Wydawnictwo: Wydawnictwo Pierwsze
Data wydania: 2013-06-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 223
Historia dużej urody kocura Riko, który założył rodzinę z kotką, Szarosrebrną, i zrobił wszystko co było w jego mocy, by zapewnić tej rodzinie poprawę warunków bytowych przykuła moją uwagę jak dobra saga rodzinna. Z ogromnym zainteresowaniem czytałam o perypetiach kociej rodziny, o tym jak sprytnie Riko wkradł się w łaski ludzi z sąsiedztwa, do których zamierzył się z nią przeprowadzić, o kocich smutkach i radościach, a także zaufaniu jakie ludzie ci zdobywali u przygarnianych kotów, z których powstała z czasem spora futrzasta gromadka o zróżnicowanym temperamencie.
Z doświadczenia wiem, że wśród kotów tak raczej się nie zdarza, kocury z natury chadzają swoimi drogami nie dbając o jedną kotkę, a raczej są podrywaczami walczącymi z innymi kocurami o względy wciąż innych kotek. Potomstwo też ich nie interesuje a wręcz odwrotnie, stają się dla niego niebezpieczne i kotki muszą ukrywać przed nimi swoje młode, czego sama byłam świadkiem, jak dawno temu ukochana kotka moich dzieci, nazywaną przez nich Kajtusiową, przenosiła swoje kocięta z miejsca na miejsce pilnując, by kocur je nie dopadł.
Bohater książki Joanny Chełstowskiej i Ludwika Kozłowskiego jest jednak zupełnie inny. Riko to dzielny, pomysłowy a także rozumny i dobry kot, dla którego kotka Szarosrebrna i kocięta jakie mają są dobrem nadrzędnym, o które dba jak najlepszy ojciec o swą rodzinę. Niejeden ojciec mógłby się od Rika nauczyć jak być nie tylko odważnym i władczym ale również jak być silnym i łagodnym zarazem, twardym a zarazem delikatnym i wrażliwym, a przede wszystkim jak być wiernym i opiekuńczym, pozbawionym samczego egocentryzmu i egoizmu.
Historia Riko wydaje się być nieprawdopodobna, ale skoro autorzy zapewniają, że się wydarzyła na prawdę to wierzę w to i cieszy mnie, że mogłam dzięki nim ją poznać i wejść w środek tej ferajny o różnej maści i temperamencie smucąc się i cieszyć razem z Riko choćby z powodu odłączenia przez złego poprzedniego gospodarza jednego z kotków od rodziny a później odnalezienia go po długim czasie żmudnych poszukiwań.
Historia ta dzięki doskonałej znajomości kociej natury jaką zaprezentowała w książce para jej autorów rzuciła zupełnie inne światło na moje postrzeganie tych czworonogów i z tego się bardzo cieszę. Owszem część kociej mowy i ja do tej pory potrafiłam zrozumieć, ale to maleńki przejaw tego co te zwierzęta swym zachowaniem potrafią przekazać człowiekowi czy też innym zwierzętom. To edukacja, którą chłonęłam ze sporym zainteresowaniem połączonym z przyjemnością czytania.
Na końcu książki " Riko i my", w której poruszony jest również ważki temat rozdawania i adopcji kotów, autorzy załączyli "Podręczny słownik kociej mowy". Słownik stanowi istotny element w odczytywaniu zachowań swoich pupilów i będzie bardzo pomocny w kontaktach z tymi akurat braćmi mniejszymi, jak nazywał zwierzęta św. Franciszek z Asyżu.
W zasadzie nie polecam czytanych książek, ale tym razem zrobię wyjątek. Książkę Joanny Chełstowskiej i Ludwika Kozłowskiego "Riko i my" polecam wszystkim, nie tylko posiadaczom i miłośnikom kotów.
Co prawda książek nie powinno się oceniać po okładkach, jednak w tym przypadku trudno pozostać wobec niej obojętnym. Hipnotyzujące spojrzenie mądrych kocich oczu zachęca do bardzo nietypowej lektury. Nietypowej, bo opowiadanej przez Riko - pięknego i wyjątkowo mądrego kocura. Riko nie miał łatwej młodości. Nauczył się bycia nieufnym wobec człowieka, który zwykle działał na jego szkodę. Jedynym wyjątkiem była pewna kobieta, która nawet od czasu do czasu dała mu coś do jedzenia. Szkoda tylko, że jej mąż zamiłowania do kotów nie podzielał i trzeba było bardzo uważać, by nie wejść mu w drogę. Pomimo niełatwych warunków, Riko postanawia założyć rodzinę ze śliczną kotką o imieniu Szarosrebrna. Zwiększająca się liczba futrzaków na podwórku wzbudza coraz większą agresję ze strony mężczyzny. Tymczasem Riko przypadkowo trafia na zupełnie inne podwórko, na którym zawsze stoi miseczka z wodą i kocimi przysmakami. Mieszkający tam ludzie wydają się być bardzo mili, czy jednak po tak wielu przykrościach Riko zdoła uwierzyć, że istnieją ludzie, którzy pragną kociego dobra?
"Riko i my. O kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu" to naprawdę przyjemna książka o bardzo ciekawej treści. Aż trudno sobie wyobrazić, jak barwne może być życie grupki kociaków, która decyduje się zamieszkać w ogrodzie wyjątkowo przyjaznych ludzi. Wydarzenia ukazane z perspektywy Riko wzruszają, bawią, czasem naprawdę smucą. Autorzy książki znalezli naprawdę sympatyczny sposób, by pokazać czytelnikowi życie ich czworonożnych ulubieńców, ich zwyczaje, obawy, radości. Każdy, kto miał szczęście zajmować się kotami, dość szybko zwróci uwagę na fragmenty dotyczące trypowych zachowań tych wspaniałych zwierząt. Gdyby jednak jakimś cudem je przeoczyli, na końcu książki znajduje się mała "ściąga" z typowych zachowań kotów i ich właściwej interpretacji. I choć zachowania kotów bywają naprawdę różne, opisane tu sygnały, są naprawdę bardzo uniwersalne i bardzo przydatne.
Książkę z całą pewnością można polecić wszystkim miłośnikom kotów. Każdy z nich znajdzie tutaj coś z własnych doświadczeń, być może znajdzie odpowiedź na trapiące go pytania. Myślę że książkę warto również przeczytać z nieco starszymi dziećmi, które bardzo chciałyby kociakiem się zaopiekować. Dzięki tej lekturze łatwiej im będzie zrozumieć, że kot nie jest jedynie zabawką-przytulanką, że na jego miłość, czy choćby możliwość dotknięcia, trzeba sobie zapracować. Podnadto dowiedzą się jakie obowiązki wiążą się z opieką nad kotem, jak reagować w wypadku, gdy kot zachowuje się nietypowo, z jakimi "szkodami" trzeba się liczyć, przyjmując kota pod własny dach. Wreszcie, książka porusza temat wyjątkowo poruszający i trudny dla każdego wielbiciela kotów - czasem, niezależnie od starań człowieka, kotek umiera. Szczególnie koty poruszające się poza domem, narażone są na szereg niebezpieczeństw, od których trudno je uchronić. Niektóre z nich są tak oczywiste, jak zagrożenie w pobliżu ruchliwej ulicy, inne bardziej zaskakujące, jak skonsumowanie myszy, która zjadła trutkę, czy też działania sąsiada, który za kotami nie przepada...
Opowieść Riko to wspaniała okazja, by poznać jeszcze bliżej własne, ukochane koty i nawiązać z nimi jeszcze bliższy kontakt. Książkę serdecznie polecam.
Ocena: 5, Przeczytałam,
Historia dużej urody kocura Riko, który założył rodzinę z kotką Szarosrebrną i zrobił wszystko, co było w jego mocy, by zapewnić swej familii poprawę warunków bytowych, przykuła moją uwagę jak dobra saga rodzinna. Z ogromnym zainteresowaniem czytałam o perypetiach kociej rodziny, o tym, jak sprytnie Riko wkradł się w łaski ludzi z sąsiedztwa, do których zamierzał się przeprowadzić, o kocich smutkach i radościach, a także o zaufaniu, jakie ludzie ci zdobywali u przygarnianych kotów, z których powstała z czasem spora futrzasta gromadka różnych charakterów.
Z doświadczenia wiem, że wśród kotów tak raczej się nie zdarza, kocury z natury chadzają swoimi drogami, nie dbając o jedną kotkę, a raczej są podrywaczami walczącymi z innymi kocurami o względy wciąż innych samiczek. Potomstwo też ich nie interesuje, a wręcz odwrotnie, staje się dla niego zagrożeniem i kotki muszą ukrywać przed nimi młode, (osobiście dawno temu byłam świadkiem, jak ukochana kotka moich dzieci, nazywana przez nie Kajtusiową, przenosiła swoje kocięta z miejsca na miejsce, pilnując, by kocur ich nie dopadł).
Bohater książki Joanny Chełstowskiej i Ludwika Kozłowskiego jest jednak zupełnie inny. Riko to dzielny, pomysłowy, a także rozumny i dobry kot, dla którego kotka Szarosrebrna i jej kocięta są dobrem nadrzędnym, o które dba jak najlepszy ojciec o swą rodzinę (niejeden ojciec mógłby się od Rika nauczyć, jak być odważnym i władczym, silnym i łagodnym zarazem, twardym, a jednocześnie delikatnym i wrażliwym, a przede wszystkim, jak być wiernym i opiekuńczym, pozbawionym samczego egocentryzmu i egoizmu).
Historia Riko wydaje się być nieprawdopodobna, ale skoro autorzy zapewniają, że się wydarzyła naprawdę, to wierzę w to i cieszy mnie, że mogłam dzięki nim ją poznać i wejść w środek tej ferajny o różnej maści i temperamencie, smucąc się i ciesząc razem z Riko. Historia ta, dzięki doskonałej znajomości kociej natury, jaką zaprezentowała w książce para jej autorów, rzuciła zupełnie inne światło na moje postrzeganie tych czworonogów, z czego się bardzo cieszę. Owszem, część kociej mowy i ja do tej pory potrafiłam zrozumieć, ale to maleńki przejaw tego, co te zwierzęta swym zachowaniem potrafią przekazać człowiekowi, czy też innym zwierzętom. To edukacja, którą chłonęłam ze sporym zainteresowaniem, odczuwając przy tym przyjemność czytania.
Na końcu książki "Riko i my", w której poruszony jest również ważki temat rozdawania i adopcji kotów, autorzy załączyli "Podręczny słownik kociej mowy". Słownik stanowi istotny element w odczytywaniu zachowań swoich pupilów i będzie bardzo pomocny w kontaktach z tymi akurat braćmi mniejszymi, jak nazywał zwierzęta św. Franciszek z Asyżu.
Książkę Joanny Chełstowskiej i Ludwika Kozłowskiego "Riko i my" polecam wszystkim, nie tylko posiadaczom i miłośnikom kotów.