Sieroce pociągi to pasjonująca historia o przyjaźni, poszukiwaniu bliskości i swojego miejsca w świecie.
Molly Ayer zostaje przyłapana na kradzieży książki z biblioteki. Staje przed wyborem: kilka miesięcy w poprawczaku lub praca społeczna - uporządkowanie strychu leciwej wdowy. Dziewczyna wybiera drugą opcję i trafia do domu Vivian Daly. Nie spodziewa się tego, co przyniesie jej los...
Na początku XX wieku, tysiące samotnych dzieci wywożono ,,sierocymi pociągami" z głodującego Nowego Jorku na farmy Środkowego Zachodu USA. Vivian była jednym z nich. Kobieta próbowała wymazać z pamięci trudne lata, jednak kufry na strychu przechowały świadectwa jej przeszłości.
Wizyty Molly przywołują wspomnienia wielu tragicznych wydarzeń, porzucenia, wyobcowania. Pomimo różnicy wieku kobiety zaprzyjaźniają się ze sobą, odkrywając że ich losy i charaktery nie są tak różne, jak mogłoby się wydawać. Obydwie spędziły dzieciństwo samotnie, na wędrówce z jednego domu zastępczego do drugiego, wychowywane przez obcych ludzi. Obie noszą w sobie wiele pytań dotyczących przeszłości, na które nie znają odpowiedzi...
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2014-07-16
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 372
Tytuł oryginału: Orphan Train
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Berenika Janczarska
Nieznana i niechlubna części amerykańskiej historii. Trudno zresztą dziwić się, że nie jest zbytnio rozpowszechniona i nie mówi/pisze się o niej wiele. Cóż... nie ma powodów do dumy.
Jest to przepiękna opowieść o przyjaźni, poszukiwaniu bliskości i swojego miejsca w świecie napisana bardzo plastycznym językiem, pełna wzruszeń i wywołującamnóstwo emocji. Jest to książka, od której nie sposób się "oderwać" gdyż wciąga już od pierwszej strony i trzyma w napięciu aż do ostatniej strony.
Dzieciństwo kojarzy się nam z czasem beztroskiej zabawy oraz światem gdzie nie powinien gościć smutek i troska o kolejny dzień. Niestety nie wszystkim dane jest radośnie wspominać ten okres w życiu, zamiast szczęśliwych chwil w pamięci pozostają dramatyczne zwroty pozostawiające w człowieku blizny na zawsze.
Molly nie jest do końca przekonana czy pomoc w uporządkowaniu strychu to dobry pomysł, chociaż alternatywa dla każdej innej osoby nie byłaby w ogóle brana pod uwagę, ponieważ stanowi ją poprawczak. Dziewczyna ma dość osobliwe podejście do siebie samej i wahanie się pomiędzy tymi dwoma opcjami jest jak najbardziej w jej stylu. Zwycięża jednak rozsądek, chociaż Molly nie do końca jest przekonana o słuszności swej decyzji, perspektywa przekopywania się przez gromadzone latami zbędne rzeczy jest dość ponura. Nastolatka wyrobiła sobie zdanie o właścicielce domu, w którym ma odpracować swoją karę, jeszcze nim ją poznała i nie jest ona zbyt pochlebna. Vivian Daly ma za sobą szmat życia, w kartonach i pudłach od lat zgromadzone są różnorodne drobiazgi, wydające się nic niewartymi śmieciami. Cóż może kryć się w starym dziecięcym płaszczyku? Albo w zeszycie z pożółkniętymi kartkami? Staruszka ma inne zdanie, w tych rzeczach ukryta jest opowieść o Niamh, Maisie, zielonym hrabstwie Galway, kamienicy w Nowym Jorku i pewnym pociągu. Molly dostrzega analogie swojej egzystencji do tego co było udziałem pewnej irlandzkiej dziewczynki. Prawie osiem dekad dzieli ją od Niamh, lecz aż za dobrze zna smak bólu jakiego doznała. Wie co to znaczy być samotną, inną od większości, a zwłaszcza stracić bliskich. Poddasze pani Daly to coś więcej niż rupieciarnia, w tym miejscu dwie kobiety zagłębiają się w przeszłość, co pozwala spojrzeć im z nowej perspektywy na teraźniejszość i podjąć walkę o przyszłość.
Nadzieję od zwątpienia dzieli bardzo mało, zawiedzione nadzieje otwierają na nowo rany zadane w chwili śmierci najbliższych. Czasem by się zabliźniły muszą upłynąć lata, a czasem pomagają szczere rozmowy i dłoń wyciągnięta z pomocą. Nigdy nie jest za późno by próbować odzyskać to co wydawało się utracone na zawsze.
Rodzina wydaje się oczywistością, po prostu jest, mniej lub bardziej liczna, ale jej obecność wokół nas to nic nadzwyczajnego. Jednak nie wszyscy mogą liczyć na bliskich, czasem w bardzo młodym wieku muszą samotnie stawić czoła światu. "Sieroce pociągi" to opowieść o Vivian i Molly, dwóch kobietach, staruszce i nastolatce, których dzieli na pozór wszystko, ale łączy jak się okazuje niemało. Christina Baker Kline w oparciu o prawdziwe wydarzenia napisała historię jakiej temat nadal pozostaje aktualny i niezwykle poruszający emocje, zresztą te drugie zostały oddane w mistrzowski sposób, bez zbędnych ozdobników i nadmiernego podkreślanie. Tytuł wskazuje główny motyw książki, kryjący w sobie dramat dzieci, prawie z dnia na dzień tracących rodziców i nawet namiastkę poczucia bezpieczeństwa, a przede wszystkim stających przed wielką niewiadomą jaką jest ich przyszłość. Takie okoliczności, wbrew pozorom, nie są łatwe do opisania, szczególnie gdy prawda historyczna to punkt wyjścia, lecz nie powinno zapominać się, że istotą są ludzie, ich losy i burza uczuć jakich doświadczają. Nie tak trudno wejść na sentymentalną ścieżkę i stracić z oczu bohaterów, a to oni powinni cały czas w centrum uwagi. Christina Baker Kline uniknęła tej pułapki, z wyczuciem słowami odmalowała niezwykłe życie Vivian, naznaczone tragicznymi momentami aż zbyt często i odcięciem korzeni narodowych oraz walką o szczęście. Molly nie stanowi współczesnego alter ego starszej kobiety, chociaż łączą je podobne doświadczenia i wspomnienia, a zwłaszcza niezwykła przyjaźń, mająca u swych podstaw stosy starych pudeł z drobiazgami gromadzonymi przez osiemdziesiąt lat. Losy młodszej są raczej swoistą paralelą tego co doświadczyła starsza. To one przypominają o ludziach i sytuacjach, które kształtowały starszą z bohaterek, a po latach pozwalają młodszej spojrzeć inaczej na Vivian i siebie samą. "Sieroce pociągi" to historia mająca wątki bardzo emocjonalne, wywołująca refleksje, pokazująca wartość rodziny, chociaż nie zawsze w tradycyjnym pojęciu.
Wielokrotnie przekonałam się o prawdziwości stwierdzenia, iż obcowanie z literaturą wzbogaca człowieka i to dosłownie pod każdym względem. Książki dostarczają nam wiedzy na temat przeszłości ludzkości, a także uwrażliwiają nas na wiele aspektów życia. Często wydaje się nam, że na jakiś temat mamy wiele do powiedzenia, zgłębiliśmy co było do zgłębienia i nic nas już nie zaskoczy. Czasami jednak przychodzi taki moment, kiedy sięgając po jakąś książkę spodziewamy się, iż stanowić ona będzie dla nas jedynie przyjemną lekturę, że wypełni nam wolny czas i pozwoli się zrelaksować, być może da nam powód do refleksji, a tymczasem poza tym, co już wymienione, na jej kartach odkrywamy coś, czego zupełnie się po niej nie spodziewaliśmy. Wówczas to spoglądamy na całą opisaną w niej historię z zupełnie innej perspektywy i wpadamy w zadumę na temat życia - tego jak było niegdyś, a jak to wygląda obecnie. I wiecie co? Stawiając naprzeciw siebie nowo poznane fakty oraz teraźniejszość, w której przyszło nam egzystować, dochodzimy do wniosku, że obecnie wcale źle się nie żyje i nie powinniśmy mieć powodów do narzekań.
Bohaterkami "Sierocych pociągów" Christiny Baker Kline są dwie kobiety, które mimo dzielącej je ogromnej różnicy wieku oraz społecznego statusu łączy więcej niżby się wydawało. Siedemnastoletnia Molly Ayer po śmierci ojca oraz zamknięciu matki tuła się od jednego domu zastępczego do drugiego. Nigdzie jednak nie potrafi zagrzać na dłużej miejsca. Obecnie znajduje się pod opieką Diny i Ralpha, jednak wszystko wygląda na to, że i stąd niedługo wyleci. A wszystko przez to, że pod wpływem impulsu postanowiła zwinąć z biblioteki wyświechtany egzemplarz jej ukochanej powieści "Dziwne losy Jane Eyre" Jane Austen. Grozi jej za to poprawczak. Na całe szczęście jej chłopak znajduje inne rozwiązanie. W ramach prac społecznych mogłaby odpracować swój występek w domu zamożnej starszej pani, u której pracuje jego matka, pomagając jej uporządkować strych, na którym od dziesięcioleci zalegają kartony z mnóstwem najróżniejszych rzeczy. Choć niechętnie, Molly przystaje na propozycję Jacka i trafia pod dach sędziwej staruszki Vivian Daly. Początki ich znajomości wydają się trudne. Nastolatka skrywa przed starszą kobietą prawdę o powodzie, przez który do niej trafiła, a i sama Viv jest dość ekscentryczną i despotyczną osobą. Jednakże z biegiem upływającego czasu stosunki pomiędzy nimi stopniowo się ocieplają, zauważają, że mają ze sobą wiele wspólnego, a na jaw wychodzić zaczynają fakty dotyczącej ich przeszłości. To od pani Daly Molly po raz pierwszy usłyszy o sierocych pociągach, z których jeden na zawsze odmienił życie starszej kobiety...
Dzieciństwo i wczesna młodość Vivian i Molly pod wieloma względami były bardzo podobne. Ich ojcowie zmarli, natomiast matki zostały zamknięte (jedna w psychiatryku, druga w więzieniu), przez co obie trafiły pod opiekę państwa, a następnie przekazywane były z domu do domu nie zaznając nigdzie cieplejszych uczuć, ani nie mając poczucia bezpieczeństwa i nie wiedząc, jaka przyszłość je czeka. Zarówno Vivian jak i Molly zmagać się musiały z uprzedzeniami wynikającymi z kulturowych różnic - pierwsza z racji irlandzkiego pochodzenia, na które w Ameryce dość krzywo patrzono (poza tym była ruda, co już w ogóle źle o niej świadczyło), a druga z powodu indiańskich korzeni. Każda z nich posiada talizman, będący jedyną rzeczą, która pozostała im po biologicznej rodzinie. Łączą je również cechy osobowe, charakteru. Przez to, że ich sytuacja była niepewna, nauczyły się mechanizmów przystosowawczych jak chociażby przybierania odpowiednich masek w zależności od sytuacji, w której się znalazły. Jeśli tylko mogły unikały ryzyka, nie wdawały się w bliższe relacje z innymi z obawy przed kolejnym zranieniem, a także nie wiele zdradzały na temat własnej przeszłości. Był to dla nich temat tabu, o którym wolały nie rozmawiać, jeśli nie było to naprawdę konieczne. Tak było przynajmniej do czasu, zanim los postanowił postawić je na swojej drodze. Czas spędzany razem pozwala im się otworzyć, stawić czoła demonom przeszłości, opowiedzieć własną historię, która od tak dawna pragnęła być przez kogoś usłyszana. Mamy tu dowód na to, jak wiele daje nam bliskość drugiego człowieka, kogoś, kto potrafi nas zrozumieć, bo sam przeżył to samo co my.
"Pod skórą staruszki odkryła dziewczynkę, która bardzo chce opowiedzieć swoją historię."
Molly jest dziewczyną żyjącą w naszych czasach, więc łatwo nam jest wyobrazić sobie opiekę, jaką roztoczyło nad nią państwo, ze wszystkimi procedurami, jakie się z tym wiążą. Co innego przypadek Vivian. Urodziła się na początku XX wieku, kiedy system opieki społecznej właściwie nie istniał. Przybyła wraz z rodziną z Irlandii do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia - jak wielu imigrantów w tamtych czasach. Jednakże rzeczywistość okazała się być brutalnie inna, niż myśleli, a kiedy straciła bliskich, została zupełnie sama na obcym kontynencie, wśród ludzi, dla których była nikim. Trafiła pod skrzydła organizacji zwanej Children's Aid, a z ich inicjatywy do tzw sierocego pociągu, który miał ją wywieźć wraz z innymi dziećmi na Środkowy Zachód. To dzięki lekturze powieści Christiny Boker Kline dowiedziałam się, że takowe pociągi istniały naprawdę. Prędzej nie miałam o tym pojęcia... Powstały one w ramach pewnego eksperymentu i funkcjonowały w latach 1854 - 1929. W tym czasie przewieziono ponad 200 tysięcy dzieci ze wschodniego wybrzeża na Środkowy Zachód. Pociągi te zatrzymywały się na wyznaczonych stacjach, gdzie mieszkańcy danego miasta mogli przyjść, pooglądać (dosłownie, łącznie z zaglądaniem w zęby) dzieci i zdecydować, czy któreś z nich chcą, czy będą im do czegokolwiek potrzebne. Najczęściej ludzie szukali wśród nich pomocników na farmy czy do przyuczenia do pracy w różnych zawodach, które uprawiali sami, a także niemowląt, które mogliby zaadoptować. Gorzej miały np lekko wyrośnięte dziewczynki (jak Vivian), które w ich oczach na nie wiele się zdawały - za słabe do pracy, za dorosłe do ukształtowania. Niechciane dzieci lądowały z powrotem w pociągu i wędrowały do kolejnych miasteczek w poszukiwaniu kogoś, kto je weźmie. A jeśli się nie udało, wracały z powrotem do sierocińca. Okrutne było to, że na tego typu dzieci była swego rodzaju "gwarancja" - jeśli nie spełniało oczekiwań rodziny, która je wzięła, można było je w ciągu określonego czasu oddać, jak niechciany mebel, czy zwierzątko, które nam się znudziło... Nikt wówczas nie liczył się z uczuciami dzieci, nie zwracał uwagi na ich potrzeby. Często takie maluchy żyły w skrajnych warunkach - bite, głodzone, maltretowane zarówno psychicznie jak i fizycznie. Część oczywiście trafiała do dobrych rodzin i nie musiała się już martwić o przyszłość. Jednakże nie wszyscy mieli tyle szczęścia...
"Sieroce pociągi" to niezwykła historia o tym, jak traumy, których doświadczamy w życiu, a na które nie mamy najmniejszego wpływu, kształtują i definiują nasze życie. To opowieść o poszukiwaniu nie tylko własnego miejsca na świecie, ale również tego, kim naprawdę jesteśmy, jaka jest nasza tożsamość, co znaczymy dla innych i co możemy zrobić, aby nas zauważono i zaakceptowano. Mimo iż historia obu kobiet stanowi czystą fikcję, to jednak powstała na kanwie prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości. Czasem przeraża brutalnością opisów, w innym miejscu dogłębnie wzrusza i odciska ślad na sercu oraz duszy. Dzięki podróży, jaką odbyłam po wspomnieniach Vivian, zrozumiałam, jak wiele dobrego spotkało mnie w życiu, jak dużo posiadam oraz że właściwie nie powinnam na nic narzekać tylko być szczęśliwa. Ta historia potrafi otworzyć oczy i zmusić do refleksji nad własnym życiem...
"- A herbata?
- Nie ma czasu! - woła Vivian przez ramię - Wiesz, jestem stara. W każdej chwili mogę wykorkować. Musimy się pospieszyć."
Moja ocena: 5/6
http://magicznyswiatksiazki.pl/sieroce-pociagi-christina-baker-kline-recenzja-528/
Wciągająca od samego początku historia w dwóch przestrzeniach czasowych.
Okres kiedy w Ameryce regularnie kursowały "sieroce pociągi" nie był mi wcześniej znany, ale dla tych samotnych dzieci był najczęściej niezwykle smutny, naznaczony ciężką pracą i traumatycznymi doświadczeniami. Jedną z takich sierot jest Vivian
Kilkadziesiąt lat później Molly- dziewczyna wędrująca po rodzinach zastępczych przeżywa podobne emocje jak Vivian a ich spotkanie zmieni perspektywę obydwu.
Pomimo trudnego i przykrego tematu jest to piękna historia!!!
Molly Ayer, to zbuntowana nastolatka. Pewnego dnia zaplanowała wynieść z biblioteki książkę, którą bardzo chciała przeczytać. Przyłapana na kradzieży musi ponieść karę. Ma do wyboru spędzenie kilku miesięcy w poprawczaku lub odbycie kary kilkudziesięciu godzin prac społecznych. Ostatecznie podejmuje się na drugą opcję i spędza czas na strychu starszej kobiety, Vivian Daly, uporządkowując pełne pamiątek wnętrze.
Vivian jest jedną z osób, które jako dziecko trafiła do pociągu, które nazywano "sierocymi pociągami". Jechały one z Nowego Jorku na farmy Środkowego Zachodu. Po dotarciu do celu dzieci zostawały oddane nowym opiekunom. Jedne trafiały w dobre miejsca, inne takiego szczęścia nie miały.
Wizyty Molly przywołują wiele wspomnień. Kobieta opowiada o swoim dzieciństwie, o tym co się z nią działo i jak dorastała. Dziewczyna w którymś momencie zaprzyjaźnia się ze starszą panią. Co przyniesie im ta relacja?
Akcja książki toczy się dwutorowo. W czasach teraźniejszych poznajemy Molly Ayer oraz Vivian Daly. Oczywiście są to dwie główne bohaterki wśród innych, którzy grają drugoplanową rolę. Młoda dziewczyna, którą życie doświadczyło nadal szuka siebie. Lecz jak ma to zrobić, gdy dorośli z którymi mieszka nie okazują jej miłości i wsparcia? Jak dorosnąć bez rozmów ze starszymi, mądrzejszymi ludźmi? Czasem pozostaje tylko bunt. Bunt przeciwko światu, który na końcu drogi okazuje się, że odbijał się tylko i wyłącznie na samym sobie. Aby kroczyć dobrą ścieżką, trzeba spotkać ludzi godnych zaufania, którzy pomogą w pewnych sprawach, chociażby mieli tylko i wyłącznie pomóc w otworzeniu oczu na świat i skierowaniu ich spojrzenia w zupełnie innym kierunku niż dotychczas. Molly spotkała w swym życiu dwie takie osoby. Pierwszą jest jej przyjaciel i chłopak. Drugą osobą jest Vivian i to jej opowieści wpłynęły na Molly. A wszystko tak się zakończyło, że jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczyłyby się losy głównych bohaterek.
Zostajemy przeniesieni do początków lat XX, gdzie pociągami podróżują dzieci. Nie są to zwykłe pociągi, gdzie rodziny jadą w odwiedziny do najbliższych. Siedzą w nich smutne, przestraszone, samotne dzieci. Takie, które nie mają rodziców, a ich los jest w rękach obcych, dorosłych ludzi. Gdzie trafią? Tego nie wie nikt. Ciarki mnie przechodzą na samą myśl, że każdy z nas mógł urodzić się w tamtych czasach i trafić do jednego z przedziałów. Oczywiście niektóre sieroty trafiały do dobrych rodzin, lecz niestety wiele z nich musiało szybko dorosnąć i zrozumieć jak okrutne i ciężkie potrafi być życie. W całej tej historii najgorszy jest fakt, że nie jest ona zmyślona, takie pociągi istniały naprawdę. Jednego dnia maluchy głaskały włosy swoich ukochanych mam i chowały się, tuląc się do ramion swych ojców, po czym ich tracili z różnych powodów i ciepło rodzinnego domu znikało. Nastawała dla nich zima, przez którą serce czytelnika rozpada się na milion kawałków.
W powieści widać przede wszystkim to, w jak młodym wieku człowiek potrafi zacząć sobie radzić, dbać o siebie oraz walczyć o swoje przetrwanie. Nie jest to coś z czego powinniśmy się cieszyć, gdyż każde dziecko powinno się cieszyć dzieciństwem jak najdłużej, jednak nie da się tego faktu nie zauważyć. Pochłaniając lekturę łzy cisnęły mi się do oczu, podziwiałam te małe istoty za ich siłę i wytrwałość oraz za to, że pomimo ciężkiego losu potrafiły się wykształcić i osiągnąć w życiu wiele.
"Sieroce pociągi", to zdecydowanie smutna lektura, lecz warto po nią sięgnąć. Wzrusza, dawkuje wiele emocji, jak również uczy historii. Zanim nie napotkałam się na ten tytuł, przyznam szczerze, nie miałam pojęcia o takich przewozach sierot. I tak, jest to dla mnie szok. Z jednej strony dobrze, że ktoś się nimi zajął, szukając nowych rodzin. I to by było dobre, ale pod warunkiem, że dane rodziny byłyby sprawdzane i kontrolowane. Nie wyobrażam sobie, aby oddać dziecko, które nie ma nikogo bliskiego na tym świecie, oraz za które byłabym odpowiedzialna, w obce ręce i nie przejmować się tym, do jakiego domu ono trafi. Jest to dla mnie niepojęte.
biblioteczkamoni.blogspot.co.uk
Mało jest książek,które zapadają w pamięć na całe życie. " Sieroce pociągi" to jedna włąśnie z tych, które zmieniają światopogląd, które szokują i otwierają oczy na prawdę i rzeczywistość.
Przepięknie napisana , porywająca od samego początku. Wspaniałe opisy obu bohaterek, Molly i Vivian. Ich historia, która splata się poprzez zupełny przypadek ma wiele wspólnego a poprzez wgłębienie się w przeszłość staruszki Vivian, jesteśmy świadkami przemiany nie tylko nastoletniej Molly ale również nas samych.
Niewiarygodna , klimatyczna opowieść o biedzie, cierpieniu i sile. O tym co w życiu najważniejsze, o odwadze. To książka po przeczytaniu której, docenia się to co się ma...
Ta lektura jako nieliczna wędruje na półkę " polecam szczególnie".
Bardzo dobra książka, czyta się szybko. Czytelnik ciekawy jest losów głównych bohaterek czytając stronę po stronie. Historia oparta na autentycznych historycznie faktach dotyczących dziecięcych transportów na terenie Stanów Zjednoczonych. Docelowo miało chodzić o adopcję i zapewnienie jakiejkolwiek opieki sierotom i dzieciom bezdomnym, a w praktyce przygarnięcie sieroty najczęściej oznaczało zapewnienie sobie bezpłatnej siły roboczej. Dalszy los dzieci niewielu dalej obchodził - zależały one od swoich nowych "rodziców". Niemniej młodzi ludzie, mimo trudnego startu w życie, wychodziły na dobrych, twardych i uczciwych ludzi. Nie przyszło im do głowy tłumaczenie swoich porażek trudnym dzieciństwem. Raczej przeciwnie - autorka słowami głównej bohaterki pokazuje, że gdyby człowieka nie spotkało to, co go spotkało, to nie napotkałby na swojej drodze wielu dobrych rzeczy, takich jak miłość, troska, przyjaźń, wypracowanie pięknej przyszłości własnymi rękoma. Cechy, których brakuje obecnie, gdzie wielu "pogubionych" tłumaczy swoje złe zachowania i krzywdzenie innych ludzi trudnym dzieciństwem lub skomplikowanym życiem wewnętrznym... Książkę szczerze polecam.
The author of "Bird in Hand" and "The Way Life Should Be" delivers a captivating story of two very different women who build an unexpected friendship:...
Przeczytane:2022-01-18, Ocena: 5, Przeczytałam, 12 książek 2022, 26 książek 2022, 52 książki 2022, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2022,
„Sieroce pociągi” już samo to określenie wywołuje przygnębienie i ciarki na ciele. Książka Christiny Baker Kline pod tym znamiennym tytułem to wstrząsająca realizmem opowieść o niechlubnym epizodzie amerykańskiej historii, zainspirowana przeszłością rodziny męża. Autorka włożyła bardzo dużo wysiłku, aby rzetelnie przedstawić temat. „Sieroce pociągi” w latach 1859-1929 przewoziły ponad 200 tyś. Osieroconych, porzuconych i bezdomnych dzieci (głownie pochodzących z rodzin imigrantów z Irlandii, Włoch czy Polski) z Nowego Jorku na farmy Środkowego Zachodu. Tam miały trafić do adopcji. Znaleźć nowy dom, pełen miłości, chrześcijańskich wartości oraz podjąć edukację. Nie wiedziały dokąd jadą. Pociąg zatrzymywał się na kolejnych stacjach, gdzie przez pracowników Children’s Aid Society były przedstawiane niezweryfikowanym przyszłym opiekunom, jak bydło, które oglądano z każdej strony i oceniano, po czym zabierano ze sobą. Nie wybrane znów wsadzano do pociągu i wywożono dalej. Rozdzielano rodzeństwa, a że dzieciom zmieniano imiona, wiele z nich nigdy się nie odnalazło. W rodzinach, do których trafiały, jak można się domyślić już po sposobie ich „adopcji”, zamiast ciepła, troskliwości i beztroskiego dzieciństwa doznawały kolejnych traum. Były wykorzystywane jako tania siła robocza, bite, zaniedbywane, poniżane i głodzone, a nawet wykorzystywane seksualnie. Jeśli miały szczęście udawało im się uciec, albo trafiały do kolejnych rodzin. Bardzo nielicznym udało się znaleźć prawdziwy dom. Bohaterka książki, dziewięćdziesięciojednoletnia Vivian Daly, była jednym z takich dzieci. „Vivian nigdy wcześniej z nikim nie rozmawiała o swoich przeżyciach w pociągu. To było coś wstydliwego, mówi. Za dużo trzeba tłumaczyć, za trudno w to wszystko uwierzyć.” Jak wspomina autorka w zamieszczonym na końcu powieści wywiadzie z Roxaną Robinson: „pasażerowie pociągów sądzili, że ich pociąg był jedynym tego rodzaju. Nie zdawali sobie sprawy, że byli częścią masowego, trwającego siedemdziesiąt pięć lat eksperymentu społecznego.”, więc jak Daly nie opowiadali o swoich traumach i nie wymieniali się z nikim swoimi doświadczeniami. Ich potomkowie nie mieli pojęcia przez co przeszli w dzieciństwie. Stawiając na drodze staruszki adoptowaną, siedemnastoletnią Molly Ayer, przyłapaną na kradzieży książki w bibliotece i stającą przed wyborem: kilka miesięcy w poprawczaku lub praca społeczna – uporządkowanie strychu leciwej wdowy, zauważamy tak, jak i same bohaterki, pod iloma względami są do siebie podobne. Prócz zbieżności biograficznych i podobnych przeżyć, połączyło je podobieństwo psychiczne. To w jaki sposób los, który tak boleśnie je dotknął, również fakt, jak emocje towarzyszące na co dzień od tak dawna ukształtowały ich osobowość. Spędzony razem czas pozwala im się otworzyć, wyjść ze swojej strefy komfortu, okazać empatię, zaufać i znaleźć odwagę do zmiany swojego życia. Dwa wątki – współczesny (2011 rok) oraz historyczny (od 1929 – 1943 roku) wzajemnie się uzupełniają pokazując nie tylko ten mało znany kawałek historii USA. „No cóż, prawda jest taka, że od wieków ludzie podporządkowują sobie innych i ich gnębią” - ten cytat to nawiązanie do współczesnego wątku związanego z Molly i innego, zdrożnego okresu historii Stanów Zjednoczonych. Historii Indian Wabanaki, którzy jak ona oraz dzieci z „sierocych pociągów” byli przeganiani z miejsca na miejsce, szczuci, dyskryminowani i poniżani. Jestem pod dużym wrażeniem tej książki. Opowieści wielowymiarowej. Doskonale łączącej prawdę z literacką fikcją. Pokazującej z jakimi problemami emocjonalnymi borykają się przez całe życie dzieci niechciane, samotne, skazane na łaskę bądź niełaskę drugiego człowieka. Na jakie pytania próbują znaleźć odpowiedzi? Opowieści o przyjaźni, której nie ogranicza wiek. Chociaż to tylko powieść, możemy uzmysłowić sobie, iż czy to w okresie wchodzenia w dorosłość, czy u kresu swoich dni możemy znaleźć wyjątkowego towarzysza, rozumiejącego nasze uczucia, pozwalającego otworzyć się nam na świat, być sobą: „Byłam dotąd taka samotna w mojej wędrówce, odcięta od przeszłości – choćbym się starała z całych sił, zawsze czułam się obco, jak cudzoziemka. A teraz spotkałam duszę pokrewną memu wyobcowaniu, kogoś, kto mówi moim językiem nie wypowiadając ani słowa.”. Jednak warto sięgnąć po niepozorną, zniszczoną książkę, stojącą na bibliotecznej półce.