,,W górach każdy jest prawdziwy..."
Świst lawiny, która w kilka sekund może pozbawić życia. Ujmująca cisza po śnieżnej zamieci. Strach i ekscytacja w drodze na szczyt. Odpowiedzialność kontra ryzyko. Rozum kontra serce. Zdobywanie kontra zdobycie.
Kto nie był w Górach wysokich, nigdy tak naprawdę nie zrozumie, co czują himalaiści ruszający na podbój ośmiotysięczników. Rafał Fronia, autor cieszących się ogromną popularnością dzienników z wyprawy na K2, po raz kolejny postanowił przybliżyć ten świat. Tym razem w sposób szczególny.
Rozmowa z Górą została zainspirowana pytaniami czytelników. Część z nich doczekała się odpowiedzi prosto z mroźnego namiotu spod Manaslu, inne stały się impulsem do spisania przemyśleń już po powrocie. Dzięki temu książka pozwala zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi w Górach. I jak to możliwe, że droga do zdobycia celu może być znacznie ważniejsza niż jego osiągnięcie.
W tej książce konkretny szczyt górski to pretekst do opowieści o poszukiwaniu, a to łączy wszystkich nas - ludzi gór i ludzi biur. Liczy się zdobywanie, a nie zdobycie. Po co w ogóle jeździć w wysokie góry? By się sprawdzić, doświadczyć, że się żyje. W poszukiwaniu tajemnicy, zwłaszcza o sobie samym. Ekstremalnie wyczerpani, głodni, wkurzeni, nie mamy siły udawać, nawet przed samym sobą. W plecaku himalaisty nie ma miejsca na aktorskie maski, zostają na dole. To cenne lekcje.
Jasiek Mela
Poetyckie spojrzenie na Nepal i Himalaje. O wyprawowych wzlotach, ale przede wszystkim o dylematach, odwrotach i niepowodzeniach. Opowieść o Manaslu w zderzeniu z komercyjną machiną, pędzącą z bazy na szczyt. Pokazuje nieznane kulisy polskiej wyprawy z jesieni 2018 roku, próbuje wyjaśnić decyzje jej lidera. Relacja z próby ataku szczytowego trzyma w napięciu - upór członków wyprawy, mimo potęgi góry i pędzących lawin, zderza się z rozterkami kierownika. Esencja to anegdoty z wyprawowej przeszłości, o Klemensie, kruku, ,,telewizyjnym" wietrze zimą pod Broad Peakiem i kamieniu w prezencie od Szerpy.
Michał Rodak, RMF FM
Rafał to nie tylko wojownik Gór, ale też samuraj słowa. Potrafi przelać na papier to, co Góry przelewają do jego myśli. Wędrówka górska jest tu jedynie przyczynkiem do pokazania wędrówki w głąb siebie. Rafał zabiera czytelnika w świat, w którym trzeba oddać kawałek siebie, żeby zdobyć kawałek góry.
Michał Leksiński, ,,7 Happy Summits"
Rozmowa z Górą to nie tylko relacja z wyprawy na Manaslu. To oryginalna książka o podejmowaniu ryzyka i ocieraniu się o śmierć.
Jakub Radomski, ,,Przegląd Sportowy"
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2019-04-16
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 448
W drugiej części mamy znacznie więcej niebezpiecznych, bardzo wysokich gór, poznajemy też bardzo dokładnie poszczególnych członków wyprawy i dowiadujemy się, co robi na co dzień człowiek, który błogosławi ludzi idących w wysokie góry, ale tak czy inaczej pierwsze skrzypce w tej opowieści gra pies. Od momentu, gdy się pojawił, nie liczyło się nic innego. Czytelnik był zaciekawiony jego losem nawet wtedy, gdy nie pojawiał się na kartach opowieści. Zaraz powstawały w głowie nurtujące pytania: co z nim? Zgubił się, czy może po prostu go zostawili, bo nie mieli innego wyjścia? Nie mogli ciągnąć za sobą psa, mając na plecach wielokilogramowe plecaki z wyposażeniem. Zelektryzowała mnie wiadomość, że nie mogą zabrać ze sobą psa do rodzinnego kraju. Na szczęście pojawił się jeszcze wiele razy; zarówno w górach, jak i na nizinach, przy zwiedzaniu, wraz z autorem książki, jednego niezwykle ciekawego miasta po drugim. Autor nie stronił przy tym od miejscowych trunków i potraw, odwiedzał znane miejsca dla turystów, jak i te zupełnie przez nich zapomniane, więc było na co popatrzeć, bo za każdym razem robił duże, bardzo kolorowe i ciekawe zdjęcia.
Trochę za dużo, tym razem, było w tym wszystkim miejscowej religii. Wiem, że są osoby, które to interesuje, inni jednak mogą się czuć poruszeniem tego tematu nieco zawiedzeni. Najbardziej ciekawie z tego wszystkiego wypadły zwyczaje człowieka odprawiającego rytualne msze i poświęcającego rzeczy, które potem himalaiści targali ze sobą do bazy.
Były momenty, naprawdę, że się uśmiechnęłam, jak choćby w historii jednego filmu z Broad Peak ze sztucznym śniegiem i wiatrem w roli głównej, czy oddawanie moczu na wspinających się niżej kolegów. To drugie było o tyle usprawiedliwione, że nie miał prawa spodziewać się ich akurat w tym miejscu, dniu i o tej porze.
Były też fragmenty straszne, o których sam autor dowiedział się dopiero, gdy minęło już samo niebezpieczeństwo. W tym także mowa o nieposłuszeństwie i jego trudnych do przewidzenia konsekwencjach, problemowym dowództwie i podejmowaniu ryzykownych decyzji oraz relacji kumpel – kumpel, a kumpel – przywódca wyprawy.
To wszystko i jeszcze więcej można znaleźć na kartach umieszczonej w tytule książki. Jest ona przeznaczona dla tych, którzy przeczytali pierwszą część i im się podobała, choć znajomość pierwszej książki nie jest wymagana przy „zawieraniu znajomości” z drugą częścią.
Ci, którzy czytali część pierwszą z pewnością się nie zawiodą. Ci, którzy nie czytali (a chcieliby) powinni szybko to nadrobić.
Widać, że autor ma nietuzinkowe poczucie humoru i nie śmieje się z tego, co wszyscy.
Kto widział, a właściwie słyszał jego krótki wywiad udzielony jednej z publicznych telewizji, ten wie, że potrafi (nawet mając mocno w czubie) bezczelnie odpowiedzieć na zadane mu, bardzo głupie pytanie.
Rafał z pewnością nie jest człowiekiem, z którym chcielibyście wejść w konflikt, choć po przeczytaniu tej książki – i poprzedniej – odnoszę wrażenie, że dla kumpli i innych wspinaczy jest gotowy do największych, życiowych poświęceń, nawet wtedy, gdyby miał ryzykować własnym życiem, lub się z jakiejś wyprawy wycofać. A nie każdy to potrafi…
Dobra historia na coraz dłuższe, zimowe wieczory!
Góry kocha wiele osób, są tacy którzy lubią tylko popatrzeć, tacy co zdobywają drobne szczyty ale są też osoby dla których góry są całym światem i czasami poświęcają swoje życie żeby zdobyć jakiś szczyt.
Rafał Fronia uwielbia zdobywać nowe, trudne szczyty i sam sobie się dziwi że jeszcze żyje, bo jak to określa już siedem razy wywinął się śmierci. "Siedmiokrotnie wzywany na rozmowę do świętego Piotra, odbijałem się jednak od drzwi nieba i spadałem na ziemię." Miał wielu przyjaciół którzy go wspierali i pomagali, mógł zawsze na nich liczyć i nigdy się nie zawiódł, często to z nimi wyruszał w nieznane. "Jaro niczym Fidel Castro wygłaszał siedmiogodzinny opierdol o moim nieodpowiedzialnym zachowaniu, głupocie i nieznajomości botaniki." Ta książka pokazuje nam jak na prawdę jest w górach, moim zdaniem pasja to przyjemność a ja tutaj tego nie widzę, skrajne wyczerpanie, odmrożone ręce, krok od śmierci, nie rozumiem jak komuś może się to podobać.
Książka jest na prawdę dobrze napisana i czasami czułam jakbym była obok i na te sceny patrzyła, aż czasami miałam gęsią skórkę i współczułam członkom wyprawy, dzięki zdjęciom widziałam to co się tam działo i zastanawiałam się jak te widoki wyglądają na żywo.
Chciałabym żeby autor, jego przyjaciele i wszystkie osoby z podobną pasją zawsze mieli szczęście i wracali do domu ponieważ każdy z nich ma jakąś rodzinę która przy każdej wyprawie nie śpi dobrze w nocy.
Góry dla mnie to piękne widoki, wschód słońca z jakiegoś małego szczytu, zapach którego nie ma nigdzie indziej i przyjemność że można spacerować wśród takich pięknych okoliczności ale zdaje sobie sprawę że są osoby którym to nie wystarcza.
Autor „Rozmowy z Górą" jak mało który podróżnik potrafi wniknąć w otaczający go świat, snuć filozoficzne przemyślenia i dzielić się nimi z czytelnikiem. Przybliża nam świat wysokogórski, niebezpieczny i nieosiągalny dla wielu ludzi. Dzięki swojej książce udowadnia, że dla niektórych himalaistów droga do zdobycia szczytu jest znacznie ważniejsza niż jego zdobycie.
Rafał Fronia jest himalaistą nie byle jakim. Siedmiokrotnie udało mu się przechytrzyć los i wyjść cało z sytuacji, które prowadziły go prosto w objęcia śmierci. Sam siebie określa mianem „romantyka gór wysokich" i każdy kto przeczyta tę książkę zgodzi się z tym mianem. W czasie wypraw wysokogórskich zawsze spisuje swoje przemyślenia i refleksje. Przelewa na papier to, co góry mają mu do powiedzenia. Wędrówki górskie są dla niego wyprawami w głąb siebie i swojego umysłu. Wszystkie dylematy, pozytywy, negatywy, decyzje, wizje i niepowodzenia, których doświadcza, są impulsem do snucia głębokich przemyśleń i wyciągania odpowiednich wniosków.
Pierwsze co urzekło mnie w tej powieści, to styl autora. Z jednej strony jest lekki, przystępny, pełen zabawnych anegdot z jego podróży. Z drugiej strony jest też refleksyjny, skłaniający do myślenia, refleksyjny. Zauważyłam, że himalaiści, którzy piszą książki o swoich wyprawach mają dar do świetnego opisywania tego, co czują tam wysoko, w obliczu trudnego i niebezpiecznego żywiołu. Tak też jest w przypadku tego autora, choć u niego ta zdolność jest wybitna.
Na dużą uwagę zasługuje świetne relacjonowanie życia obozowego. Cała codzienność i przyziemność wyprawy, jej wady i zalety, cienie i blaski – to wszystko mamy tu idealnie opisane. A samo atakowanie szczytu, podejmowanie trudnych decyzji, to już wyższa szkoła jazdy. Dzięki formie książki zbliżonej do dziennika, towarzyszymy autorowi dzień za dniem w jego niezwykłej wyprawie, która opisana jest od samego jej początku. Więc naszą podróż rozpoczynamy już od lotu do Katmandu, czyli stolicy Nepalu. Później jest trekking, baza, atak szczytowy i powrót. Kilometr za kilometrem, metr za metrem, mozolnie się wspinamy w górę, walczymy z niesprzyjającą pogodą, własnymi lękami i słabościami, przekraczamy swoje granice, walczymy o życie. To niesamowite uczucie.
Tym razem zdobycie Manaslu okazało się nieosiągalne, jednak dla autora nie jest to porażka. To kolejna cenna lekcja, ucząca czegoś nowego. Najważniejsze jest to, że ekipa wróciła z niej do domu cała i żywa. I to jest największy sukces tej wyprawy. Tym samym autor potwierdził, że nie ma parcia na wygraną za wszelką cenę. Najważniejszy jest człowiek, jego bezpieczeństwo i czyste sumienie.
Rafał Fronia poza umiejętnością wspinaczki wysokogórskiej posiada inną cenną zaletę. Jest świetnym obserwatorem otaczającego go świata i ludzi, których spotyka podczas swoich podróży. Umiejętnie przybliża nam inne kultury, obyczaje, tradycje, nietypowe zachowania i różne spojrzenia na świat. Smaku dodają fantastyczne zdjęcia, które idealnie odzwierciedlają to, co widzi autor.
Książki podróżnicze często odstraszają od siebie dużą ilością historycznych informacji lub niepotrzebnych wtrąceń autorów. W tej książce na szczęście tego nie znajdziemy.
„Rozmowa z Górą” okazała się być świetną książką, która przybliża czytelnikowi niebezpieczny, ale jakże fascynujący świat gór wysokich. Czytając ją czuje się emocje towarzyszące uczestnikom takiej ekstremalnej wyprawy, poznaje się ich życie codzienne w bazie, ale też towarzyszy im się w wędrowaniu i samej wspinaczce. To także historia o drodze i poszukiwaniu samego siebie. To rozmowa z samym sobą i poszukiwanie sensu życia. Ta książka to również kopalnia inteligentnych cytatów, wartych zapamiętania lub zanotowania. Opowieść snuta przez autora jest żywa, wciągająca, refleksyjna i fascynująca. Możemy choć na chwilę stać się uczestnikiem ekstremalnej przygody, która na długo pozostanie w naszych myślach.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Ta książka to nic innego jak reportaż dotycząca wypraw w góry, który swoją drogą daje nam wskazówki, jak należy się zachowywać i że szczególna ostrożność jest niezbędna, a chwilę nieuwagi możemy przypłacić życiem i to nie tylko swoim.
Uroku dodają piękne fotografie, które nie zawsze mamy możliwość obejrzeć na żywo, co jest jak dla mnie to plus dla osób, które nie przepadają za dużą ilością tekstu.
Polecam ją każdemu a zwłaszcza ludziom lubiącymi góry tak jak ja. Myślę, że warto do niej sięgnąć. Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi czytam pierwszy.
Uwielbiam książki podróżnicze, a tą przygodę Pana Rafała Froni czytało mi się genialnie i ciężko się było od niej oderwać! Razem z autorem przeniesiemy się setki kilometrów od naszego domu i będziemy próbowali zdobyć szczyt Manaslu, który ma ponad 8 tysięcy kilometrów i znajduje się w Nepalu. Będziemy członkami jego wyprawy, która rozpocznie się już w Katmadu. Razem z nimi będziemy pokonywali kolejne kilometry, wspinali się coraz wyżej i walczyli z samym sobą. Sama nie zdawałam sobie sprawie jak ciężka jest aklimatyzacja i jak ważna jest wiara w siebie i ciągła motywacja.
Autor bardzo przystępnie wszystko opisuje i jest wiele zabawnych i interesujących momentów. Na pewno uśmiejecie się podczas czytania historii i chińskim spirytusie, tatrzańskim świstaku i himalajskich sprzedawcach internetu i gigabajtów! Sporo tutaj również o religii, jak przewija się w himalajach i zobaczycie, jak wygląda tybetański pogrzeb. Dla mnie jest przerażający i na pewno nie chciałabym w nim uczestniczyć!
Autor przeprowadzi nas przez całą wyprawę, a na końcówce i samym ataku na szczyt nie da się jej odłożyć! Sami zobaczycie, że emocje sięgną zenitu i będziecie ją czytali z zapartym tchem. Czy uda im się zdobyć Manasl i spełnić jedno ze swoich marzeń? Przeczytajcie i sami się dowiedźcie jak skończy się ta niesamowita wyprawa i jak kończy się historia o przekraczaniu ludzkich granic!
www.czytampierwszy.pl
Nie jestem wielką fanką gór, bo mam lęk wysokości, a jednak zawsze były mi one bliższe niż morze. Wynika to pewnie z tego, że praktycznie od zawsze bałam się wody.
Sięgnęłam po książkę Pana Rafała, ponieważ sam tytuł podpowiedział mi, że będę miała do czynienia z entuzjastą wysokości. W końcu rozmowa to dialog, a ja lubię ,,słuchać".
Od pierwszego rozdziału dałam się ponieść klimatowi, jaki stworzył autor. Dzięki zgrabnie prowadzonej narracji, pięknym zdjęciom pojawiającymi się co jakiś czas w książce, ubarwiającym historię, miałam wrażenie, że jestem uczestnikiem górskich wypraw. To było niesamowite uczucie. Tym bardziej sobie cenię, bo raczej nie będzie mnie stać nie tyle materialnie, co emocjonalnie na tego typu przygody. Ode mnie 8/10
,,To nie góry zabijają ludzi. To ludzie giną w górach, bo popełniają błędy, podejmując złe decyzje".
,,Gdziekolwiek idziemy, i po cokolwiek, nie zapominajmy, że to droga ma największe znaczenie. Takie jest nasze życie. Życie to droga, a droga to podróż".
Książkę zrecenzowałam dzięki portalowi czytam pierwszy.
Gasherbrum II, Broad Peak, Dhaulagiri, Nanga Parbat, Manaslu, Makalu, Gasherbrum I, K2, Lhotse - czy coś Wam mówią te nazwy? Część z pewnością, reszty zapewne domyśliliście się z kontekstu. Tak, to szczyty górskie znajdujące się w Himalajach i Karakorum, wszystkie mierzące powyżej 8000 m. Rafał Fronia, jak sam o sobie mówi "romantyk gór wysokich", atakował je wszystkie - a także wiele innych. Większość zdobył. Teraz ten doświadczony himalaista zachęca nas wszystkich, byśmy ubezpieczani jego pewnym piórem, wybrali się na wyprawę przez kolejne strony aż na ginący w chmurach szczyt opowieści. Tylko nie zapomnijcie zapakować prowiantu, bo gdy zrobicie pierwszy krok, nie będziecie chcieli się zatrzymać ani na chwilę.
Mój związek z górami jest skomplikowany. Zaczęło się od mojego taty, który od zawsze był absolutnie górami oczarowany. Kiedy tylko mógł, jeździł w Tatry i schodził je całe wzdłuż i wszerz - podobnie jak pozostałe góry Polski. Nigdy nie miał możliwości pojechać na wyprawę za granicę, ale hurtowo pochłaniał książki o alpinizmie i himalaizmie. Jako dziecko próbowałam mu w jakiś sposób zaimponować ucząc się lubić to, co lubił mój tata. Może brzmi to głupio i po dziecinnemu naiwnie, ale w większości przypadków zdało egzamin - po dziś dzień uwielbiam chociażby piłkę nożną, którą oglądałam z nim tylko dlatego, żeby nie siedział sam przed maleńkim telewizorkiem w kuchni i żeby był ze mnie zadowolony, a może trochę dumny. W każdym razie gdy miałam 15 lat, po raz pierwszy zabrał mnie na wyprawę w góry. I złapałam bakcyla. Od 15 lat co roku spędzamy tydzień w górach, chociaż trochę się w naszej pasji różnimy. Tata zachwyca się nagimi, skalnymi szczytami Tatr, ja zaś nieziemskie piękno widzę w siwych trawach falujących na grzbietach Bieszczadzkich połonin. Zgadzamy się jednak, że nocleg w schronisku i całodzienna wspinaczka na cokolwiek, biją na głowę leżenie plackiem na plaży.
"Jaro wyszedł z chałupy, stanął na ścieżce, uniósł do góry ramiona w geście bezradności i wymówił prośbę:
- Lekarza! Kurwa, lekarza, bo ten pacan zaraz umrze.
I stał się cud. Lekarz nadszedł. (...) Pierwsze słowa, które usłyszałem, nie wyrażały jednak radości czy ulgi. Usłyszałem tyradę:
- Stułbia, debilu, mówiłem ci: "Nie żryj wszystkiego, co ci wpadnie w łapy. Zachowuj się, niczego nie dotykaj" (...)
Licho wie, co ja wtedy zeżarłem. Było smaczne i chrupiące, a ja strasznie lubię, jak jedzenie stawia opór i chrupie."
Piszę o tym po to, aby uświadomić Wam, że choć Himalaje i Karakorum widziałam tylko na zdjęciach w internecie, to góry są mi bliskie. Jednak tę książkę zamówiłam z myślą o moim tacie. Pomyślałam, że z pewnością chciałby ją przeczytać. Przy czym, jak każdy mól książkowy, nie mogłam przepuścić okazji, żeby nie schrupać jej zanim przekażę do osoby, dla której była przeznaczona. Tak więc pewnego upalnego dnia, skuszona wizją śniegu i lodowatych wiatrów, zaczęłam czytać. Nie lubię literatury faktu, a choć góry zawsze będą miały swoje miejsce w moim serduszku, to jednak opowieści o wyprawach w te najwyższe nigdy mnie nie kusiły. Tak więc tym razem również nie spodziewałam się cudów, co najwyżej nudnawej opowieści o przedzieraniu się przez zaspy śniegu i odmrożonych palcach. Ale zaczęłam czytać i już do końca lektury trwałam w stanie permanentnego zdumienia.
"Bardzo wierzę w moc sprawczą słowa pisanego. To najprostsza, ale skuteczna metoda do walki z czasem, która nie odbiera nam możliwości własnej interpretacji, jak choćby film czy zdjęcie. Lubię czytać, bez tego byłbym pusty."
To nie jest zwykła relacja z wyprawy w Karakorum. To fascynująca opowieść o obcych kulturach i absurdach wypraw wysokogórskich opowiedziana z niezwykłym humorem i poprzetykana wspaniałymi, lirycznymi metaforami. A co najlepsze, autor o wszystkim pisze w tak niesamowity sposób, że choćby temat był najnudniejszy w świecie, niemożliwym jest oderwać się od lektury. Dzięki książce poznajemy nie tylko organizację takiej wyprawy od kuchni, ale również kulturę Nepalu. Pan Fronia zabiera nas na wycieczkę uliczkami Thamelu i Bhaktapuru, opowiada o drobnych sklepikarzach czyhających na nieuważnego turystę, o wspaniałej buddyjskiej świątyni, nawet o kozach-smakoszach kartonów. Gdy zaś przenosimy się w góry właściwe, możemy się poczuć jakbyśmy sami wybrali się zdobywać ośmiotysięczniki. Razem z ekipą autora pijemy herbatę w progu namiotu, szukamy miejsca na obóz i z niepokojem śledzimy prognozy pogody. To opowieść o wyprawie od A do Z, od wyjazdu z domu do powrotu, a nawet tego, co po powrocie.
"Smak. No, ten smak, ten jedyny, niepowtarzalny, złoto w płynie z bielą kożuszka tulącego się do rantu szklanki jak naga zmarznięta dziewczyna do ciepłego ciała kochanka. Izotonik. Dźwięk odrywanej zawleczki z cylindrycznego granatu z płynnym wybuchem szczęścia wyzwala ślinę, która napływa falą do ust z ogłupiałych ślinianek. Już, już. Jakie to dobre. Teraz wiem, ze żyję."
Zwykle przedstawiam Wam dwa wybrane cytaty, które najlepiej obrazują styl autora i sposób narracji, który prowadzi. Tym razem nie byłam w stanie ograniczyć się do dwóch. A zatem czytajcie i bawcie się dobrze, gdyż Pan Fronia to prawdziwy prestidigitator opowieści o górach. Bawi nas nieustannie, a przy tym zręcznie przemyca głębokie prawdy życiowe i ciekawe przemyślenia, ubierając je w godne Homera porównania. Naprawdę rzadko czytam literaturę faktu, więc nie bardzo wiem jak takie pozycje oceniać. Mam opracowany system przyznawania punktów za poszczególne składowe powieści, ale tego systemu nie da się zastosować do tego typu książek. Jednak mimo to nie wahałam się ani chwili przy ocenie "Rozmowy z Górą". Już po 10 stronach wiedziałam, że to po prostu świetna książka.
"Jeżdżę w góry, by zbliżyć się do tego, czego szukam w życiu. Bo tam, w górach droga do celu jest najbliżej niego. Najbliżej zrozumienia sensu życia."
I tak dochodzimy do końca tej nieco chaotycznej recenzji. Jestem absolutnie oczarowana opowieścią Pana Fronii i wiem, że z pewnością sięgnę po jego poprzednią książkę. Genialny humor, dzięki któremu nie raz parskałam śmiechem i ogromna wiedza na temat, o którym pisze - czy od literatury faktu można wymagać czegoś więcej? A co być może najważniejsze - ta opowieść działa na wyobraźnię tak mocno, że nawet największy "plażolbub" bez trudu zrozumie wszystkich wyruszających w góry wysokie, którzy ryzykują własnym życiem by stanąć na szczycie. Ale to już jest ten wniosek, który wyłania się po zakończeniu lektury, więc nie będę o nim mówić. Powiem tylko, że nigdy nie czytałam lepszej książki tego gatunku, więc z całego serca chcę niniejszym Wam wszystkim ją gorąco polecić.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl
Góry od zawsze były moją fascynacją. Są urzekające, piękne, ale i niebezpieczne. Mojej odwagi nie wystarcza na prawdziwe górskie wyprawy, a jedynie na amatorskie zwiedzanie i zdobywanie bezpiecznych szczytów, sprawdzonych przez tysiące. Choć nie wydaje mi się, że jakiekolwiek górskie szczyty można nazwać bezpiecznymi, gdyż żywioł i nieprzewidziane sytuacje mogą nas spotkać w każdym miejscu.
„Rozmowy z górą” Rafała Froni były dla mnie fascynującą pozycją, która mogłaby mi nieco przybliżyć jakże niebezpieczny i pociągający świat górskiej wspinaczki. Przedstawiona w książce historia opisuje próbę zdobycia szczytu Manaslu w Himalajach. Jest to opis z pamiętnika, który pokazuje jak wiele ważnych decyzji, często bez chwili na zastanowienie i dokładne przemyślenie trzeba podejmować podczas takiej wyprawy. Nie ma czasu, ale decyzja jest niezwykle istotna, bo to od niej zależą dalsze losy ekipy, od tej decyzji może zależeć ich życie. Książka pokazuje, że ambicje zdobycia szczytu nie mogą przysłonić zdrowego rozsądku. Podjęcie decyzji o dalszej wspinaczce przy złych warunkach pogodowych może nie tylko skutkować nie zdobyciem danego szczytu, ale może sprawić, że już nigdy nic nie osiągniemy.
Książka w piękny sposób przedstawia również mijane przez Himalaistów okolice, których same opisy sprawiają, że miałoby się ochotę tam wybrać i zobaczyć je na własne oczy. Góry zdecydowanie są urokliwe, niemniej jednak niosą ze sobą wielkie ryzyko i niebezpieczeństwo! Zdecydowanie polecam książkę, szczególnie tym, którzy góry kochają jak ja!
Czytampierwszy.pl
Góry zajmują w moim życiu ważne miejsce już od dziecka. To one mnie otaczają i to tam uciekam dla chwili spokoju i wytchnienia od codzienności. Tatry kocham od "małego", a Himalaje i himalaiści od zawsze mnie fascynowali.
O Rafale Froni mogliśmy usłyszeć już w kontekście polskiej wyprawy na K2, gdzie przybliżał on tajniki ekspedycji poprzez swoje dzienniki. W swojej nowej książce „Rozmowa z górą” po raz kolejny postanowił przybliżyć ten świat. Tym razem w sposób szczególny. Jest to zapis wspomnień z wyprawy na Manaslu (ósmy pod względem wysokości szczyt Ziemi, 8156 m n.p.m.), a także zapis przemyśleń spisanych już po powrocie z wyprawy, ale przede wszystkim jest to zapis przygody Rafała Froni z górami. I faktycznie przenosimy się w świat widziany z najwyższych miejsc na świecie. Z bohaterem przeżywałam radość i dumę ale także smutek, wyczerpanie, lęk i bezsilność, ale i byłam ogarnięta obsesją gór.
Książkę przeczytałam jednym tchem, wręcz nie mogłam się od niej oderwać, wszystko dzięki prostemu i przystępnemu językowi jakiego używa autor, oraz fabule przypominającą bardziej powieść przygodową niż literaturę faktu. Ze stron książki bije żywiołowość i nieokiełznana energia Rafała Froni, a także jego niezwykła pokora wobec gór. Oczywiście nie można zapomnieć o mnóstwie zapierających dech w piersiach zdjęć, przenoszących nas w odległy świat Himalajów. Książka pozwala uświadomić nam jak niebezpieczne, a zarazem pociągające są góry, ale również jak kruche jest ludzkie życie wobec żywiołów i ogromu góry. Tam każdy krok może być ostatnim, ciało zmuszone jest do nadludzkiego wysiłku i wytrzymałości, a jednak tylu ludzi decyduje się na wyprawy. Ja ich rozumiem, jeśli ktoś nie to ta książka jest dla niego. Polecam ją nie tylko być fanom wspinaczki czy himalaizmu, ale również tym którzy chcą poznać ludzi z prawdziwą pasją, przekraczających granice.
www.czytampierwszy.pl
Kocham spacery, podróże, widoki i góry. Uczucie błogiego zmęczenia, gdy osiągnie się cel wyprawy. I przestrzeń, odległy horyzont, czyste niebo i czyste myśli. Góry to zupełnie inny świat, ale od pewnego poziomu to też ogromne zagrożenie. Czy warto dla nich ryzykować życie?
„Anatomia góry” bardzo mi się podobała, byłą pełna pasji, miłości do gór, ale też rozważań i refleksji. Nie raz mroziło mi krew w żyłach, gdy autor opowiadał, jak cudem uszedł z życiem i wspominał tych, którzy nie mieli takiego szczęścia. Jednym zdaniem, dałam się potrwać jego opowieści. Właśnie dlatego, gdy dowiedziałam się, że na rynek wychodzi kolejna jego książka, chętnie po nią sięgnęła. O czym Rafał Fronia opowiada tym razem?
W zasadzie... dokładnie to samo co wcześniej. Ponownie wyruszamy z nim w długą i niebezpieczną podróż w stronę niejednego szczytu. I chyba to jest mój największy zarzut wobec tej pozycji. Merytorycznie niczym nie różni się ona od poprzedniej książki, a jeżeli już, to niestety na niekorzyść. „Rozmowa z górą” została napisana bardzo chaotycznie, brak jakiegoś spójnego planu, to opowieść, która zahacza o różne tematy, często zmienia wątki i nie zachowuje chronologii. Nie można stwierdzić, że jest to relacja z jakiejś konkretnej wyprawy, to raczej zbiór przemyśleń, które towarzyszyły autorowi podczas wielu sytuacji.
"A to czego nie rozumiemy odpycha nas i napawa lękiem, a czasem pociąga, zawsze intryguje i nigdy nie pozostawia obojętnymi".
"Rozmowa z górą" to książka o tym co przeżywa człowiek będąc tak na prawdę sam ze sobą (choć zazwyczaj w otoczeniu innych ludzi) w górach. To zbiór myśli, opis tego jak wygląda życie w base campie i próba zdobycia góry. To zbiór ciekawych, często bardzo dowcipnych anegdot, opis kultury Nepalu. To książka także o tym, że czasami zwycięzcą jest ten, kto potrafi zawrócić spod szczytu nie zdobywając go. Bardzo przyjemna lektura, zwłaszcza dla mnie, osoby, która każdą swoją wolną chwilę stara się spędzać w górach. Polecam wszystkim górołazom!
Książka przeczytana dzięki portalowi CzytamPierwszy.
Rafał Fronia swoją opowieścią zabrał nas do Nepalu. Szczegółowe opisu miejsc, wiosek, dokładne przedstawienie spędzonego czasu pozwoliło się wczuć w tamtejszy klimat. Jako, że Rafał niejedno miejsce już widział, miał o czym opowiadać. Poznajemy różnorodne opowieści również z innych wypraw, takie które opowiada się czasem wieczorem przy ognisku i muzyce.Mówi o ludziach, którym góra daje pracę, którzy górą oddychają. Opowiada o lasach, jedzeniu, lawinach i zgubionych rakach. Mówi o tych, którzy na górę weszli, ale nigdy nie wrócili. Ale co ważne wspomina o trudnych i ważnych decyzjach, które trzeba podejmować, o emocjach, które tam na górze człowiekiem targają. I mimo ciężkich przeżyć, książkę się czyta bardzo przyjemnie, styl pisania Froni jest lekki i przystępny, a liczne anegdotki umilają tą niełatwą opowieść.
Książka odebrana za punkty w portalu Czytampierwszy
DIALOG CZYLI MONOLOG
Manaslu, 8156 m n. p. m. , ósma co do wielkości góra świata. Te wyższe pewnie są sławniejsze – Mount Everest, K2, Lhotse czy Makalu. Ale to Manaslu, zwana Górą Ducha, została zbadana bardzo późno, bo jest górą trudną, a żeby ją zdobyć trzeba długo iść. Wielu więc się przeliczyło. Pierwsi weszli tam Japończycy, Polacy dopiero w roku 1984. To nie jest jeden z topowych ośmiotysięczników; ręka w górę kto – poza obsesjonatami gór i wspinaczami – w ogóle o nim słyszał. Dlaczego więc tyle o nim piszę? Bo historię wyprawy na Manaslu właśnie opisuje najnowsza książka Rafała Froni, „Rozmowa z Górą”. Górą z wielkiej litery…
„Gdziekolwiek idziemy, i po cokolwiek, nie zapominajmy, że to droga ma największe znaczenie. Takie jest nasze życie. Życie to droga, a droga to podróż”. Rafał Fronia, himalaista, biegacz maratończyk, człowiek gór, raczej nie zgodziłby się ze stwierdzeniem, że najważniejszy jest cel. W górach, nie tylko tych topowych i najwyższych, chodzi o zupełnie coś innego. O co więc chodzi? Po co się tam idzie? Aby odpowiedzieć na takie właśnie pytania Fronia tę książkę napisał. Trudno jest ją streścić, bo co mam napisać? „Rozmowa z Górą” jest o tym, jak ośmiu facetów pojechało zdobywać ośmiotysięcznik. Koniec streszczenia. O tej książce trzeba jakoś inaczej. Może więc tak: „Rozmowa z Górą” jest trochę dialogiem z sobą samym, a więc jest monologiem wewnętrznym; jest zapisem wyprawy, która może dojść na szczyt, ale też wcale nie musi; jest zbiorem wspomnień, anegdot, opowieści i legend; jest zapisem myśli o religii, wierzeniach, ludziach, pogodzie czy ptakach; jest w końcu zadziwiająco spójnym (jak na tak wiele wątków i dygresji) zapisem przemyśleń człowieka, który ma aż za dużo czasu na myślenie. Bo to jest tak: siedzi sobie mały człowiek w małym namiocie pod olbrzymią górą; pada śnieg, wiatr wyje, na szczyt iść nie ma jak, więc człowiek czeka i myśli. Myśli o wielu rzeczach, a co pomyśli, to zapisze. I o tym chyba jest ta książka. O tym, co się pomyślało, powspominało, do czego się zatęskniło… „To jest właśnie rozmowa z Górą, gdy myśli przeglądają się w Górze jak w zwierciadle. I gdy przyjdzie taki moment, kiedy przestajemy się szamotać w środku, kiedy się uspokajamy, wyciszamy, to dostajemy od Góry prezent. Inne myśli, marzenia, plany.”
Jest Rafał Fronia kapitalnym opowiadaczem, a że przeżył niejedno, w niejednym miejscu był i niejedno widział, więc i opowiadać ma co. I robi to kapitalnie. „Rozmowa z Górą” nie nudzi ani przez chwilę. Autor opowiada nie tylko o górze; opowiada o ludziach, którym góra daje pracę i o tych, którzy górami oddychają. Opowiada o lasach, jakach, krukach czy jedzeniu, i są to opowieści nie mniej ciekawe i zajmujące, niż te o lawinach, trawersach czy zgubionych rakach. Opowiada o tych, którzy weszli na szczyt i o tych, którzy na zawsze pod jakimś szczytem zostali. Po lekturze jego książki łatwiej zrozumieć, co też pcha tych ludzi w tak ekstremalne warunki. Dlaczego idą, chociaż mroczki latają im przed oczami, ból ściska głowę w imadle, a ręce zamarzają w rękawicach. I dlaczego zawracają spod samego szczytu, choć przyjechali po to, by na nim stanąć. Chcecie odpowiedzi? Oto najkrótsza, jaką znalazłam: „Góry nie zabijają ludzi, ale w górach giną ludzie, którzy popełniają błędy”. Górze jest obojętne czy na nią wejdziesz; ona tam po prostu jest, przed, teraz i po. Ona ma czas. A może nie jest obojętna? Może daje nagrody mądrym i cierpliwym, a prztyczka w nos wyrywnym? Kto ją tam wie, góra jest wszak rodzaju żeńskiego…
„Rozmowa z Górą” daje pewien wgląd w to, jak wygląda wyprawa na ośmiotysięcznik. Ale „Rozmowa” uczy też pokory, przestawia półki w głowie, wietrzy umysł i zmusza do zastanowienia. Nad człowiekiem, nad potęgą marzeń, nad pokorą, nad słodyczą radości i goryczą porażki. Nad tym, czy ważniejszy jest cel, czy jednak droga. I czy lepiej przeć do przodu, czy może jednak zawrócić…
Sięgnęłam po te książkę z ciekawości, bo miała fantastyczne opinie i ludzie się nad nią rozpływali. Rafał Fronia opisuje swoje doświadczenia z górami, tłumaczy o co w górach chodzi. Próbuje przybliżyć zwykłemu śmiertelnikowi świat himalaistów. Przeprowadza przez kolejne etapy podróży i pozwala ludziom zrozumieć emocje, które temu towarzyszą.
W górach często ocierają się o śmierć, czasem rozum ustępuje miejsca brawurze, ale zawsze robią to z sercem.
Uczciwie muszę przyznać, że nie skończyłam tej książki. Jest ona inspirowana pytaniami czytelników po poprzedniej lekturze. Dla mnie brakuje trochę chronologii, czułam panujący w niej chaos. Niestety styl pisania autora, chociaż często poetycki w innych momentach niedbały, prosty i jakiś taki surowy, nie przypadł mi do gustu.
Na uwagę na pewno zasługują przepiękne zdjęcia, którymi ilustrowany jest tekst.
Recenzja na potrzeby portalu czytampierwszy.
Rafał Fronia i jego „Rozmowa z górą” była dla mnie kolejną szansą poznania wysokogórskich wypraw „od kuchni”. Góry i literatura górska wzbudzają we mnie emocje, których nie wywołują inne książki. Czytanie tej historii było dla mnie kolejnym, cennym doświadczeniem.
„Rozmowa z górą” jest zapisem historii wyprawy na ósmy pod względem wielkości szczyt, czyli Manaslu. Autor opisuj przygotowania, trekking, aklimatyzację, próby zdobycia szczytu oraz powrót. Książka jest pełna emocji, anegdotek i historyjek oraz głębszych przemyśleń, które skłaniają czytelnika do refleksji, Autor odpowiada w książce na wiele pytań kłębiących się w głowie człowieka z nizin. Jest to też niejako nepalski przewodnik – rozdział o treningu i aklimatyzacji opisuje tamtejszy świat i barwną kulturę. A czytając to trzymając w ręku zdjęcia, jakie dostałam w górskim boxie (o tym kilka postów niżej!) i patrząc na flagi modlitewne wręcz czułam ducha tamtego miejsca. Ogromnym plusem książki są przepiękne, malownicze fotografie. Naprawdę, podczas ich oglądania niejednokrotnie zapierało mi dech.
Ta historia różni się od tych, które do te pory czytałam. Opisywana wyprawa nie zakończyła się sukcesem i zdobyciem szczytu. Jednakże sam autor podkreśla, że nie chodzi się w góry po to, by wygrywać czy przegrywać. I w tym wszystkim nie chodzi o to, aby ten szczyt zdobyć, lecz go zdobywać. Takie proste zdania najbardziej zapadły mi w pamięć i wskazują na niezwykłą dojrzałość autora. Nie spotkamy się tutaj z suchym, reportażowym stylem. Styl pisania autora jest niezwykle bogaty i barwny jak sam Nepal. To niestety czasem sprawiało, że gubiłam główny wątek i myślami odpływałam z wysokich gór na bardziej przyziemne tematy. Jednak niektóre z nich uważam za bardzo istotne – rozmowy o śmierci (w górach, tym bardziej wysokich, niestety wszechobecnej), o zyciu w bazie, o liczbie komercyjnych wypraw, która zmienia oblicze himalaizmu oraz o trudności w podejmowaniu decyzji, która może zaważyć o zdobyciu Góry.
Książkę polecam jednak osobom, które miały już styczność z literaturą górską i lubią do niej wracać w takim samym stopniu jak ja. Inaczej można się zaskoczyć, ponieważ Fronia pisze dość filozoficznie, metaforycznie i leniwie. Jakbyśmy siedzieli z kubkiem himalajskiej milk tea w namiocie i słuchali opowieści kolegów z wypraw.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Porusza nie tylko wyobraźnie ale i umysł. Nie wiem czy najważniejszym aspektem podjętym w tej książce nie są zagrożenie, determinacja i odwaga, a wspinaczka na Manaslu to tylko dodatek
Jeśli ktoś idzie pod górę, to jest w nim wiara, nadzieja… Pod górę idą tylko zwycięzcy. Ci, którzy chcą. Ci, którzy...
PASAŻER BEZPAMIĘCI to podróż. Drogą niebanalną. W głąb naszych mózgów, dusz i serc. Intelektu i emocji. Do świata bardziej tajemniczego od najbardziej...
Aniele mój, co skrzydłami swymi dajesz mi cień, powiew wiatru ożywczy i ochronę przede mną samym. Nie wiem, czemu twój wybór padł właśnie na mnie i co lub kto sprawił, że zostałeś obarczony strzeżeniem akurat mnie. Dziękuję. Za każdy dzień, szczyt i drogę, za oddech i kroplę potu, za pocałunek i pieszczotę słonecznego promienia.
Więcej