Przed końcem zimy

Ocena: 4.4 (5 głosów)

Gerry i Stella, starsze małżeństwo z Glasgow, przybywa do Amsterdamu na kilkudniowe wczasy. Atmosfera jest jednak daleka od sielskiej: trwa zima, znad Morza Północnego wieje lodowaty wicher i w życiu bohaterów temperatura również ciąży ku zeru. Gerry znieczula nudę swojej emerytury alkoholem, a Stella przestaje widzieć sens w podtrzymywaniu pozorów miłości. Czy wędrując nad malowniczymi kanałami i przesiadując w amsterdamskich pubach tych dwoje dojdzie do wniosku, że krótka zimowa przerwa oznacza tak naprawdę koniec ich małżeństwa?

Bernard MacLaverty z wybitną empatią kreśli czuły portret ludzi zmęczonych i poobijanych, ale wciąż gotowych walczyć o swoje szczęście.

W przygotowaniu ekranizacja Johna Crowleya, reżysera filmów Brooklyn i Szczygieł na podstawie powieści Donny Tartt.

Dlaczego MacLaverty nie zyskał jeszcze statusu jednego z cudów świata? Jego nowa powieść będzie moim świątecznym prezentem dla samej siebie.

- Hilary Mantel, dwukrotna zdobywczyni Man Booker Prize

Bernard MacLaverty bierze pod mikroskop małżeństwo z długim stażem. Czy kilkadziesiąt lat wystarczy, żeby poznać drugą osobę na wylot? A może jej prawdziwa natura ginie pod gładkimi, wypracowanymi rytuałami wspólnego życia? Mądra, poruszająca książka, osadzona we wspaniale melancholijnych plenerach zimowego Amsterdamu.

- Olga Wróbel, ,,Kurzojady"

Małą, delikatną powieść o starym małżeństwie zagubionym w obcym mieście czyta się tak, jakby od przetrwania tej jednej miłości zależały losy całego świata.

- Juliusz Kurkiewicz, ,,Książki. Magazyn do czytania"

Informacje dodatkowe o Przed końcem zimy:

Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2019-02-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788326827754
Liczba stron: 280
Tytuł oryginału: The midwinter break

Tagi: bóg Literatura obyczajowo-rodzinna

więcej

Kup książkę Przed końcem zimy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Przed końcem zimy - opinie o książce

Avatar użytkownika - lourdes
lourdes
Przeczytane:2020-10-25, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 26 książek 2020,

"Podróż jak każda inna, a jednak całkiem inna"
 
To historia starszego małżeństwa podczas wspólnej podróży do Amsterdamu. Podróży, która ma dać odpowiedzi na kilka istotnych dla pary pytań oraz zweryfikować ich małżeństwo.
 
Środek zimy to rzeczywiście nietypowy czas na urlop, ale Stelli i Gerry’emu daleko do bycia ekscentrykami. To wręcz przeciętni Irlandczycy, którzy mają za sobą wiele wspólnie spędzonych lat. Towarzyszymy im od samego początku podróży i nieśpiesznie poznajemy ich samych oraz ich przeszłość. Kryzys, który zostaje gdzieś na początku zasugerowany świadczy jedynie o tym, że w ostatnim czasie nie wiodło się im najlepiej. On pije odrobinę za dużo zdaniem żony, ona jest dość religijna zdaniem męża. Zwiedzanie Amsterdamu, przebywanie w obcym kraju i załatwianie prozaicznych spraw sprzyja refleksjom nad życiem, uczuciami, problemami.
 
Powieść utrzymana w nostalgicznym nastroju z wolna roztacza przed czytelnikiem obraz pary, która nie wyróżnia się niczym szczególnym, a mimo to jest w jakiś sposób charakterystyczna. Istotny w relacji jest długi staż, który pokazuje, że nie są im obce czułość, troska, mądrość. W tej intymnej historii na pozór niewiele się dzieję, natomiast drobnostki dnia codziennego, które niewymuszenie przedstawiane są w swobodnej narracji, kreślą prawdziwy obraz ich dusz. Uciekają się oni do retrospekcji i choć są to trudne czasem wspomnienia, stanowią dopełnienie tego, co sprawiło, że stali się tymi ludźmi.
 
To zwykła historia, pełna prozaicznych zdarzeń i zwykłej codzienności, która ukazuje więzi dwóch starszych osób. Osób, które przeżyły razem wiele, które wiele doświadczyły i które nadal sporo  potrzebują. Gdzieś odczuwalny jest jakiś ciężar, z którym oboje muszą się uporać. Ciężar, który pojawia się we wspomnieniach. Te nawiedzają ich często i niełatwe momenty, o ile to nie zbyt delikatne słowo, stawiają ich w tak odmiennym świetle. Co by było, gdyby stało się inaczej w tych chwilach nieszczęścia? Teraz w obcym kraju patrzą wstecz z zastanowieniem. Ponadto na co dzień towarzyszą im chwilę, w których dostrzegają u siebie te przywary, które gdzieś po drodze się rodziły niepostrzeżenie, a które teraz są, łagodnie mówiąc, niekorzystne. Nie tylko te złe momenty kreśli MacLaverty. Te dobre sytuacje są jak najbardziej obecne i doskonale obrazują plusy i minusy wieloletniego małżeństwa.
 
Choć akcji w pełnym tego słowa znaczeniu w powieści nie ma, nie oznacza to, że nic się nie dzieje. Podróż jest realizowana pieczołowicie krok po kroku i czytając powieść niemal stąpamy po piętach starszemu małżeństwu zmierzającemu do Holandii. Oni lata namiętności i ogromnej pasji mają już za sobą. Teraz prym wiedzie miłość dojrzała, która przejawia się drobnym gestem, niezwykłą troską i która wzrusza jak żadna inna. Zimowy krajobraz stolicy Holandii nie jest bez znaczenia. Choć chłodny i zastygły nastraja refleksyjnie nie tylko bohaterów powieści ale i jej czytelnika. Ulice, które przemierzają i miejsca do których trafiają są niezwykle interesujące. Wydawać by się mogło, że w tej zakrawającej na melancholijną prozie brak miejsca na coś optymistycznego lub żartobliwego. Jest miejsce na wszystko, czym żyją Stella i Gerry, więc okraszone delikatnym żartem sytuacje niwelują odczucia smutku i przygnębienia.
 
Książka może nie należy do najłatwiejszych pod względem treści i przekazu, ale na pewno do najpiękniejszym jeśli chodzi o język. To piękna proza. Nie wiele tu dialogów ani akcji, więc to nie lektura, przy której można przerzucać kolejne kartki z zapartym tchem. Zaleca się delektowanie każdym zdaniem pośród których jest cała masa misternie skonstruowanych wypowiedzi.

Link do opinii

OTULENI SZAROŚCIĄ

W lutym Wydawnictwo Agora zaprezentowało książkę „Przed koncem zimy”, której autorem jest irlandzki pisarz Bernard McLaverty. Jest to jego pierwsza powieść po szesnastoletniej przerwie.

Gerry i Stella to starsze małżeństwo mieszkające w Glasgow. Wybierają się w podróż do Holandii. Jest zima, wiatr daje się we znaki pośród amsterdamskich kanałów. Małżonkowie liczą na to, że ten urlop będzie przełomem w ich pełnym rutyny związku. On umila sobie emeryturę kolejnymi drinkami, a ona stara się znaleźć dla siebie nowe miejsce w świecie. Chce być potrzebna, pomagać komuś. On ateista, ona głęboko wierząca katoliczka. Wydawać by się mogło, że wiele ich dzieli. Wspólne spacery, wycieczki do muzeum czy kawiarni mają pomóc im w zrozumieniu czego od siebie oczekują i co sprawiło, że w ich małżeństwie zagościła pustka. Czy zimowy urlop w kraju tulipanów będzie receptą na zbolałe dusze i wypalone serca.

Szczegóły stanowią o sile tej powieści. Drobnostki, gesty, ruchy, słowa , które składają się na całość relacji Stelli i jej męża. Każde z nich ma własny rytm dnia. Swoje przyzwyczajenia, nałogi, rzeczy, które paranoicznie wręcz kultywują. Prostota, a jednocześnie pewna poetyckość dnia codziennego. Ona i on, jednocześnie tak różni i tak do siebie podobni. Czas teraźniejszy przeplata się ze wspomnieniami okrutnej wojny domowe, której doświadczyła Irlandia. Wojny, która zniszczyła kręgosłup kilkupokoleniom ludzi. Niczym zadra ciągle gdzieś tkwi w podświadomości. Miłość, która nabera cech dobrze naoliwionej maszyny, która wciąż działą sprawnie, ale monotematycznie. Dwoje ludzi, którzy niosą swój bagaż, swoje pragnienia i chcąc żyć spokojnie nieświadomie swe życie komplikują. Mając pewną stabilność zyciową, dom, spełnienie zawodowe, oboje odczuwają pustkę. Właściwie dwie , ponieważ każde z nich tę pustkę inaczej odczuwa. Stella skupia się na soie, na swej niespożytej energii, religii, która stawia jej wyzwania. Gerry wydaje się być pozornie pogodzonym ze swoim życiem. Oboje wciąż czegoś poszukują. Ona o tym wie, on niekoniecznie.

Piękny język, którego używa MacLaverty może urzekać. Tu każde zdanie, to mała, dopracowana perełka. Tutaj kunszt pisarski przeplata się z prostota codzieności. Od pierwszych stron ten język urzeka. Jest inny, staranniejszy i ładniejszy niż to do czego przywykliśmy w literaturze ostatnich lat. Bardzo nasycony, inteligentny, ale nie nadęty. Ten język sprawia także, że odbiór książki nie jest łatwy. Z jednej strony wciąga, intryguje, ale jednocześnie za mocno wbija się w głowę. To nie jest prosta książka, którą można przeczytać w dwa wieczory, by następnie o niej zapomnieć. W trakcie lektury kilka razy robiłam sobie przerwy. Obrazy, które stają przed naszymi oczami są po prostu zbyt absprbujące, by łatwo i szybko je przerobić. Objętościowo nie jest to długa książka, ale wymaga zaangażowania intelektualnego i pewnej otwartości. Myślę też, że nie każdy moment naszego życia jest odpowiedni na taką lekturę. Gdzieś, pod powłoką całej tej historii, krzyczy wręcz rozpaczliwysmutek. Pytanie tylko czy często nie jest tak, że wiele pesymistycznych myśli sami na siebie sprowadzamy. Doszukujemy się rzeczy, których wcale nie ma.

„Przed końcem zimy” nie jest powieścią dla każdego. To książka dla czytelnika cierpliwego, takiego, który lubi literaturę celebrowac, konsumować, pławić się w niej. Historia Gerry'ego i Stelli może być alegorią dla wielu wieloletnich związków, jednak sposób w jaki zostałą zaprezentowana często jest po prost trudny w odbiorze. Tę książkę należy czytać powoli. Wracać do niektórych fragmentów, analizować ją. Jeśli poszukujemy szybkiej, sprawnej i odrywającej od rzeczywistości książki, to ta będzie złym wyborem. Ta książka wręcz wgniata czytelnika w realizm. 

Pięknie napisana, bardzo przemyślana, mam wrażenie, że autor analizował każde, nawet najdrobniejsze słowo, którego użył. Nieco surowa, może sprawiać wrażenie, że stoimy gdzieś z boku, że to co się dzieje jest jak gdyby innym planem. Nie bombarduje emocjami, lecz stopniowo wtłacza je w nasze głowy. Jest to niewątpliwie jedna z najciekawiej skonstruowanych powieści, jakie czytałam w ciągu ostatnich kilku lat, jednak czegoś jej brakuje. Ci ludzie, ich los, historia, która kształtowała ich nawet , gdy nie zdawali sobie z tego sprawy, to wszystko jest wiarygodne, ale obce. Myślę, że w wielu momentach powieść może pozostać niezrozumiała dla osób, które nie posiadają wiedzy na temat wydarzeń w Irlandii. Brakuje jej pewnego uniewersalizmu, który powinien taką książkę cechować.

Jeżeli poszukujecie lektury, która przeniesie Was w świat wygasłych uczuć, niespełnionych marzeń, pozwoli pochylić się nad naszym codziennym życiem, to „Przed końcem zimy” będzie dobrą propozycją. Jeżeli jednak od powieści obyczjowej oczekujecie wielowatkowości i prostoty, to może okazać się, że będzie dla Was po prostu męcząca.

Link do opinii

Starsze małżeństwo – Gerry i Stella mieszkające w Glasgow, wybiera się w podróż do Amsterdamu. Czy zima to odpowiednia pora na wycieczkę? Atmosfera w życiu bohaterów, tak jak i pora roku, dąży do poziomu zera, dodatkowo we znaki będzie się dawał lodowaty wicher znad Morza Północnego. Podróż ma przełamać rutynę ich związku. Na co dzień on znieczula nudę swojej emerytury alkoholem, ona zaś chce czuć się potrzebna i przestaje wierzyć w ich małżeństwo. Czy pobyt w Amsterdamie, przesiadywanie w pubach i liczne wędrówki, będzie szansą na to, by ich związek przetrwał? A może ta zimowa przerwa będzie zakończeniem ich związku?

„Przed końcem zimy” zaskoczyła mnie swoją prostotą, która niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Za pomocą pięknego i wyważonego języka, opisana jest historia małżeństwa, którego miłość się wypala. Gerry codziennie kilka razy zagląda do szklaneczki pełnej alkoholu, jest zakochany w Stelli tak samo mocno, jak na początku ich związku. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że żona zaczyna nie widzieć sensu ich wspólnego życia. Stella nie cierpi, gdy on pije, ma mnóstwo energii i chciałaby się czuć komuś potrzebna. W podróż jedzie ze świadomością tego, że chce zakończyć związek, czy się jednak na to zdecyduje?

„Przed końcem zimy” nie jest książką, którą można przeczytać bardzo szybko i skończyć ją w jeden wieczór. Ta książka wymaga od czytelnika skupienia i cierpliwości, bo łatwą w odbiorze nie jest. Trudność może stanowić bardzo spokojna narracja, w której dialogów prawie nie ma. Codzienność miesza się tu także ze wspomnieniami z przeszłości, które dotyczą terroru IRA i tych fragmentów nie da się przeczytać bez refleksji. Książka jest momentami smutna i przepełniona pesymizmem. Historia małżeństwa i wypalającego się uczucia może być codziennością osób, które żyją blisko nas, a także może dotknąć nas samych. Choć to książka trudna w odbiorze, to jest warta przeczytania.

Link do opinii
Avatar użytkownika - katibe
katibe
Przeczytane:2019-04-01, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki w 2019 r., Mam,
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy