Wydawnictwo: selfpublishing
Data wydania: 2014-09-12
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 242
"Seks to darmowe pigułki szczęścia. Sto razy lepsze niż najlepszy skręt, whisky czy marlboro - a mimo to jest społecznie zakazany."
Gdy słyszycie słowo seksturystyka, jakie nasuwają się Wam skojarzenia? Podstarzałego faceta z brzuszkiem obłapiającego młodziutką Tajkę? Wykorzystywanie nieletnich w biednych krajach azjatyckich? Pedofilia? Żerowanie bogatych na niedoli biednych? Handel żywym towarem? Sądzę, że u wielu osób słowo to wywołuje właśnie takie negatywne konotacje. Czytając artykuły, czy oglądając programy poruszające tematykę turystyki seksualnej otrzymujemy wyraźny obraz mrocznego, wręcz odrażającego procederu. Okazuje się jednak, że w pojęciu tym mieści się dużo więcej różnorodnych zagadnień i stąd zapewne trudności w zdefiniowaniu tego zjawiska oraz wyjaśnieniu kto i dlaczego podejmuje tego typu podróże. Dlatego też nie można jednoznacznie utożsamiać jej z prostytucją. Często kontakty seksualne podczas tego typu wyjazdów są znajomościami przypadkowymi i nie łączą się w żaden sposób z zapłatą za seks.
Dziś seksturystą nie jest już tylko zamożny mężczyzna z kraju rozwiniętego, poszukujący przygody, zaspokojenia i odskoczni od monotonii życia codziennego. Obecnie prężnie rozwija się chociażby turystka seksualna dla kobiet, które jak się okazuje lubią zapomnieć się na chwilę w silnych ramionach obcego mężczyzny. Za niewielki plus należy uznać fakt, że w wielu krajach słynących z seksturystyki spadła znacząco ilość kontaktów seksualnych z dziećmi i stanowi ona margines usług seksualnych. Niestety turystyka dziecięca nadal istnieje, a istną mekką dla pedofilii jest ponoć w tej chwili Sri Lanka i Kenia. Co ciekawe popularnymi kierunkami podróży w poszukiwaniu seksualnych doznań nie są jedynie egzotyczne kraje takie jak Tajladnia, Filipiny, Indonezja, czy Kambodża, lecz i te bliższe nam geograficzne, np. Egipt, Czechy, czy Węgry.Turystyka seksualna wcale nie jest współczesny wynalazkiem, była praktykowana już w starożytności, choć w ostatnich latach zrobiło się o niej głośno. Seksturystyka stała się ogólnodostępna, już nie trzeba być bogaczem, wybrańcem, by zdobywać kolejne łóżkowe szczyty, przekraczać granice doznań zmysłowych, mierzyć się z tabu dotyczącym seksu. Sądzę, że nam, czytelnikom, oprócz prac napiętnujących seksturystykę, siejących zgorszenie i oburzenie, walczących, słusznie, z pedofilią i zmuszaniem do prostytucji, potrzeba także dobrze napisanych książek traktujących o tym zjawisku. Takiego... lżejszego spojrzenia na tą tematykę. I w tym wymiarze "Seksturysta" Adama Amblera sprawdza się bardzo dobrze.
Przeczytane:2015-04-12, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam,
Rozumiem, że niektórych może tematyka tu przedstawiona zainteresować. Może dla innych seksturystyka jest czymś naturalnym. Może książka autorstwa Adama Amblera dla tych mniej doświadczonych w tej kwestii okaże się drugą kamasutrą. Może Ci, którym przypadło do gustu sławne "Pięćdziesiąt twarzy Greya" odnajdą w "Seksturyście" to samo co w książce E L James. Może nawet fani Coelho znajdą w tej pozycji coś dla siebie. Niestety ja po lekturze powyższej powieści nie jestem w stanie piać z zachwytu. Nie zamierzam wystawiać tej publikacji żadnej laurki...
Zapytacie dlaczego? Możecie powiedzieć, że przecież tematyka tu poruszana jest zajmująca. Temu nie zaprzeczam. Jednak nie wiele czułam, gdy ją czytałam. Lektura nie wywołała we mnie zbyt wielu emocji. A przecież powinna. Bo cóż to za historia, która do głębi nie porusza czytelnika. Pomyślałam, że może to tylko w moim przypadku tak się stało. Aż z ciekawości musiałam sprawdzić opinie innych. I okazało się, że faktycznie książka zebrała całkiem dobre noty. Szczerze - trochę się zdziwiłam. Cóż widocznie należę do mniejszości albo jestem jedyną osobą, do której przekaz tu zawarty nie do końca trafił.
Może wprost napiszę co tu znalazłam. Otóż spotkałam tu bohatera (nawiasem mówiąc imiennika autora - czy zbieżność jest przypadkowa czy nie - niestety nie wiem), który okazał się prawie idealny w każdym calu. Przedstawia się czytelnikowi jako seks maszyna. Trochę mnie zdziwił fakt, że bohater nie boi się, że złapie jakąś chorobę weneryczną uprawiając seks z prostytutkami w egzotycznych krajach. Niby wspomina, że "dziewczyny" często się badają, jednak mimo to istnieje duże ryzyko. I nic nie wspomina o szczepieniach przeciwko popularnym tam chorobom przed podróżą. A z tego co mi wiadomo Europejczycy są bardziej podatni na tamtejsze "przypadłości". A symptomy często objawiają się dopiero po powrocie do naszego klimatu. I najczęściej nie ma tu na nie lekarstw. A może bohater o tym wie. Wspomina, że to nie jest jego pierwsza podróż w tamte rejony. Może z tego miałam wywnioskować, że się odpowiednio przygotował. Ja odebrałam opis tej całej seks przygody jako lekką, pełną przyjemności, pozbawioną jakichkolwiek zagrożeń rozrywkę.
Oczywiście nie wszystko w tej książce było negatywne. Okazało się, że autor zawarł tu wiele ciekawostek na temat Indonezji, którą odwiedził. Mam tu na myśli informacje spoza tematyki erotycznej. O ileż łatwiej będzie się czytelnikowi podróżowało po lekturze "Seksturysty". Uniknie tak wielu problemów. Szczególnie gdy ktoś zapragnie odwiedzić te wszystkie miejsca przeznaczone dla panów. Może nawet ktoś uzna te informacje za bardzo użyteczne. Co więcej może także zgromadzona tu bardzo obszerna wiedza na temat zaspakajania kobiet okaże się dla niejednego mężczyzny nieodzowną. Przyznam się, że zastanowiło mnie skąd bohater wiedział, że kobiety z którymi uprawiał seks nie udawały orgazmów. Przecież u kobiet nie jest to tak oczywisty przejaw jak u mężczyzn...
Mimo że trochę ponarzekałam muszę przyznać, że książkę czyta się szybko. Co jakiś czas można natrafić na literówkę, ale nie jest to bardzo częste. Bardzo mnie rozpraszały użyte w tekście liczne synonimy organów płciowych. Nieraz dobór słownictwa powodował, że tekst nabierał cech groteskowych. Lektura może spodobać się fanom Greya. Niestety do mnie nie trafiła...