"Prawo linii" Pyun Hye-young
Dwie kobiety. Dwie bolesne utraty. Dwie ścieżki poszukiwania prawdy i jedna rozpacz rozpisana na dwie role.
Se-o zamknęła się w domu z ojcem, by uciec od świata, który ją skrzywdził. Tymczasem jej dom płonie. Po tym już nic nie będzie takie samo. Ki-Jeong jest nauczycielką, ale nie czuje się dobrze w tym, co robi. Pewnego dnia otrzyma wiadomość, która nią wstrząśnie. Losy obu kobiet połączą się w zaskakujący sposób.
Intrygująca fantazja literacka o tym, jak kształtują nas smutek i rozgoryczenie. O roli przypadku, gdy stajemy się sobie nagle bliscy w jednym i drugim. Także o tym, jak wiele dowiadujemy się o swoim życiu, krocząc ścieżkami zmarłych. Jednocześnie bezkompromisowa rozprawa z ciemną stroną koreańskiego kapitalizmu, w którym pieniądz okrutnie kształtuje ludzką tożsamość. Ta mroczna opowieść to historia ucieczek i poszukiwań, ale przede wszystkim narracja o wyobcowaniu. Powieść w każdym wymiarze nieoczywista.
Jarosław Czechowicz, "Krytycznym okiem"
Pyun Hye-young urodziła się w Seulu w 1972 roku. Zadebiutowała, wygrywając konkurs zorganizowany przez gazetę Shinmun na "Młodego pisarza" w 2000 roku opowiadaniem "Drżące krople rosy". Jest laureatką wielu nagród, w tym między innymi The Shirley Jackson Award w 2017 roku za powieść Dół. Prawo linii to trzecia książka autorki po polsku.
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Data wydania: 2022-02-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 264
Język oryginału: koreański
Tłumaczenie: Filip Danecki, Choi Jeong-in
"Kiedy zło podejmuje zamiar bycia złem?".
W ostatnich miesiącach odkrywam eteryczność koreańskiej literatury, w którą doskonale wpisuje się ta książka, pociągająca za sobą refleksję na temat tego, czy to przypadek rządzi tytułowym prawem linii. Linii naszego życia, które wcale nie biegną równolegle, ale cały czas krzyżują się ze sobą, generując doświadczenia, jakie kształtują nasze jestestwo. O tym bowiem jest ta smutna w swojej wymowie opowieść, która dla wielu czytelników może okazać się literackim wyzwaniem, wikłającym ze sobą dobre i złe myśli.
Pyun Hye-Young to koreańska pisarka urodzona w Seulu w 1972 r., która zadebiutowała opowiadaniem pt. "Drżące krople rosy", wygrywając tym samym w 2000 r. konkurs na "Młodego pisarza". Autorka kojarzona jest ze swojego mrocznego stylu pisania, a książki przetłumaczone na język angielski, przyniosły jej sporą popularność. Laureatka wielu nagród, w tym między innymi Nagrody Literackiej Hankook i Nagrody Dong-ina.
Dom Se-o w wyniku wybuchu gazu spłonął, a wraz z nim, kobieta straciła także swojego ojca, który uległ śmiertelnemu poparzeniu. Wyobcowana ze świata, stara się pogodzić z wieścią, że jej tata popełnił samobójstwo. Ki-jeong to nauczycielka, która pewnego dnia otrzymuje druzgocący telefon, informujący ją o śmierci siostry. Bohaterka stara się odkryć przyczynę jej samobójczego odejścia i w ten sposób trafia na ślad Se-o. Losy dwóch kobiet się krzyżują.
Pyun Hye-Young w dość kameralnej opowieści o losach dwóch kobiet naznaczonych bolesną stratą, eksploruje materię przypadku, jaki podobno rządzi naszym życiem. Historia Se-o i Ki-jeong to bowiem przejmujące, ale i niezwykle zasmucające, studium przypadkowości przeplatanej z samotnością, które dosadnie podsumowuje prosta myśl pojawiająca się w książce, a mianowicie: "Rzeczy dzieją się przypadkowo". A jeśli jest przypadek to pojawia się także determinizm i finalnie sens, spajający to wszystko ze sobą. Sens w niewyobrażalnym cierpieniu, w niedającej się zapomnieć tęsknocie i ogarniającej całe ciało rozpaczy. Nie można przy tym nie wspomnieć także o pojawiającej się na kartach książki obsesji, która ku mojemu zdziwieniu, nosi znamiona prawdziwej grozy. Autorka nieco lirycznie, ale jednocześnie w pełnym wymiarze prozy życia, ukazuje bezwzględność losu i bezwzględność ludzi podyktowaną złymi intencjami. Przy tym, nie rozstrzyga, co jest gorsze -- refleksję tę pozostawiając czytelnikom, co niejednokrotnie wywołuje ambiwalentne uczucia.
"Prawo linii" to także oprócz mocnego wydźwięku psychologicznego, wyrażającego się w kreacji bohaterek, którymi rządzą takie uczucia jak zemsta i złość, powieść o krwiożerczym koreańskim ustroju gospodarczym. Ta społeczna płaszczyzna, dodająca wyczuwalnej wielowymiarowości całej fabule, została przez Pyun Hye-Young dość silnie zaakcentowana poprzez wątek funkcjonowania piramidy finansowej, a także instytucji lichwiarskich i idącej za tym, pracy egzekutorów długów, której niezwykle wymownym symbolem jest garnitur. Ten mechanizm zadłużania zostaje wzbogacony o sugestywną kreację Lee Su-ho, czyli mężczyzny będącego nieco w opozycji do historii dwóch protagonistek, który w ramach swojej codziennej pracy "Nie dzwonił do domu człowieka. Pukał do psiej budy". Ten wstrząsający obraz, którego zwieńczeniem jest suspens na końcu, staje się sugestywnym symbolem dążenia do sukcesu.
Korea Południowa nam Europejczykom kojarzy się z dobrobytem i postępem technologicznym, więc to, co w swojej książce pokazuje Pyun Hye-Young może nieco zburzyć ten obraz. Szokującym bowiem okazują się przedstawione w hostelach, mikroskopijne pokoje bez okien, w których mieszkają ludzie niemający gdzie się podziać. Kontrast w podziale na bogatych i biednych przedstawia także wątek ucznia Ki-jeyong, którego bezczelne i prowokacyjne zachowanie pokazuje w pełni siłę rozwarstwienia społecznego w Korei. Literackie spojrzenie na ten świat z naszego punktu widzenia okazuje się niepowtarzalnym doświadczeniem.
Od dłuższego czasu przekonuję się, że koreańska literatura to na naszym literackim rynku swoisty powiew świeżości, którego nam potrzeba. Książka ta doskonale wpisuje się w ten nurt swoją zauważalną niebanalnością i uderzającą w duszę czytelnika, wrażliwością autorki. Wasza linia życia musi więc zbiec się z lekturą tej powieści, kształtując tym samym nową z jej końcem i początkiem oraz chwilami rozrzuconymi w czasie, podczas których zapytacie o zło i przypadek.
"Problem z ludźmi był jednak taki, że w momencie gdy pozwoliłaś sobie na uznanie, że ludzie są z gruntu dobrzy, od razu udowadniali ci, że się myliłaś"
To druga książka tej koreańskiej pisarki, jaką miałam okazję i przyjemność przeczytać. Bo czytanie każdej świetnie napisanej książki to przyjemność, nawet jeśli jej treść do najprzyjemniejszych nie należy. Tak jest właśnie w tym przypadku.
Pyun Hye-Young opowiada czytelnikowi smutną historię dwóch zupełnie obcych sobie kobiet i poniesionych przez nie strat. Kobiety się nie znają, nie mają nawet pojęcia o swoim istnieniu, a jedyne, jak by się wydawało, co ich łączy to strata bliskiej osoby.
Jedna straciła w pożarze swój dom i ojca, druga swoją młodszą przyrodnią siostrę, którą zabrał całkiem przeciwstawny żywioł, woda. Ale czy to jest naprawdę wszystko, co łączy te dwie kobiety?? Dlaczego jedna drugiej szuka i czy ją w końcu znajdzie??
Niektórzy dopatrują się w tej książce analogii do samego kraju Korei Południowej, do nierówności społecznych, jakie tam panują, do faktu, że jak masz kasę, możesz wszystko, a jak jej nie masz...cóż, jesteś po prostu pozostawiony samemu sobie. Pewnie coś w tym jest, ale przecież tak jest wszędzie, nie tylko w Korei. Pieniądze to władza...
Ja jednak skupiłam się na czymś ciut innym, na tym, w jaki sposób mami się ludzi wielkimi pieniędzmi, a jak to "zdobywanie" ich, wygląda naprawdę. Mówię tu o marketingu wielopoziomowym. Temat ten jest mi bliski o tyle, że swego czasu i w naszym kochanym kraju panoszył się Amway (nie wiem, czy nadal tak jest) były to czasy kiedy mówiąc kolokwialnie, byłam "piękna i młoda" i mocno wierzyłam w to, że to jest przyszłość. Do dziś pamiętam lidera, jakiegoś diamentowego czy innego, skaczącego jak małpa na druciku po scenie w katowickim Spodku i wywijającego mikrofonem do wrzasku stojącej i klaszczącej gawiedzi, wśród której ja też byłam...
Na szczęście szybko otrząsnęłam się z tej "bajki", jednak właśnie głównie o tym jest ta książka. O ludziach, którzy "dzięki" takiemu systemowi "bogacenia" się stracili wszystko od pieniędzy po rodziny, przyjaciół i szacunek do samych siebie, a czasem i coś znacznie cenniejszego...
Jakby pokrewnym tematem w tej historii, jest opowieść o pewnych egzekutorze długów. Egzekutorze, który miał za zadanie wyciągać długi od ludzi, którzy mieli nieszczęście zapożyczyć się w szumnie zwanych "alternatywnych instytucjach finansowych". A oto jak był szkolony do swojej pracy
"Su-ho nadal trzymał się myśli, że jego praca będzie polegać jedynie na uprzejmym podaniu sobie rąk z dłużnikiem, wręczeniu mu zawiadomienia, wskazaniu paragrafu o spełnieniu warunków płatności i sfinalizowaniu całej sprawy na piśmie"
"Kiedy odkrył, że do jego obowiązków należała rutynowa przemoc słowna, zastraszanie, szyderstwo oraz pogarda i kiedy był świadkiem tego samego u swego kierownika, dawał z siebie wszystko by ukryć strach"
Dla mnie to kawał rewelacyjnej literatury autorka doskonale potrafiła pokazać, rozpacz po stracie, ale też i zaplątanie się w sytuację bez wyjścia i pozostanie w niej całkowicie samotnym...
Thriller psychologiczny o samotności i bolesnej prawdzie, którą próbujemy ukryć Dół to historia Ogiego, który pewnego dnia...
,,Ostrzeżenia przed niebezpieczeństwem słyszymy częściej niż relacje z groźnych zdarzeń, ale kiedy w końcu niebezpieczeństwo nadchodzi - robi to bez zapowiedzi...