Narcyz to osoba zapatrzona w siebie i sobą zachwycona. Takich ludzi możemy spotkać wszędzie: w szkole, w pracy, w domu
Autorka książki pokazuje, jak sobie z nimi radzić. Wyjaśnia, gdzie leżą źródła narcyzmu, dlaczego ulegamy urokowi narcyzów i jak zadbać o siebie, gdy nasz partner lub rodzic jest narcyzem. Odwołuje się przy tym do nowatorskiej koncepcji terapii schematów i do zasad neurobiologii interpersonalnej. To doskonały przewodnik przetrwania dla osób będących w relacji z narcyzem, a także nieocenione źródło wiedzy dla terapeutów prowadzących terapię osób narcystycznych.
Wydawnictwo: GWP
Data wydania: 2013-09-13
Kategoria: Psychologia
ISBN:
Liczba stron: 222
Tytuł oryginału: Disarming the narcissist. Surviving and thriving with the self-absorbed
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Wojciechowski Aleksander
Przeczytane:2017-08-01, Ocena: 5, Przeczytałem,
Narcyzi pośród nas... o, tak, można ich znaleźć... i to całkiem niedaleko.
Znaleźć to jedno. Funkcjonować wraz z rzeczonym narcyzem - to drugie. Niezależnie o jakiej konfiguracji we wzajemnej relacji mówimy. Czy to jest trudne? To zależy... Przede wszystkim od tego, jaką postać sam narcyzm przyjmuje. Jeśli niegroźną, nadającą się do zbycia machnięciem ręki, to pół biedy. Gorzej jeśli narcyzm przybiera rozmiary... większe. Trzeba bowiem powiedzieć jasno, że sam narcyzm... jest jednostką chorobową. To nie tylko kwestia takiej a nie innej postawy życiowej, wielkiego ego, etc; no właśnie nie tylko o to chodzi... Narcyzm jako taki to również pewien rodzaj zaburzenia osobowości (w tym miejscu ignoruję ewentualne chichoty i pobłażliwe uśmiechy czytających tę recenzję - to o czym piszę, to fakty). O tym własnie jest ta książka.
Wszystko może mieć pewien schemat. Narcyzm - również. Szalenie ciekawie się o tym czyta i, mając wokół co poniektóre jednostki z rzeczonymi, narcystycznymi cechami, czasem nie sposób się z autorką nie zgodzić. Bardzo to wszystko pouczające. Zwłaszcza opisywana teoria schematów. Nie będę się wgłębiał może w szczegóły, po takowe odsyłam do samej książki. Czym więc ma być ta recenzja? W moim zamyśle tylko uzmysłowieniem tym, którzy zechcą ją przeczytać (ale bez podejścia pełnego ignorancji), że to, o czym pisze Wendy T. Behary to nie tylko pewna postawa życiowa, ale także głębszy problem. Znam opinie takich, którzy sądzą, że wszelkie problemy wewnętrzne to "wymysły nierobów", znam też takich, którzy sądzą, że współczesna psychologia na siłę chce "zrobić ze wszystkiego chorobę". Cóż - tak po prostu nie jest. Świadczą o tym liczby, fakty, osoby przewijające się przez gabinety terapeutyczne i wymierne efekty, które nieraz takie wizyty przynoszą. Wystarczy pogrzebać trochę w sieci. I nie, to nie są podstawione, fikcyjne osoby. To są ludzie z krwi i kości. Ale z niewygodnymi faktami najłatwiej jest "polemizować" poprzez obrzucenie tych faktów błotem (z nadzieją, że iście goebellsowska zasada, w myśl której "zawsze coś z tego błota potem zostanie", zadziała i tym razem). Za takie głosy myślę, że można tylko "podziękować" i obrócić się na pięcie.
Dla kogo jest książka Wendy T. Behary? Chyba przede wszystkim dla tych, którzy obcują na co dzień z narcyzami i doświadczają z ich strony niekoniecznie przyjemnych rzeczy. Dla samych narcyzów... też. Ale tylko jeśli w jakimś stopniu (lepiej rzecz jasna w większym niż w mniejszym) zdają sobie sprawę z tego, że mają pewien problem i są gotowi o nim rozmawiać, słuchać, czytać... tylko wtedy ma to sens. Sama książka - bomba :) ... Jak najbardziej do polecenia. A zatem - polecam :)
Serdecznie dziękuję Gdańskiemu Wydawnictwu Psychologicznemu za egzemplarz recenzencki.
Recenzja znajduje się także na moim blogu:
https://cosnapolce.blogspot.com/2017/08/zakochani-w-swiecie-malezja-joanna.html