Żywiołem wierszy Doireann Ní Ghríofy jest zwyczajność, a ich scenerię tworzą miejsca, w których rozgrywają się epizody codziennego życia: parking samochodowy, pralnia publiczna, szpital położniczy, park miejski czy irlandzki pub. W centrum tego świata poetka usytuowała cielesność: kobiece ciało i doświadczenie kobiecości. Jej bohaterki mierzą się z bólem, lękiem i fascynacją, jakie wzbudza w nich macierzyństwo; słuchają muzyki Nicka Cave’a, kupują płaszcze w butikach vintage i przeglądają zdjęcia w smartfonach; rzucają wyzwanie pisanej przez mężczyzn historii i uprawianej przez nich nauce; odkrywają możliwości, jakie daje im dwujęzyczność, a wreszcie składają hołd kobietom, które – choć pozostają szerzej nieznane – zaznaczyły się dokonaniami w literaturze czy w naukach przyrodniczych. Skry na mrok to bogata w odniesienia, niczego niedopowiadająca, a jednocześnie odważna formalnie i językowo czujna poezja.
Wydawnictwo: Biuro Literackie
Data wydania: 2024-06-17
Kategoria: Poezja
ISBN:
Liczba stron: 64
Tytuł oryginału: -
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Jerzy Jarniewicz
Przeczytane:2024-11-05, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Egzemplarz recenzencki, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, czytam regularnie, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku,
Czy poezja może istnieć tylko tu i teraz? To pytanie powracało do mnie podczas lektury wierszy Doireann Ní Ghríofa'y z tomu Skry na mrok. Nie dawało mi spokoju, bo choć autorka pisze o teraźniejszości, patrzy bez ustanku w przeszłość, w historię, w tradycję literacką - a ta w irlandzkiej poezji jest bardzo bogata. I nie dziwią słowa pisarki, która w rozmowie z Jerzym Jarniewiczem, autorem polskiego przekładu i przede wszystkim świetnym poetą, mówiąc o Irlandii i swoich tekstach, wspomniała: "Tutaj żyjemy w historii. Moje wiersze także. Mogą mówić w czasie teraźniejszym, ale przeszłość jest żywa w każdym wersie. [...] Nadal próbujemy zrozumieć krzywdy wyrządzone przez naszą wspólną przeszłość, a literatura jest jednym ze środków, dzięki którym możemy wyrazić te procesy". Ghríofa sięga w wierszach do dawnych, ale wciąż odczuwalnych traum i ran, nie w celu zadawania dalszego bólu, ale zrozumienia jego przyczyny.
Tom otwiera wiersz Chwila w szopie, który zdaje się skoczny dzięki swojej konstrukcji, lecz sielanka pierwszego wersu zostaje szybko przecięta, poćwiartowana w dalszej części tekstu. To, co miłe i przyjemne, trwa jedynie chwilę, by zostać przytłoczone mrokiem. Tytuł całego tomu przewija się zresztą wielokrotnie w książce - drobiny światła, idąc tropem interpretacyjnym zaproponowanym przez Joannę Soćko, nie działają tu na zasadzie charakterystycznej opozycji tenebrae - lux, nie chodzi tu o odwieczną walkę dobra ze złem, o przeniknięcie ciemności; skry pozostawiają jedynie jaśniejące punkty, wydobywające z mroku to, co najbliżej, niczym na rozgwieżdżonym niebie.
Autorka wiele miejsca poświęca także kobiecej wrażliwości i cielesności, które przenikają kolejne zwrotki. Bohaterki wierszy mierzą się z codziennymi trudnościami, bólem, strachem; kochają i są krzywdzone, opatrują rany, kryją swoje cierpienie w za drogim płaszczu, dostrzegają piękno i wspominają w automatycznej pralni, leżą w szpitalach i czytają wiersze dawnych poetek. I jest w tych wierszach siła, i jest w nich także zrozumienie, a wszystko to wspaniale brzmi po polsku dzięki Jerzemu Jarniewiczowi. W niektórych tekstach rytm przypominał mi intensywnością poezję Józefa Baki, zwłaszcza gdy Ghríofa zaczyna krążyć wokół śmierci. Skry na mrok polecam bez wahania.