Psychoanioł w Dublinie

Ocena: 4.33 (3 głosów)
Mieszkającego w Irlandii Wowę, młodego emigranta z Polski, nałogowego palacza i autora specyficznych dzieł sztuki współczesnej, odwiedza niespodziewany gość: Indianin w białym kitlu,, ze skrzydłami na plecach. To psychoanioł, czyli anioł ateistów. Oznajmia zdumionemu Wowie, że ten zostanie zamordowany już za siedem dni, w dniu swoich trzydziestych urodzin. Jeśli wcześniej zdemaskuje i powstrzyma potencjalnego zabójcę, ocali życie. Zadanie nie jest łatwe, tym bardziej, że pod nogami wciąż pęta się opętany manią samobójczą kot, do Dublina lada chwila może przylecieć była żona Wowy, on sam zaś stracił głowę dla pewnej pięknej Turczynki...

Autor odważnie żongluje konwencjami literackimi, tworząc wybuchową mieszankę kryminału, groteski, komedii romantycznej i fantastyki, gęsto polaną Bułhakowowskim sosem i przyprawioną doświadczeniami życiowymi współczesnych młodych Polaków. Efekt? Doskonała zabawa, zwłaszcza dla miłośników nieoczekiwanych zwrotów akcji i zaskakujących rozstrzygnięć.

Łukasz Stec – ur. 1982 r., autor zbioru opowiadań „Bimber” (Wydawnictwo Naukowe Semper 2007), publikował reportaże, felietony, wywiady i teksty publicystyczne m.in. w „Gazecie Wyborczej”, "Dzienniku Zachodnim" i prasie literackiej, w latach 2007-2008 pracował jako redaktor naczelny tygodnika „The Polish Times - Życie w Irlandii”. O jego pierwszej książce napisano: „Wysokoenergetyczna uczta czytelnicza, z dużą dozą groteski, autoironii, surrealizmu i publicystycznego tonu, bynajmniej nie mentorskiego”(krytycznymokiem.blogspot.com), „Autor nawiązuje oszczędną formą do najlepszych tradycji krótkich form literackich” (Kurier Podlaski), „Młody autor w bardzo wysokim stopniu dysponuje zarówno zmysłem obserwatora, jak i biegłością pióra” (ProArte), „Lekkość pióra, ironia i uszczypliwy dowcip to główne atuty prozy Steca” (ArtPapier). Mieszkał w Katowicach, Bytomiu, Dublinie, Wrocławiu, Five Oak Green, Las Palmas de Gran Canaria, Krakowie i Warszawie.

Informacje dodatkowe o Psychoanioł w Dublinie:

Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 2014-06-25
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788377587201
Liczba stron: 304

więcej

Kup książkę Psychoanioł w Dublinie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Psychoanioł w Dublinie - opinie o książce

"Psychoanioł w Dublinie" to książka, która naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła. Bardzo lekko i przyjemnie się ją czyta. Napisana swobodnym językiem, chwilami dowcipnie. Chociaż pomysł z psychoaniołem - czyli aniołem ateistów, który na dodatek był przedstawiony jako ogromny Indianin w białym fartuchu, zielonych kaloszach i z białymi skrzydłami na plecach - był ryzykowny, wyszło naprawdę świetnie. Książka jest tak ciekawa, wciągająca i zabawna, że ciężko się od niej oderwać. Z wielkim zainteresowaniem śledzi się losy Wowy, który dowiedział się, że zostanie zamordowany w dniu swoich 30. urodzin, ale jednocześnie dostał siedem dni na to, żeby zdemaskować zabójcę i udaremnić jego zamiary. Na dokładkę mamy cierpiącego na depresję kota Borysa, dziwnych współlokatorów, byłą żonę i piękną, tajemniczą Hayal. Wszystko razem tworzy bardzo ciekawą mieszankę. Jestem wręcz zaskoczona tym, że książka, aż tak przypadła mi do gustu, ponieważ wolę historię, które są konkretne, realne i dalekie od fantazji. No cóż widocznie ta książka ma w sobie to coś. Polecam serdecznie.

Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2015-03-04, 52 książki 2015,
Mężczyzna otwiera oczy. Jest ranek. Pogoda iście irlandzka - za oknem tylko deszcz niesiony podmuchami wiatru. Wie, że jeśli chwilę dłużej poleży w łóżku, to na pewno spóźni się do pracy, ale i tak wyleguje się w najlepsze. I w zasadzie nic nie jest w stanie zaburzyć jego porannej sielanki, nie licząc natarczywego głosu, który niemal krzyczy: ,,Nakarm mnie!" Po dokładnych oględzinach jest już pewien, że ów głos nie wydobywa się z jego pustego brzucha - więc skąd? Co za życiowa beznadzieja! Nie ma śniadania, nie było kolacji, do tego poddano mnie kastracji[1]. No tak, to tylko kot... Kot?! Co się głupio gapisz? Dałbyś szyneczki[2]. Życie Wowy (właściwie Wawrzyńca), bohatera książki Łukasza Steca pt. Psychoanioł w Dublinie, do najłatwiejszych nie należy. Nie dość, że notorycznie spóźnia się do pracy w firmie, która zajmuje się produkcją oraz sprzedażą pierogów, a jego kot, Borys, ma depresję i już kilkakrotnie podejmował się prób samobójczych, to został mu raptem tydzień życia. Tydzień, w którym Wowa ma jedyną w swoim rodzaju szansę na odwrócenie biegu swojego losu i wymknięcie się z rąk śmierci. Naturalnie, jeśli można wierzyć zapewnieniom faceta w białym fartuchu oraz indiańskim pióropuszu na głowie, który to przybywa z Niebios jako osobisty psychoanioł Wawrzyńca i obwieszcza, że czeka go nagła śmierć. Sprawa prosta nie jest, bo nie dość, że bohater ma niewiele czasu na ratowanie własnego życia, to nie ma też pojęcia, z czyich rąk ewentualnie mógłby zginąć. Któregoś ze współlokatorów? Byłej żony Dezyderii? Może to jej ojciec, urażony, że Wowa śmiał porzucić jego ukochaną córeczkę? Wszak: Wielokrotnie grozili ci śmiercią, kastracją, trepanacją czaszki, a nawet trwałą ondulacją[3]. Bez względu na to jak potoczą się losy bohatera, musicie wiedzieć, że podczas ich śledzenia czeka Was niewyobrażalna dawka śmiechu, takiego aż do bólu twarzy. Postacie wykreowane przez Steca są obłędne: beztroski Wowa o duszy niespełnionego i niedocenionego artysty, zdołowany kot Borys, przytłoczony swoją egzystencją w roli kastrata, psychoanioł Alfred, który przypomina Jima Carrey'a w wersji indiańskiej i inne poboczne, ale równie udane osobistości. Lekki i zabawny styl autora dopełnia dzieła. Fani miksów gatunkowych również będą powieścią Steca usatysfakcjonowani, bowiem mamy tu nieco kryminału, sporo fantastyki, wątki romantyczne (z tymi w kociej wersji włącznie) i groteskę. Wszystko to razem podane jest w humorystycznej formie, która idealnie to wszystko łączy i sprawia, że żal rozstać się z książką. Cieszę się ogromnie, że to właśnie z Psychoaniołem w Dublinie mogłam zacząć nowy, czytelniczy rok i tak świetnie przy tym bawić się, choć po tej powieści zupełnie tego nie spodziewałam się. Opowieść Łukasza Steca - to dla mnie duża i bardzo pozytywna niespodzianka, która sprawiła, że chcę więcej. Gwarantuję też, że i Wy zakończycie tę lekturę z tym samym odczuciem. Bierzcie i bawcie się przy niej wszyscy! Ataki niekontrolowanego śmiechu gwarantowane! Ocena: 6/6 [1] Ł. Stec, Psychoanioł w Dublinie, Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2014, s. 55. [2] Tamże. [3] Tamże, s. 114. Na blogu: http://www.ksiazkowka.pl/2015/01/psychoanio-w-dublinie-ukasz-stec.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - awiola
awiola
Przeczytane:2015-02-19, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,
"Wowa spał jak zabity, chociaż miał umrzeć dopiero za tydzień". Pomyślcie przez chwilę, co byście zrobili w przypadku posiadania wiedzy o dokładnym terminie własnej śmierci? Gdyby nagle okazało się, że macie jedynie tydzień na zmianę nieuchronnego losu? Tego, dość poważnego tematu podjął się Łukasz Stec, zamieniając refleksyjną płaszczyznę na zabawę konwencją, pełną absurdu przekraczającego wszelkie, możliwe granice. To bowiem książka tyleż śmieszna, co irytująca zarazem. Łukasz Stec, rocznik 1982, zadebiutował wydanym w 2007 r. zbiorem opowiadań pt. "Bimber". Autor w latach 2007-2008 pracował jako redaktor naczelny "The Polish Times - Życie w Irlandii" publikował także w "Gazecie Wyborczej", "Przeglądzie", "Kulturze" i "Pograniczach". Mieszkał w wielu miejscach, obecnie zaś jego domem jest Warszawa. Wawrzyniec, znany przez wszystkich jako Wowa to młody emigrant z Polski mieszkający w Dublinie. Pewnego dnia, z samego rana budzi go dziwny gość - Indianin ze skrzydłami na plecach, będący jak twierdzi psychoaniołem, czyli aniołem ateistów. Istota ta przekazuje zaspanemu bohaterowi wiadomość - Wowie został tydzień życia, bowiem w dniu swoich trzydziestych urodzin zostanie zwyczajnie zamordowany. Bohater w towarzystwie swojego kota Borysa, cierpiącego na depresję stara się dopaść mordercę, zanim upłynie dany mu czas. "Psychoanioł w Dublinie" to książka napisana na wzór powieści kryminalnej, pełna wszechobecnego absurdu i groteski, w której znajdziecie także elementy fantastyki czy romansu. To istna mieszanka gatunków, w której humoru nie brakuje, również tego czarnego. Łukasz Stec nie boi się w fabule swojej książki mnożyć absurdalnych scen, które nawet mnie, konesera absurdu, czasami wprawiały w zdumienie. Nie boi się również tak poprowadzić akcji swojego dzieła, by czytelnik zupełnie zdezorientowany, zaczął płynąć z jej nurtem. Zabawa konwencją to główna cecha tej prozy, zabarwiona różnymi kolorami groteski. W tej książce bowiem niczego nie możecie być pewni i jednocześnie wszystko może Was zdziwić, jak chociażby postać anioła dla ateistów (słyszeliście kiedyś o czymś takim?), czy moja ulubiona, przerysowana postać, czyli kot Borys, który przez depresję próbował już kilkakrotnie popełnić samobójstwo. Nie wspomnę tutaj o dość nietuzinkowych współlokatorach Wowy oraz o szalonym tygodniu, jaki przeżywa główny bohater. Jedno jest pewne - podczas tej lektury nie będziecie mieć pojęcia, co czeka na Was na kolejnej stronie książki. Niezaprzeczalnie to właśnie kot Borys jest najbardziej wyrazistą i pełną kolorytu postacią pojawiającą się w fabule. Rudy kot, który kocha czytać książki i słuchać muzyki, a także wyróżnia się swoistym, ironicznym podejściem do życia oraz specyficznym humorem. Wielu z Was jego kreacja może skojarzyć się z kotem Behemotem z powieści Bułhakowa. A co ciekawe, kot ten robi wszystko to, o czym dawno zapomniał sam Wowa. Tygodniowy wyścig Wowy ze śmiercią to nieprzewidywalne wydarzenia, które rozśmieszą najbardziej poważnego czytelnika. Z każdym dniem bowiem sytuacja bohatera się komplikuje, a nieoczekiwane zwroty w życiu Wowy, jak chociażby pojawienie się byłej małżonki, zapętlają całą sytuację. W pewnych fragmentach powieści poziom prezentowanego absurdu osiągnął taki wynik, że trudno było mi nie odczuć pewnej dozy konsternacji. Jednak jak mniemam, to celowy zabieg autora, mający po prostu wystawić na próbę cierpliwość i zrozumienie czytelnika. Patrząc na całość utworu i mnożące się z prędkością światła kłopoty głównego bohatera to zabawna, momentami mocno przerysowana, pełna absurdu powieść rozrywkowa, przeznaczona na te gorsze dni. Dla koneserów takiego połączenia to lektura idealna.
Link do opinii
Avatar użytkownika - majkanew
majkanew
Przeczytane:2014-07-12, Ocena: 4, Przeczytałam,

Wakacje to czas, w którym zwykle wybieramy powieści nieco lżejsze, przynajmniej w zakresie formy. W okresie królowania rozleniwiającego słońca z reguły wolimy lektury, które będą nas bawić i zaskakiwać, chętniej pakujemy do walizki kryminały czy komedie. Zdarza się jednak, że książka pełna humoru, nieoczekiwanych zwrotów akcji, nawet zahaczająca o surrealizm skrywa w sobie miejsce na poważne refleksje, które jednak przychodzą dopiero po przeczytaniu. Taka właśnie jest najnowsza książka Łukasza Steca i wydaje się jedną z najbardziej trafionych pozycji, choć nie tylko na wczasy. Książka Ł. Steca to istny kocioł, w którym pomieszane zostały różne konwencje literackie, humor w wielu odcieniach, groteska, ironia z powagą, nawet smutnymi refleksjami, absurdem, lekkość z zawiłościami, słowem: zupełnie niezły galimatias. Wydaje się, że to świetne rozwiązanie dla powieści, która przez ten lekki styl, śmieszne kreacje, niewiarygodne wydarzenia czy komizm ma jednak ambicję podjąć jakiś ważny temat (społeczny, obyczajowy czy historyczny), i to całkiem serio. W Irlandii zostaje zamordowany polski emigrant, Wawrzyniec, zwany Wową. Osierocił kota – najlepszego przyjaciela, miłośnika filozofii, który zaczytuje się we Frommie i jest kilkukrotnym niedoszłym samobójcą. Ale to nie koniec opowieści, a dopiero początek. Wowa dostaje bowiem od losu ostatnią szansę w postaci mocno ekscentrycznego Psychoanioła. Jego dziwaczny stróż tłumaczy, że bohater ma możliwość przeżyć ostatni tydzień swojego życia (którego zresztą nie pamięta) jeszcze raz. Dla Wowy jest to dar o tyle cenniejszy, że pozwoli mu przeprowadzić mini-śledztwo i wytropić przed czasem zabójcę. Finał jego poszukiwań przyniesie jednak zaskakujące efekty oraz wiedzę, której ani bohater, ani czytelnik się nie spodziewa. Można zaryzykować tezę, że Wowa to symbol młodego Polaka (niekoniecznie na obczyźnie), a jego znajomi (głównie współlokatorzy) to obraz ludzi w ogóle. Każdy z bohaterów skrywa w sobie mnóstwo sprzeczności, niektórzy ukrywają krępujące sekrety, inni po prostu borykają się z problemami własnej egzystencji, głównie tym najpowszechniejszym – z samotnością (często jest to „samotność wśród ludzi”). Korzystając z humorystycznych rozwiązań, Stec demaskuje ludzkie słabostki, jak np. skłonność do pijaństwa (lub innych używek) czy zachłanność (materialną). Życiowe rozważania bohatera, choć z pozoru absurdalne, mogą okazać się bliskie wielu czytelnikom. A już na pewno każdemu przysporzą wiele radości i powodów do śmiechu. „Psychoanioł w Dublinie” to warta uwagi książka, o której będzie się mówić jeszcze długo i zapewne przy różnych okolicznościach. Przyjemność z niej będą czerpać miłośnicy humoru, absurdu, ale także wątków sensacyjnych, komediowych, fantastycznych, intryg i sekretów, a przede wszystkim ci, którzy cenią sobie ukazanie zwykłego życia z niezwykłej perspektywy.

Link do opinii
Inne książki autora
Bimber
Łukasz Stec0
Okładka ksiązki - Bimber

Zbiór opowiadań wywodzącego się ze śląskiego środowiska literackiego Łukasza Steca. Są to nieco surrealistyczne, opatrzone doskonałym humorem i lekkim...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy