Sędzia Scott Sampson wiedzie idealne życie. Dowody mówią same za siebie: prestiżowa praca, kochająca rodzina, piękny dom. W środowe popołudnie dostaje SMS-a od żony, że tym razem ona odbierze dzieci ze szkoły. Kilka godzin później Alison zjawia się w domu. Bez dzieci. W dodatku twierdzi, że nie wysyłała żadnego SMS-a. Chwilę potem dzwoni telefon i zaczyna się najgorszy koszmar w życiu każdego rodzica. Sam i Emma zostali porwani. Dla Scotta i Alison telefon od porywacza to tylko początek zawiłej i koszmarnej historii ze śledzonym przez media procesem sądowym w tle. Ich małżeństwo zostaje poddane próbie, na powierzchnię wypływają podejrzenia i dawno zapomniana zazdrość. Z ust zaczynają padać kłamstwa. Scott i Alison nie cofną się przed niczym, żeby odzyskać dzieci, i gotowi są zapłacić każdą cenę.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2017-08-17
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 512
Tytuł oryginału: Say nothing
"Pierwszy cios, jaki przeciwko nam wyprowadzili, był tak drobny i ledwo zauważalny w natłoku zwykłych spraw, że w ogóle nie zwróciłem na niego uwagi."
Łatwo odnajdujemy się w fabule książki, nieco szablonowe pomysły na scenariusz zdarzeń, niczym szczególnym nie zaskakują, a jednak przedstawione w zajmującej formie, z naciskiem na emocje i przeżycia głównych postaci. Przyjemnie się czyta, w szybkim tempie, dość łatwo odnajdujemy potwierdzenia snutych domysłów i przypuszczeń, lecz w znaczący sposób nie zabiera nam to zadowolenia z odbywanej podróży czytelniczej. Książka idealna na interesujący relaks z dreszczykiem, zgrabnie podgrzewaną atmosferą niepokoju, odwołań do rodzicielskich obaw i lęków. Prawdziwie mocne napięcie otrzymujemy pod koniec powieści, następuje kumulacja spektakularnych incydentów, dynamicznie zmieniających się obrazów, dramatycznych scen, zadziwiających przetasowań na arenie prawdy i fałszu.
W jednej chwili spokojne i szczęśliwe życie Scotta Sampsona przeobraża się w niewyobrażalny koszmar, porwane zostają jego sześcioletnie dzieci. Sędzia federalny staje przed zatrważającymi faktami, zostaje zmuszony do czynów, które stawiają pod znakiem zapytania zawodową karierę i zdobywany latami wizerunek własnej niezawisłości. Jednakże wszystko to jest nieistotne wobec namacalnego niebezpieczeństwa grożącego bliźniętom. Rozpoczyna się walka o przetrwanie i poszukiwanie sił w relacjach z bliskimi. Pojawiają się frustracje i zwątpienia, na wierzch wypływają stare i nowe kłamstwa, bardziej i mniej absurdalne podejrzenia. Silnie odzywają się dawne waśnie i konflikty, a przez to niezwykle trudno wybadać kogo można obdarzyć prawdziwym zaufaniem. Presja ogromna, nasilająca się, jeden nieostrożny gest czy pochopny ruch może doprowadzić do tragedii. Odzyskanie dzieci staje się nadrzędnym celem, ale aby móc tego dokonać wcześniej trzeba dotrzeć do sedna sprawy, rzeczywistych intencji, wykazać się wyjątkowym sprytem i przebiegłością, aby próbować przewidzieć zamiary i czyny szantażystów. Ewentualnie dopiero później przyjdzie czas na sprawiedliwy osąd i wymierzenie zasłużonej kary.
bookendorfina.pl
Szczęście pisane przez duże „S” wcale nie musi oznaczać wygranej na loterii, wprost przeciwnie może być sumą codziennych uśmiechów, wspólnych chwil i po prostu bycia razem oraz doceniania rodzinnych więzów. Jego nagła utrata boli bardzo, jest dotkliwa, zwłaszcza gdy niewiadomo dlaczego właśnie naszą wypracowaną pomyślność ktoś pragnie zburzyć. W trudnych momentach dochodzą do głosu utajone lęki, jakie w innych okolicznościach wydawałyby się śmieszne, rodzi się nieufność wobec wszystkich i przede wszystkim to co jeszcze nie tak dawne było oczywiste teraz wydaje się bardzo odległe.
To był zwykły poranek, taki jakich wiele miało miejsca i jeszcze więcej powinno być. Nic nie zapowiadało przyszłości jak z sensacyjnego filmu. Sędzia federalny Scott Sampson jak zwykle pożegnał się z bliźniakami i żoną, popołudnie jak co środę zamierzał spędzić na basenie z dziećmi. SMS z informację, że to nie on, a Alison odbierze Emmę i Sama ze szkoły trochę go zaskoczył, lecz nie było to nic co by go zaniepokoiło. Koszmar rozpoczął się kilka godzin później gdy okazało się, iż syn i córka zostali porwani. Kto stoi za tym czynem i z jakiego powodu wybrał właśnie Sampsonów? Mieszkają w zamożnej dzielnicy, z nikim nie mają zatargów, nawet sprawy prowadzone przez Scotta nie są związane z mafią, Alison także nikomu się naraziła. Dlaczego więc ich bliźnięta uprowadzono? Pytania się mnożą odpowiedzi nie ma żadnych, strach obezwładnia, czarne myśli coraz bardziej zaprzątają głowę. Gdzieś tam ktoś przetrzymuje Sama i Emmę, każdy krok ich rodziców może zostać źle odczytany, pozostali sami z najgorszym koszmarem, którego nawet sobie nie wyobrażali. Podejrzenia zaczynają ranić, bezsilność wywołuje gniew, kogo obwinić za to co się zdarzyło? Każdy wydaje się być podejrzany, wsparcie najbliższych jest istotne, lecz przecież nie pomoże dzieciom. Jeden telefon przerwał szczęśliwą egzystencję, kolejny jednocześnie dał nadzieję i ujawnił ogrom zagrożenia. Wystarczy nieprzemyślany ruch i wydarzy się dramat jakiego żaden rodzic nie chce doświadczyć. Czy jeszcze są szanse na powrót spokoju?
Co jesteś w stanie zrobić by ochronić swoich najbliższych? Zastanów się dobrze, bo zła odpowiedź uruchomi lawinę zła. Co zrobisz gdy musisz spełnić czyjeś warunki, a stawką jest życie?
Pełna sielanka, amerykański sen, ale to tylko kilkadziesiąt zdań, później następuje pierwszy zwrot akcji, jeden z wielu, lecz w thrillerach to raczej standard. Jednak szybko się okazuje, że Brad Parks ma w zanadrzu niezliczoną liczbę mniejszych i większych niespodzianek ukrytych w fabule. „Siedź cicho” niezwykle silnie działa na wyobraźnię czytelników i ich emocje, może powodem jest to, iż w samym centrum znajdują się dziecięce postacie? Pewnie tak, ale to nie jedyne źródło poruszenia, po mistrzowsku oddana atmosfera najpierw niedowierzania, później szukania winnych, w końcu postawienia wszystkiego na jedną kartę również ma w tym swój udział. Brad Parks nie sięga do spektakularnych efektów, wprost przeciwnie fabuła rozgrywa się w kameralnych warunkach szczęśliwego do tej pory domu oraz sal sądowych. Bohaterowie nie są kimś nadzwyczajnym, ot zamożna rodzina z klasy średniej, po prostu podobni do innych, których nie podejrzewalibyśmy o nieprzeciętne akty odwagi. Wszystko to prawda, aż do chwili kiedy trzeba stawić czoła czemuś co przyszło nagle, bez uprzedzenia i niszczy wzajemne zaufanie i łączące uczucie. Autor równocześnie oddał cały emocjonalny ciężar i motyw sensacyjny, jedno z drugim splata się, podbudowane wiarygodną warstwą psychologiczną. Na „Siedź cicho” składają się detale, krok po kroku tworzące suspens, zagęszczające klimat i nakręcające wpierw spiralę strachu, a później wściekłości. Brad Parks pokazuje heroizm z perspektywy kogoś kto po prostu zostaje postawiony pod ścianą i nie widzi innego wyjścia niż wzięcie spraw we własne ręce. Zresztą w książce doskonale oddano wyobcowanie, jakie zostaje wymuszone i dodatkowo zmuszające do podjęcia kontrowersyjnych decyzji.
Rodzicielska bezsilność
Na wstępie chcę podziękować wydawnictwu Czarna owca za egzemplarz książki do recenzji, jak również właścicielce bloga „Zapatrzona w książki” za możliwość publikacji recenzji gościnnej u siebie na blogu.
Drogi czytelniku dziś poruszymy bardzo poważny temat, jakim jest rodzicielstwo. Jeśli jesteś rodzicem, a nawet jeśli nim nie jesteś zapewne zgodzisz się ze mną, że dla każdego rodzica nadrzędnym celem jest, by zapewnić swoim dzieciom bezpieczne i szczęśliwe dzieciństwo. Od kiedy na świecie pojawia się maleństwo, to właśnie rodzic robi wszystko, aby ustrzec swoją pociechę przed wszelkimi niebezpieczeństwami tego świata. Niestety jednak nie zawsze, mimo wszelkich starań rodzicom to się udaje. Jedna chwila bowiem może zniszczyć ten misternie budowany kokon bezpieczeństwa, jakim otaczamy nasze skarby.
Dziś zapraszam cię na spotkanie z książką, która uświadomi ci, że nigdy, choć nie wiem jak bardzo byś się starał nie jesteś w stanie przewidzieć tego, co przyniesie kolejna chwila i jak bardzo może ona zdruzgotać twoje życie.
Scott Sampson, główny bohater książki Brada Parksa „Siedź cicho” jest mężczyzną, któremu życia moglibyśmy pozazdrościć. Człowiek ten ma wszystko. Odpowiedzialną, prestiżową pracę na stanowisku sędziego federalnego, wspaniałą kochającą żonę Alison i dwójkę bliźniąt Emmę i Sama, wokół których kręci się świat rodziców. Cała czwórka wiedzie spokojne życie w pięknym domu w zacisznym, urokliwym miejscu, gdzie nie dociera zgiełk codziennego życia. Czyż nie brzmi to, jak prawdziwa sielanka? Niestety w życiu tej wspaniałej rodziny nadchodzi taki dzień, który zamienia ich bajkowe życie w koszmar, z którego chcieliby się jak najszybciej obudzić. A zaczęło się tak niepozornie. Jeden SMS wystarczył, by już nic nie było takie samo jak przed chwilą. Emma i Sam zostali porwani… W zasadzie już to jedno zdanie wystarczy, aby czytelnik mógł, chociażby spróbować wyobrazić sobie co w tym momencie czują Alison i Scott. Jak wielka bezsilność ich ogarnia. Wiedzą, że teraz życie ich bezbronnych dzieci znajduje się w rękach bezwzględnych ludzi, a jedyne co oni sami mogą zrobić to czekać na kolejny krok porywaczy.
„Rób, co każemy albo zabijemy twoje dzieci”.
Ta krótka jakże przerażająca wiadomość od porywaczy wstrząsa sędzią dogłębnie. Już teraz wie, że stawką w tej nierównej grze jest życie albo śmierć. Oboje z Alison wiedzą, że nie cofną się przed niczym, aby odzyskać bliźnięta. Czego chcą i kim są przestępcy tego już musisz dowiedzieć się sam. Pozostawię tylko jedną małą wskazówkę, nie idź po linii najmniejszego oporu, w tym przypadku nic nie jest oczywiste.
„Siedź cicho” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Brada Parksa, ale już teraz wiem, że będę chciała zapoznać się również z innymi jego utworami. Autor potrafi od pierwszych stron przyciągnąć uwagę czytelnika, tak, że nie sposób oderwać się od lektury. Według mnie dzieje się tak dzięki połączeniu ze sobą kilku elementów tj. porwania dzieci, tragedii rodzinnej, co zawsze cieszy się ogromnym zainteresowaniem czytelników, no i oczywiście wspaniale dopracowanego wątku kryminalnego. Nie mogę również pominąć wyrazistej kreacji bohaterów. Czytając, tę książkę od początku do końca miałam wrażenie, że żadne napisane w niej zdanie nie jest przypadkowe. To, co mnie osobiście ujęło i chwyciło za serce to autentyczny wymiar tej historii. Wszystko to z czym musi zmierzyć się małżeństwo Sampon'ów jest tak realne, że nie jesteśmy w stanie ustrzec się przed zastanawianiem się, co my sami zrobilibyśmy w podobnej sytuacji.
Autor dzięki temu, że daje czytelnikowi możliwość przyjrzenia się, życiu naszych bohaterów i ich rodzin z bardzo bliska powoduje to, że z czasem stają się nam oni bardzo bliscy. Razem z nim cierpimy, ale też mamy nadzieję. Sama chwilami nawet miałam wrażenie, że jestem bardzo blisko Emmy i Scotta i wspólnie próbujemy zrozumieć, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
Nie mogłaby również pominąć tego w jak trafny sposób autor opisał to jak bardzo destrukcyjny wpływ tragedia rodzinna ma na Alison i Scotta już nie jako rodziców, a właśnie jako małżonków. Doskonale widzimy jak bardzo odmienne w obliczu tak wielkiego nieszczęścia może stać się nasze dotychczasowe postrzeganie naszej drugiej połówki. Mało tego, osoba, z którą spędzamy każdy dzień z dużej części naszego życia może okazać się nam zupełnie obca. Wówczas na światło dzienne wychodzą sprawy z przeszłości, zaczynają się podejrzenia, oskarżenia i wzajemne pretensje. Teraz już nie wiadomo komu ufać.
Właśnie dziś skończyłam czytać „Siedź cicho” i muszę przyznać, że nie mogłam się powstrzymać, by natychmiast nie przelać na „papier” wszystkich swoich emocji. Ale zanim o emocjach wspomnę, że mimo swojej dużej objętości, bo ponad pięciuset stron za sprawą lekkiego stylu pisania autora, umiejętności skupienia uwagi czytelnika, dynamicznego tempa akcji oraz budowania napięcia od pierwszego zdania kreowanej historii książkę czytało mi się niezwykle łatwo i szybko. Jedyne, co odrobinę mi przeszkadzało to zbyt krótkie rozdziały przedzielane pustymi stronami, co moim zdaniem było zupełnie niepotrzebne. Natomiast jeśli chodzi o wspomniane już wcześniej emocje, to bardzo bałam się o życie dzieci, wspólnie z ich rodzicami przeżywałam każdą sekundę ich porwania, a samo zakończenie, którego zupełnie się nie spodziewałam ogromnie mnie wzruszyło wywołując łzy. Niech będzie to wystarczającym argumentem przemawiającym za tym, byś i ty czytelniku sięgnął po tę książkę.
Moja ocena: 9/10
Pozdrawiam,
Agnieszka Kaniuk.
Czy zauważyliście, że w wielu internetowych recenzjach (szczególnie na blogach) do znudzenia powtarza się zdanie „dobra książka, szybko się czyta”. Początkowo irytowało mnie to wielce, bo dobre książki czyta się długo, smakując powoli. Czytać szybko dobrą książkę, to tak jakby wypić wyborny koniak jednym haustem niczym setkę wódki. A o wódce można powiedzieć wszystko, tylko nie to jest że jest dobra. Aczkolwiek picie wódki ma swoich (licznych) zwolenników. Do tego pita z umiarem poprawia humor, choć nie dostarcza przy tym specjalnych przeżyć smakowych. Niewątpliwie pozwala miło spędzić czas bez specjalnego wysiłku.
Myślę, że tego właśnie oczekują czytelnicy od książek, które „szybko się czyta”. W miarę godziwej rozrywki, nie wymagającej specjalnego wysiłku intelektualnego. I taka właśnie jest książka Brada Parksa „Siedź cicho”. Czyta się szybko i przyjemnie, ale spływa po odbiorcy niczym woda po kaczce. Powieść Parksa przeczytałam bez bólu, nawet z niejaką przyjemnością, ale jestem głęboko przekonana, że najdalej za dwa miesiące nie będę z niej nic pamiętała.
Zazwyczaj pisząc o książce staram się unikać streszczania akcji, ale w tym przypadku mogę sobie na to, przynajmniej częściowo, pozwolić, bo autor wykłada kawę na ławę już na pierwszych stronach. Ktoś porywa dzieci sędziego Scotta. Nie żąda pieniędzy lecz domaga się by zdesperowany ojciec podjął konkretne, nie zawsze zgodne z prawem (i sumieniem) działania. I, oczywiście, pod żadnym pozorem nie wolno mu powiadamiać policji. Jak postąpi sędzia? Czy uda mu się uratować dzieci? Jak dramat wpłynie na życie jego i jego rodziny?
Nie zdradzę zbyt wiele, jeśli powiem, że profesja głównego bohatera ma kluczowe znaczenie dla rozwoju akcji. Autor dobrze odrobił lekcje – przed przystąpieniem do pisania musiał sporo się nauczyć o amerykańskim systemie sądowniczym. No właśnie, nauczyć. Nie na darmo najlepsze thrillery prawnicze piszą byli prawnicy, a najlepsze kryminały byli pracownicy organów ścigania. Oni po prostu „czują temat”. Jesteśmy w stanie wybaczyć sporo braków warsztatowych jeśli opowieść tchnie szczerością. Niestety, u Parksa mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Warsztat jest całkiem przyzwoity, chyba nawet troszeczkę powyżej średniej, ale czuć, że autor nie „czuje” a jedynie „wie”. Miejscami prześlizguje się z gracją po powierzchni problemu, gdzie indziej bez potrzeby wdaje się w szczegóły jakby miał ochotę pochwalić się świeżo nabyta wiedzą.
Znaczna część narracji poprowadzona jest pierwszoosobowo. To bardzo podstępne i wbrew pozorom bardzo trudne warsztatowo rozwiązanie. Niby pomaga budować postać, bo w miarę naturalnie można wnikać w najgłębsze, najbardziej ukryte przemyślenia i lęki głównego bohatera. Jednak powieść to nie teatralny monodram (też skąd inąd bardzo trudna forma). Oprócz wiodącej postaci mamy w niej jeszcze postacie drugo- i trzecioplanowe. Ich myśli, uczucia, motywacje są ukryte, bo nie mamy wszechwiedzącego narratora, który z pozycji bóstwa wie i widzi wszystko. Efekt? Przez karty książki przewija się parada kartonowych, płaskich osobników (i osobniczek), obojętnych na w sposób perfekcyjny. To trochę tak, jakby kolega z biura opowiadał o dramatycznych przeżyciach swojej ukochanej ciotuchny. Grzecznie wysłuchamy, ale cała historia jest nam zazwyczaj dokładnie obojętna, bo ciotuchny w życiu na oczy nie widzieliśmy i jest dla nas pewnym, abstrakcyjnym bytem. Dużo bardziej poruszy na katar sąsiadki, bo to osoba z krwi i kości. Parks wpadł w pułapkę zastawioną przez narrację pierwszoosobową – nie udało mu się stworzyć interesujących bohaterów drugiego planu. Trudno więc wymagać od czytelnika, by przejął się ich losem.
Na koniec jeszcze uwaga na temat konstrukcji książki. Zauważyłam, nie tylko u Parka, ale u wielu amerykańskich autorów, tendencję do powielania utartego schemat: co by się nie działo, na koniec musi być pogoń i strzelanina. Tak jak w każdym polskim filmie z lat 70. musiał pojawić się goły biust. Nie mam nic przeciwko pogoniom i strzelaninom (przeciwko gołym biustom też nic nie mam, pod warunkiem że nie są nazbyt oklapłe) , ale czasami naprawdę pasują do kompozycji jak kwiatek do kożucha. Znaczna część powieści Parksa to dramat bezsilności. I w tym kontekście „Siedź cicho” wyróżnia się na tle niezliczonych strzelanek-ganianek. Końcowa zmiana konwencji nadała książce nieco sztampowy charakter. Aczkolwiek, z drugiej strony, muszę przyznać, że zakończenie jest całkiem niezłe. Ot, taka sprzeczność.
Przeczytane:2022-11-20, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2022, 26 książek 2022, 12 książek 2022,
Książkę "Siedź cicho" czytało się naprawdę dobrze. Historia zaciekawia i wciąga już od pierwszych stron. Jak dla mnie, momentami zbyt dużo opisów politycznych zależności i zawiłości przepisów prawa, ale rozumiem, że było to konieczne dla zbudowania pełnego obrazu całej historii.
Sędzia Scott Sampson wiedzie idealne życie. Ma prestiżową pracę, kochającą rodzinę i piękny dom. Scott i jego żona Alison są szczęśliwymi rodzicami bliźniaków Emmy i Sama. Sampsonowie mają swoje rodzinne cotygodniowe rytuały. Na przykład w poniedziałki - Tańce w Czapkach, w środy - Basen z Tatą, a w niedzielę - Dzień Naleśnika. Gdy w pewne środowe popołudnie Sam otrzymuje od żony SMS- a : "Hej. Zapomniałam ci powiedzieć, że dzieciaki mają dziś lekarza. Zaraz je odbieram" , nie podejrzewa, że to początek tragedii. Jednak kilka godzin później Alison wracac do domu. Sama. Bez dzieci. Na dodatek twierdzi, że nie wysyłała żadnego SMS-a. Gdy Scott i Alison zdezorientowani próbują ustalić co się wydarzyło, dzwoni telefon i zaczyna się najgorszy koszmar w życiu rodzica. Sam i Emma zostali porwani. Jeżeli Sampsonowie chcą jeszcze kiedyś zobaczyć swoje dzieci, sędzia musi odtąd robić to co chcą porywacze. Niebawem Scott otrzymuje polecenie od porywaczy. Gdy spełnia ich żądanie okazuje się, że był to tylko test posłuszeństwa, przed właściwym zadaniem. Scott i Alison będą musieli zmierzyć się z zawiłą i koszmarną historią , ze śledzonym przez media procesem sądowym w tle. Ich małżeństwo zostaje poddane próbie, na powierzchnię wypływają podejrzenia i zapomniana zazdrość. Scott przyłapuje żonę na kłamstwach. Czy to możliwe , że Alison porwała własne dzieci? Sędzia sam już nie wiem komu powinien ufać, a komu nie? Kto tak naprawdę stoi za porwaniem Sama i Emmy?
"Siedź cicho" to książka ciekawa, wciągająca i trzymająca w napięciu. Autor szczegółowo opisuje emocje i myśli towarzyszące bohaterom, a także wszystkie przedstawione wydarzenia. Nie ma w tej historii luk i niedociągnięć, wszystko co następuje jest spójne i logiczne. Naprawdę udana powieść z ciekawą fabułą. Rozwiązanie tajemnicy porwania dzieci, dość zaskakujące. Ostatnie strony naprawdę wzruszające. Polecam