Wspomnienia z dachu świata
,,Gdziekolwiek bym żył, zawsze będę tęsknić za tym krajem... Czasem zdaje mi się, że słyszę łopot skrzydeł i krzyk dzikich gęsi i żurawi przeciągających nad Lhasą w księżycowe, zimne noce... Pragnę gorąco obudzić tą książką trochę sympatii i zrozumienia dla narodu, którego wola życia w wolności i pokoju dotychczas obchodzi świat tak niewiele".
Austriacki alpinista Heinrich Harrer w 1939 roku wyruszył z niemiecką wyprawą w Himalaje. Niestety plany zdobycia Nanga Parbat pokrzyżował wybuch II wojny światowej, która zastała podróżników w Indiach. Po internowaniu przez Brytyjczyków Harrer próbował wielu ucieczek z obozu, aż w końcu dopiął swego - w 1944 roku z Peterem Aufschnaiterem dotarli do odciętego od świata Tybetu.
Spędzili w tym niezwykłym miejscu kilka lat, aż do komunistycznej inwazji Chin. Opisywany w autobiograficznej książce Harrera Tybet to tradycyjne, zamknięte na cywilizację zachodnią państwo, w którym czas i tradycja działają zupełnie inaczej. Autor miał okazję nie tylko poznać tę egzotyczną dla Europejczyków kulturę, ale też zaprzyjaźnić się z XIV Dalajlamą.
Siedem lat w Tybecie - zekranizowana w 1997 roku z Bradem Pittem w roli głównej - to opowieść o magicznym świecie i tradycji, które już nie istnieją. Pozwala powrócić na dach świata i zrozumieć Tybet na nowo.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2017-11-22
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 504
Tytuł oryginału: Sieben Jahre in Tibet
Północna ściana Eigeru - 1800-metrowy, prawie pionowy mur ze skał i lodu. Kamienne i śnieżne lawiny, lodospady i straszliwe burze sprawiają, że...
„Przez trzydzieści lat nie mogłem się uwolnić od myśli, że na wielkiej tropikalnej wyspie pod samym równikiem wznoszą się lodowcowe góry”?...
Przeczytane:2019-03-10,
O książce „Siedem lat w Tybecie” słyszałam dużo, lecz nigdy wcześniej nie miałam okazji jej przeczytać. Dlatego też gdy w moje ręce wpadło jej najnowsze wydanie nie traciłam chwili i zabrałam się za lekturę.
Autorem, narratorem, a zarazem głównym bohaterem jest Heinrich Harrer (1912-2006), austriacki alpinista. W 1939 roku wyruszył on w Himalaje by zdobyć szczyt Nanga Parbat. Niestety, plany pokrzyżował mu wybuch II wojny światowej, który zastał go w Indiach. Jako Austriak, członek sojuszniczego Niemcom narodu, szybko został schwytany i zamknięty w obozie dla jeńców (Indie były wszak wówczas częścią Wspólnoty Brytyjskiej, a więc należały do krajów alianckich). W obozie tym spędził 3 lata, wielokrotnie próbując ucieczki. Wreszcie – w 1944 roku – jedna z nich powiodła się i udało mu się przedostać na terytorium Tybetu. W tym momencie zaczęła się jego 7-letnia przygoda z tym pięknym regionem.
Po powrocie z Tybetu Heinrich Harrer postanowił spisać swoje wspomnienia przede wszystkim po to, by przedstawić czytelnikom z całego świata kulturę miłującego pokój narodu, która od czasu aneksji Tybetu przez Chiny pozostaje konsekwentnie niszczona... Harrer – jako jeden z niewielu Europejczyków – poznał ją od podszewki. W Tybecie spędził siedem lat, z czego ponad 5 w stolicy, gdzie zdobył przyjaźń arystokratów, duchownych, a przede wszystkim Dalajlamy XIV.
„Siedem lat w Tybecie” to nie tyle powieść, co zbiór reportaży, faktów i anegdot z pobytu Heinricha Harrera w tym regionie. Czytając je, poznajemy też osobowość samego autora, który nawet w skrajnych warunkach i w obliczu zagrożenia życia potrafił zachować optymizm i nadzieję, że jego wysiłki nie są jednak nadaremne. Ukazuje się również czytelnikowi jako wielki miłośnik przyrody, nie szczędząc ich barwnych opisów ani nie wstydząc się własnych zachwytów prawdziwymi cudami natury, które można ujrzeć jedynie w Tybecie. Nie mniej czasami – zwłaszcza na początku książki, gdy nie poznał jeszcze przyjaznej natury Tybetańczyków – irytował mnie patrzeniem na nich nieco z góry, z pozycji cywilizowanego Europejczyka odwiedzającego kraj „dzikich”. Ale i Europa, i Tybet były wówczas inne. Na Starym Kontynencie nie spotykało się jeszcze na każdym kroku ludzi o innym kolorze skóry, zaś Tybet przypominał wciąż państwo epoki Średniowiecza. Owo opóźnienie cywilizacyjne – choć przez stulecia pozwoliło przetrwać kulturze i tradycji praktycznie w niezmienionej formie – przyczyniło się później do zagłady kraju. Harrer zwraca uwagę na to, że buddyjscy kapłani, sprawujący faktyczną władzę nad regionem, nie zgadzali się na żaden podstęp. W imię źle pojętej ochrony obyczajów wstrzymywali rozwój tak potrzebnych dziedzin nauk, jak medycyna, inżynieria czy technika. Gdyby istniał tam przemysł, ludność była dobrze uzbrojona i – przede wszystkim – bardziej świadoma, Chiny nie odważyłyby się na natarcie.
Oprócz opisów przyrody i politycznych przemyśleń w książce znajdziemy też opisy wielu tradycji i obyczajów dnia codziennego organizujących życie Tybetańczyków. Niektóre z nich są bardzo osobliwe, np. zwyczaj sezonowej zmiany garderoby, który jest nakazywany odgórnie i konkretnego dnia, bez względu na to jaka w rzeczywistości jest pogoda, czy też brak jakiegokolwiek skrępowania – bardzo męczący dla Europejczyka – podczas wykonywania najintymniejszych czynności.
Choć Heinrich Harrer opisuje wszystkie zwyczaje z pozycji Europejczyka i ateisty, po początkowej lekkiej lekcewadze da się zauważyć ogromny podziw i szacunek dla mieszkańców Tybetu, którzy potrafią zachować niezachwianą wiarę i pogodę ducha, czując w każdej sytuacji opiekę Dalajlamy i Buddy.
W 1982 roku Harrer ponownie odwiedził Tybet, a swą podróż upamiętnił w powieści „Powrót do Tybetu”. „Siedem lat w Tybecie” w 1997 roku doczekało się ekranizacji (główną rolę zagrał Brad Pitt).
Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat Powieści", http://swiat-powiesc.blogspot.com/