O wielkim aktorze opowiadają słynni koledzy, a także syn i bliscy. To Roman Wilhelmi bez upiększeń, jako aktor i człowiek. Nikodem Dyzma, Alternatywy 4, Czterej pancerni – pokochaliśmy go dzięki tym rolom, a także kreacjom teatralnym. Książka zawiera niepublikowane zdjęcia z archiwum rodziny. Nikodem Dyzma, Stanisław Anioł – Roman Wilhelmi zapisał się w naszej zbiorowej pamięci dzięki tym i wielu innym telewizyjnym rolom, a także kapitalnym kreacjom teatralnym. Był nie tylko wielkim aktorem – był również miotanym wątpliwościami człowiekiem. Autorowi udało się pokazać Wilhelmiego bez upiększeń. Opowiada o nim wiele znakomitości polskiej sceny, także jego syn oraz bliscy. Książka zawiera wiele niepublikowanych dotąd zdjęć z prywatnego archiwum rodziny.
Informacje dodatkowe o Roman Wilhelmi. Biografia:
Wydawnictwo: Axis Mundi
Data wydania: 2015-10-21
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
978-83-64980-09-1
Liczba stron: 304
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2019-03-30, Ocena: 6, Przeczytałam, Książki XXI wieku,
OSTATNI BÓG SCENY
W 2016 roku nakładem wydawnictwa Axis Mundi ukazała się niezykła książka. „Roman Wilhelmi.Biografia” Marcina Rychcika to jedyna na rynku kompletna historia wielkiego aktora.
Roman Wilhelmi, ur. 6 czerwca 1936 roku w Poznaniu, już w szkole podjął decyzję o zostaniu aktorem. Po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w Teatrze Ateneum w Warszawie, gdzie zagrał swoje nawybitniejsze role. Wszystko zaczęło się w 1959 roku od jego pierwszej dużej roli Stanleya Kowalskiego w sztuce „Tramwaj zwany pożądaniem” na podstawie utworu Tennesee Williamsa. Tam zabłysnął i objawił swój niesamowity talent. Od tamtej pory kolejne role utwierdzały jego pozycję wyśmienitego aktora teatralnego. Film upomniał się o niego później. Po kilku mniej znaczących rolach przyszedł czas na „Zaklęte rewiry”, gdzie swą drugoplanową rolą, tak misternie wykreowaną, zachwycił i widzów i krytyków. Jedna z jego znajnamienitszych ról to, oczywiście, Dyzma w serialu „Kariera Nikodema Dyzmy” w reżyserii Jana Rybkowskiego. Co ciekawe, Wilhelmi bardzo się przed zagraniem Dyzmy wzbraniał. Nie widział siebie w serialu, a to ten właśnie serial ugruntował jego pozycję, przyniósł mu sławę i sprawił, że w pamięci widzów utrwalił się na zawsze.
Dla jednych pozostanie Dyzmą, dla innych Olgierdem z „Czterech pancernych”, dla jeszcze innych Aniołem z serialu „Alternatywy 4”. Nie ma chyba osoby, która nie kojarzyłaby tego charyzmatycznego brutala polskiej sceny. Dziesiątki ról filmowych i teatralnych, liczne słuchowiska, role w Teatrze Telewizji. O jego dorobku mówić by można bardzo długo. A jaki był poza sceną? Charyzmatyczny samotnik, który nie stronił od alkoholu i kobiet. Chadzał własnymi drogami. Praca była dla niego najważniejsza. Wciąż dążył do scenicznej doskonałości. Nie lubiany przez kolegów, obiekt zawiści. To, co on potrafił wyczarować w trzy dni, ich kosztowało tygodnie pracy. Sumienny, oddany, nawet po całonocnej imprezie stawiał się na próbach. Czasem znikał. Tak naprawdę nie znał go chyba nikt. Silnie związany z matką. Z kobietami nie potrafił stworzyć długotrwałych relacji. Wielki aktor, który roli męża i ojca nigdy nie potrafił odegrać.
Marcin Rychcik w swojej książce prezentuje Romana Wilhlmiego odartego z mitu. Człowieka z krwi i kości. Utalentowanego aktora i nieudolnego ojca. Autor wykonał heroiczną pracę gromadząc mnóstwo materiałów, archiwalnych zdjęć, rozmawiając z reżyserami, aktorami, rodziną. Pojechał nawet do Austrii, gdzie mieszka była żona Wilhelmiego, Węgierka Marika Kollar i ich syn, Rafał. To słodko-gorzka relacja ludzi, którzy ze smutkiem, ale i sentymentem wspominają męża i ojca, którego nigdy nie mogli mieć. Ogromną wartością są również zdjęcia z rodzinnych albumów, których książka zawiera mnóstwo. Tę biografię czyta się niczym najlepszą powieść.. Napisana soczystym językiem jest barwną opowieścią o nietuzinkowym człowieku.
Jaki obraz powstał w mojej głowie po lekturze tej książki? Widzę człowieka-ćmę. Aktora, który w swoim niekończącym się poszukiwaniu doskonałości ukradkiem niszczył siebie i bliskich. Myślę, że był ogniem. Płomieniem, który paląc się coraz szybciej pochłaniał ofiary. Człowieka, który dał tak wiele teatrowi i sztuce filmowej, a wciąż pozostawał zagubiony i samotny. Nie był przygotowany na śmierć. Gdy okazało się, że choruje na raka, jego bliscy bali się go o tym poinformować. Śmierć nie mieściła się w jego planach. On ukochał życie. Miał wielkie plany i cały czas chciał udoskonalać swą grę.
Pozostawił po sobie nieśmiertelne filny i seriale, które cieszą, wzruszają i wywołują dreszcze do dziś. Role, które na trwałe wpisały się w polską kinematografię. Niektórzy uważają, że gdyby żył dziś byłby znany i nagradzany bardziej niż w swoich czasach. Ja jednak myślę, że w dzisiejszym, miałkim kinie nie byłoby miejsca dla tak wielkiego aktora. On żył na scenie, integrował się z nią. Teatr, a później film, stanowiły trzon jego istnienia. Był jednym z ostatnich artystów o których można powiedzieć, że byli wielcy. Dziś nie ma już takich aktorów. Dla mnie na zawsze pozostanie Józefem K. z „Procesu” Kafki. Gdy po dwukrotnej lekturze książki obejrzałam ten spektakl, początkowo miałam mieszane odczucia, ale później uświadomiłam sobie, że był jedynym, który mógł zagrać tę rolę nadając jej nowy, niepowtarzalny ton. Teraz, gdy powracam do Kafki, przed moim oczami zawsze staje on. W pamięci mojej i myślę, że każdego człowieka pozostanie charakterystycznym, jedynym w swoim rodzaju ekspertem od trudnych charakterologicznie postaci. Jego życie prywatne, słabości i błędy nie leżą w mojej ocenie.
Polecam tę biografię wszystkim, którzy kochają teatr, film, aktorów jaki próżno szukać dziś i niesamowity klimat minionych epok. Książkę czyta się po prostu rewelacyjnie , a autorowi należą się ukłony za tak doskonałą analizę jakże złożonej postaci.