów,uważam ,że jest to rewelacyjna książka.Wszystko tu jest spójne,nie ma tu niczego za dużo,jest to po prostu świetny thriler psychologiczny, w którym nic nie jest takie na jakie wygląda.
Jest to naprawdę ciekawa i oryginalna książka,która sprawia,że z wielką ochotą sięgnę po kolejne ksiązki tejże autorki
Zastanawiałam się, czy wziąć do recenzji książkę, której tytuł i okładka z jednej strony mnie przyciągały, a z drugiej trochę odrzucały.
Bohaterów jest wielu. To cała społeczność wiejska. Całe rodziny - rodzice, dzieci, dziadkowie. Od imion i nazwisk się roi. Przyznam szczerze, że zdarzyło mi się pogubić, kto jest kim i jaki ,,balast" dźwiga. Ot, zwyczajni ludzie - pomyślałby kto, jednak pozory mylą, bo w Malumicach nic nie jest takie, na jakie wygląda. Każdy skrywa jakiś mroczny sekret, każdy ma ranę na duszy. Gdy poznawałam ich osobiste tragedie, to im współczułam. Faktycznie, w Malumicach zło się rozpleniło, a śmierć zbiera obfite żniwo. Zagrożenie narasta.
Jednak w miarę poznawania historii moje współczucie wyparowywało. Odkrywałam mroczną przeszłość bohaterów, ich tajemnice, demony, z którymi walczą. To postacie autentyczne, z krwi i kości, w których pod warstwą zalet, nie brak wad. Do tego dochodzą skomplikowane relacje międzyludzkie i sąsiedzkie oraz rozsiewane plotki. Moją uwagę przykuła maturzystka Oliwia, która za wszelką cenę chce opuścić Malumice. To ona najbardziej angażuje się w poszukiwania swojej nowej koleżanki i odkrywa rodzinną tajemnicę.
Joanna Pawłusiów, debiutantka na rynku wydawniczym, zaprezentowała wachlarz przestępstw kryminalnych. Morderstwo to tylko jedno z nich. Prokurator miałby pełne ręce roboty. Autorka zachowała przy tym spójność i logiczność. Zadbała o detale. Całość od początku warzy na wolnym ogniu w gęstym i smolistym sosie z dodatkiem sekretów rodzinnych. Atmosfera napięcia, grozy towarzyszy czytelnikowi od początku i zaczyna go przytłaczać. Koszmary Bocheńskiego z ptakami w roli głównej to jak sceny z filmu Hitchcocka "Ptaki".
Wielowątkowość thrillera i przeskakiwanie między scenami, sprawami i rodzinami wymaga skupienia i wczytania się. Nie jest to książka przyjemna w odbiorze, a i okładka jest mroczna. Wszędzie czai się zło, wszędzie ukrywa się jakaś tragedia rodzinna czy osobista, choć pozory są dobrze stworzone. Autorka potrafi wywieść czytelnika w pole, zaskoczyć go zwrotami akcji i mroczną przeszłością bohaterów. Pobudki i motywy są znane od lat - co komu w duszy gra, co komu strzeli do głowy... Im bardziej czytelnik zagłębia się w powieść, tym bardziej zanurza się w duszny małomiasteczkowy klimat, który go wciąga niczym wir wodny. Nawet na jakiś czas zamieszkuje w Malumicach, by poznać prawdę o jego mieszkańcach i oddać się refleksji nad istotą zła.
Co do zakończenia mam mieszane uczucia. Z jednej strony wpisuje się ono w klimat małomiasteczkowy Malumic, lecz z drugiej moim zdaniem autorka lekko przeforsowała. Nie chcę pisać dlaczego, by nie spojlerować. Osobiście nie lubię, gdy autor urywa akcję w kulminacyjnym momencie pełnym emocji i napięcia, gdy się dużo dzieje, a zakończenie wątków w ,,łagodny" sposób i okrojonej wersji podaje w epilogu, jakby nie miał pomysłu na finałową akcję. Tu jestem trochę zawiedziona.
"Skrzydła i kości" to udany debiut Joanny Pawłusiów. Thriller z rozbudowanym tłem społeczno-obyczajowym i zawiłą akcją od początku trzyma w napięciu i mami pozorami normalności. Skrywa sekrety rodzinne, wielkie tragedie, budzi demony z przeszłości, pokazuje zło w różnej postaci, nie pozwalając się oderwać od lektury.
,,Skrzydła i kości" to debiutancka powieść Joanny Pawłusiów. Czy udany? Uważam, że tak. Znalazłam tu dreszczyk emocji, adrenalinę i gęsią skórkę. Uczucie niepokoju towarzyszyło mi przez całą historię.
Czy wyobrażacie sobie przeprowadzkę z miasta do wsi, w której diabeł mówi dobranoc? We wsi Malumice można umierać lub z niej uciekać. Rodzina Bocheńskich wybrała pierwszą opcję. Przeprowadziła się z miasta na wieś. Dlaczego? Przecież nie od dziś wiadomo, że w mieście są większe możliwości na lepsze życie niż na wsi. Ta rodzina wybrała tak jak wybrała. Skutki tego będą przerażające.
Janusz Bocheński szybko znalazł pracę. Niestety ona jest poniżej jego kwalifikacji, jednak z czegoś trzeba utrzymać czteroosobową rodzinę. W pracy daje z siebie 110% i komuś to się nie podoba. Ma drugą żonę, z którą ma małą córeczkę. Z pierwszego małżeństwa ma nastoletnią córkę Kingę, która nie trawi swojej macochy. Nie podoba jej się ta wioska. Ma żal do ojca, że musieli się przeprowadzić. Postanawia, że od nich ucieknie - już nie raz to robiła. Czy tym razem ucieknie na zawsze? Czas pokaże. Macocha również nie trawi swojej pasierbicy.
Kinga znika po miejscowym festynie. Wszyscy ,,bardzo mili" mieszkańcy wioski szukają zaginionej dziewczyny. Zamiast niej odkrywają zwłoki miejscowego chuligana, z którym w tajemnicy spotykała się Kinga. Kto zamordował chłopaka? Czy to może Kinga i dlatego uciekła? Prawda was powali na kolana, ale ja wam jej nie zdradzę.
Autorka bardzo dobrze opisała mieszkańców naszej wspaniałej wioski. Tutaj plotki roznoszą się z prędkością światła. Nic się przed nikim nie ukryje. Czy skrywane sekrety Bocheńskich również ujrzą światło dzienne? Czy wszyscy mieszkańcy Malumic faktycznie są idealni? Czy może również próbują ukryć swoje nieczyste tajemnice? Poznacie mnóstwo przerażających intryg i tragicznych wydarzeń.
Autorka stworzyła dobry i klimatyczny thriller psychologiczny, w którym nic nie jest takie na jakie wygląda.
Czy za wszelką cenę chronilibyście swoich najbliższych?
Jestem zadowolona z tej powieści. Czas poświęcony na jej czytanie nie był czasem straconym. Ciekawa i oryginalna fabuła, całkiem dobra akcja i na pozór idealni bohaterowie sprawiają, że warto sięgnąć po pierwszą powieść Joanny Pawłusiów ,,Skrzydła i kości".
Polecam - #mommy_and_books
Jak już wszyscy wiedzą, jestem wielbicielką thrillerów, których akcja rozgrywa się w małych miasteczkach, gdzie każdy każdego zna, a bycie indywidualistą wzbudza plotki i niezdrową ciekawość. Tym właśnie Joanna Pawłusiów mnie kupiła.
Malumice, mała miejscowość pod Wolszynem, staje się jednocześnie ucieczką i wybawieniem dla rodziny Bocheńskich, jednak gdy dochodzi do zaginięcia ich córki i odnalezienia w lesie zwłok okolicznego łobuza wszystko się zmienia.
Kto zabił Waldka? Gdzie jest dziewczyna i co ma wspólnego ze śmiercią chuligana?
Autorka postawiła na wielowątkową, zawiłą fabułę. Zaginięcie dziewczyny pozornie odgrywa główną rolę, ale w tle dzieje się bardzo dużo. Czytelnik, jako postronny obserwator, jest świadkiem zdarzeń, które tworzą codzienność mieszkańców miasteczka. Jesteśmy towarzyszami ich powodzeń i niedoli, to rzadko spotykane, aby warstwa obyczajowa w thrillerze była aż tak rozbudowana, ale na mnie ten trik zadziałał.
Nie znajdziemy tu krwawego mordu, lecz spokojne opisy, a także wręcz rozrysowane konsekwencje, jakie poniesie każdy mieszkaniec Malumic po tym, gdy prawda wyjdzie na jaw.
Jedynym minusem książki jak dla mnie było zakończenie. Nie mogę powiedzieć, żeby było złe, ale momentami odnosiłam wrażenie, że jest wręcz przerysowane i groteskowe. Czy zepsuło mi to przyjemność z czytania? Nie. Ot, mała wada, w każdej książce się jakaś znajdzie.
Podziwiam kreacje małomiasteczkowych bohaterów, które stworzyła autorka, a także wyjątkową atmosferę -- niepokojącą, a równocześnie bardzo wyciszającą. Czułam się, jakbym oglądała film, którego akcja rozgrywa się w malowniczych Malumicach, nawet nie wiem, kiedy doszłam do końca, co sprawia, że muszę to napisać: wciągająca książka!
Bardzo klimatyczny thriller, który z pewnością trafi do serc wielu czytelników. Ja ze swojej strony mogę go tylko polecić, pomimo niewielkiego minusa, jaki dostrzegłam podczas lektury.
A Ty... dasz się oczarować mieszkańcom Malumic?
Współpraca @wydawnictwo.kobiece
Ocena: 3, Przeczytałam, Mam,
Okładka książki prezentuje się ciekawie. Widzimy ptaszka przywiązanego do drzewa, no, może już nie ptaszka, a truchło, ale jednak. Las przedstawiony na pierwszy rzut nie prezentuje się zachęcająco, a bardziej bym powiedziała, że groźnie. Jest matowa w dotyku, z wytłuszczonymi elementami. Nie posiada skrzydełek, więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Wydawnictwo trafnie wykorzystało okładkę, gdyż po otworzeniu mamy kilka zdań na temat autorki oraz jej fotografię. Z kolei na samym końcu mamy fragment z książki, dość długi. Opis bardzo mnie zainteresował, pomyślałam, że może to być ciekawa opowieść. Stronice są kremowe, czcionka wystarczające dla oka. Książka podzielona została na części i rozdziały.
Pierwsze spotkanie z autorką, która jak dotąd pisywała opowiadania, czyli krótsze formy, niż cała powieść. I mimo, iż nie czytałam tych jej historii, to muszę przyznać, że odniosłam wrażenie podczas lektury, lania wody. Zbędnie naciągana znaczna część, która nie wnosiła nic do całości, a nudziła mnie, jako czytelnika i powodowała, że jakoś średnio byłam przekonana do dalszego czytania... Jak już zaczęłam, stwierdziłam, że skończę, niemniej jednak nie myślałam, że gdzieś przez ponad połowę pozycji będę się nudzić i wyczekiwać akcji, momentu, w którym zacznie się w końcu dziać. Okej, doczekałam się, ale to było dosyć daleko... Niestety. I tak myśląc, że pisarka mogłaby potraktować tę książkę jako opowiadanie, usuwając sporo z początku. Nie wiem, czy dam jeszcze szanse autorce, bo po tej historii nie czuje się do końca przekonana.
Sama fabuła okej, ale to bardziej uważam, że było dość dobrze skonstruowane ostatnie dziesiąt stron, gdzie zaczęło się dziać. Gdzie widzieliśmy oprawców, próbowaliśmy zrozumieć ich decyzje... Ta pierwsza połowa była niedopracowana i myślę, że jeżeli autorka przy kolejnej powieści popracuje nad tym, to będzie znacznie lepiej. Nie lubię lektur bez akcji, w których zbędnie się leje wodę, zapełniając stronice drukiem. Niewiele to wniosło do całości, albo wręcz było to jedno i to samo. Szkoda, potencjał był.
Autorka chwyciła kilka srok za ogon - opisała wielu bohaterów, każdy z nich skrywał drugie ja, gdzie pojawiało się wiele znaków zapytania, czy to czasem to nie on jest winny? Wydaje mi się, że ta mnogość dużo plątała i nie był to dobry zabieg, bo nie jeden czytelnik może się pogubić, a poza tym uważam, że co za dużo, to nie zdrowo. Pojawił się wątek ornitologiczny, gdzie to właśnie ptaki były drogowskazem, wskazówką dla postaci - jednak czuję, że nie do końca i ten wątek został dopracowany. Za dużo autorka chciała wprowadzić i wydaje mi się, że niczego tak naprawdę później nie szło poskładać w całość i doprowadzić do sensownego końca.
Żeby nie było, że ciągle marudzę i kręcę nosem, to akurat spodobał mi się opis wsi Malumice, która jest typową, zabitą dechami wsią. Jakie nadal w naszej Polsce występują! Problemy mieszkańców, intrygi, relacje międzyludzkie, osądy i trwoga przed klątwą, która wisi w powietrzu. Tajemnice, plotki, codzienność - to był strzał w dziesiątkę i to mi się spodobało. Wieś, w której każdy o każdym wszystko wie - teoretycznie. Tak jak jest i u mnie - sama mieszkam na wsi i często jest tak, że wszyscy wszystko o nas wiedzą lepiej, niż my sami, a tak naprawdę nie mają o nas zielonego pojęcia. Nowi mieszkańcy? A skąd? Po co przeprowadzili się do Malumic? Tutaj nie ma przecież przyszłości... Wszyscy się zastanawiali i byli zaintrygowani Bocheńskimi. Czyli standardowo, jak na każdej wsi.
Bohaterowie byli różnorodni, mieli inne zachowania, myśli, ale jakoś nikt, kogo poznałam w "Skrzydła i kości" nie zaskarbił sobie sympatii. Podchodziłam do nich z dystansem i nie wiem, co musiałoby się stać, bym kogokolwiek polubiła. Każdy z nich wydawał mi się dziwny i podejrzany w jakiejkolwiek sprawie.
Reasumując uważam, że nie jest to taki kryminał/thriller jakie zazwyczaj czytam, brak tu typowego śledztwa, akcji, która już od początku miałaby miejsce. Z tej historii byłoby dobre opowiadanie, niektóre fragmenty, a w szczególności pierwsza połowa nie ma większego znaczenia, nie musiało by jej być, autorka śmiało mogłaby skrócić to do minimum, w jednym czy dwóch rozdziałach by się spokojnie zmieściła. Mnie nużyła i żałuję, bo zapowiadało się z opisu naprawdę ciekawie. Nie mogę Wam jej polecić, bo nie jestem zadowolona z niej na tyle, by móc Was zachęcić do czytania. Decyzję ostateczną i tak sami podejmiecie, niemniej jednak ja ostrzegam - wieje nudą przez większą część historii, a później zbyt wiele wątków miesza się ze sobą i nic konkretnego z tego nie wychodzi.