Powieść ,,Rozdroża 1999" to coś więcej niż dynamiczna podróż po barwnej mozaice kulturowej Ameryki Południowej, Afryki i Europy. To drzewo genealogiczne pamiętające zesłanie młodej Afrykanki na kolonialną plantację kawy za oceanem, wojenne losy małego górala, przełomowe wymiany studenckie wrocławskich cwaniaczków, a także niezwykłą przeprawę przez materialną, mentalną i duchową płaszczyznę mistycznej Brazylii.
Tytułowe rozdroża są skrzyżowaniami perspektyw, kosmologii, Przyczyny i Skutku, przyjaciół, kochanków oraz osób całkowicie sobie obcych, aczkolwiek spragnionych intymności międzyludzkiej i wymiany idei. Odnoszą się one do błądzenia po mnogości rozstajów na mapie życiowych szlaków, do punktów, które jak Słońce rozpromieniają się w bezliku niepowtarzalnych kierunków, stawiając przed nami konieczność uchwycenia się tylko jednego z Promieni i życia z doskwierającym utęsknieniem za pozostałymi.
Niniejsza książka, będąc również poszukiwaniem tożsamości ,,obywatela świata" oraz krytycznym spojrzeniem na korzyści i ryzyka związane z niefrasobliwym niekiedy rozwojem duchowym, jest próbą rozprawienia się z tym fatalnym dylematem.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2022-09-06
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 211
Język oryginału: polski
Znacie mnie nie od dzisiaj i doskonale wiecie, że najtrudniej wyjść mi ze swojej strefy komfortu dla nowego tytułu. Od czasu do czasu sięgam po coś, co może mnie mocno zaskoczyć, jednak głównie robię to, by przekonać się, że opuszczanie tematyki, którą lubię, może dobrze na mnie wpłynąć, jakoś po swojemu rozwinąć. Prawdą jest, że w 85% przypadków wychodzi to całkiem nieźle, ale jednak tych kilka procent zostaje na te książki, z którymi nie mogłam się jakoś porozumieć. Wiadomo jednak, że i tak czasem bywa.
Nie ukrywam, że sam opis w sobie nie zapowiadał nic, co mogłoby mnie zniechęcić do czytania ww tytułu. Pięknie dobrane słowa o poszukiwaniu swojego pochodzenia, odkrywanie różnych aspektów życiowych rozdroży i gama emocjonalna, jaką posłużył się Autor, na pewno wychodzi na plus. Trochę problemu miałam z językiem, jakim się posługuje, bo chwilami uważam, że nie trzeba było wszystkiego określać niemalże poetycko. Jako, że bohaterowie to młodzi ludzie, oczekiwałam bardziej kolokwialnego określenia pewnych sytuacji – wyszłoby bardziej naturalnie.
Same postacie są całkiem dobrze wykreowane. Uważam, że zdecydowanie mogłabym kogoś takiego znać na żywo. Jak już wspomniałam to młodzi ludzie, którzy szukają swojej tożsamości, swojego pochodzenia. Przyjemnie było śledzić poczynania Alwina, kiedy opisywał miejsca, w których się znajdował, jednak jestem wyczulona na drobiazgi, które nie mają znaczenia, a niestety kilka takich było. Jednak pan Eliasz to debiutant i osobiście raczej przymykam oko na takie detale, bo wszystko jest do wyrobienia.
Myślę, że ta historia, mimo że opowiadająca o ludzkim, prostym i zwyczajnym życiu, ma podłoże dość mocno filozoficzne. Powieść nie porywa nas niczym porządny kryminał, ma swoje lekkie i powolne tempo, niemalże na pograniczu historii do przemyślenia, a nudy. Pan Chmiel może mieć ukrytą umiejętność, która pozwala mu na lawirowanie po tej jakże cienkiej linii. To dobra książka, ale niestety nie dla każdego. Autor porządnie zmieszał różne wątki ze sobą, by mieć chwilę na zastanowienie, jednak trzeba czytać uważnie, nawet jeśli ten tytuł liczy zaledwie 200 stron z górką.
Całokształtem jest kolorowo, przyjemnie, choć trzeba w skupieniu czytać. Przy tej książce jest czas na zastanowienie i przeanalizowanie tego, co Autor chciał nam przekazać. Nie straciłam czasu na czytanie, chociaż jestem jak pozostali ludzie – lubię mieć stabilność finansową i dbać o swoją wątrobę 🙂
Przeczytane:2023-01-11, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku,
"Świat rządzi się swoimi prawami. Przypadek to jedynie nazwa jeszcze nieuznanego prawa (…)".
Jakże mocno symboliczny i obrazowy okazuje się tytuł tej niecodziennej książki. Tytuł składający się z dwóch pozornie niezależnych od siebie słów, które w toku lektury nabierają wspólnej mocy, swoistego wspólnego wydźwięku. Powiedzieć o tej książce, że to publikacja podróżnicza to tak, jakby nie powiedzieć nic, gdyż jej wielopłaszczyznowość uderza w najczulsze struny naszej duszy. W szczególności tej z pokolenia analogowego dla którego "to nie do końca tożsamość XXI wieku".
Eliasz Chmiel to mieszkaniec świata, który może być krewnym każdego z nas. Przez dziesięć lat podróżował po zakątkach naszej planety, poznając zachodnie plantacje gruszek czy też afrobrazylijskie gusła. Obecnie bada kulturę i literaturę Brazylii na Uniwersytecie Wrocławskim, a także tłumaczy z portugalskiego, hiszpańskiego i francuskiego. "Rozdroża 1999" to jego debiut literacki.
Czarna strona. Joel K. znajduje w porzuconej sieci rybackiej napisany mikroskopijną czcionką manuskrypt pod tytułem "Pasja Alwina K." Biała strona. Afryka, czasy kolonizacji. Dandara zostaje sprzedana jako niewolnica do Brazylii. Biała strona. II wojna światowa to historia braci Janka i Julka. Biała strona. Student Alwin korzysta z uroków wymiany z Erasmusa mając u swojego boku piękną Brazylijkę Naomi. Czarne i białe, zawsze w kontrze, zawsze obok siebie.
Jeśli wnikliwie przypatrzycie się okładce "Rozdroży 1999" to zauważycie, że można ją oglądać do góry nogami. Ta celowa dwoistość graficzna w dużej mierze odzwierciedla charakter dzieła Eliasza Chmiela, jaki z pewnością docenią wytrawni poszukiwacze symboliki, poukrywanych między wierszami nawiązań, połączeń przeróżnych perspektyw i obrazów. W zasadzie można by napisać o tej książce i jej okładce obszerną krytycznoliteracką rozprawę i nie wyczerpać tematu. Co więcej, mam wrażenie, że każde kolejne przeczytanie tego dzieła, wzbogaci czytelnika na kilku płaszczyznach, w tym w tej najważniejszej, dotyczącej własnego rozwoju, bo jak pisze autor: "(...) to nie my szukamy książek, a one nas. Czasem czają się na nas przez lata, wytrwale, by zaskoczyć nas na zakurzonej półce (…)". Zaskoczenie – tego bowiem z pewnością nie zabraknie podczas zgłębiania losów Alwina K. i jego alter ego, bo to prawdziwa "jazda bez trzymanki".
"Rozdroża 1999" to dwadzieścia jeden rozdziałów nazywanych niezwykle trafnie Perspektywami. Co ciekawe, początkowo wydaje się, że każdy z nich, czarny i biały to odrębne od siebie opowieści. Jak się jednak okazuje to rozciągnięcie akcji w czasie oraz w przestrzeni ma swój cel, tworząc fabularną mozaikę, która zbudowana z różnych elementów, w finale serwuje czytelnikowi niezaprzeczalną całość. Całość ukazującą w pełni, jak właśnie wspomniana perspektywa doświadczenia wyłącznie zachodnioeuropejskiego wszystkich nas ogranicza. To w moim przekonaniu bowiem główna myśl, jaka oprócz muzyki, wybrzmiewa z tego debiutu. Myśl skłaniająca do refleksji, do chwilowego zatrzymania, do spojrzenia na własną perspektywę w temacie wielokulturowości i pułapki, jaką stało się wynalezienie języka. Jakie to proste i trudne zarazem — tego uczy nas Eliasz Chmiel.
Autor twierdzi, że "życie wygląda zupełnie inaczej gdy się pisze o nim książkę". A ja śmiem twierdzić, że jeszcze inaczej to wygląda, gdy o swoim życiu czyta się w książce, bo właśnie w "Rozdrożach 1999" znajdziecie siebie. Być może tylko cząstkę, być może coś więcej, bo przecież każdy z nas w jakimś momencie swojego życia musi dokonać wyboru dalszej drogi życiowej. Co ważne, cała ta książkowa mozaika wybrzmiewa pozytywnie za sprawą rzetelnego zobrazowania słonecznej Brazylii z lekkim językiem, stylizowanym na młodzieżowy. Co każdy z nas weźmie z niej dla siebie zależy od stopnia dojrzałości.
Eliasz Chmiel w swoim debiucie świadomie bawi się z czytelnikiem na kilku płaszczyznach, przybliżając mu możliwe Perspektywy. Dla jednych mogą być nimi podróże i bezcenne kulturowe doświadczenia, dla drugich wpływ przeszłości na obecną historię i powiązana z tym spuścizna genealogiczna, a dla jeszcze innych nieprzemijająca tożsamość pokoleniowa 1999 roku. Nie ma w zasadzie znaczenia, która z nich będzie wam bliższa, bo zaraz pojawią się kolejne pytania, kolejne Rozdroża. I o tym właśnie jest ta książka.