Sieroce pociągi

Ocena: 5.21 (19 głosów)

Sieroce pociągi to pasjonująca historia o przyjaźni, poszukiwaniu bliskości i swojego miejsca w świecie.

Molly Ayer zostaje przyłapana na kradzieży książki z biblioteki. Staje przed wyborem: kilka miesięcy w poprawczaku lub praca społeczna - uporządkowanie strychu leciwej wdowy. Dziewczyna wybiera drugą opcję i trafia do domu Vivian Daly. Nie spodziewa się tego, co przyniesie jej los...

Na początku XX wieku, tysiące samotnych dzieci wywożono ,,sierocymi pociągami" z głodującego Nowego Jorku na farmy Środkowego Zachodu USA. Vivian była jednym z nich. Kobieta próbowała wymazać z pamięci trudne lata, jednak kufry na strychu przechowały świadectwa jej przeszłości.

Wizyty Molly przywołują wspomnienia wielu tragicznych wydarzeń, porzucenia, wyobcowania. Pomimo różnicy wieku kobiety zaprzyjaźniają się ze sobą, odkrywając że ich losy i charaktery nie są tak różne, jak mogłoby się wydawać. Obydwie spędziły dzieciństwo samotnie, na wędrówce z jednego domu zastępczego do drugiego, wychowywane przez obcych ludzi.  Obie noszą w sobie wiele pytań dotyczących przeszłości, na które nie znają odpowiedzi...

Informacje dodatkowe o Sieroce pociągi:

Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2014-07-16
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788375548211
Liczba stron: 372
Tytuł oryginału: Orphan Train
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Berenika Janczarska

więcej

Kup książkę Sieroce pociągi

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Sieroce pociągi - opinie o książce

„Sieroce pociągi” już samo to określenie wywołuje przygnębienie i ciarki na ciele. Książka Christiny Baker Kline pod tym znamiennym tytułem to wstrząsająca realizmem opowieść o niechlubnym epizodzie amerykańskiej historii, zainspirowana przeszłością rodziny męża. Autorka włożyła bardzo dużo wysiłku, aby rzetelnie przedstawić temat. „Sieroce pociągi” w latach 1859-1929 przewoziły ponad 200 tyś. Osieroconych, porzuconych i bezdomnych dzieci (głownie pochodzących z rodzin imigrantów z Irlandii, Włoch czy Polski) z Nowego Jorku na farmy Środkowego Zachodu. Tam miały trafić do adopcji. Znaleźć nowy dom, pełen miłości, chrześcijańskich wartości oraz podjąć edukację. Nie wiedziały dokąd jadą. Pociąg zatrzymywał się na kolejnych stacjach, gdzie przez pracowników Children’s Aid Society były przedstawiane niezweryfikowanym przyszłym opiekunom, jak bydło, które oglądano z każdej strony i oceniano, po czym zabierano ze sobą. Nie wybrane znów wsadzano do pociągu i wywożono dalej. Rozdzielano rodzeństwa, a że dzieciom zmieniano imiona, wiele z nich nigdy się nie odnalazło. W rodzinach, do których trafiały, jak można się domyślić już po sposobie ich „adopcji”, zamiast ciepła, troskliwości i beztroskiego dzieciństwa doznawały kolejnych traum. Były wykorzystywane jako tania siła robocza, bite, zaniedbywane, poniżane i głodzone, a nawet wykorzystywane seksualnie. Jeśli miały szczęście udawało im się uciec, albo trafiały do kolejnych rodzin. Bardzo nielicznym udało się znaleźć prawdziwy dom. Bohaterka książki, dziewięćdziesięciojednoletnia Vivian Daly, była jednym z takich dzieci. „Vivian nigdy wcześniej z nikim nie rozmawiała o swoich przeżyciach w pociągu. To było coś wstydliwego, mówi. Za dużo trzeba tłumaczyć, za trudno w to wszystko uwierzyć.” Jak wspomina autorka w zamieszczonym na końcu powieści wywiadzie z Roxaną Robinson: „pasażerowie pociągów sądzili, że ich pociąg był jedynym tego rodzaju. Nie zdawali sobie sprawy, że byli częścią masowego, trwającego siedemdziesiąt pięć lat eksperymentu społecznego.”, więc jak Daly nie opowiadali o swoich traumach i nie wymieniali się z nikim swoimi doświadczeniami. Ich potomkowie nie mieli pojęcia przez co przeszli w dzieciństwie. Stawiając na drodze staruszki adoptowaną, siedemnastoletnią Molly Ayer, przyłapaną na kradzieży książki w bibliotece i stającą przed wyborem: kilka miesięcy w poprawczaku lub praca społeczna – uporządkowanie strychu leciwej wdowy, zauważamy tak, jak i same bohaterki, pod iloma względami są do siebie podobne. Prócz zbieżności biograficznych i podobnych przeżyć, połączyło je podobieństwo psychiczne. To w jaki sposób los, który tak boleśnie je dotknął, również fakt, jak emocje towarzyszące na co dzień od tak dawna ukształtowały ich osobowość. Spędzony razem czas pozwala im się otworzyć, wyjść ze swojej strefy komfortu, okazać empatię, zaufać i znaleźć odwagę do zmiany swojego życia. Dwa wątki – współczesny (2011 rok) oraz historyczny (od 1929 – 1943 roku) wzajemnie się uzupełniają pokazując nie tylko ten mało znany kawałek historii USA. „No cóż, prawda jest taka, że od wieków ludzie podporządkowują sobie innych i ich gnębią” - ten cytat to nawiązanie do współczesnego wątku związanego z Molly i innego, zdrożnego okresu historii Stanów Zjednoczonych. Historii Indian Wabanaki, którzy jak ona oraz dzieci z „sierocych pociągów” byli przeganiani z miejsca na miejsce, szczuci, dyskryminowani i poniżani. Jestem pod dużym wrażeniem tej książki. Opowieści wielowymiarowej. Doskonale łączącej prawdę z literacką fikcją. Pokazującej z jakimi problemami emocjonalnymi borykają się przez całe życie dzieci niechciane, samotne, skazane na łaskę bądź niełaskę drugiego człowieka. Na jakie pytania próbują znaleźć odpowiedzi? Opowieści o przyjaźni, której nie ogranicza wiek. Chociaż to tylko powieść, możemy uzmysłowić sobie, iż czy to w okresie wchodzenia w dorosłość, czy u kresu swoich dni możemy znaleźć wyjątkowego towarzysza, rozumiejącego nasze uczucia, pozwalającego otworzyć się nam na świat, być sobą: „Byłam dotąd taka samotna w mojej wędrówce, odcięta od przeszłości – choćbym się starała z całych sił, zawsze czułam się obco, jak cudzoziemka. A teraz spotkałam duszę pokrewną memu wyobcowaniu, kogoś, kto mówi moim językiem nie wypowiadając ani słowa.”. Jednak warto sięgnąć po niepozorną, zniszczoną książkę, stojącą na bibliotecznej półce.

Link do opinii
Avatar użytkownika - leonia
leonia
Przeczytane:2017-08-31, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2017,

Nieznana i niechlubna części amerykańskiej historii. Trudno  zresztą dziwić  się,  że nie jest zbytnio  rozpowszechniona i nie mówi/pisze się o niej wiele.  Cóż... nie ma powodów do  dumy.
Jest to przepiękna opowieść o przyjaźni, poszukiwaniu bliskości i swojego miejsca w świecie napisana  bardzo  plastycznym językiem, pełna wzruszeń i wywołującamnóstwo  emocji. Jest to książka, od której nie sposób się "oderwać" gdyż wciąga już od pierwszej strony i trzyma w napięciu  aż do ostatniej strony.

Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2017-06-12, 52 książki w 2017 roku,
Historia opowiedziana w oparciu o prawdziwe wydarzenia, jakimi było wywożenie osieroconych dzieci z Nowego Jorku w odległe rejony USA.Opowieść o bólu, samotności, próbach normalnego życia, błędach i ich naprawianiu.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Alex9
Alex9
Przeczytane:2016-09-11, Przeczytałam,

Dzieciństwo kojarzy się nam z czasem beztroskiej zabawy oraz światem gdzie nie powinien gościć smutek i troska o kolejny dzień. Niestety nie wszystkim dane jest radośnie wspominać ten okres w życiu, zamiast szczęśliwych chwil w pamięci pozostają dramatyczne zwroty pozostawiające w człowieku blizny na zawsze.

Molly nie jest do końca przekonana czy pomoc w uporządkowaniu strychu to dobry pomysł, chociaż alternatywa dla każdej innej osoby nie byłaby w ogóle brana pod uwagę, ponieważ stanowi ją poprawczak. Dziewczyna ma dość osobliwe podejście do siebie samej i wahanie się pomiędzy tymi dwoma opcjami jest jak najbardziej w jej stylu. Zwycięża jednak rozsądek, chociaż Molly nie do końca jest przekonana o słuszności swej decyzji, perspektywa przekopywania się przez gromadzone latami zbędne rzeczy jest dość ponura. Nastolatka wyrobiła sobie zdanie o właścicielce domu, w którym ma odpracować swoją karę, jeszcze nim ją poznała i nie jest ona zbyt pochlebna. Vivian Daly ma za sobą szmat życia, w kartonach i pudłach od lat zgromadzone są różnorodne drobiazgi, wydające się nic niewartymi śmieciami. Cóż może kryć się w starym dziecięcym płaszczyku? Albo w zeszycie z pożółkniętymi kartkami? Staruszka ma inne zdanie, w tych rzeczach ukryta jest opowieść o Niamh, Maisie, zielonym hrabstwie Galway, kamienicy w Nowym Jorku i pewnym pociągu. Molly dostrzega analogie swojej egzystencji do tego co było udziałem pewnej irlandzkiej dziewczynki. Prawie osiem dekad dzieli ją od Niamh, lecz aż za dobrze zna smak bólu jakiego doznała. Wie co to znaczy być samotną, inną od większości, a zwłaszcza stracić bliskich. Poddasze pani Daly to coś więcej niż rupieciarnia, w tym miejscu dwie kobiety zagłębiają się w przeszłość, co pozwala spojrzeć im z nowej perspektywy na teraźniejszość i podjąć walkę o przyszłość.

Nadzieję od zwątpienia dzieli bardzo mało, zawiedzione nadzieje otwierają na nowo rany zadane w chwili śmierci najbliższych. Czasem by się zabliźniły muszą upłynąć lata, a czasem pomagają szczere rozmowy i dłoń wyciągnięta z pomocą. Nigdy nie jest za późno by próbować odzyskać to co wydawało się utracone na zawsze.

Rodzina wydaje się oczywistością, po prostu jest, mniej lub bardziej liczna, ale jej obecność wokół nas to nic nadzwyczajnego. Jednak nie wszyscy mogą liczyć na bliskich, czasem w bardzo młodym wieku muszą samotnie stawić czoła światu. "Sieroce pociągi" to opowieść o Vivian i Molly, dwóch kobietach, staruszce i nastolatce, których dzieli na pozór wszystko, ale  łączy jak się okazuje niemało. Christina Baker Kline w oparciu o prawdziwe wydarzenia napisała historię jakiej temat nadal pozostaje aktualny i niezwykle poruszający emocje, zresztą te drugie zostały oddane w mistrzowski sposób, bez zbędnych ozdobników i nadmiernego podkreślanie. Tytuł wskazuje główny motyw książki, kryjący w sobie dramat dzieci, prawie z dnia na dzień tracących rodziców i nawet namiastkę poczucia bezpieczeństwa, a przede wszystkim stających przed wielką niewiadomą jaką jest ich przyszłość. Takie okoliczności, wbrew pozorom, nie są łatwe do opisania, szczególnie gdy prawda historyczna to punkt wyjścia, lecz nie powinno zapominać się, że istotą są ludzie, ich losy i burza uczuć jakich doświadczają. Nie tak trudno wejść na sentymentalną ścieżkę i stracić z oczu bohaterów, a to oni powinni cały czas w centrum uwagi. Christina Baker Kline uniknęła tej pułapki, z wyczuciem słowami odmalowała niezwykłe życie Vivian, naznaczone tragicznymi momentami aż zbyt często i odcięciem korzeni narodowych oraz walką o szczęście. Molly nie stanowi współczesnego alter ego starszej kobiety, chociaż łączą je podobne  doświadczenia i wspomnienia, a zwłaszcza niezwykła przyjaźń, mająca u swych podstaw stosy starych pudeł z drobiazgami gromadzonymi przez osiemdziesiąt lat. Losy młodszej są raczej swoistą paralelą tego co doświadczyła starsza. To one przypominają o ludziach i sytuacjach, które kształtowały starszą z bohaterek, a po latach pozwalają młodszej spojrzeć inaczej na Vivian i siebie samą. "Sieroce pociągi" to historia mająca wątki bardzo emocjonalne, wywołująca refleksje, pokazująca wartość rodziny, chociaż nie zawsze w tradycyjnym pojęciu.

Link do opinii
Avatar użytkownika - martucha180
martucha180
Przeczytane:2016-02-22, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki w 2016 r.,
Powieść Christiany Baker Kline ,,Sieroce pociągi" otworzyła mi oczy na nieznaną mi do tej pory historię USA, pokazała mało znany, lecz istotny epizod w historii tego mocarstwa. Zacznę od faktów historycznych. W latach 1854-1929 miał miejsce w USA pewien... eksperyment społeczny! Przez 75 lat z Nowego Jorku i innych metropolii Wschodniego Wybrzeża na Środkowy Zachód regularnie kursowały sieroce pociągi. W tym czasie przewiozły ponad 200 tys. dzieci osieroconych, porzuconych i bezdomnych. Często były to dzieci pierwszego pokolenia imigrantów przybyłych do USA z Włoch, Irlandii, Polski (zdjęcia zamieszczone w dodatku na końcu książki są bardzo przejmujące). Dwieście tysięcy dzieci wysłanych pociągami na Środkowy Zachód - zebrane z ulic Nowego Jorku niczym odpadki, jak śmieci załadowane na barkę i odsyłane najdalej, jak się da, poza zasięg wzroku. (s. 224) Pod przykrywką adopcji dzieci trafiały do różnych rodzin. Ot, ślepy traf! Najczęściej czekał je los służących, taniej siły roboczej. Ale i droga do 'nowego domu', o ile można tak nazwać przyszłe miejsce zamieszkania tych dzieci, nie była usłana różami. Kilka dni w pociągu na twardych ławkach, bez możliwości umycia się, ze skromnym wyżywieniem, pod opieką surowych wychowawców z domu dziecka, jechały w nieznane. Starsze dzieci musiały się opiekować młodszymi. Na stacjach, na których zatrzymywały się sieroce pociągi, wcześniej rozwieszano plakaty informujące, że będą sieroty do przygarnięcia tego dnia i w takich godzinach. Mieszkańcy miasteczek i okolicznych wsi zbierali się na dworcach i oglądali dzieci jak konie na targu przed kupnem, szczególnie okoliczni farmerzy, którzy szukali taniej siły roboczej. Zaledwie złożenie podpisu pod dokumentami dzieli was od jednego z dzieci stojących na podium: silnych, zdrowych, zdatnych do pracy w gospodarstwie i pomocy w domu. Macie okazję uratować jakieś dziecko przed osieroceniem, nędzą... także przed grzechem i zgorszeniem. (s. 88-89) Wszystko w imię miłosierdzia... Wystarczył jeden podpis na dokumencie i można było mieć sierotę na 90 próbnych dni. Dzieci, które od razu nie miały szczęścia trafić w 'dobre' ręce, jechały dalej w głąb USA. Jednym z tych dzieci jest Niamh Power pochodząca z Irlandii, która po pożarze w 1929 roku jako jedyna ocalała z rodziny. Trafiła do sierocińca Chidren's Aid. Opiekunowie ładnie ubrali 9-letnią dziewczynkę, wsadzili do sierocego pociągu i wysłali jak paczkę do nowego domu: Dzieci, ludzie nazywają ten pociąg sierocym i macie szczęście, że się w nim znaleźliście. Zostawiacie za sobą złe miejsce, wylęgarnię nieuctwa, biedy i przywar, dla zacności wiejskiego życia. (s. 44-5) Niamh była ruda, a to był problem dla większości Amerykanów. Nie od razu znalazła dom. Dziewczynka przeszła piekło, miała różne problemy, trafiła do kilku rodzin. Jej tożsamość była zmieniana według uznania nowych opiekunów, tylko mały krzyż Claddagh (serce w koronie trzymane w dłoniach, oznaczające: miłość, lojalność i przyjaźń) od babci przypominał jej o korzeniach i tożsamości. Po wielu latach już jako Vivian Daly wróciła na Wschodnie Wybrzeże. Wiedzie beztroskie życie, żyje bieżącą chwilą, a wspomnienia z dzieciństwa zamknęła w kufrach na strychu i zapomniała o nich. Ale los bywa taki, że w odpowiednim momencie wyciąga asa z rękawa i każe wrócić do zamierzchłej przeszłości. Tym asem jest 17-letnia zbuntowana nastolatka, Molly Ayer, pół Indianka Penobscot, która po kolejnym wybryku ma do wyboru albo trafić do poprawczaka, albo przepracować 50 h godzin społecznych dla szkoły. Molly wybiera pracę. Trafia do już 91-letniej Vivian do Spruce Harbor i ma za zadanie uporządkować strych staruszki. Zaczyna od pudła z napisem ,,1929-1930". Po kolei wyciąga: musztardowy płaszcz, brązowe wełniane rękawiczki, zieloną aksamitną sukienkę z szeroką wstążką, kardigan, zniszczoną książkę ,,Ania z Zielonego Wzgórza"... Początkowo nudna praca staje się fascynującą podróżą w przeszłość Vivian i historię USA. Molly zaczyna postrzegać pracę w innym świetle, ma coraz więcej pytań do Vivian, czuje ze staruszką coraz silniejszą więź mimo dzielących je 74 lat różnicy wieku, a do tego dochodzi udział w szkolnym projekcie o ,,przenoskach". Jest rok 2011. Vivian w każdej chwili morze umrzeć, dlatego czas stawić czoła prawdzie... Czas zapoznać się z dobrodziejstwami techniki XXI wieku... Autorka w swej powieści stawia czoła prawdzie historycznej w sposób beletrystyczny. Zanim w ogóle zaczęła ją pisać, zapoznała się z dokumentami, poznała ludzi, którzy mieli to 'szczęście' jechać sierocymi pociągami. Z ich opowieści powołała do życia postać Irlandki Niamh Power. Na przykładzie losów bohaterki ukazała tak naprawdę tylko część prawdy o (nie)amerykańskich sierotach, bowiem historia życia każdej sieroty była inna. Nie mniej powstał wiarygodny i przejmujący obraz dzieci zdanych na łaskę obcych ludzi. Dramat ich losów był tym większy, że właśnie zaczynał się wielki kryzys... ,,Sieroce pociągi" to podwójność i zbieżność zarazem. Podwójna jest akcja książki. Wszechwiedzący narrator naprzemiennie opowiada o wydarzeniach z 2011 roku oraz z lat 1929-1950. Każdy rozdział jest odpowiednio zatytułowany, więc pogubić się nie można. Stopniowe odkrywanie przeszłości Vivian jest związane z kolejnymi odkryciami na strychu. Prawda sprzed lat zostaje ujawniona, ale bez koloryzowania, bez rzucania oskarżeń, po prostu naga prawda. Dwie główne bohaterki to kobiety w różnym wieku, wychowane w różnych czasach i przez różnych ludzi w innych warunkach, a mimo to bardzo sobie bliskie. W ich historii życia oraz ich psychice można znaleźć wiele podobieństw: sieroty, tułaczka po obcych domach, wychowanie przez obcych ludzi, powikłane relacje, brak miłości, brak przeszłości, brak tożsamości kulturowej, permanentna tymczasowość, przywdziewanie masek i nowych tożsamości, unikanie ryzyka oraz... miłość do książek. Nie mam się do czego przyczepić i nie chcę. No może tylko do tego, że chciałabym, aby powieść była dłuższa, abym mogła poznać dalszy rozwój wydarzeń, abym mogła więcej się dowiedzieć o sierotach z pociągu, bowiem zakończenie pozostawia lekki niedosyt. ,,Sieroce pociągi" to powieść poruszająca do głębi najczulsze struny człowieczeństwa czytelnika, chwytająca za serce, ściskająca gardło ze wzruszenia tym bardziej dlatego, że jest ona oparta na faktach. Książka daje nadzieję, że los może się odmienić, a tragiczna historia może mieć szczęśliwe zakończenie. Naprawdę! ,,Dobra wola, dobre czyny - wtenczas człowiek jest bez winy". (s. 77)
Link do opinii
Avatar użytkownika - AnnaP
AnnaP
Przeczytane:2014-10-28, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - książki pełne emocji 2014,
Uwielbiam powieści inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz wciągnęłam się mocno w historię, którą czytałam i bałam się, że nadszedł czytelniczy kryzys. Szczęśliwie okazało się, że "Sieroce pociągi" całkowicie zawładnęły moimi myślami. Molly jest typową reprezentantką tak zwanej trudnej młodzieży - od paru lat tuła się od jednej rodziny zastępczej do drugiej. Kiedy przez miłość do czytania wpada w tarapaty, poznaje starszą panią, która już na zawsze zmieni jej życie opowieścią o swej burzliwej przeszłości. Różnica wieku między kobietami wynosi ponad siedemdziesiąt lat, lecz o dziwo dosyć szybko znajdują wspólny język. Vivian jest nie tylko irlandzką imigrantką, ale także sierotą. W latach 20. ubiegłego wieku przybyła do Ameryki ze swoją rodziną w nadziei na lepsze życie, lecz bardzo szybko utraciła najbliższe sercu osoby. Odtąd skazana na łaskę i niełaskę innych ludzi próbuje znaleźć swoje miejsce na ziemi. W końcu, jedynymi śladami po jej prawdziwej tożsamości zostają rude włosy, oraz naszyjnik z claddagh (serce w koronie trzymane przez dłonie, oznaczające odpowiednio: miłość, lojalność i przyjaźń). Przyjaźń nawiązująca się pomiędzy z pozoru zupełnie różnymi charakterami dla Molly oznacza ratunek przed poprawczakiem i odskocznię od nieciekawej sytuacji w rodzinie zastępczej. Z kolei Vivian zyskuje nie tyle zwinną i młodą pomocnicę niezbędną przy porządkowaniu zagraconego strychu, co cierpliwą słuchaczkę, przed którą staruszka odsłania swoją zawiłą historię. Trudno powiedzieć, która z kobiet więcej na tym korzysta, natomiast pewne jest, że ich ścieżki skrzyżowały się w odpowiednim momencie. Jedna dorosła już do zmian, druga dojrzała do poważnych decyzji. Historia opisana przez Christiną Baker-Kline jest fikcyjna, choć cały szkielet to prawdziwe wydarzenia w interpretacji autorki. Tytułowe pociągi z sierotami przemierzające Stany Zjednoczone wzdłuż i wszerz, organizacja Children's Aid spełniająca rolę dzisiejszej opieki społecznej oraz agencji adopcyjnych czy fala irlandzkiej imigracji. To wszystko miało miejsce niemal sto lat temu. Choć bohaterowie są stworzeni na potrzeby tej powieści, to nie mam wątpliwości, że podobnych, wręcz identycznych historii było wtedy całe mnóstwo. Mocną stroną tej książki jest na pewno styl Baker-Kline i jej talent do wciągania czytelnika w opowieść niemalże natychmiastowo. Od razu polubiłam tą opowieść, a przewijające się przez nią postaci są niesamowicie realne. Samo przedstawienie rodziny, która uciekła z Irlandii od biedy i niedostatku jest tak prawdziwe i prawdopodobne, że od razu przywodzi mi na myśl wspomnienia Franka McCourta "Prochy Angeli/Popiół i żar" o jego dzieciństwie spędzonym w zabiedzonym Limerick i o krótkim pobycie w Nowym Jorku, wcale w nie lepszych warunkach. Bohaterka "Sierocych pociągów" nie miała tyle szczęścia co McCourt i utraciła rodzinę. Choć wycierpiała wiele, ostatecznie znalazła swoje miejsce na ziemi. A jak do tego doszła? No cóż.. Musicie przekonać się osobiście. Historia ta, choć typowo obyczajówkowa i zapewne przez wielu zaliczana do literatury kobiecej, jest zdecydowanie ambitniejszym podejściem do fikcji literackiej. Autorka dużo lepiej od Maureen Lee ("Flora i Grace") poradziła sobie z tematyką sierot, wojny i zerwanych więzów. Polecam! Recenzja z: www.book-loaf.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - nasturia
nasturia
Przeczytane:2014-09-19, Ocena: 5, Przeczytałam, Czytam regularnie w 2014 roku,
Charles Loring Brace powołując do życia w 1853 roku Children's Aid Society z pewnością nie przypuszczał, że jego pomysł na pomoc osieroconym dzieciom osiągnie aż takie rozmiary, że to, co miało nieść radość, niejednokrotnie niosło poniżenie, ból i cierpienie. Program pomocowy zakładał, że sieroty z Nowego Jorku będą podróżowały specjalnymi pociągami (Orphan Train) na Środkowy Zachód, gdzie w gospodarstwach rolnych znajdą schronienie, odpowiednie wychowanie w pobożnych rodzinach, jednocześnie pomagając w różnych domowych oraz farmerskich pracach. Pociąg zatrzymywał się na stacjach większych miast, dzieci ustawiano na podestach, a mieszkańcy wybierali sobie to, które im najbardziej odpowiadało. Trochę jak na targu bydła. Największym powodzeniem cieszyły się niemowlęta oraz starsi, silni chłopcy. I choć sama idea nie była zła, to jednak wielokrotnie dzieci te nie były traktowane odpowiednio. Tułacze życie, przerażenie z powodu niewiadomej, bardzo surowe traktowanie w nowych domach, wyobcowanie oraz praca ponad siły dominowały na końcu każdej z podróży, w której uczestniczyło przez 75 lat ponad dwieście tysięcy dzieci. Christina Baker Kline na podstawie informacji, które zgromadziła podczas swoich badań nad historią ,,sierocych pociągów", stworzyła beletrystyczną powieść, dla której tłem stały się prawdziwe opowieści i zapiski osób, które jako dzieci podróżowały w poszukiwaniu ciepła domowego. Tę część książki przedstawiła oczami dziewczynki o imieniu Niamh, łącząc ją z fikcyjną postacią Molly Ayer, niemniej poturbowaną przez życie i dorosłych, zbuntowaną siedemnastolatką. Niamh jest dzieckiem irlandzkich imigrantów. Wraz z całą rodziną przenosi się do Nowego Jorku w poszukiwaniu lepszego życia, które nie nadchodzi. Jako jedynej udaje się przeżyć pożar, trafia do sierocińca, skąd wraz z innymi dziećmi wsiada do ,,sierocego pociągu". Tak rozpoczyna się jej podróż w poszukiwaniu nowej rodziny i miejsca na ziemi. Równolegle pisarka opowiada o życiu współczesnej nastolatki, Molly, która wychowuje się w kolejnej rodzinie zastępczej. I pomimo osiemdziesięcioletniej różnicy, jaka dzieli wydarzenia będące udziałem małej Irlandki i zbuntowanej Indianki, ich podobieństwo do siebie jest niezaprzeczalne, a spotkanie wpłynie na zmianę ich losów. Wzruszenie, jakie towarzyszyło mi podczas czytania ,,Sierocych pociągów" mieszało się niejednokrotnie z przerażeniem oraz niedowierzaniem. I chociaż to nie jest arcydzieło literackie, to jednak nie można odmówić jej osaczenia czytelnika, tak mocnego wessania w treść, że bardzo trudno oderwać się od niej. To, co najbardziej uderzyło mnie podczas lektury, to schemat myślenia na temat sierot, który w żaden sposób nie zmienił się od ponad stu lat. Te dzieci nadal postrzegane są jako z góry skazane na niepowodzenie, społeczeństwo widzi w nich złodziei oraz osoby zdegenerowane. To wielokrotnie bardzo niesprawiedliwe, jednak jest tak bardzo zakorzenione w naszej podświadomości, że nie potrafimy dać im szansy. Warto sięgnąć po tę książkę mówiącą o odrzuceniu, nadziei, lęku, niezrozumieniu, potrzebie stabilizacji i akceptacji, ale i o sile przyjaźni, dla której nie ma żadnych ograniczeń. I choć czasami powieść jest zbyt amerykańska, może nawet łatwa do przewidzenia, to jej głębszy wydźwięk jest bardzo ważny.
Link do opinii
Avatar użytkownika - sarenka29
sarenka29
Przeczytane:2014-08-23, Ocena: 6, Przeczytałam,
http://ksiazeczkidopoduszki.blogspot.com/2014/08/sieroce-pociagi-christina-baker-kline.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - magdalenardo
magdalenardo
Przeczytane:2014-08-16, Ocena: 6, Przeczytałam, Czytam regularnie w 2014 roku, Mam,
Nie mam pojęcia dlaczego, ale cały czas myślałam, że książka dotyczy tematu holokaustu. Nie wiem skąd ten mylny osąd, bo przecież czytałam wcześniej opis książki. Być może w tym samym czasie czytałam o innej książce, a jej treść przypisałam tej ze względu na tytuł, który kojarzy mi się z wywozem ludzi do obozów?! Tak czy inaczej to książka o czymś zupełnie innym. Nigdy wcześniej nie słyszałam o "sierocych pociągach", ale nie ma się co dziwić, bo większość Amerykanów też nie zna tego fragmentu ich historii, choć rozgrywał się w ich kraju na przełomie ponad 70 lat. Twórca programu "sierocych pociągów" wierzył, że ciężka praca, nauka i surowe wychowanie to jedyny sposób, by uchronić sieroty przed nędzą i deprywacją. Stąd pomysł by osierocone, bezdomne dzieci wywieźć na Środkowy Zachód Stanów Zjednoczonych, gdzie przygarną je wiejskie rodziny i otoczą miłością, opieką i przekażą im chrześcijańskie wartości. Niestety w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej - małżeństwa szukały zwykle taniej siły roboczej. Chłopcy wykorzystywani byli do pracy na roli oraz przy zwierzętach, a dziewczęta do prac domowych i opieki nad młodszymi dziećmi. Szansę na prawdziwy dom miały jedynie bardzo małe dzieci, w szczególności noworodki. Jednym z takich dzieci - pasażerów "sierocych pociągów" był dziadek męża Autorki, więc gdy znalazła w jego domu monografię historyczną na ten temat zainteresowała się tym problemem. Tak zrodziła się kanwa powieści. "Sieroce pociągi" to książka fikcyjna, ale oparta o autentyczne wydarzenia historyczne i stworzona na podstawie całej masy wspomnień i opowieści żyjących uczestników tej niesamowitej tułaczki. Poznajemy Molly, siedemnastoletnią wychowankę rodziny zastępczej, która w wyniku pewnego zdarzenia trafia do domu Vivian, dziewięćdziesięcioletniej samotnej staruszki, której ma pomóc uporządkować strych. Dziewczyna ma nadzieję, że szybko "odbębni" swoje i będzie miała kobietę z głowy. Nawet nie przypuszcza, że to początek czegoś głębokiego i ważnego. Vivian każdą, nawet najdrobniejszą rzecz dokładnie ogląda i dzięki temu powoli, niespiesznie opowiada Molly historię swojego życia. Życie staruszki nie było usłane różami (a przynajmniej nie pierwsze jego ćwierćwiecze). Molly chłonie każdą opowieść, nie może się doczekać kiedy znów odwiedzi Vivian. Kobiety, choć dzielą je 74 lata stają się sobie bardzo bliskie, zresztą, jak się okazuje, ich losy wcale się tak od siebie bardzo nie różnią. Ta niezwykła powieść napisana jest dwutorowo. Lata 1929-1943 przeplatane są czasem współczesnym. Nie sposób się jednak oderwać od żadnej treści. Losy Vivian idealnie dopełniają się z historią Molly. Podróż, w którą zabrała mnie Vivian wzbudziła we mnie wiele przemyśleń. Zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele w życiu bierzemy za pewnik - dom, pracę, rodzinę, a przecież nigdy nie możemy być pewni co nas czeka. Dotąd wydawało mi się, że jestem wdzięczna za to, że mam tak dobre życie, że nie spotkało mnie wiele złego, ale widzę, że właśnie skupiam się na radości z braku negatywnych doświadczeń, a umniejszam rolę tego co wydaje mi się "normalne" i oczywiste. Vivian i Molly przeszły wiele życiowych prób. Warto skorzystać z ich doświadczenia i wyciągnąć z niego wnioski. Genialna książka. Trudno znaleźć słowa, by opisać to, jak dobra jest ta książka. Autorka podeszła do tematu "sierocych pociągów" i losów ich pasażerów bardzo profesjonalnie. Przed napisaniem książki zdobyła na ten temat niezliczoną ilość materiałów, poznała mnóstwo historii sierot i dogłębnie poznała zagadnienie. Przy tym wszystkim trzymając się tła historycznego, stworzyła opowieść pełną emocji i ważnych prawd życiowych.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Amarisa
Amarisa
Przeczytane:2014-08-12, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2014, Mam,

Wielokrotnie przekonałam się o prawdziwości stwierdzenia, iż obcowanie z literaturą wzbogaca człowieka i to dosłownie pod każdym względem. Książki dostarczają nam wiedzy na temat przeszłości ludzkości, a także uwrażliwiają nas na wiele aspektów życia. Często wydaje się nam, że na jakiś temat mamy wiele do powiedzenia, zgłębiliśmy co było do zgłębienia i nic nas już nie zaskoczy. Czasami jednak przychodzi taki moment, kiedy sięgając po jakąś książkę spodziewamy się, iż stanowić ona będzie dla nas jedynie przyjemną lekturę, że wypełni nam wolny czas i pozwoli się zrelaksować, być może da nam powód do refleksji, a tymczasem poza tym, co już wymienione, na jej kartach odkrywamy coś, czego zupełnie się po niej nie spodziewaliśmy. Wówczas to spoglądamy na całą opisaną w niej historię z zupełnie innej perspektywy i wpadamy w zadumę na temat życia - tego jak było niegdyś, a jak to wygląda obecnie. I wiecie co? Stawiając naprzeciw siebie nowo poznane fakty oraz teraźniejszość, w której przyszło nam egzystować, dochodzimy do wniosku, że obecnie wcale źle się nie żyje i nie powinniśmy mieć powodów do narzekań.

Bohaterkami "Sierocych pociągów" Christiny Baker Kline są dwie kobiety, które mimo dzielącej je ogromnej różnicy wieku oraz społecznego statusu łączy więcej niżby się wydawało. Siedemnastoletnia Molly Ayer po śmierci ojca oraz zamknięciu matki tuła się od jednego domu zastępczego do drugiego. Nigdzie jednak nie potrafi zagrzać na dłużej miejsca. Obecnie znajduje się pod opieką Diny i Ralpha, jednak wszystko wygląda na to, że i stąd niedługo wyleci. A wszystko przez to, że pod wpływem impulsu postanowiła zwinąć z biblioteki wyświechtany egzemplarz jej ukochanej powieści "Dziwne losy Jane Eyre" Jane Austen. Grozi jej za to poprawczak. Na całe szczęście jej chłopak znajduje inne rozwiązanie. W ramach prac społecznych mogłaby odpracować swój występek w domu zamożnej starszej pani, u której pracuje jego matka, pomagając jej uporządkować strych, na którym od dziesięcioleci zalegają kartony z mnóstwem najróżniejszych rzeczy. Choć niechętnie, Molly przystaje na propozycję Jacka i trafia pod dach sędziwej staruszki Vivian Daly. Początki ich znajomości wydają się trudne. Nastolatka skrywa przed starszą kobietą prawdę o powodzie, przez który do niej trafiła, a i sama Viv jest dość ekscentryczną i despotyczną osobą. Jednakże z biegiem upływającego czasu stosunki pomiędzy nimi stopniowo się ocieplają, zauważają, że mają ze sobą wiele wspólnego, a na jaw wychodzić zaczynają fakty dotyczącej ich przeszłości. To od pani Daly Molly po raz pierwszy usłyszy o sierocych pociągach, z których jeden na zawsze odmienił życie starszej kobiety...

Dzieciństwo i wczesna młodość Vivian i Molly pod wieloma względami były bardzo podobne. Ich ojcowie zmarli, natomiast matki zostały zamknięte (jedna w psychiatryku, druga w więzieniu), przez co obie trafiły pod opiekę państwa, a następnie przekazywane były z domu do domu nie zaznając nigdzie cieplejszych uczuć, ani nie mając poczucia bezpieczeństwa i nie wiedząc, jaka przyszłość je czeka. Zarówno Vivian jak i Molly zmagać się musiały z uprzedzeniami wynikającymi z kulturowych różnic - pierwsza z racji irlandzkiego pochodzenia, na które w Ameryce dość krzywo patrzono (poza tym była ruda, co już w ogóle źle o niej świadczyło), a druga z powodu indiańskich korzeni. Każda z nich posiada talizman, będący jedyną rzeczą, która pozostała im po biologicznej rodzinie. Łączą je również cechy osobowe, charakteru. Przez to, że ich sytuacja była niepewna, nauczyły się mechanizmów przystosowawczych jak chociażby przybierania odpowiednich masek w zależności od sytuacji, w której się znalazły. Jeśli tylko mogły unikały ryzyka, nie wdawały się w bliższe relacje z innymi z obawy przed kolejnym zranieniem, a także nie wiele zdradzały na temat własnej przeszłości. Był to dla nich temat tabu, o którym wolały nie rozmawiać, jeśli nie było to naprawdę konieczne. Tak było przynajmniej do czasu, zanim los postanowił postawić je na swojej drodze. Czas spędzany razem pozwala im się otworzyć, stawić czoła demonom przeszłości, opowiedzieć własną historię, która od tak dawna pragnęła być przez kogoś usłyszana. Mamy tu dowód na to, jak wiele daje nam bliskość drugiego człowieka, kogoś, kto potrafi nas zrozumieć, bo sam przeżył to samo co my.

"Pod skórą staruszki odkryła dziewczynkę, która bardzo chce opowiedzieć swoją historię."

Molly jest dziewczyną żyjącą w naszych czasach, więc łatwo nam jest wyobrazić sobie opiekę, jaką roztoczyło nad nią państwo, ze wszystkimi procedurami, jakie się z tym wiążą. Co innego przypadek Vivian. Urodziła się na początku XX wieku, kiedy system opieki społecznej właściwie nie istniał. Przybyła wraz z rodziną z Irlandii do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia - jak wielu imigrantów w tamtych czasach. Jednakże rzeczywistość okazała się być brutalnie inna, niż myśleli, a kiedy straciła bliskich, została zupełnie sama na obcym kontynencie, wśród ludzi, dla których była nikim. Trafiła pod skrzydła organizacji zwanej Children's Aid, a z ich inicjatywy do tzw sierocego pociągu, który miał ją wywieźć wraz z innymi dziećmi na Środkowy Zachód. To dzięki lekturze powieści Christiny Boker Kline dowiedziałam się, że takowe pociągi istniały naprawdę. Prędzej nie miałam o tym pojęcia... Powstały one w ramach pewnego eksperymentu i funkcjonowały w latach 1854 - 1929. W tym czasie przewieziono ponad 200 tysięcy dzieci ze wschodniego wybrzeża na Środkowy Zachód. Pociągi te zatrzymywały się na wyznaczonych stacjach, gdzie mieszkańcy danego miasta mogli przyjść, pooglądać (dosłownie, łącznie z zaglądaniem w zęby) dzieci i zdecydować, czy któreś z nich chcą, czy będą im do czegokolwiek potrzebne. Najczęściej ludzie szukali wśród nich pomocników na farmy czy do przyuczenia do pracy w różnych zawodach, które uprawiali sami, a także niemowląt, które mogliby zaadoptować. Gorzej miały np lekko wyrośnięte dziewczynki (jak Vivian), które w ich oczach na nie wiele się zdawały - za słabe do pracy, za dorosłe do ukształtowania. Niechciane dzieci lądowały z powrotem w pociągu i wędrowały do kolejnych miasteczek w poszukiwaniu kogoś, kto je weźmie. A jeśli się nie udało, wracały z powrotem do sierocińca. Okrutne było to, że na tego typu dzieci była swego rodzaju "gwarancja" - jeśli nie spełniało oczekiwań rodziny, która je wzięła, można było je w ciągu określonego czasu oddać, jak niechciany mebel, czy zwierzątko, które nam się znudziło... Nikt wówczas nie liczył się z uczuciami dzieci, nie zwracał uwagi na ich potrzeby. Często takie maluchy żyły w skrajnych warunkach - bite, głodzone, maltretowane zarówno psychicznie jak i fizycznie. Część oczywiście trafiała do dobrych rodzin i nie musiała się już martwić o przyszłość. Jednakże nie wszyscy mieli tyle szczęścia...

"Sieroce pociągi" to niezwykła historia o tym, jak traumy, których doświadczamy w życiu, a na które nie mamy najmniejszego wpływu, kształtują i definiują nasze życie. To opowieść o poszukiwaniu nie tylko własnego miejsca na świecie, ale również tego, kim naprawdę jesteśmy, jaka jest nasza tożsamość, co znaczymy dla innych i co możemy zrobić, aby nas zauważono i zaakceptowano. Mimo iż historia obu kobiet stanowi czystą fikcję, to jednak powstała na kanwie prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości. Czasem przeraża brutalnością opisów, w innym miejscu dogłębnie wzrusza i odciska ślad na sercu oraz duszy. Dzięki podróży, jaką odbyłam po wspomnieniach Vivian, zrozumiałam, jak wiele dobrego spotkało mnie w życiu, jak dużo posiadam oraz że właściwie nie powinnam na nic narzekać tylko być szczęśliwa. Ta historia potrafi otworzyć oczy i zmusić do refleksji nad własnym życiem...

"- A herbata?
- Nie ma czasu! - woła Vivian przez ramię - Wiesz, jestem stara. W każdej chwili mogę wykorkować. Musimy się pospieszyć."

Moja ocena: 5/6
http://magicznyswiatksiazki.pl/sieroce-pociagi-christina-baker-kline-recenzja-528/

Link do opinii
Avatar użytkownika - kasiulek17
kasiulek17
Przeczytane:2014-07-13, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Czytam regularnie w 2014 roku,
Takie dzieciństwo, gdy ma się świadomość, a ty sam nieustannie masz wrażenie, jakbyś wnętrze sklepu oglądał prze szybę, jest pożałowania godne. (str. 150) Są książki, które zachwycają od początku i do samego końca ten zachwyt w nas wzbudzają coraz bardziej a z końcem lektury, czujemy niedosyt, że to już koniec, a my nie wiemy, co dalej, chcemy coraz więcej i więcej. Niestety nic nie wskazuje na to, że ta druga część nastąpi. Jednak wiemy jedno, w razie potrzeby możemy sięgnąć po ten tytuł raz jeszcze i ponownie zatopić się w historii, a wtedy ta odkryje przed nami wątki, na które za pierwszym razem nie zwróciliśmy uwagi. Taka właśnie jest najnowsza powieść Sieroce pociągi brytyjskiej autorki Christiny Baker Kline. Molly zostaje przyłapana na kradzieży z biblioteki książki Dziwne losy Jane Eyre. Ma do wyboru, albo spędzić kilka miesięcy w poprawczaku, lub podejmie pracę społeczną. Jej chłopakowi udaje się wyprosić u swojej matki, która pracuje u starszej pani Vivian Daly, pracę przy uporządkowaniu jej strychu. Molly woli to niż siedzenie w zamknięciu, tym bardziej, że nadal będzie mogła spotykać się z chłopakiem, a i ta praca to tylko kilka godzin dziennie. Tym też sposobem trafia do domu Vivian i rozpoczyna przeglądanie i katalogowanie pudeł. Nie spodziewa się historii, którą pozna. Jak się okaże każda rzecz wyjęta ze schowka przynosi wiele wspomnień u starszej pani. Z czasem dziewczyna sama zatapia się w opowieściach kobiety. Okazuje się, że Vivian, która wcześniej nazywała się Niamh jest sierotą. Straciła rodziców i rodzeństwo w pożarze, a sama trafiła do Children`s Aid. Razem z grupą kilkunastu dzieci udaje się w podróż sierocym pociągiem, jak mówią opiekunowie, do lepszego jutra, w celu odnalezienia nowej rodziny. Czas się kurczy i spłyca, wiesz. Nie jest równo odważony. Niektóre chwile zalegają wolno w pamięci, inne się ulatniają. (str. 232) Gdy tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki na stronie wydawnictwa, stwierdziłam, że muszę koniecznie ją przeczytać. Do tej pory nie miałam takiej sytuacji, że książka do mnie przemówiła, swoim tytułem, piękną okładką oraz opisem, który wiele obiecywał. Sieroce pociągi to niesamowita historia, tak naprawdę podróży w czasie. Zbuntowana nastolatka, która nie potrafi pogodzić się ze swoimi przybranymi rodzicami, nie potrafi odnaleźć w nich miłości do siebie, z resztą oni nawet jej nie okazują. Oraz Vivian, dziewięćdziesięcioletnia kobieta, która tak naprawdę ma wiele wspólnego z Molly, również wiele przeszła w swoim życiu. Musiała liczyć na siebie, nie raz była traktowana okrutnie, wykorzystywana w pracy, raz nawet mało nie doszło do gwałtu. Jednak znaleźli się ludzie, którzy chcieli pomóc. Jak się z czasem okaże panie zaprzyjaźnią się ze sobą. Obie porzucone, wysyłane z jednego domu do drugiego. Jednak pozostają w wierze, że ktoś tam wysoko nad nimi czuwa, a amulety rodzinne chronią je przed złem., Vivian claddagh - krzyż irlandzki, a Molly amulety zwierzęce, gdyż jest półkrwi Indianką. Z zagadnieniem sierocych pociągów spotkałam się po raz pierwszy, dlatego tez z tym większą przyjemnością i ciekawością zagłębiałam się w lekturę książki. Autorka, aby bardziej nakreślić ten temat na końcu umieściła oddzielny rozdział zagadnienia w ujęciu historycznym. Sieroce pociągi to przepiękna historia o poszukiwaniu bliskości, miłości i przyjaźni. Wartka, wciągająca fabuła, język tak plastyczny i realistyczny, że bez problemu mogłam sobie wyobrazić pociąg pełen umorusanych, skrzywdzonych dzieci czy biedę dwudziestych lat XX wieku. To historia, która wzbudza wiele różnych emocji. Razem, z Vivian odczuwałam jej obawę przed nadchodzącym jutrem u obcych ludzi, kibicowałam jej w jej dążeniu do celu, ciągłym parciu naprzód pomimo, że życie rzucało jej nie raz kłody pod nogi. Sieroce pociągi to bardzo ciepła historia, która zbliża pokolenia. Pokazuje, że możemy się wiele nauczyć od starszych ludzi, jak również przekazać im swoją wiedzę, którą oni przyjmą z wdzięcznością i nieraz z zachwytem.
Link do opinii

Wciągająca od samego początku historia w dwóch przestrzeniach czasowych.

Okres kiedy w Ameryce regularnie kursowały "sieroce pociągi" nie był mi wcześniej znany, ale dla tych samotnych dzieci był najczęściej niezwykle smutny, naznaczony ciężką pracą i traumatycznymi doświadczeniami. Jedną z takich sierot jest Vivian

Kilkadziesiąt lat później Molly- dziewczyna wędrująca po rodzinach zastępczych przeżywa podobne emocje jak Vivian a ich spotkanie zmieni perspektywę obydwu.

Pomimo trudnego i przykrego tematu jest to piękna historia!!!

Link do opinii

Molly Ayer, to zbuntowana nastolatka. Pewnego dnia zaplanowała wynieść z biblioteki książkę, którą bardzo chciała przeczytać. Przyłapana na kradzieży musi ponieść karę. Ma do wyboru spędzenie kilku miesięcy w poprawczaku lub odbycie kary kilkudziesięciu godzin prac społecznych. Ostatecznie podejmuje się na drugą opcję i spędza czas na strychu starszej kobiety, Vivian Daly, uporządkowując pełne pamiątek wnętrze.
Vivian jest jedną z osób, które jako dziecko trafiła do pociągu, które nazywano "sierocymi pociągami". Jechały one z Nowego Jorku na farmy Środkowego Zachodu. Po dotarciu do celu dzieci zostawały oddane nowym opiekunom. Jedne trafiały w dobre miejsca, inne takiego szczęścia nie miały.
Wizyty Molly przywołują wiele wspomnień. Kobieta opowiada o swoim dzieciństwie, o tym co się z nią działo i jak dorastała. Dziewczyna w którymś momencie zaprzyjaźnia się ze starszą panią. Co przyniesie im ta relacja?

Akcja książki toczy się dwutorowo. W czasach teraźniejszych poznajemy Molly Ayer oraz Vivian Daly. Oczywiście są to dwie główne bohaterki wśród innych, którzy grają drugoplanową rolę. Młoda dziewczyna, którą życie doświadczyło nadal szuka siebie. Lecz jak ma to zrobić, gdy dorośli z którymi mieszka nie okazują jej miłości i wsparcia? Jak dorosnąć bez rozmów ze starszymi, mądrzejszymi ludźmi? Czasem pozostaje tylko bunt. Bunt przeciwko światu, który na końcu drogi okazuje się, że odbijał się tylko i wyłącznie na samym sobie. Aby kroczyć dobrą ścieżką, trzeba spotkać ludzi godnych zaufania, którzy pomogą w pewnych sprawach, chociażby mieli tylko i wyłącznie pomóc w otworzeniu oczu na świat i skierowaniu ich spojrzenia w zupełnie innym kierunku niż dotychczas. Molly spotkała w swym życiu dwie takie osoby. Pierwszą jest jej przyjaciel i chłopak. Drugą osobą jest Vivian i to jej opowieści wpłynęły na Molly. A wszystko tak się zakończyło, że jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczyłyby się losy głównych bohaterek.

Zostajemy przeniesieni do początków lat XX, gdzie pociągami podróżują dzieci. Nie są to zwykłe pociągi, gdzie rodziny jadą w odwiedziny do najbliższych. Siedzą w nich smutne, przestraszone, samotne dzieci. Takie, które nie mają rodziców, a ich los jest w rękach obcych, dorosłych ludzi. Gdzie trafią? Tego nie wie nikt. Ciarki mnie przechodzą na samą myśl, że każdy z nas mógł urodzić się w tamtych czasach i trafić do jednego z przedziałów. Oczywiście niektóre sieroty trafiały do dobrych rodzin, lecz niestety wiele z nich musiało szybko dorosnąć i zrozumieć jak okrutne i ciężkie potrafi być życie. W całej tej historii najgorszy jest fakt, że nie jest ona zmyślona, takie pociągi istniały naprawdę. Jednego dnia maluchy głaskały włosy swoich ukochanych mam i chowały się, tuląc się do ramion swych ojców, po czym ich tracili z różnych powodów i ciepło rodzinnego domu znikało. Nastawała dla nich zima, przez którą serce czytelnika rozpada się na milion kawałków.

W powieści widać przede wszystkim to, w jak młodym wieku człowiek potrafi zacząć sobie radzić, dbać o siebie oraz walczyć o swoje przetrwanie. Nie jest to coś z czego powinniśmy się cieszyć, gdyż każde dziecko powinno się cieszyć dzieciństwem jak najdłużej, jednak nie da się tego faktu nie zauważyć. Pochłaniając lekturę łzy cisnęły mi się do oczu, podziwiałam te małe istoty za ich siłę i wytrwałość oraz za to, że pomimo ciężkiego losu potrafiły się wykształcić i osiągnąć w życiu wiele.

"Sieroce pociągi", to zdecydowanie smutna lektura, lecz warto po nią sięgnąć. Wzrusza, dawkuje wiele emocji, jak również uczy historii. Zanim nie napotkałam się na ten tytuł, przyznam szczerze, nie miałam pojęcia o takich przewozach sierot. I tak, jest to dla mnie szok. Z jednej strony dobrze, że ktoś się nimi zajął, szukając nowych rodzin. I to by było dobre, ale pod warunkiem, że dane rodziny byłyby sprawdzane i kontrolowane. Nie wyobrażam sobie, aby oddać dziecko, które nie ma nikogo bliskiego na tym świecie, oraz za które byłabym odpowiedzialna, w obce ręce i nie przejmować się tym, do jakiego domu ono trafi. Jest to dla mnie niepojęte.

 

biblioteczkamoni.blogspot.co.uk

Link do opinii

Mało jest książek,które zapadają w pamięć na całe życie. " Sieroce pociągi" to jedna włąśnie z tych, które zmieniają światopogląd, które szokują i otwierają oczy na prawdę i rzeczywistość.

Przepięknie napisana , porywająca od samego początku. Wspaniałe opisy obu bohaterek, Molly i Vivian. Ich historia, która splata się poprzez zupełny przypadek ma wiele wspólnego a poprzez wgłębienie się w przeszłość staruszki Vivian, jesteśmy świadkami przemiany nie tylko nastoletniej Molly  ale również nas samych.

Niewiarygodna , klimatyczna opowieść o biedzie, cierpieniu i sile. O tym co w życiu najważniejsze, o odwadze. To książka po przeczytaniu której, docenia się to co się ma...

Ta lektura jako nieliczna wędruje na półkę " polecam szczególnie".

Link do opinii
Avatar użytkownika - mircia
mircia
Przeczytane:2018-05-12, Ocena: 5, Przeczytałam, 12 książek 2018, przeczytane,

Bardzo dobra książka, czyta się szybko. Czytelnik ciekawy jest losów głównych bohaterek czytając stronę po stronie. Historia oparta na autentycznych historycznie faktach dotyczących dziecięcych transportów na terenie Stanów Zjednoczonych. Docelowo miało chodzić o adopcję i zapewnienie jakiejkolwiek opieki sierotom i dzieciom bezdomnym, a w praktyce przygarnięcie sieroty najczęściej oznaczało zapewnienie sobie bezpłatnej siły roboczej. Dalszy los dzieci niewielu dalej obchodził - zależały one od swoich nowych "rodziców". Niemniej młodzi ludzie, mimo trudnego startu w życie, wychodziły na dobrych, twardych i uczciwych ludzi. Nie przyszło im do głowy tłumaczenie swoich porażek trudnym dzieciństwem. Raczej przeciwnie - autorka słowami głównej bohaterki pokazuje, że gdyby człowieka nie spotkało to, co go spotkało, to nie napotkałby na swojej drodze wielu dobrych rzeczy, takich jak miłość, troska, przyjaźń, wypracowanie pięknej przyszłości własnymi rękoma. Cechy, których brakuje obecnie, gdzie wielu "pogubionych" tłumaczy swoje złe zachowania i krzywdzenie innych ludzi trudnym dzieciństwem lub skomplikowanym życiem wewnętrznym... Książkę szczerze polecam.

Link do opinii
Inne książki autora
Orphan Train
Christina Baker Kline0
Okładka ksiązki - Orphan Train

The author of "Bird in Hand" and "The Way Life Should Be" delivers a captivating story of two very different women who build an unexpected friendship:...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy